Victoria Holt – "Dom Menfreyów"
„(…) szczęście nie jest nagrodą czekającą na wierzchołku góry i gdy tylko zdobędziesz szczyt, staje się twoje na zawsze. Zatrzymać je jest równie trudno, jak zdobyć.”
Victoria Holt to jeden z pseudonimów Eleanor Alice Burford, angielskiej pisarki zmarłej w 1993 r. Autorka napisała ponad 200 powieści historycznych, natomiast pod tym pseudonimem z jej ręki wyszły 33 pozycje. Biorąc do ręki tę książkę obawiałam się, że fabuła będzie zbliżona do harlequinowskiego romansu. Na szczęście dla mnie myliłam się.
Harriet Delvaney poznajemy jako podlotka, gdy ucieka z domu do posiadłości Menfreyów. Tytułowy dom Menfreyów to miejsce, które bohaterka kocha nad życie. W ukryciu pomaga jej przyjaciółka Gwennam Menfrey. Harriet nie jest do końca akceptowana przez ojca, w wyniku swojego lekkiego kalectwa oraz śmierci matki przy jej porodzie. Nie czuje się szczęśliwa we własnym domu. Już będąc dzieckiem kocha się w bracie swojej przyjaciółki, Bevilu. Tymczasem mija kilka lat, Harriet jest już panną gotową bywać w towarzystwie. Od tego momentu, w jej życiu zaczynają się wielkie zmiany. Wraz ze szczęściem przychodzi zwątpienie, strach, podejrzliwość, a nawet zbrodnia. Zegar w domu Menfreyów nagle się zatrzymuje, co oznacza, że ktoś z rodziny umrze.
„Dom Menferyów” to typowa, lekka powieść historyczna, opatrzona nutką romansu. Nie znajdziecie w niej opisów uniesień intymnych, tak często ostatnio wplatanych w romanse historyczne. Powieść pisana jest lekkim językiem, bardzo szybko się ją czyta. Miałam pewnie podejrzenia dotyczące mordercy, ale do ostatnich kartek byłam trzymana w niepewności. Autorka naprowadzała czytelnika na właściwy trop, po czym umiejętnie siała wątpliwości.
Nie jest to jakieś wybitne dzieło. Jest to książka, która pozwala na chwilę rozrywki, oderwania się od szarej rzeczywistości. A jeśli ktoś gustuje w klimatach XIX wiecznej Anglii, zamków i wielkich rodów, to tym bardziej polecam. Bardzo dobre czytadło, nieokraszone nutą sentymentalizmu.
Victoria Holt to jeden z pseudonimów Eleanor Alice Burford, angielskiej pisarki zmarłej w 1993 r. Autorka napisała ponad 200 powieści historycznych, natomiast pod tym pseudonimem z jej ręki wyszły 33 pozycje. Biorąc do ręki tę książkę obawiałam się, że fabuła będzie zbliżona do harlequinowskiego romansu. Na szczęście dla mnie myliłam się.
Harriet Delvaney poznajemy jako podlotka, gdy ucieka z domu do posiadłości Menfreyów. Tytułowy dom Menfreyów to miejsce, które bohaterka kocha nad życie. W ukryciu pomaga jej przyjaciółka Gwennam Menfrey. Harriet nie jest do końca akceptowana przez ojca, w wyniku swojego lekkiego kalectwa oraz śmierci matki przy jej porodzie. Nie czuje się szczęśliwa we własnym domu. Już będąc dzieckiem kocha się w bracie swojej przyjaciółki, Bevilu. Tymczasem mija kilka lat, Harriet jest już panną gotową bywać w towarzystwie. Od tego momentu, w jej życiu zaczynają się wielkie zmiany. Wraz ze szczęściem przychodzi zwątpienie, strach, podejrzliwość, a nawet zbrodnia. Zegar w domu Menfreyów nagle się zatrzymuje, co oznacza, że ktoś z rodziny umrze.
„Dom Menferyów” to typowa, lekka powieść historyczna, opatrzona nutką romansu. Nie znajdziecie w niej opisów uniesień intymnych, tak często ostatnio wplatanych w romanse historyczne. Powieść pisana jest lekkim językiem, bardzo szybko się ją czyta. Miałam pewnie podejrzenia dotyczące mordercy, ale do ostatnich kartek byłam trzymana w niepewności. Autorka naprowadzała czytelnika na właściwy trop, po czym umiejętnie siała wątpliwości.
Nie jest to jakieś wybitne dzieło. Jest to książka, która pozwala na chwilę rozrywki, oderwania się od szarej rzeczywistości. A jeśli ktoś gustuje w klimatach XIX wiecznej Anglii, zamków i wielkich rodów, to tym bardziej polecam. Bardzo dobre czytadło, nieokraszone nutą sentymentalizmu.
Victoria Holt
Polecę tę książkę mojej Mamie, ona przepada za tego typu literaturą. Natomiast nie wiem, czy sama sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCoś już o tym słyszałam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam niedawno inną książkę Victorii Holt i muszę przyznać, że całkiem dobrze mi się czytało.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej autorce, chociaż tyle książek napisała! Chętnie zapoznam się z jej twórczością :)
OdpowiedzUsuńLubię książki o tematyce historycznej, jednak romanse to nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńRomans z historią w tle? To takie książki sięgam tylko gdy mam odpowiedni nastrój, ale jeśli już to robię, przeważnie przypadają mi do gustu. O autorce jeszcze nie słyszałam, będę musiała to zmienić :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam XIX wieczną Anglię i książki historyczne, ale nazwisko autorki nie wydaje mi się znajome, mam nadzieję, że kiedyś przydarzy się okazja by zapoznać się z jej twórczością.
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie czytam powieści historycznych, ale swoją recenzją zachęciłaś mnie do przeczytana akurat tej powieści...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
To coś dla mnie, z pewnością przeczytam gdy tylko wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuńBardzo rozczarowująca, szczególnie zakończenie.Albo ja wyrosłam już z takich książek.
OdpowiedzUsuń