"Nigdzie nie biesiaduje się tak przyjemnie jak w Grecji w towarzystwie uwielbiających polemizować potomków Homera" - wywiad z Bożeną Gałczyńską-Szurek
Targowa gorączka w pełni, a ja jak zawsze pracuję na wysokich obrotach. Przygotowałam dla was dzisiaj niezwykle fascynującą rozmowę z Bożeną Gałczyńską Szurek, autorką książek, które przedstawiałam wam na blogu w ostatnich miesiącach. O Grecji, o podróżach i o pisaniu - zapraszam.
Bożena Gałczyńska-Szurek to z wykształcenia wiolonczelistka, która pracuje w Państwowej Szkole Muzycznej w Zamościu. Oprócz muzyki, autorka pasjonuje się hellenistyką, uczy nowożytnej greki, i jest także przewodnikiem turystycznym. Od dwudziestu lat mieszka w Zamościu. Autorka zadebiutowała w 2010 r. powieścią pt. "Tajemnice greckiej Madonny".
Wioleta Sadowska: Jak to się stało, że
wiolonczelistka z wykształcenia, zaczęła pisać powieści?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Pisarze uprawiają przeróżne zawody. Żartobliwym przykładem niech
będzie Władysław Stanisław Reymont. Uczył się
rzemiosła krawieckiego, zajmował amatorsko aktorstwem, a zanim został pisarzem, był pracownikiem Kolei
Warszawsko - Wiedeńskiej. W tym kontekście zawód początkującej pisarki, artysta
muzyk, nie dziwi A tak poważnie, swoje skłonności do literatury wyniosłam z
domu, w którym nikt wprawdzie nie pisał, ale wszyscy namiętnie czytali.
Skrzyżowanie mojej drogi zawodowej z pisarstwem nikogo w moim otoczeniu nie
zaskoczyło, bo zawsze wykazywałam duże zainteresowanie literaturą. Wystarczył
tylko impuls, by zarzutowało to na moje życie. Była nim śmierć Marka Grechuty i
krótkie artykuły o piosenkarzu, które wtedy opublikowałam.
Wioleta Sadowska: A czy muzyka w jakiś
sposób pomaga Pani w tworzeniu literatury?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Niewątpliwie pomiędzy moją pracą zawodową i pisaniem wyczuwam zależność.
Muzyka silnie oddziałuje na ludzi. Romantyczna trafia prosto w emocje,
ilustracyjna przemawia do wyobraźni, z kolei programowa opowiada przy pomocy
dźwięków różne historie. Z literaturą jest podobnie, choć zastosowany język
jest inny, nie są nim dźwięki. Może dlatego, że podczas koncertów tak ważne
jest budowanie muzycznych klimatów, lubię tworzyć w książkach klimatyczne opisy
dla czytelników. Nigdy nie odtwarzam muzyki, gdy piszę, jednak często ją
wewnętrznie słyszę w różnych momentach pracy nad tekstem. A jeśli tak jest, to chyba można uznać, że
muzyka mi w pisaniu książek pomaga?
Wioleta Sadowska: Taka zależność jest niezwykle fascynująca. Zadebiutowała Pani w 2010 r. powieścią pt. "Tajemnice greckiej Madonny". Jakie to uczucie trzymać swoją pierwszą książkę w ręku?
Bożena Gałczyńska-Szurek: To niesamowite uczucie. Byłam przejęta i
bardzo szczęśliwa. Poczułam też nagle ogromną odpowiedzialność za każde
napisane słowo.
Wioleta Sadowska: Pięknie powiedziane. W tym roku pojawiło się kilka
wznowień Pani książek. Dlaczego ich tytuły zostały zmienione?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Powody były prozaiczne. W kolejnych wydaniach, szczególnie przy
zmianie wydawcy, zwyczajowo zmienia się tytuły powieści. Przy
okazji można nanieść do tekstu niezbędne poprawki i w ten sposób go
udoskonalić. Bywa, że tytuł się po
prostu nie sprawdza, tak, jak w przypadku powieści Monachos. To słowo
czytelnikom w Polsce z niczym się nie kojarzy i dlatego nie zapamiętywali go. Nie jest korzystne, gdy
tytuł powieści jest trudny do zapamiętania
Wioleta Sadowska: Tytuł to rzeczywiście ważny element sprzedażowy. Czy
wznowienia te posiadają dodatkową treść fabularną, czy zawarto w nich jedynie
kosmetyczne zmiany?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Z tym było różnie. Większość wymagała jedynie zabiegów kosmetycznych, ale w
„Tajemnicach greckiej Madonny” było trochę zmian. Pousuwane zostały fragmenty
pisane oryginalną greką i tłumaczone w przypisach, wyrzuciłam dużo grecko
brzmiących nazw i nazwisk. Wszystko po to, by ułatwić czytelnikom bezproblemowe
śledzenie akcji. W tej książce niestety było też sporo błędów. Zmian
fabularnych nigdzie nie wprowadzaliśmy.
Wioleta Sadowska: Czy do
którejś ze swoich książek czuję Pani większy sentyment, niż do pozostałych?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Czuję
szczególny sentyment do "Krętej drogi do nieba", mojej pierwszej w dużym stopniu
autobiograficznej powieści. Niektóre
zbieżności fabuły z moim życiem opisałam we wstępie do tej książki,
innych można się domyślić, a jeszcze inne pozostaną na zawsze moją tajemnicą.
Wioleta Sadowska: To ciekawostka. W Pani książkach
pojawia się wątek grecki. Czy często bywa Pani w Grecji?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Mieszkałam w Grecji kilka lat, a obecnie spędzam tam zazwyczaj do dwóch miesięcy w roku. Trudno mi ocenić,
czy to jest dużo, czy mało. Na więcej nie pozwala mi praca zawodowa i
obowiązki, które mam tu, na miejscu. Grecja jednak jest obecna w moim
codziennym życiu na różne sposoby. Mailuję, rozmawiam przez telefon z
przyjaciółmi etc.
Wioleta Sadowska: Co najbardziej lubi
Pani w mentalności Greków?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Grecy są pogodnymi empatycznymi i bardzo tolerancyjnymi ludźmi. Ponad
wszystko cenią sobie przyjaźnie i osobisty kontakt z drugim człowiekiem. Kto
doświadczył przyjaźni Greka, ten wie, co
mam na myśli. Nie sposób przecenić ich wkładu w rozwój sztuki, szczególnie
teatru i literatury. Starają się żyć według demokratycznych standardów w idealistycznym wydaniu, a w swoim specyficznym otwarciu na ludzi
chyba utknęli gdzieś w epoce antycznej. Nie pasują, moim zdaniem, do obecnej
skomercjalizowanej rzeczywistości i świata, który w ich odczuciu gna jak
zwariowany, dlatego nigdy się nie spieszą. Stać ich na chwilę zadumy nad
zwykłymi codziennymi sprawami w każdej sytuacji. Uważnie wysłuchają rozmówcy
nawet spotkanego przypadkowo na ulicy, czy w sklepie. Są dowcipni, ciekawscy i
żyją po swojemu. Nigdzie nie biesiaduje
się tak przyjemnie jak w Grecji w towarzystwie uwielbiających polemizować
potomków Homera. Oczywiście mają też wady.
Wioleta Sadowska: Jakie
najbardziej Panią irytują?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Grecy
uwielbiają się popisywać, co nie zawsze jest urocze tak, jak ich popisy
taneczne. Nie lubię też, gdy „udają Greka”, by uniknąć jednoznacznej odpowiedzi
na zadane pytanie, bądź, w ich pojęciu, dyplomatycznie wybrnąć z kłopotliwej
sytuacji. Przy załatwianiu pilnych spraw taka postawa rozmówcy jest irytująca. Nie dla nich, bo z natury się nie
spieszą. Tak, to znane powiedzenie, moim zdaniem, ma swoją
genezę w piękniej ojczyźnie moich przyjaciół.
Wioleta Sadowska: Jakie miejsce poleca
Pani osobie, która po raz pierwszy wyrusza w podróż do Grecji?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Zadała Pani, wbrew pozorom, trudne pytanie. Polacy najczęściej podróżuję na
Półwysep Chalcydycki, opisany w książce Monachos. Słusznie, bo jest najbliżej i
najłatwiej się tam porozumieć po polsku. Przy odrobinie szczęścia można
zamieszkać w hotelu pełnym rodaków. Dla osób, które na początek czują się
trochę onieśmielone odmiennością greckiej kultury, to komfortowa sytuacja.
Podobnie jest w Pierii, czyli na południe od stolicy greckiej Macedonii, miasta
Saloniki. Nie polecam jednak obu tych rejonów wielbicielom zwiedzania zabytków,
bo, pomijając Saloniki, zbyt wiele do oglądania tam nie ma. Dla miłośników
reliktów przeszłości, moim zdaniem, najlepszym wyborem będą Ateny i ich
okolice, Peloponez, lub niektóre wyspy, np. Kreta. Warto jednak pamiętać, że im
dalej na południe tym klimat jest cieplejszy i upały coraz większe. Z tego powodu
zimnolubni latem poczują się w Grecji najlepiej na wyspach Jońskich, znanych z
łagodniejszego klimatu i bujnej zieleni. Tak to widzę.
Wioleta Sadowska: Każdy z pewnością
znajdzie coś dla siebie. Jakie są Pani dalsze plany literackie?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Obecnie pracuję nad kolejną książką z serii zamojsko-roztoczańskiej.
Odleglejszych planów nie mam. Generalnie żyję chwilą. Nie lubię planować.
Wioleta Sadowska: Jak wygląda Pani
pisarski dzień?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Nie mam pisarskiego dnia! Przeważnie piszę nocą, gdy jest cicho i
spokojnie.
Wioleta Sadowska: A może
posiada Pani jakieś rytuały, które pomagają pisać nocną porą?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Owszem
posiadam. Lubię, kiedy wszyscy zasną, popijać herbatkę z rumem i oglądać
zdjęcia z wypraw, które odbywam z mężem i z przyjaciółmi do Grecji. Często
łapię przy tym tzw. kolokwialnie natchnienie, a niekiedy daję się jedynie
ponieść wspomnieniom. Wtedy z pisania nic nie wychodzi, ale też jest przyjemnie :)
Wioleta Sadowska: Czy pisze Pani
systematycznie, czy może jednak czeka na osławioną wenę twórczą?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Zazwyczaj przede wszystkim czekam na wolny czas, którego, w przeciwieństwie
do weny twórczej i pomysłów, bezustannie mi brakuje Pracuję skokami.
Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałaby
Pani przekazać czytelnikom mojej strony?
Bożena Gałczyńska-Szurek: Pragnę im podziękować po prostu za
to, że są, że przez swoje zamiłowanie do czytania podnoszą mało szczytny wynik
polskiego czytelnictwa o znaczące wartości procentowe. Wasza obecność,
kochani, nadaje sens pracy twórczej pisarzy. Przyczyniacie się do
kultywowania języka polskiego, o co niestety zbyt mało się obecnie dba.
Dziękuję autorce za poświęcony czas, a wam oczywiście polecam poznać twórczość Bożeny Gałczyńskiej-Szurek. Z pewnością się nie zawiedziecie na jej prozie.
Naprawdę przyjemny wywiad! Czuję się natchniona Grecją i wspomnieniami co przy tej strasznej pogodzie za oknem wydaje się prawdziwym zbawieniem. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko ,,Wieczność bez Ciebie" tej autorki. Bardzo ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, który naprawdę miło się czytało. Niestety jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej książki tej pani, ale z chęcią to nadrobię.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Super to niesamowite coś się o Niej dowiedzieć:)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad.:) Wieczność bez Ciebie czeka na swoją kolej w mojej biblioteczce.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Bardzo ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńfajnie poznać osobiście taką autorkę
OdpowiedzUsuńWidzę, że autorka w Zamościu była.
OdpowiedzUsuńMieszkać w Grecji to musi być coś :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad. Gdy będę miała okazję chętnie zapoznam się z twórczością tej autorki. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńnie byłam nigdy w Grecji;p
OdpowiedzUsuńLekko i przyjemnie się czyta ten wywiad.
OdpowiedzUsuńWspamniały wywiad. Chyba się wybiorę do Grecji:)
OdpowiedzUsuńZ zaciekawieniem przeczytałam wywiad :)
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie byłam nigdy w Grecji, ale już od baaardzo dawna planuję. Może mi się kiedyś na jakiś krótki wypad uda wybrać :).
OdpowiedzUsuńZnakomity wywiad, dowiedziałam się kilka ciekawostek. "Kręta droga do nieba" i "Cierpkie winogrona" czekają u mnie na swoją kolej.
OdpowiedzUsuń