"Świtezianki" – Teresa Monika Rudzka
"(…) gdyby każdy znał swoje miejsce w szeregu, życie byłoby znacznie prostsze".
To najbardziej osobliwa książka Teresy Moniki Rudzkiej, jaką czytałam. Sądziłam, że autorce trudno już będzie mnie zaintrygować, a jednak "Świtezianki" to kolejna odsłona wielowymiarowości prozy autorki. Ta historia z pewnością zaskoczy wielu czytelników.
Teresa Monika Rudzka to urodzona we Wrocławiu, a mieszkająca w Lublinie, polonistka i dziennikarka, która pracowała również jako bibliotekarka, agentka ubezpieczeniowa i sekretarka. Obecnie, autorka realizuje swoją pasję dziennikarską, pisząc historie do różnych, babskich magazynów. W wolnym czasie przyjemność sprawia jej lektura dobrej książki i obejrzenie interesującego filmu. W 2010 r. zadebiutowała dobrze przyjętą powieścią pt. "Bibliotekarki".
Babka, matka i córka, obdarzone pewnym darem, to trzy pokolenia kobiet, które walczą o własne szczęście. Zofia, mieszkająca w małej wsi, wyszła za mąż za starego wdowca i dość późno zaszła w ciążę. Jej córka Barbara nie chciała żyć jak matka i po wielu perypetiach wyjechała do Francji, gdzie poślubiła milionera, dając mu córkę. Nathalie, córce Barbary, nie brakuje więc pieniędzy, kobieta szuka jednak spełnienia.
Najnowsza powieść Teresy Moniki Rudzkiej została podzielona na rozdziały ukazujące koleje życia głównych bohaterek. Historie pełne znanych nam rozterek i dylematów. Historie, których wątkiem przewodnim jest dążenie do życiowego spełnienia, przy jednoczesnej próbie ominięcia przeznaczenia. Koleje losu Zofii i Barbary są oczywiście zajmujące, jednak mam wrażenie, że to wydarzenia z życia najmłodszej z rodu kobiet, stanowią swoisty punkt kulminacyjny całej książki. Wydarzenia, które do tej pory wywołują we mnie przerażenie pomieszane z fascynacją.
Nathalie to bowiem kobieta pełna sprzeczności, która za wszelką cenę pragnie zdobyć dla siebie Jima - narzeczonego swojej przyjaciółki Anastazji. To, co dzieje się w jej życiu to mieszanina szaleństwa i psychodelizmu w najczystszej postaci. A wszystko przez to, że Teresa Monika Rudzka obdarzyła swoje bohaterki nadnaturalną zdolnością. I tak, świat realny pełen luksusu, różnorodnych marek znanych projektantów, jakich pełno w fabule, przeplata się z możliwością oddziaływania na rzeczywistość. Oddziaływania nie tylko na rzeczy martwe, ale także na życie i jego długość. To przerażające i w pewien sposób fascynujące, a w kontekście tym nie dziwi tytuł książki nawiązujący w sposób oczywisty do znanej ballady Adama Mickiewicza.
Czarny ptak, który towarzyszy Nathalie to kolejny element fabularny książki, który wywołuje dreszcze. Autorka nie wyjaśnia czy to kruk, czy może wrona, jednak symbolika tego zwierzęcia jest aż nadto widoczna, czyli śmierć oraz przenikanie się jej z życiem. Trudno o wyraźniejszy motyw, doskonale wpisujący się w całą tę psychodeliczną opowieść. Trzeba także wspomnieć, że czytelnicy znający książkę autorki pt. "Zawsze będę cię kochać", odnajdą w "Świteziankach" wspólnych bohaterów. To tak, jakby poznawać historię Anastazji z zupełnie nowej perspektywy, czego kompletnie się nie spodziewałam.
Zofia, powtarzała swojej córce Barbarze, że każdy z nas powinien znać swoje miejsce w szeregu. Teresa Monika Rudzka z pewnością swoje miejsce na liście pisarek tworzących prozę nieoczywistą, z wieloma kontekstami, już zna. "Świtezianki" polecam miłośnikom nietuzinkowych powieści z zaskakującym zakończeniem.
Bardzo ciekawe przeżycie, spotkać się z autorką. I móc z nią porozmawiać.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tak ciekawej konfrontacji ;)
OdpowiedzUsuńTej autorki czytałam tylko "Na karuzeli", aczkolwiek nie wykluczam innych książek w przyszłości.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym cytatem :)
OdpowiedzUsuńCytat niezwykle trafiony :) Przyznam szczerze, że nie czytałam ani jednej książki tej autorki. Ale chętnie sięgnę po jej twórczość. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńtaka typowo kobieca pozycja
OdpowiedzUsuńTo może być ciekawa powieść :)
OdpowiedzUsuńTematyka ciekawa, mam wielką ochotę na tę powieść!
OdpowiedzUsuńTo może być niezwykle intrygująca książka :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, dziękuję za recenzję - zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńs-a
Nie słyszałam o tej książce, ale wydaje się bardzo ciekawa. Zwłaszcza tytuł obiecuje naprawdę coś oryginalnego
OdpowiedzUsuńa mi się bardzo podoba okładka :) Twoje spotkanie z autorką na pewno bylo super!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to książka w moim guście, ale na razie jej nie skreślam. Zobaczę, może nadarzy się okazja do przeczytania.
OdpowiedzUsuńThanks for sharing this interesting book
OdpowiedzUsuńKisses
Skoro nietuzinkowa i zaskakujące zakończenie - to zdecydowanie jest to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy by mi się spodobała :-)
OdpowiedzUsuńTym razem coś dla mnie. Pierwszy raz od dawna nie mogę się doczekać, aż dostanę książkę w swoje ręce ;-)
OdpowiedzUsuńCałkiem niezła wydaje się ta książka. ;-)
OdpowiedzUsuńWydaje się dosyć inna, na tle podobnych polskich obyczajówek.
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo ciekawie i podoba mi się nawiązanie, zwłaszcza, że bardzo lubię tę balladę. :)
OdpowiedzUsuńSam w końcu nie wiem, na ile książka jest kobieca, na ile nie, ale może kiedyś spróbuję ją przeczytać. A nuż będę rozumiał kobiety lepiej niż one same. (Zdaniem Riny kobiety są bardziej logiczne niż faceci o.O).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nikodem z Zaczytanych Jeży
Trzy pokolenia kobiet z darem - jestem na tak.
OdpowiedzUsuńlubię takie historie o pokolenia kobiet- tutaj ten dar czuję, że dodaje smaku fabule.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, na pewno przeczytam
OdpowiedzUsuńTytuł kojarzy mi się z trasą autobusu :D
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie ale póki co odpuszczę ją sobie.
OdpowiedzUsuń