"Ja wiem, że dla niektórych osób książka to tylko przedmiot. Dla mnie jednak to czyjś świat, czyjeś emocje zamknięte pomiędzy tekturowymi okładkami. To rodzaj magii, czy pomostu, który przenosi nas w inny wymiar" - Wywiad z Anną Sakowicz, autorką książki "Niedomówienia"
Proza Anny Sakowicz od jej pierwszej książki mnie zauroczyła. Jednak to właśnie "Niedomówieniami" autorka totalnie i nieodwołalnie mnie w sobie rozkochała. Najlepszym wyróżnieniem było więc dla mnie objęcie patronatem medialnym tej powieści. Książki, która stanowi swoisty ukłon w stronę wszystkich bibliofilów i osób kochających literaturę. Zapraszam na rozmowę z autorką.
Recenzja książki "Niedomówienia"- KLIK
fot. Karolina Rambowska |
Anna Sakowicz to absolwentka filologii polskiej,
filozofii oraz edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim, a także
edytorstwa na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Autorka swoje teksty publikowała w prasie pedagogicznej, debiutowała zaś
zbiorem humoresek pt. "Żółta tabletka". Mieszka obecnie na Kociewiu,
uwielbia wędrówki po meandrach literatury, kolekcjonuje stare książki.
Wioleta Sadowska: Aniu, czy znalazłaś kiedykolwiek jakąś książkę, którą ktoś specjalnie zostawił, uszczegóławiając, uwolnił?
Anna Sakowicz: W pierwszym odruchu chciałam odpowiedzieć, że nie, bo „uwolniona”
książka kojarzy mi się z egzemplarzem pozostawionym w parku na ławce lub
dworcowej poczekalni, ale przypomniałam sobie, że kiedyś znalazłam książki w
osiedlowym śmietniku. To jeden z tych obrazów, który nosi się w sobie do końca
życia. Nie wyobrażam sobie wyrzucać książek. A wtedy pewnego dnia, kiedy
zeszłam z kubłem na śmieci, ujrzałam stosy książek. Jakby ktoś likwidował
domową biblioteczkę. Niewiele myśląc oczywiście, zabrałam te książki do domu.
Część była lekko zniszczona, ale myłam je i suszyłam, by pozwolić im żyć.
Niektóre z nich są w mojej biblioteczce do dzisiaj, część oddałam do
biblioteki.
Wioleta Sadowska: Nie dziwię się, dla mnie to też szokujący widok. Pytam o to, gdyż chciałabym wiedzieć, co stało się inspiracją do
stworzenia wątku w Twojej najnowszej powieści dotyczącego swoistego uwalniania książek przez
główną bohaterkę?
Anna Sakowicz: Inspiracją było kilka wydarzeń. Po pierwsze spacery po gdańskim Gaju
Gutenberga. Uwielbiam to miejsce. Ma w sobie jakąś magię. Po drugie fascynacja
patronem drukarzy. Pomyślałam, że jeżeli byłabym drukarzem, to z pewnością
Gutenberg byłby dla mnie niemalże bóstwem. Moja bohaterka składa więc hołd
swojemu mistrzowi. Darowuje mu każdą książkę, którą wypuszcza ze swojej
drukarni. Ja wiem, że dla niektórych osób książka to tylko przedmiot. Dla mnie
jednak to czyjś świat, czyjeś emocje zamknięte pomiędzy tekturowymi okładkami.
To rodzaj magii, czy pomostu, który przenosi nas w inny wymiar. A Gutenberg
przyczynił się do tego, że ten świat jest nam dziś łatwiej dostępny.
Wioleta Sadowska: Pięknie powiedziane. Czy przewidywałaś, że pisząc o książkach w książce, „kupisz” tym
wszystkich bibliofilów?
Anna Sakowicz: Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się nad tym. Kocham książki od
zawsze, więc w pewnym sensie „Niedomówienia” są hołdem złożonym właśnie książce
i jej miłośnikom. Każdy bibliofil wącha książki, szanuje je, darzy uczuciami,
przywiązuje się do nagromadzonych w domu woluminów. Ciągle wokół słyszymy, jak
mało ludzie czytają, a rzadko mówi się o tym, jak bardzo kochają książki ci,
którzy nie wyobrażają sobie życia bez czytania. Dlatego też w mojej najnowszej
powieści pojawił się ten temat. A jeżeli tym samym „kupiłam” sobie sympatię
bibliofilów, to cieszę się ogromnie.
Wioleta Sadowska: Na pewno tak się stało. Czy przeprowadziłaś jakiś research dotyczący pracy współczesnego
drukarza?
Anna Sakowicz: Oczywiście, choć i tak pisząc książkę poruszałam się jak po polu
minowym. Bałam się, że popełnię jakieś błędy. Czytając o pracy drukarzy,
uświadomiłam sobie, jak trudnym dla nich momentem było przejście od czcionek do
druku offsetowego. Nie myślałam, że tak wiele osób wtedy straciło pracę, że wspaniali
linotypiści nagle znaleźli się na marginesie życia zawodowego. Nie miałam
wcześniej o tym pojęcia. Dlatego pani Stasia – pracownica Janki i Antka – jest
właśnie byłą linotypistką. W nowoczesnej drukarni zajmuje się sprzątaniem i
pomaganiem właścicielom. Smutne to, choć doskonale rozumiem, że postęp
techniczny co jakiś czas wyklucza ludzi z różnych zawodów.
Wioleta Sadowska: Bardzo realistycznie oddałaś tę płaszczyznę. „Nieodmówienia” to dość przekorny tytuł, pewna gra słów. Jestem
ciekawa, na jakim etapie powstawania książki, wiedziałaś, że tak będzie się właśnie
nazywać?
Anna Sakowicz: Hm… Powinnam tu powiedzieć, że zamysł pojawił się wcześnie, ale
skłamałabym. Tytuł powstał jakiś czas po napisaniu książki. Szczerze mówiąc,
długo się nad nim głowiłam. Wymyśliłam wreszcie „niedopowiedzenia”, a po
konsultacji z wydawcą powstały „Niedomówienia” i okazało się, że pasują
idealnie, nadając powieści więcej dwuznaczności. Bo przecież w książce pojawiają
się sprawy niedokończone, niewyjaśnione, ale też takie, które trudno wymówić,
są więc nie tylko niedomówienia, lecz także rzeczy nie do wymówienia. Zupełnie
przez przypadek wyszła genialna gra słów.
Wioleta Sadowska: Rewelacyjna. W swojej najnowszej powieści poruszasz dość trudny temat dotyczący
tożsamości seksualnej, którego w ogóle się nie spodziewałam. Skąd wziął się pomysł
na ten wątek fabularny?
Anna Sakowicz: Od początku wiedziałam, że chcę poruszyć ten temat. Mam kilka
koleżanek, które w bardzo dojrzałym wieku stanęły przed problemem określenia
własnej tożsamości seksualnej. Miały rodziny, dzieci i nagle coś zadziało się w
ich życiu, co zmusiło je do przemyślenia wszystkiego na nowo. Początkowo
wydawało mi się to niedorzeczne i niewiarygodne, bo przecież „te” sprawy
„załatwia się” w okresie dojrzewania. Nawet skonsultowałam to z psycholożką, bo
trudno mi było uwierzyć. Okazuje się jednak, że tak bywa, iż człowiek w bardzo
dojrzałym wieku uświadamia sobie to, co skrywał czy tłumił przez lata. Psychika
ludzka jest niezwykła i zaskakująca. Temat mnie zainteresował, więc chciałam o
nim opowiedzieć.
Wioleta Sadowska: W „Niedomówieniach” pojawia się także nawiązanie do pierwszego wydania
Biblii Gutenberga. Jak wyglądało zbieranie materiałów dotyczących tego wątku?
Anna Sakowicz: Studiowałam edytorstwo współczesne i to właśnie podczas studiów
dowiedziałam się sporo ciekawostek na temat polskiego egzemplarza Biblii.
Miałam dodatkowo szczęście, bo przeprowadziłam się do Starogardu Gdańskiego, a
stąd do Muzeum Diecezjalnego w Pelplinie jest rzut beretem. Miałam okazję więc
zobaczyć ten najbielszy z białych kruków na własne oczy (obecnie w gablocie
muzealnej znajduje się kopia księgi). Wysłuchałam pani przewodnik, która
podsyciła moją ciekawość. Sięgnęłam później po książkę księdza Antoniego
Liedtkego, obejrzałam film o tym, jak drukowano faksymile Biblii Gutenberga i
temat mnie całkowicie pochłonął. Materiały do książki zebrałam w ciągu pół
roku, ale pomysł na napisanie książki dojrzewał we mnie dwa, trzy lata.
Zrobiłam nawet osiemdziesięciostronicowy szkic, jednak w pierwszej wersji
inaczej sobie wyobrażałam tę książkę, głównym bohaterem miał być mężczyzna.
Najwięcej trudności miałam jednak ze zdobyciem wycinków prasowych z 1959 roku.
Pomogła mi w tym koleżanka Milena Dudzińska. Poszła do biblioteki we Wrocławiu.
Tam okazało się, że nie ma dostępu do wersji papierowej „Trybuny Ludu”, więc
robiła mi zdjęcia mikrofilmów telefonem komórkowym, przesyłała fragmenty, a ja
próbowałam to rozszyfrowywać. Na szczęście udało się.
Wioleta Sadowska: Nie wyobrażam sobie, że bohaterem książki mógłby zostać mężczyzna. Ile trwało napisanie i doszlifowanie Twojej najnowszej powieści?
Anna Sakowicz: Samo pisanie trwa u mnie z reguły pół roku. Z „Niedomówieniami” jednak
było trochę dłużej, bo tak jak mówiłam wcześniej, najpierw powstał szkic, który
potem (mniej więcej po dwóch latach) mocno ewoluował. Musiałam dojrzeć do tego,
by zabrać się za pisanie. Chciałam też, aby moi bohaterowie byli skrupulatnie
przemyślani. Prosiłam o pomoc psycholożkę Kamilę Paszelke. Podesłała mi sporo
materiałów do przeczytania. Zależało mi na tym, żeby Janka i Łukasz, jaki i
pozostali bohaterowie książki, nie byli papierowymi postaciami. Po napisaniu
powieści odłożyłam ją na miesiąc, by odpocząć i nabrać dystansu. Dopiero potem
nanosiłam poprawki. Starałam się, by książka była dopracowana.
Wioleta Sadowska: I taka właśnie jest. Pozostawiłaś czytelników z otwartym zakończeniem. Czy to oznacza, że
będzie kolejna część?
Anna Sakowicz: Zdecydowanie nie. Wierzę w inteligencję czytelnika. Uważam, że dzięki
otwartym zakończeniom pozostaje niedosyt, a czytelnik sam dopowiada sobie
dalsze losy bohaterów, stając się tym samym współautorem danej historii. Sama
nie lubię, kiedy pisarz w książce domyka i wyjaśnia wszystko, nie dając
czytelnikowi pola manewru. Kolejna część, moim zdaniem, zniszczyłaby
„Niedomówienia”, bo przestałyby być niedomówione.
fot. Karolina Rambowska |
Anna Sakowicz: Obecnie w przygotowaniu jest trzecia część trylogii kociewskiej. Ukaże
się ona w marcu 2017 r. pod tytułem „Już nie uciekam”. Natomiast jesienią 2017
r. światło dzienne ujrzy moja bajka dla dzieci o leniusiołkach (napisana kilka
lat temu). I to z pewnością będzie wszystko, co planuję na następny rok. Oczywiście
mam pomysł na kolejne powieści, ale nie chcę się spieszyć. Moim zamysłem na
pewno nie jest produkcja książek. Chcę się do napisania następnej dobrze
przygotować. Robię research. Tym razem interesują mnie słowiańskie demony, ale
i czasy PRL-u. Chciałabym cofnąć się z moimi bohaterami do 1946 roku.
Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Wioleta Sadowska: Zapowiada się bardzo ciekawie. W książce pojawia się cytat, który mnie osobiście zauroczył,
mianowicie: "(…) zapach książki to
suma zapachu słów użytych przez autora". Powiedz, czym pachnie Twoja
najnowsza książka?
Anna Sakowicz: Najnowsza książka („Niedomówienia”) pachnie farbą drukarską i słodką
masą krówkową. Od czasu do czasu czuć w niej też ciężkie perfumy Lidii Tirelli
albo landrynki, z którymi mi się kojarzy Honoratka. Myślę, że sporo w tej
książce zapachów. Zresztą wydaje mi się, że jestem na nie wrażliwa, bo w każdej
książce staram się o jakąś woń. Mogę więc zdradzić, że „Już nie uciekam”
zapachnie cynamonem i wanilią, ale także medykamentami kojarzącymi się z
hospicjum.
Jestem w stu procentach przekonana o tym, że słowa pachną, a suma
zapachów słów użytych przez autora, składa się na zapach książki. Wystarczy
zamknąć oczy…
Serdecznie dziękuję za bardzo interesujące pytania. Pozdrawiam
czytelników Twojego bloga.
Ja również dziękuję Ani za tak inspirującą rozmowę. Zachęcam was do udziału w konkursie, w którym możecie wygrać dwa egzemplarze "Niedomówień" - KLIK.
Tym tematem określania seksualnosci nie zaintrygowałyscie z autorką. Nie miałam pojęcia, że tego typu sytuacje mają miejsce.
OdpowiedzUsuńmiało być mnie zaintrygowałyscie a nie nie ;)
UsuńDla mnie to było bardzo dziwne, ale też ciekawe. Okazuje się, że w życiu nie ma tylko białe i czarne. :) :)
UsuńUwielbiam wąchać książki :)
OdpowiedzUsuńCiekawa rozmowa:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za niezwykle ciekawą rozmowę. :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się wywiad. Słowa Autorki "oczywiście, choć i tak pisząc, książkę poruszałam się jak po polu minowym. Bałam się, że popełnię jakieś błędy" świadczą o Jej wielkiej ostrożności, aby do rąk czytelników trafiła książka rzetelnie przygotowana. Bardzo mi się to podoba!
OdpowiedzUsuńRównież zgodzę się z pięknymi, mądrymi słowami: "Ja wiem, że dla niektórych osób książka to tylko przedmiot. Dla mnie jednak to czyjś świat, czyjeś emocje zamknięte pomiędzy tekturowymi okładkami".
A ja powiem, że świat Autorki, sądząc po odpowiedziach, jest dla mnie wyjątkowo ciekawy :) Życzę powodzenia!
s-a
Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, ale bardzo zainteresowała mnie jej najnowsza publikacja.
OdpowiedzUsuńTrochę zmartwiłam się tym otwartym zakończeniem, gdyż bardzo nie lubię tego zabiegu. Ale zobaczymy, jak odbiorę ,,Niedomówienia''.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Gratuluję!
Dobry wywiad, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczosci autorki i na razie myślę, że tak zostanie ;)
OdpowiedzUsuńbardzo sympatyczna osoba ciepła;)
OdpowiedzUsuńFajny wywiad :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam siostrę Honoratę
OdpowiedzUsuńTrafilam tu pierwszy raz i bardzo sie ciesze! Mega fajny wywiad az zal, ze trzeba bylo go skonczyc :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńNiedosyt na pewno pozostał, ale taki przyjemny, intrygujący.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, przeczytałam z przyjemnością :) A książki Autorki na pewno jeszcze przeczytam - na razie dwie za mną :)
Nie no, naprawdę muszę wreszcie poznać prozę tej autorki.
OdpowiedzUsuńPo wywiadzie kuszą mnie NIE-do-MÓWIENIA.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak można wyrzucić dobre książki na śmietnik, ja dziś kilkanaście swoich zaniosłam do biblioteki, by inni mogli je przeczytać, by książki rozpoczęły nowe życie.
Bardzo ciekawy wywiad, przeczytałam go z przyjemnością i zaintrygował mnie, by sięgnąć po książkę Pani Sakowicz. ;)
OdpowiedzUsuń