"To co prawdziwe, zawsze budzi skrajne emocje" - wywiad z Sandrą Borowiecky, autorką książek "Ani żadnej rzeczy" oraz "Która jego jest"
Młoda, niepokorna, ambitna, znająca swoją wartość - mogłabym tak pisać i pisać. Sandra Borowiecky - zapamiętajcie to nazwisko, gdyż o tej zdolnej pisarce i dziennikarce będzie jeszcze głośno. Tymczasem zapraszam was do przeczytania naszej rozmowy!
Recenzja "Która jego jest" - KLIK
Sandra Borowiecky już w wielu 16 lat pracowała w Super
Expressie, a następnie w Radiu Kolor, telewizjach: TVN, TTV, TVN Turbo i
Superstacji. Przez dłuższy czas pisała dla takich mediów, jak "Mieszkańca",
"Gazety Bankowej", "Uważam Rze" czy magazynu "Żyj
Zdrowo i Aktywnie". Przez pięć lat prowadziła dziennikarskiego bloga,
który przekształcił się w magazyn reporterski "Szpalta". Jest autorką
scenariuszy sztuk teatralnych, a także powieści "Przypadek Agaty W."
napisanej w wieku dwudziestu lat oraz „Ani żadnej rzeczy”.
Wioleta Sadowska: Sandro, sporo osób może kojarzyć Cię z
listu, jaki wysłałaś do wielu redakcji, między innymi do „Wysokich Obcasów”, w
którym poinformowałaś, że emigrujesz do Anglii. Wokół tej sprawy zrobił się
spory medialny szum. Jak sądzisz, dlaczego?
Sandra Borowiecky: To pytanie będzie mi towarzyszyło chyba do
końca życia… ale to dobrze, bardzo dobrze. List był kontrowersyjnym
wprowadzeniem do reportażu „Wyzysk Polski”, w którym obnażyłam słabość rynku
pracy i fatalne podejście pracodawców w Polsce do młodych ludzi. To była udana
prowokacja, o bardzo, bardzo dużym zasięgu, którego po mnie nikomu nie udało
się powtórzyć.
A dlaczego? Dlaczego zrobił się wokół tej
sprawy taki szum? No cóż, nie chcę mówić, że to efekt mojego talentu
reporterskiego… ale, tak chyba było. Nikt wcześniej, ani później nie zrobił
czegoś podobnego. I nie zrobi, bo Borowiecka jest tylko jedna.
Wioleta Sadowska: To prawda, jesteś tylko jedna. Minęło kilka lat od Twojej „medialnej
sławy”, wydałaś swoją książkę pt. „Ani żadnej rzeczy”, założyłaś także własną
grupę medialną „Szpalta”, w skład której wchodzą wydawnictwo, niezależna
telewizja internetowa i magazyn reporterski. Co teraz powiedziałabyś osobom,
które wówczas nazywały Cię „roszczeniową dziewuchą”?
Sandra Borowiecky: Minęło kilka lat… i. I dzieje się znów.
Rozmawiam z dziennikarzami, publicystami, biznesmenami, którzy wtedy wylali na
mnie wiadro pomyj, uzurpując sobie prawo do subiektywnej oceny z punktu
widzenia „wszystko wiedzącego guru”. I co? I dziś wielu z tych ludzi pomaga mi
w pracy, są moimi przyjaciółmi i partnerami w biznesowo – medialnej
działalności, która rozwija się w szalonym tempie. A tym, którzy hejtowali i
hejtują to co robię, mam do powiedzenia jedno – zróbcie coś lepszego, z
większym zasięgiem niż ja!
Wioleta Sadowska: Musisz czuć zatem dużą satysfakcję z takiego obrotu sprawy. Podobno jesteś niepokorną kobietą. To
prawda?
Sandra Borowiecky: Ja niepokorna? Jestem raczej świadoma tego, że
życie nie realizuje naszych marzeń samo, że trzeba walczyć o to, co się chce
robić, co się kocha i w czym jest się dobrym. Każdy z nas ma talent. Ja swój
odkryłam wcześnie i nie zamierzam go zmarnować.
Wioleta Sadowska: I to w Tobie cenię. „Ani żadnej rzeczy” to książka dość
kontrowersyjna, dotykająca tematu tajemnic Kościoła i różnych spisków. Co było
inspiracją do stworzenia przez Ciebie takiej właśnie fabuły?
Sandra Borowiecky: Inspiracja? Inspiracją było jedno pytanie,
zadane w dniu kanonizacji Jana Pawła II – co kryje się za tym poprawnym, pełnym
bogactwa obrazem Watykanu. Jedno pytanie pociągnęło za sobą lawinę kolejnych,
na które niestety znalazłam mnóstwo kontrowersyjnych odpowiedzi. Poczułam że to
jest to. Właśnie to, co prowadzi do opowiedzenia ludziom kolejnej historii, tym
razem o tym, jak politycy i wpływowi ludzie robią z nas idiotów, dosłownie.
Jesteśmy ofiarami manipulacji historią. Najbardziej przykre jest to, że wciąż
zbyt mało ludzi zdaje sobie z tego sprawę.
Wioleta Sadowska: To jest niestety bardzo przykre. Jednym z tematów jaki dotykasz w tej książce to uniknięcie kary przez wielu
nazistów. Jak sądzisz, co było główną przyczyną tego stanu?
Sandra Borowiecky: Zabrzmi to pewnie absurdalnie, ale przyczyną
był skutek… tak, właśnie skutek, w ramach którego naziści, wysocy rangą SS-
mani, zostali oczyszczeni i mogli zbijać majątki na ofiarach Holocaustu i
milionach ofiar z Europy. Druga wojna światowa była dobrym interesem dla
wszystkich, tylko nie dla „ambitnych” Polaków.
Wioleta Sadowska: Wojna to zawsze dobry interes. Gdzie odkryłaś raporty FBI dotyczące
ucieczki Hitlera?
Sandra Borowiecky: Ach, to takie oczywiste. To są publiczne
informacje. Wystarczy wejść na strony FBI, CIA, DIA, BND… amerykański, niemiecki,
argentyński wywiad… oni mają tyle do ukrycia, a tak wiele da się odnaleźć w ich publicznych archiwach…. Wystarczy
„tylko” dobrze pomyśleć, skojarzyć fakty. FBI ma w swoich archiwach raporty
agentów, którzy przez wiele lat alarmowali, że widzieli Hitlera w Argentynie… I
co? I nic. Albo coś, bo wreszcie o tym rozmawiamy, choć do dobrej jakości
dyskusji publicznej wciąż daleka droga. Polska to państwo konserwatywne, a
społeczeństwo ma niską wiedzę o tym, skąd się wzięły nasze neokolonialne
problemy i powszechny wyzysk.
Wioleta Sadowska: To już zawsze coś, masz rację. Czy po premierze tej książki spotkałaś się
z dużą krytyką lub falą hejtu wśród czytelników?
Sandra Borowiecky: Krytyką? To nie jest krytyka, raczej realne
groźby. Jestem antysemitką, pracuję dla obcego wywiadu, albo dla odmiany jestem
„żydowską prostytutką”. Przywykłam. To co prawdziwe, zawsze budzi skrajne
emocje.
Wioleta Sadowska: Musisz mieć bardzo twardy charakter. „Która jego jest” mająca premierę 15 marca jest kontynuacją „Ani żadnej rzeczy”. Czy pisząc pierwszy tom,
miałaś już zaplanowane wydanie drugiej części?
Sandra Borowiecky: Nie. Zupełnie nie. Ilość faktów z historii
współczesnej przytłoczyła mnie na tyle, że MUSIAŁAM napisać drugą część. Do
dziś śnią mi się po nocach dzieci z obozu Auschwitz – Birkenau, na których
przeprowadzano eksperymenty medyczne. Oglądałam raporty, zdjęcia z dokumentacji
zbrodni nazistów. Jak mogłabym nie napisać drugiej książki, jeśli te dzieci, ci
ludzie krzyczą w koszmarach sennych „nie zapomnij, nie pozwól ludziom
zapomnieć…”.
Wioleta Sadowska: Drugą część rekomendują na okładce między
innymi – Alek Rogoziński i Jan Śpiewak. Jak udało Ci się zdobyć te blurby?
Sandra Borowiecky: Jak? Zwyczajnie. Poprosiłam, zgodzili się. To,
że znane osoby życia publicznego włączają się w moją krucjatę, że nazywają mnie
„piekielnie zdolną i ambitną”, że chwalą moją odwagę, to dla mnie zaszczyt. Nic
nie motywuje bardziej. A, i ważne – nie zapłaciłam im ani złotówki. Zrobili to,
bo chcieli. To ważne, tym bardziej, że sama wydaje swoje książki, więc jestem
też wydawcą, któremu zależy na promocji, na dotarciu do szerokiego grona
czytelników, dla których moje książki to wciąż przerażająca fikcja…
Wioleta Sadowska: To jest na pewno motywujące. Jaka jest geneza tytułów Twoich dwóch
książek, które odnoszą się wprost do religii. Jak wpadłaś na ten pomysł?
Sandra Borowiecky: Geneza jest absurdalnie prosta. „Ani żadnej
rzeczy, która jego jest”, to najważniejszy punkt Dekalogu. Przez chęć
posiadania, rasa ludzka osiąga właśnie apogeum zagłady. Czy trzeba to tłumaczyć
dalej? Chyba tylko, jeśli chcemy rozmawiać o wstydzie za to, jacy są ludzie…
Wioleta Sadowska: Czy od zawsze interesowałaś się spiskowymi
teoriami?
Sandra Borowiecky: Od zawsze… interesowałam się Indianą Jonesem.
Dopiero pisząc „Ani żadnej rzeczy”, dowiedziałam się że pierwowzór tej postaci
to Otto Rahn, całkiem nieświadomy tego w co się wplątuje nazista, poszukujący
Świętego Graala, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach…
Wioleta Sadowska: Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Jak wyglądał Twój zwykły dzień z życia
pisarza podczas tworzenia „Ani żadnej rzeczy” oraz „Która jego jest”?
Sandra Borowiecky: Mój zwykły dzień zaczynał się od kawy w
ogromnej filiżance. Poranna kawa to rytuał. Jej zapach, smak, pierwszy łyk. To
były codziennie pierwsze i ostatnie chwile spokoju… (śmiech). Pod koniec
pisania drugiej części, było mi naprawdę ciężko. Pojawiały się dni, kiedy i
kawa była na nic, bo praca po kilkanaście godzin dziennie, wstawanie bladym
świtem, potrafi nieźle dać w kość. Bywało i tak, że miałam ochotę walić głową w ścianę… To był niewyobrażalny ogrom pracy. Przy wybieraniu faktów, materiałów
źródłowych. Na rozluźnienie wieczorami szklaneczka burbonu, albo lampka
rieslinga. Pisałam przez cztery lata, prawie bez przerwy wertując akta,
dokumenty, zeznania, raporty, często przerażające, pełne zdjęć dzieci. Jak
można wyjść z tego cało i żyć dalej? Chyba tylko tak, że pisze się kolejną
książkę. Tym razem reporterską.
Wioleta Sadowska: Ciężko w takim przypadku oddzielić pisanie od życia. Czy planujesz napisanie części trzeciej?
Sandra Borowiecky: No właśnie… trzecia część będzie, ale to
raczej podsumowanie faktów dotyczących restytucji mienia żydowskiego po 1997
roku. Mały zwrot, bo tym razem to ciężka reporterska praca, dla której powieści
były dobrym punktem wyjścia. Traktuję to trochę jak „uwolnienie” od tego, co
widziałam, co przeczytałam w trakcie zbierania materiałów do "Ani żadnej rzeczy" i "Która jego jest". Zaczynając pracę nad
reporterską książką, powiedziałam sobie „dobra, to teraz zbierz to wszystko co wiesz,
i napisz prawdę o tym, co dzieje się w Polsce”. A niestety, dzieje się. I to
źle.
Wioleta Sadowska: Źle? Co dokładnie masz na myśli?
Wioleta Sadowska: Źle? Co dokładnie masz na myśli?
Sandra Borowiecky: Po pierwsze w Europie zanika
świadomość historii. Coraz częściej zamienia się rolami kata i ofiarę. Przy
takim stanie rzeczy, łatwo o manipulację. Łatwo przyjść do kraju, który od lat
ma łatkę „antysemickiego” i powiedzieć oddajcie, to nasze, jednocześnie nie
mając prawie żadnego związku z tytułem własności z datą 1 września 1939 r. Relacje pomiędzy Polską i instytucjami związanymi z restytucją majątku
żydowskiego, wydają się być absurdalnie niejasne i wymagają publicznej debaty.
Polacy muszą wiedzieć, że oddają to, co nie ich. Że nie są gorsi od innych
krajów, ba, że robią nawet więcej niż inni, żeby zadośćuczynić.
Wioleta Sadowska: Manipulacja niestety jest widoczna w wielu aspektach naszego życia. Jakie są Twoje dalsze plany literackie?
Sandra Borowiecky: Kolejne powieści, być może. Za rok premiera
książki reporterskiej. A w kwestii planów literackich, najważniejszym
zwieńczeniem pisarskiej pracy będzie Oscar za scenariusz, bo szykujemy się do
adaptacji filmowych „ Ani żadnej rzeczy” i „Która jego jest”. Ci którzy mnie
znają wiedzą, że książki pisałam z myślą o dużym ekranie. Prowadzę rozmowy z
zagranicznymi producentami. Są dużo bardziej otwarci, niż polscy –
przypuszczam, że u nas filmy będą bojkotowane, bo temat, bo Kościół, bo
organizacje typu ONR.
Wioleta Sadowska: Znając Twoje działania jestem pewna, że ziścisz swoje plany. Co na koniec chciałabyś przekazać
czytelnikom mojego bloga?
Sandra Borowiecky: A co mogę przekazać? Że dziękuję? Że jestem
szczęśliwa, mając takich patronów medialnych jak ty? Że cieszę się, że ludzie
rozumieją jak ważne jest samodzielne myślenie, szukanie prawdy, droga pod prąd?
Tyle mogłabym powiedzieć… Drodzy fani Wioli, drodzy Czytelnicy bloga
„Subiektywnie o książkach”, cieszcie się, że macie taką fantastyczną blogerkę,
która wyczuwa światowych autorów, zanim jeszcze będzie o nich głośno… (śmiech).
Dziękuję Wam!
Ja również dziękuję Sandrze za ten niezwykle inspirujący wywiad. Jeśli jesteście ciekawi książek autorki już teraz zapraszam was na konkurs, który ogłoszę tuż po świętach. Tymczasem zajrzyjcie koniecznie na strony Sandry:
Fanpage na FB - KLIK
Szpalta - KLIK
Fanpage na FB - KLIK
Szpalta - KLIK
Odporna na negatywną krytykę kobieta. Chciałabym się od niej wiele nauczyć. A jej książki jak najbardziej planuję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Sandra
UsuńAutorka wydaje się być ciekawą kobietą.
OdpowiedzUsuńFajny pomysl na wywiad. Korzysc za korzysc 😊 autorki nie znalam ale efekt osiagniety bo jak znajde w ksiegarni jej ksiazki to juz bede wiedziala kto to taki
OdpowiedzUsuńMiło to słyszeć! Sandra
UsuńJa bym bardzo chciała przeczytać już tę książkę reporterską.
OdpowiedzUsuńChciałabym skończyć ją pisać ;)
UsuńTo trudny temat. Proszę trzymać kciuki. Sandra
bym czytnęła;D
OdpowiedzUsuńw bardzo rożnych miejscach Pani zaczęła
OdpowiedzUsuńHmmm ciekawe... :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Nie czytałam jeszcze tych książek.
OdpowiedzUsuńfajny wywiad:)
OdpowiedzUsuńTwórczość autorki jeszcze przede mną. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Czekam na opinię w takim razie:) Sandra
UsuńWiola! Bardzo ciekawy wywiad! :) Jesteśmy po lekturze obydwu książek Sandry i "zaskakujące" to mało powiedziane!
OdpowiedzUsuńCzyli przed nami owocna współpraca? Polecam się!
UsuńSandra
Po wywiadzie nabrałam ochotę na lekturę :)
OdpowiedzUsuńW takim razie... polecam się :) Sandra
Usuń