"Jak nie masz w głowie, to masz w biodrach" – Agnieszka Węgiel
"Nie jesteś gruba, bo jesz gruszki i jagody; jesteś gruba, bo jesz czekolady i drożdżówki".
Jem mnóstwo słodyczy i nie uprawiam żadnego sportu – mam szczęście, gdyż raczej nie grozi mi otyłość, co najwyżej jakaś mała nadwaga w przyszłości. Współczuję więc osobom, które poprzez tendencję do tycia, każdego dnia muszą walczyć ze swoją wewnętrzną potrzebą zjedzenie czegoś dobrego. Nie dziwię się także, że wszelkie diety cud i suplementy stają się dla niektórych ostatnią deską ratunku. Tak trudno bowiem przyjąć do wiadomości, że kondycja naszego ciała zależy wyłącznie od nas samych.
Agnieszka Węgiel żyje na własnych zasadach. Autorka skończyła kilka uczelni, ma czterdziestkę na karku i wykonywała w swoim życiu wiele zajęć zarobkowych od stajennej w stadninie po dyrektora w korporacji. Jest psychologiem, coachem, a obecnie działa na własny rachunek. W internecie znajdziecie stronę autorki – Na własnych zasadach.
"Jak nie masz w głowie, to masz w biodrach" to poradnik składający się z trzech głównych działów dotykających tematu odchudzania. W książce oprócz porad autorki znajdują się także informacje dotyczące mitów, w jakie wierzymy, funkcjonowania mózgu oraz wpływu emocji na nasz umysł. Całość wieńczy krótka bajka o księżniczce uratowanej z cukrowej wieży.
Już sam tytuł tej książki może większości czytelników wydawać się nieco kontrowersyjny i prowokujący. Jego wymowa wywołuje bowiem powstanie pytania o to, czy autorka uważa, że jeśli ktoś jest gruby to nie potrafi myśleć? Otóż nie, autorka tak nie uważa, ale takim przykuwającym uwagę tytułem już na samym początku pragnie zwrócić uwagę na zasadniczy problem, który pojawia się zawsze przy tematyce odchudzania. Problemem tym jest nasz umysł, który wytwarza nieprawidłowe podejście do walki z nadwagą, generujące niezadowolenie z efektów, krótkoterminowe pozbycie się kilogramów i efekt jojo. Agnieszka Węgiel w sposób prosty i dosadny, nie przebierając w słowach, uzmysławia odbiorcom swojego poradnika, że nasza wiara we wszelkie diety cud i inne wynalazki wiąże się z brakiem zrozumienia sygnałów pochodzących z naszego ciała. W tej książce każda z odchudzających się osób znajdzie wiele prawdy, chociażby ta była gorzka i ciężkostrawna na początku. A warto podkreślić fakt, iż autorka wie, o czym pisze – sama walczyła z nadprogramowymi kilogramami.
W poradach Agnieszki Węgiel najbardziej zadziwiające jest to, że zaprzecza powszechnie znanym tezom, w które wierzą miliony kobiet pragnących zmniejszyć obwód swoich bioder. Według autorki bowiem żadne diety nie pomogą na stałe utrzymać optymalnej wagi, a zjedzenie od czasu do czasu czegoś słodkiego, wcale nie będzie przestępstwem. Agnieszka Węgiel stara się uzmysłowić także, że wszystko zależy od tego, w jaki sposób podchodzimy do kultu jedzenia i jakie nawyki zaszczepiono nam w dzieciństwie. Wielokrotnie podkreśla, że zmiany w swoim podejściu są bardzo trudne i czasochłonne, jednak do wykonania dzięki wytrwałości i cierpliwości, jaką trzeba w sobie wypracować. Słowa, które kieruje do swoich czytelników, pobudzają do myślenia oraz dają nadzieję na lepsze jutro.
W książce oprócz warstwy typowo poradnikowej znalazłam także kilka ciekawostek, które z pewnością przydadzą mi się w codziennym życiu. Otóż nie wiedziałam do tej pory, że w jelitach człowieka znajduje się około dwóch kilogramów bakterii oraz, że żołądek i jelita są mocno związane z mózgiem oraz z emocjami. Na kartach poradnika odnalazłam także proste wzory na wyliczenia potrzebnych do życia kalorii, a sposoby na motywowanie siebie mnie zainspirowały.
Agnieszka Węgiel w sposób bezkompromisowy, prowadząc dialog z czytelnikiem, rozlicza z grzechów, jakie popełniają osoby pragnące schudnąć. Dużo w tej książce prawdy, poprzez którą autorka pragnie skłonić odbiorców do myślenia i autorefleksji. Myślę, że lektura tego poradnika, który nie jest publikacją naukową, może stać się dla każdego pierwszym krokiem do zapoczątkowania zmian w swoim życiu, nie tylko w kwestii podejścia do jedzenia.
Niestety należę do osób zmagających się z tendencją do tycia.. To ogromny ból, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPrzyjrzę się bliżej temu poradnikowi. Pewnie życia mi nie zmieni, ale może zepchnie na dobre tory?
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, unikam poradników, bo mnie nie przekonują :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za poradnikami, ale ten mogłabym przejrzeć :)
OdpowiedzUsuńJa się zmagam z inną tendencją...
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
xxBasia
może być ciekawa
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że zasadniczym problemem jest nasz umysł, który wytwarza nieprawidłowe podejście do walki z nadwagą. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Bo odchudzanie zaczyna się najpierw w głowie i to tam, trzeba najpierw dotrzeć, aby osiągnąć sukces. Oczywiście nie jest to wcale takie proste ;)
OdpowiedzUsuńCzuję, że powinnam sięgnąć po ten poradnik, tak aby złapać nieco wiatru w żagle w sztuce odchudzania. ;)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Czasem i po takie książki warto jest sięgnąć, więc nie mówię "nie" :)
OdpowiedzUsuńMnie by się przydała zmiana nawyków żywieniowych, ale jakoś ciężko mi się za to zabrać.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie☺☺☺
OdpowiedzUsuńMoże skuszę się na tę pozycję.
OdpowiedzUsuńObecnie mój metabolizm zwolnił i muszę zacząć uważać na to, co jem. Już niedużo zostało mi do zrzucenia po zimie, a chciałabym ułożyć sobie w głowie, żeby znowu nie mieć w biodrach, więc chętnie po te książkę sięgnę;)
OdpowiedzUsuńŚwietny tytuł.
OdpowiedzUsuńChętnie bym ją przeczytała ;)
mam dzisiaj farta do wpisów o szeroko pojętej tematyce odchudzania;P
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, przynajmniej tak się wydaje. Ale... chyba sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńoo to książka dla mnie, bo ja drożdzówek jeść nie mogę heheh
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością po nią sięgnę :)
Książka w sam raz dla mnie, zapisuję tytuł.
OdpowiedzUsuńNie mam problemów z nadwagą ale książkę chętnie bym przeczytała, gdyż porady w niej zawarte mogą być przydatne także dla osób szczupłych. :)
OdpowiedzUsuńCóz ksiażke muszę przeczytać, gdyż jedzenie od jakiegoś czasu jest dla mnie dużym problemem.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com/
Mnie słodycze, niestety, gubią...
OdpowiedzUsuńFaktycznie tytuł mocno kontrowersyjny. Od zawsze wszyscy mówili, że mam sporo ciałko, że grubasek ze mnie (w dzieciństwie szczególnie) - dla mnie schudnięcie kilograma było ogromnym wyczynem okupionym niemalże niejedzeniem. W ciąży przytyłam 20 kilogramów i nastawiłam się, że już na zawsze będę miała problem z wagą. Ku zdziwieniu wszystkich - jem teraz baaardzo dużo i wszystko (słodycze uwielbiam), a ważę mniej niż niegdyś w gimnazjum. W moim przypadku akurat, o dziwo, ciąża i dziecko sprawiły, iż jestem szczupła - w końcu wyglądam tak jak chcę, bez żadnych ćwiczeń czy diet. Jestem przeszczęśliwa z tego powodu.
OdpowiedzUsuńZasadniczym problemem jest tak naprawde nasz umysł, który stwarza projekcje nieprawidłowego podejście do walki z nadwagą. Przekonałam się o tym dosłownie bardzo dobrze niestety na własnej skórze. Bo odchudzanie zaczyna się tak naprawdę w naszej głowie i to tam, trzeba najpierw dotrzeć, aby osiągnąć sukces - niestety nie jest to takie proste na jakie może się to wydawać. Życze wiele wytrwałości wszystkim tym co się z tym aktualnie zmagają:)
OdpowiedzUsuń