David Toscana – "Ostatni czytelnik"




"(…) powieści opowiadają o rzeczach, które nie istnieją, to same kłamstwa. Jeśli zbliżam ręce do ognia (…) parzę się; jeśli wbijam sobie nóż, krwawię; jeśli piję tequilę, upijam się; a od książki nic mi się nie dzieje, no, chyba że dostanę nią w twarz."


Udało mi się w końcu kupić książkę, o której czytałam na waszych blogach wielokrotnie. Recenzje „Ostatniego czytelnika” były naprawdę zróżnicowane. Od miażdżącej krytyki po pochwały za ambitne i oryginalne dzieło. Nadszedł czas bym sama sprawdziła, dlaczego akurat ta powieść wznieca w czytelnikach aż tyle sprzecznych emocji.

David Toscana to meksykański dziennikarz i pisarz. Jego wykształcenie to stricte nauki ścisłe, jest bowiem inżynierem. Do tej pory Toscana wydał osiem książek. „Ostatni czytelnik” opublikowany w 2005 r. to jego piąta powieść. Jest ona jedyną wydaną na naszym rodzimym rynku. Pisarz definiuje swoją twórczość jako „realismo desquiciado” co oznacza w wolnym przekładzie niepowstrzymany realizm, cokolwiek ta definicja oznacza.

Poznajcie stare, trochę zapomniane meksykańskie miasteczko Icamole, którego mieszkańcy cierpią na brak wody. Miasteczko, w którym nikt już nie czyta książek oprócz starego bibliotekarza Lucia. Ów tytułowy ostatni czytelnik, prowadzi swoją bibliotekę w czynie społecznym, gdyż od dawna nie utrzymuje od władz pensji za swoją pracę. Lucio jest zapomnianym przez ludzi i świat człowiekiem, który każdy, samotny dzień spędza przy lekturze, cenzurując swoje książki w bardzo ciekawy i zarazem dziwny sposób.

Pewnego dnia przychodzi do niego syn Remigio z prośbą o radę. W swojej studni znalazł ciało dwunastoletniej dziewczynki, którą ktoś zamordował. Ojciec stwierdza, że historia ta już wydarzyła się kiedyś w jednej z jego książek opowiadającej losy małej Babette. Dla starego Lucia, wszystko już kiedyś zostało gdzieś zapisane, wystarczy tylko znaleźć odpowiednią książkę. Remigio zgodnie z radą ojca, zakopuje ciało dziewczynki pod drzewem awokado. Niedługo po tym, w mieście zjawiają się policjanci i matka zaginionej dziewczynki. Rozpoczyna się śledztwo.

Jeśli sądzicie, że dalej akcja nabiera tempa to się mylicie. Bowiem w tej książce akcji po prostu nie ma. Czytelnik dostaje całe strony tekstu w którym dominują przemyślenia głównych bohaterów, cytowanie książek nieznanych nam autorów oraz przenikające się światy fikcji z rzeczywistością. Książka jest trudna, czasami naprawdę ciężko jest się w niej odnaleźć mimo tego, że nie jest opasłym tomiskiem.

Na lepszy odbiór powieści Toscany nie wpływają zapewne braki akapitów i dialogów. Można stwierdzić, że cała książka to jeden wielki ciąg znaków. Było to dla mnie bardzo męczące, po przerobieniu większej partii tekstu musiałam choć na chwilę odpocząć, moje oczy nie mogły tego wytrzymać. Nie wiem po co autor zastosował taki zabieg. Być może odpowiedź na wyżej zadane pytanie znajduje się w samej książce, gdy Lucio stwierdza, iż nawiasy i pauzy, używane do porządkowania treści są według niego zbędne. Czasami zamiast skupić się na wymowie jakiejś myśli, zastanawiałam się kim jest jej autor. Można się pogubić niestety.

Zarówno bibliotekarz jaki i jego syn to ludzie, którzy moim zdaniem przejawiali symptomy choroby psychicznej. Lucio żyje w świecie swoich książek, miesza fikcję literacką z prawdziwym życiem. Pewne jego przemyślenia są zbyt zagmatwane i niezrozumiałe dla mnie. A wydawanie synowi instrukcji jak zabić kozła było dla mnie nie do przyjęcia.

Remigio natomiast przejawia lekko powiedziany, niezdrowy pociąg do zamordowanej dziewczynki. Zachwyca się jej ciałem, dzięki któremu owoce awokado będą dobrymi kompanami w łóżku podczas snu. Widać tutaj ewidentnie wątek pedofilski.

Starałam się naprawdę zgłębić książkę jaką jest „Ostatni czytelnik”. Starałam się, ale nic z tego nie wyszło. Główni bohaterowie wraz z każdą stroną stawali się dla mnie obleśni i obrzydliwi, a brak akapitów i ciąg znaków ewidentnie wymęczył moje oczy. Być może jest to lektura ambitna. Być może należy przeczytać tę książkę jeszcze raz, aby zrozumieć jej przesłanie. Być może pomysł był dobry, ale gorzej poszło autorowi z jego wykonaniem. Być może...

Zdecydowanie nie polecam. Oszczędzajcie swoje oczy na lepsze, mniej skomplikowane i zagmatwane historie, w których trudno doszukać się czegokolwiek.

David Toscana

17 komentarzy:

  1. Czasem, gdy autor chce być nadmiernie oryginalny, wychodzi coś zupełnie niezjadliwego - tak jak w tym przypadku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł na książkę całkiem fajny, ale z tego co piszesz niezbyt dobrze wykorzystany. Też zwróciłam uwagę na tę książkę, ale teraz to się poważnie zastanowię, czy warto...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli autor chce coś przekazać, powinien to robić w prostej formie. Komplikacja formy zawsze kojarzy mi się z brakiem jasnego przekazu i wbijanie czytelnika w kompleksy, że ten nie rozumie zawartych mądrości.
    Pozdrawiam
    Marek Żak

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za info:> Dobrze wiedzieć co omijać, tym bardziej, że ostatnio naprawdę szkoda mi czasu na to by marnować go ze źle dobraną lekturą:>

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie dziwna i zagmatwana fabuła. Miałam podobną przygodę z książką "Rącze konie". Nieraz nie wiedziałam który bohater mówił. Przez to mimo ciekawego pomysłu autora bardzo ciężko było przeczytać tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i proszę ten egzemplarz do mnie nie przemawia :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro nie polecasz to Cię posłucham i już teraz o niej zapominam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno nie przeczytam, dzięki za ostrzeżenie :) Fabuła brzmi całkiem ciekawie, małe miasteczko, stary bibliotekarz, zamordowana dziewczynka, ale męczący tekst i brak akcji skutecznie mnie odstraszają.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po przeczytaniu Twojej recenzji cieszę się, że jednak nie zamówiłam tej książki. Na pierwszy rzut oka historia rzeczywiście wydaje się ciekawa. Ale podejrzewam że wykonanie i mnie by nie przekonało. Wolę jednak prostsze w odbiorze książki. Może i mniej ambitne, ale za to dostarczające więcej rozrywki...

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem Ci że nawet miałam ochotę na te książkę, ale po przeczytaniu Twojej recenzji chyba sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej sobie odpuszczę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Książki nie czytałam, a recenzja bardzo ciekawa - szczera i dogłębna. I o to chodzi
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda, że straciłaś na nią czas. Przez twoją recenzję będę miała do tej książki uraz i chyba już żadna pozytywna recenzja mnie do niej nie przekona.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Ci za recenzję.; P
    Już miałam sięgnąć po tę powieść, ale raczej tego nie zrobię .
    [ksiazkowo17]

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się, że przeczytałam Twoją recenzję. Przyznam, że miałam zamiar kupić tę pozycję, już sama okąłdka mnie zachęciła, ale widzę, że nie był to dobry pomysł. :))

    OdpowiedzUsuń
  16. No cóż, zaintrygowałaś mnie. Uwielbiam takie wieloznaczne i skomplikowane historię. Kiedyś sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Miałam ogromną ochotę na tę książkę, ale zanim ją kupiłam zaczęłam czytać opinie i...jestem przerażona. Stanowczo mówię NIE! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger