"Karuzela" – Agnieszka Lis
"Nie można sobie wziąć zwolnienia do życia, o nie (…)".
Niektóre powieści współczesnych polskich pisarek oprócz wymiaru typowo obyczajowego niosą ze sobą widoczną wartość dydaktyczną, często uświadamiającą i nawołującą do przeciwstawienia się bierności. Niewątpliwie do takich książek należy "Karuzela", po której lekturze każdy z nas winien zastanowić się nad tym, czy nie lekceważy objawów, jakie generuje nasze ciało. Zbyt często to właśnie bowiem robimy.
Agnieszka Lis to z wykształcenia pianistka i dziennikarka. Uczy muzyki, gry na fortepianie, prowadzi zajęcia dla dzieci oraz warsztaty kreatywnego pisania. Autorka takich książek, jak "Jutro będzie normalnie", "Samotność" i "Pozytywka", a także opowiadania zawartego w zbiorze "Rozkoszne". Publikowała także swoje teksty w branżowych czasopismach muzycznych.
Renata to kobieta po trzydziestce z kilkunastoletnim stażem małżeńskim i trójką dzieci. Bohaterka nie pracuje zawodowo, gdyż na co dzień zajmuje się domem. Mnóstwo obowiązków i ciągła nieobecność męża to jej codzienność. Rutynę kolejnych dni przerywa przeziębienie Renaty, a co za tym idzie dalsze osłabienie organizmu kobiety, w tym częste pojawianie się sińców na całym ciele czy krew w nosa. Diagnoza lekarza wywraca do góry nogami cały świat bohaterki i jej rodziny.
Jakaż smutna to była historia. Smutna, bo tak do bólu prawdziwa – historia, która w podobnej formie z pewnością dotknęła tysięcy ludzi – małżonków, dzieci, rodziców, przyjaciół. Walka głównej bohaterki z rakiem białaczki – nazywanym przez nią skorupiakiem wywołuje mnóstwo emocji, mnóstwo refleksji i w wielu przypadkach po prostu płacz, nad którym trudno zapanować. Nie wstydzę się tego, że najnowsza powieść Agnieszki Lis wzbudziła we mnie tyle pokładów wzruszeń i równocześnie złości na ślepy los oraz nieuchronność śmierci. Gdyby bowiem ta książka nie wywoływała takich uczuć, byłaby zwyczajnie złą ze swoim przewodnim tematem, jakim jest śmiertelna choroba. To jednak nie wszystko.
"Karuzela" to w mojej opinii także w dużej mierze powieść dydaktyczna, uświadamiająca i nieco karcąca osoby, które świadomie lekceważą pierwsze niepokojące objawy, że coś złego dzieje się z ich organizmem. Postać głównej bohaterki jest tego sztandarowym przykładem – ciągle zabiegana, dbająca o dzieci, męża, przyjaciół, a zupełnie zapominająca o sobie. Agnieszka Lis z widocznym realizmem ukazała w jaki sposób funkcjonuje mechanizm wyparcia z głowy myśli o tym, że coś może jednak jest z naszym zdrowiem nie tak. Postawienie się w roli biernego obserwatora w tym przypadku pokazuje szokujący obraz, który na długo pozostaje w głowie czytelnika.
Cała powieść jest dość obszernym dziełem, gdyż zawiera ponad sześćset stron. Nie zdziwiło mnie więc w tym przypadku ukazanie z wieloma szczegółami obrazu szpitalnego życia oraz pełnego procesu rozwoju choroby – zarówno w aspekcie fizycznym, jak i psychicznym – od zaprzeczenia do pogodzenia się z tym, na co nie mamy wpływu. Mam wrażenie, że autorka nie oszczędziła czytelnika w żadnej z tych płaszczyzn ukazując jakie spustoszenie, nie tylko w psychice chorej osoby, ale także w całej rodzinie, sieje nadchodząca śmierć. To obraz przytłaczający, w którym takie wątki obecne w książce jak zdrada, zazdrość w siostrzanych relacjach, dulszczyzna matki i egoizm współdomowników, jeszcze potęgują cały jego dramatyczny wydźwięk.
Po lekturze "Karuzeli" można mieć wielkiego, literackiego kaca spowodowanego przeświadczeniem o tym, że na co dzień, teraz, w tej chwili, nie doceniamy tego, że jesteśmy zdrowi. Ten obyczajowy dramat, nie kończy się happy endem, podobnie jak nie przebiegło szczęśliwie życia Rafała Wojaczka, którego wiersza autorka często w tej książce cytuje. Duża ilość dialogów, oszczędność opisowej formy pozwala czytać tę powieść w ekspresowym tempie, co nie zmienia faktu, że to proza trudna. Dawno nie czytałam tak smutnej powieści.
Planuje w tym roku zapoznać się z książkami autorki bo wiem, że jest to przesympatyczna autorka. ;)
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja. Nie zdajemy sobie niestety sprawy jak ważne jest zdrowie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Po twojej recenzji aż chce się czytać tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńObserwuję!!
Pozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Kolejna świetna pozycja :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest dostępna w bibliotece. Możliwe więc, że skuszę się na tę smutną i trudną historię.
OdpowiedzUsuńJa jestem z tych, co uparcie ignorują wszelkie bunty organizmu. Mam nadzieję, że będę miała nieco szczęścia i podobna historia mi się nie przytrafi.
OdpowiedzUsuńDobrze, że taka książka powstała. Z pewnością Autorka jest doskonałą obserwatorką "życia" i jego trudnych zakrętów i zawirowań niczym na karuzeli. Po przeczytaniu recenzji okładka jest dla mnie zaskakująca, ale myślę, że to dobrze, że taka właśnie jest. Jakby postać kobiety w zamyśleniu odpoczywała - przed lub po "karuzeli życia", na której szybko płyną lata...
OdpowiedzUsuńs-a
Nie zawsze doceniamy to co mamy, dopiero gdy stracimy zaczynamy doceniać to co utraciliśmy. Smutne ale prawdziwe, jak znajdę tą książkę stacjonarnie to kupię :)
OdpowiedzUsuńNie miałam wcześniej do czynienia z książkami pani Lis, ale po tak entuzjastycznej recenzji chętnie po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ludzie tak często narzekają, nie wiedząc ile mają.
OdpowiedzUsuńZdrowie jest najważniejsze, a reszta się ułoży.
Książkę z przyjemnością przeczytam.
Muszę, muszę, muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńWyjątkowa proza. Otwiera oczy na wiele spraw i daje dużo do myślenia.
OdpowiedzUsuńTemat bardzo mi bliski. Mój ojciec często lekceważył swoje zdrowie. Dopiero zawał i zdiagnozowany przy okazji rak sprawiły, że zaczął o siebie dbać. Niestety od momentu diagnozy do jego śmierci minęły ledwo trzy lata. Zawsze chętnieczytam tego rodzaju literaturę, bo pozwala mi ona oczyścić się z tych strasznych myśli "dlaczego my?". Jest miliony takich osób na świecie. A mimo to, jak napisałaś, nadal pozostali rzadko doceniają swoje zdrowie.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest już u mnie w bibliotece publicznej.
OdpowiedzUsuńpóki co stronię od tej tematyki...
OdpowiedzUsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze "Pozytywki", która bardzo mi się podobała, a samą "Karuzelę" od kilku dni mam również w swoich zbiorach, więc z pewnością niedługo zabiorę się i za nią ;)
OdpowiedzUsuńZa kartę podarunkową do empiku, którą otrzymałam na święta Bożego Narodzenia, kupiłam sobie m.in. właśnie tą książkę. Jak na razie książka krąży po pozostałych czytelnikach w rodzinie, a ja jeszcze nie miałam okazji się z nią zapoznać. Chyba będę musiała szybko "ściągnąć" ją z powrotem do siebie, bo Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tej książki przekonuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na bloga, gdzie stawiam pierwsze kroki: http://tworze-czytam-fotografuje.blogspot.com/
Szukam właśnie jakiejś smutnej powieści, czasem człowiek ma ochotę się wzruszyć. Kupię !
OdpowiedzUsuńładna okładka!
OdpowiedzUsuńHistoria bardzo przypomina moją własną, z tą różnicą, że ja zostałam uratowana... To na pewno piękna i potrzebna książka. Oby więcej literatury, która skłoni kobiety do działania i do dbania przede wszystkim o siebie.
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja, czuć, że ta opowieść Cię poruszyła.
Z jednej strony potrzebne takie książki, które wywracają nasz świat i sprawiają, że zaczynamy myśleć. Z drugiej - zbyt wiele jest smutku na świecie, by się dodatkowo dołować :(
OdpowiedzUsuńJAk smutna historia to nie na ten dla mnie nie łatwy okres
OdpowiedzUsuńKsiążka ma trafić do mnie w ramach Book Tour i im więcej o niej czytam - tym bardziej pragnę już dorwać ją w swoje łapki. Jednocześnie jednak zdecydowanie będę musiała podczytywać coś lekkiego, bo trudno będzie mi znieść tak wiele trudnych emocji.
OdpowiedzUsuńKsiążka smutna, ale wydaje mi się, że zdecydowanie warta przeczytania. Będę ją miała na uwadze i jeśli nadarzy się okazja, to chętnie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale chyba czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze powieści tej Autorki, ale muszę przyznać, że naprawdę mnie zachęciłaś. Czasami mam ochotę sięgnąć po taką życiową powieść, chociaż motyw choroby może sprawić, że sama historia mnie przygnębi.
OdpowiedzUsuńTwoje emocje, które płyną z recenzji zupełnie przekonały mnie do poznania tej historii.
OdpowiedzUsuńTematyka ciężka, lecz warta poznania.
Nie lubię smutnych zakończeń, ale niestety, wiele takich historii kończy się źle w prawdziwym życiu...
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki z przesłaniem :)
OdpowiedzUsuń