"Pewne jest to, że nie pozwolę czytelnikom na siebie długo czekać" - wywiad z Katarzyną Łochowską, autorką książki "Droga do Ukojenia"
To właśnie przez nią ślimaki winniczki już zawsze będą mi się kojarzyły z pewną aferą, która na szczęście zakończyła się dobrze. Młoda, zdolna - autorka, przed którą dopiero otwiera się pisarska przygoda. Zapraszam na wywiad z Katarzyną Łochowską.
Recenzje książek:
"Droga do Ukojenia" - KLIK
"Droga do przebaczenia" - KLIK
Katarzyna
Łochowska to pochodząca z małej miejscowości w województwie mazowieckim,
studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie
Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W 2014 r. autorka zadebiutowała dziełem pt.
"Czekając na odkupienie". Jest pasjonatką książek, które pochłania
nałogowo, prowadzi popularnego bloga pt. "Nałogowy Książkoholik".
Wioleta Sadowska: Kasiu, zdradź czytelnikom mojego bloga tajemnicę,
jak rozpoczęła się Twoja przygoda z pisaniem książek?
Katarzyna Łochowska: Nie pamiętam dokładnie, kiedy zaczęłam o tym myśleć,
ale to chyba było nieuniknione. Już w podstawówce wiedziałam, że nie jestem
umysłem ścisłym, a bardziej wolę pisać. Dodatkowo doszło czytanie książek i
choć jeszcze wtedy nie wiedziałam, że w przyszłości sama będę je pisać, to już
zaczynałam powoli tworzyć krótkie wierszyki i rymowanki. Po wierszach przyszła
kolej na opowiadania. Pamiętam, że pomysły mnożyły się w mojej głowie, a ja
skrupulatnie zapisywałam je w zeszycie w linie, ale niestety żadnego nie udało
mi się dokończyć. W pewnym momencie stwierdziłam, że w końcu muszę którąś
historię doprowadzić do końca i rzeczywiście mi się to udało. Ta przygoda z
pisaniem nie rozpoczęła się niespodziewanie. Od zawsze coś we mnie siedziało,
aż w końcu postanowiło wyjść na światło dzienne.
Wioleta Sadowska: I bardzo dobrze, że w końcu wyszło. Zadebiutowałaś książką pt. „Czekając na odkupienie”.
Opowiedz o tym debiucie.
Katarzyna Łochowska: Mój debiut wspominam bardzo dobrze, choć teraz
pewnie wiele bym w pierwszej książce poprawiła. Powieść napisałam, mając
szesnaście lat, ale trochę trwało, zanim trafiła ona do wydawnictwa, które
chciałoby ją wydać. To był ten moment, kiedy doszłam do wniosku, że należałoby
jednak doprowadzić przynajmniej jedną wymyśloną historię do końca. Nie miałam
jednak pomysłu, co mogłoby aż tak mnie zaabsorbować, żeby powstała z tego
książka. Całe szczęście, że na drugi dzień miałam sprawdzian z historii i na
łóżku leżał otworzony podręcznik – zamiast uczyć się do testu, ja głowiłam się
nad książką, która wcale mogła nie powstać. Spojrzałam jednak na czytany
wcześniej temat i nagle mnie olśniło. Postanowiłam połączyć to, co najbardziej
lubiłam, czyli historię i fantastykę. I tak powstała książka „Czekając na
odkupienie”, która otworzyła mi drzwi do tego świata, z czego jestem niezwykle
zadowolona.
Wioleta Sadowska: Twoi czytelnicy pewnie także są zadowoleni. Skąd wzięło się w Twojej głowie „Ukojenie”, czyli
oryginalna nazwa miejscowości, w której działa się akcja Twoich dwóch powieści?
Katarzyna Łochowska: Ono tam zawsze było, choć na początku o tym nie
wiedziałam. Przede wszystkim to książka, której nie planowałam. Myślałam, że
skupię się na fantastyce i po napisaniu pierwszej książki i jej wydaniu, od
razu usiadłam do pisania kolejnej powieści skupionej w obrębie jednego gatunku.
Tak się jednak złożyło, że ta powieść nie została jeszcze dokończona, a już
powstały dwie książki o Ukojeniu. Nawet nie podejrzewałam, że to aż tak się
rozwinie. „Droga do Ukojenia” tak naprawdę miała nigdy nie powstać.
Potrzebowałam po prostu przerwy od fantastyki, dlatego usiadłam do komputera z
zamiarem napisania tylko kilku stron w innym stylu. Czegoś, co pozwoliłoby mi
na chwilę wytchnienia i uporządkowanie myśli. Zbiegło się to jednak z czasem,
kiedy miałam wyjechać na studia i opuścić rodzinne gniazdo. Pamiętam, że
spojrzałam przez okno i już w głowie miałam całą historię, którą zaczęłam
opisywać. Zawarłam w niej wszystkie uczucia, które budzą się we mnie na myśl o
domu i mojej rodzinnej wsi, która została dokładnie odwzorowana w powieści,
tylko jest inaczej nazwana. Jeśli przyjechałabyś do mnie, mogłabyś z książką w
dłoni zwiedzić to wszystko, o czym czytałaś. Dlatego żywię do tej książki taki
sentyment, ponieważ przypomina mi o to, co chciałabym zapamiętać do końca
życia. Ukojenie jest nie tylko miejscem wydarzeń, ale bohaterem moich książek.
Jestem z nim niesamowicie zżyta. A dlaczego Ukojenie? Przede wszystkim nazwa
wydała mi się bardzo wdzięczna i oddaje to, co czuję, gdy wracam do domu.
Wioleta Sadowska: Ta autentyczność, o której mówisz jest bardzo odczuwalna. Katarzyna Malinowska, główna bohaterka „Drogi do
Ukojenia” jest niezwykle barwną postacią. Czy podczas kreowania jej postaci,
inspirowałaś się jakąś prawdziwą osobą ze swojego otoczenia?
Katarzyna Łochowska: Wiem, że autor nie powinien wzorować się na nikim ze
swojego otoczenia, ale od podstaw stworzyć zupełnie nowy twór. W tym przypadku
jednak fabuła, jak i główna bohaterka nie mogły być kwestią przypadku. Weź pod
uwagę fakt, że nie planowałam nawet kończyć tej opowiastki, a co dopiero ją
wydawać. Najłatwiej więc było mi się wzorować na tym, kto był pod ręką, czyli
na samej sobie. Nie będę ukrywać, że Kasia odziedziczyła po mnie trochę cech,
co było adekwatne, biorąc pod uwagę fakt, że opisywałam rodzinny dom. Spotkałam
się nawet z opinią ludzi, którzy mnie znają, że to książka o mnie. Nie jest to
jednak prawda – nie jestem rozwódką, nie mam jeszcze 30-stki i niestety nie
znam Niedźwiedzia :). Myślę, że Kasia może trochę mnie przypomina, ale w
głównej mierze utożsamia cechy, które ja chciałabym mieć i dzięki niej staram
się je wypracować.
Wioleta Sadowska: Dobrze wiedzieć, że ta bohaterka to w jakiejś części Twoje alter ego. Ile zajęło Ci napisanie i doszlifowanie „Drogi do
Ukojenia”?
Katarzyna Łochowska: „Drogę do Ukojenia” pisałam w okresie wakacyjnym,
ale nie pamiętam już, ile dokładnie mi to zajęło. W maju 2014 roku wyszedł mój
debiut. Potem zaczęły się studencie wakacje i gdzieś w ich trakcie Ukojenie
zaczęło się powoli rodzić. Korektę już na pewno robiłam w olsztyńskim
akademiku, a potem zaczęłam szukać wydawcy. Myślę, że wszystko zostało
zamknięte w pięciu miesiącach, ale w końcu miałam motywację, by książkę napisać
jak najszybciej. Musiałam bardzo dokładnie zapamiętać mój rodzinny dom.
Wioleta Sadowska: Nie mogę o to nie zapytać. Jaka jest geneza
wymyślenia przez Ciebie „afery ślimakowej”?
Katarzyna Łochowska: Muszę powiedzieć, że od czasu napisania „Drogi...”
zupełnie inaczej patrzę na winniczki. Gdy tylko któregoś zobaczę, nie mogę
powstrzymać uśmiechu. Geneza jest taka, jak w każdym innym wydarzeniu, które
opisałam. Nie wzięły się one z powietrza. Umieściłam tam wszystko, co kiedyś
usłyszałam lub sama przeżyłam. Gdy byłam młodsza, a rodzina zjeżdżała się na
spotkania, wywlekając przy okazji każde wydarzenie z ich życia, to po prostu
nasłuchałam się tych opowieści, a potem przelałam na papier, dopasowując
jedynie odpowiednio do fabuły i bohaterów. Spotkałam się z opiniami, w których
dla czytelników minusem są dziwne zbiegi okoliczności, dlatego chciałabym, żeby
mieli jednak świadomość tego, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Dojenie
byka, ucieczka przed baranem czy inne tego typu sytuacje, które wywołują
prawdziwy uśmiech kiedyś, w jakiś sposób, przez przypadek zaistniały. Starałam
się ich nie zmieniać, a jedynie podporządkować pod moich bohaterów. Oczywiście
nie wszystko jest prawdą. Fanki nie znajdą w tym prawdziwym Ukojeniu
Niedźwiedzia. Chociaż...
Wioleta Sadowska: Ach ten Niedźwiedź... Czy kończąc pierwszą część, wiedziałaś już, że
napiszesz drugi tom?
Katarzyna Łochowska: Nie, nie wiedziałam. Jak już wspomniałam – nawet
tego nie planowałam. „Drogę do Ukojenia” napisałam w ten sposób, że
pozostawiłaby pewien niedosyt, ale mogłaby się skończyć na jednym tomie. Nie
wiedziałam, czy będę na siłach, żeby pociągnąć opowieść dalej. Szczególnie że
kontynuacje mają to do siebie, że zazwyczaj nie dorównują pierwszym częściom.
Przede mną było nie lada wyzwanie, by stworzyć coś równie dobrego. Nie
wiedziałam również, czy zdołam zgromadzić odpowiednią ilość wydarzeń, które
mogłabym zawrzeć w kolejnej książce. Nie chciałam odbiegać od przyjętej formy i
polegać jedynie na mojej wyobraźni. Skoro w pierwszej części moi czytelnicy
mogli odszukać siebie (mam oczywiście na myśli tych, którzy w jakiś sposób
przyłożyli się do tych nieszczęsnych opisanych sytuacji), to chciałam, żeby i w
drugiej znaleźli. Gdy już byłam gotowa i wiedziałam, że jednak coś z tego może
wyjść, zaczęłam pisać kolejną część. Chciałam również zobaczyć, jak Ukojenie
odbiorą moi czytelnicy. Okazało się, że książka obroniła się na rynku.
Wioleta Sadowska: „Droga do przebaczenia” to również historia o
miłości i namiętności. Dlaczego jednak tym razem główni bohaterowie to zupełnie
inna para?
Katarzyna Łochowska: Przede wszystkim dlatego, że do Kasi i Pawła żywię
ogromny sentyment. Dziewczyna trochę przypomina mnie, a w moim życiu od tamtego
czasu bardzo dużo się zmieniło. Nie potrafiłabym już narzucić Kasi innej roli
niż ta, którą przyjęła w pierwszej części, a tak pewnie musiałoby się stać. No
i Paweł, który dla mnie jest chyba takim trochę ucieleśnieniem idealnego faceta
– ze wszystkimi wadami i gorącym serduchem przepełnionym miłością, skrytym
gdzieś pod tą fasadą arogancji i gburowatości. Kolejnym powodem jest to, że
pierwsza część skończyła się tak, a nie inaczej. Musiałabym zmienić fabułę,
przez wzgląd na to, że życie głównym bohaterów uległo całkowitej zmianie. Urazy
zostawili w przeszłości, a ich świat miał stanąć na głowie. Od początku
wiedziałam, że chcę pozostawić ich już samych sobie, a czytelnikom tylko
uświadomić, że żyją szczęśliwie. Miałam również świadomość tego, że pierwsza
część skupia się głównie na Kasi, a jej przyjaciółki stanowią tło. Każda z nich
była jednak inna i stanowiła doskonały materiał na kolejne książki.
Postanowiłam to wykorzystać i tak na warsztat wzięłam Julitę – dziewczynę, o
której na początku tak naprawdę nie wiemy nic. Jeśli chodzi o Wiktora, to jego
opowieść nie skończyła się na jednej części i mam nadzieję, że jeszcze się z
nim spotkam.
Wioleta Sadowska: Czyli planujesz w przyszłości napisać kolejny tom
opisujący perypetie mieszkańców Ukojenia?
Katarzyna Łochowska: W drugiej części zostawiłam kilka nierozwiązanych
spraw, ale to znów takie delikatne zabezpieczenie, gdyby ostatni tom miał się
nie ukazać. Nie będę ukrywać, że myślę nad nim już całkiem na poważnie,
gromadzę materiały i powoli szykuję się do rozpoczęcia pracy. Mam nadzieję, że
moi czytelnicy chętnie przeczytają o dalszych losach mieszkańców Ukojenia, choć
ta ostatnia część będzie się troszkę różnić od poprzednich. Może zauważyłaś, że
w „Drodze do przebaczenia” nie ma już tak wielu zabawnych sytuacji i został
wprowadzony pewien element dramaturgii. W ostatniej części chciałabym się
skupić bardziej na odczuciach bohaterów, choć oczywiście nie mam zamiaru żegnać
się z humorem. Mogę jednak zdradzić, że tym razem na tapetę biorę naszego
kochanego Rafałka i obiecuję, że każdy zbieg okoliczności wydarzył się kiedyś
naprawdę :)
Wioleta Sadowska: Nie mogę się doczekać zatem. Jakie są Twoje dalsze plany literackie?
Katarzyna Łochowska: Najpierw planuję napisać licencjat :) Niestety tak
się złożyło, że muszę poświęcić mu trochę czasu, choć oczywiście wolałabym
pisać książki. Następnie ostatni tom Ukojenia, aż w końcu przerwana fantastyka.
Nie jestem jeszcze pewna, co powstanie jako pierwsze. Pewne jest to, że nie
pozwolę czytelnikom na siebie długo czekać.
Wioleta Sadowska: I bardzo dobrze. Prowadzisz
popularnego bloga literackiego „Nałogowy Książkoholik”. Jak z własnej
perspektywy oceniasz blogosferę książkową?
Katarzyna Łochowska: Nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić książkowej
blogosfery. Przede wszystkim nie uważam siebie za typową książkową blogerkę.
Nie biorę udziału w akcjach, wydarzenia, łańcuszkach blogowych, tagach,
wyzwaniach czy innych tego typu rzeczach. Po prostu nie mam na to czasu. Bloga
prowadzę dla własnej przyjemności, ponieważ uwielbiam czytać książki i pisać z
nich recenzje. Co jakiś czas przeprowadzę konkurs lub wywiad z pisarzem i na
tym moja działalność się kończy. Cieszę się, gdy mój blog jest odwiedzany i
czytany. Uwielbiam czytać komentarze pod postami :) Niestety nie mam czasu, aby
systematycznie pisać i publikować teksty, ale staram się to robić często.
Szanuję innych blogerów, którzy publikują rzetelne i przede wszystkim
obiektywne recenzje, które często czytam, choć nie mam za bardzo czasu, żeby
wyrazić pod postami swoje zdanie, a nie chcę, by to był komentarz w stylu: Dopisuję
do listy. Wiem, że życie blogera nie jest łatwe, ale ja spotkałam się z
naprawdę życzliwymi ludźmi i nigdy nie miałam przykrych sytuacji z autorami czy
wydawnictwami. Blogów książkowych jest naprawdę bardzo dużo i niestety nie
jestem w stanie ich wszystkich czytać. A podobno Polacy nie czytają książek.
Nawet jeśli tak jest, to my blogerzy książkowi, wyrabiamy normę.
Wioleta Sadowska: Ta norma wyrobiona jest chyba kilkakrotnie. Co sądzisz o polskim rynku wydawniczym?
Katarzyna Łochowska: To dopiero pytanie :) Chyba mogłabym mówić o tym
godzinami, ale pewnie nie byłaby to obiektywna opinia, ponieważ mogę się
opierać jedynie na własnych doświadczeniach. Osobiście uważam, że jest on
tragiczny. I choć sama nie mam co narzekać, bo trafiłam na niesamowitych ludzi,
to jednak nie jestem zadowolona z tego, co się robi z autorami w tym kraju. I
może niektórzy teraz mi zarzucą, że wszyscy polscy pisarze czepiają się o takie
szczegóły, ale prawda jest taka, że nie mamy co się porównywać z zagranicą. A
szkoda, bo Polacy również piszą dobre książki, na których można zarobić. Bo o
to w tym wszystkim chodzi na wydawniczym rynku. Jeśli ktoś chce zaistnieć i
wie, że ma ku temu potencjał, to najpierw sam musi włożyć w to pieniądze i
wcale nie jest powiedziane, że mu się ta suma zwróci. Raczej pewne jest, że
jako początkujący autor nie ma na to nawet najmniejszych szans. Żałuję, że w
Polce nie ma zbyt wielu takich wydawnictw, które chciałyby zainwestować w polskich
pisarzy i wydawać książki bez współfinansowania. Szkoda również, że niektóre
nie przykładają się do takich rzeczy jak korekta czy okładki. To wszystko ma
wpływ na sprzedaż i na kształtowanie opinii czytelników, którzy nie zdają sobie
sprawy, że w niektórych przypadkach autor ma niewiele do powiedzenia. Ja miałam
to szczęście, że za drugim razem trafiłam do naprawdę dobrego wydawnictwa,
które poważnie podchodzi do wydawania książek. Oczywiście, że wiele rzeczy
pertraktowaliśmy, w niektórych sprawach mieliśmy odmienne zdanie, ale dla
każdej ze stron najważniejsza była książka. Wszystko dążyło do tego, żeby była
jak najlepiej wydana. I jak widać to się opłacało. Tylko autor wie, ile pracy
kosztuje go napisanie powieści i jej wydanie. Nic dziwnego, że pragnie ujrzeć
swoje „dziecko” na samym szczycie.
Wioleta Sadowska: Czy wena literacka przychodzi do Ciebie w najmniej spodziewanym momencie, czy jednak piszesz systematycznie?
Katarzyna Łochowska: Z tym to jest akurat różnie. Chciałabym usiąść
codziennie i napisać określoną ilość stron. Niestety w moim przypadku tak się
nie da :) I wątpię, czy znajdzie się choć jeden pisarz, który tak właśnie
podchodzi do swojej pracy – chyba że stanowi ona jego sposób na życie. Ja
niestety często nie mam czasu, żeby przyłożyć się do pisania, choć jest to najważniejsza
część mojego życia. Nie robię tego systematycznie, a i z moją weną jest różnie.
Czasem nawet nie mam ochoty, żeby odpalić komputer, a co dopiero zacząć coś
pisać. Zdarza mi się jednak wpaść na jakiś pomysł w najmniej odpowiednim
momencie – najczęściej po prysznicem :). Kiedyś pomysł wpadł do mojej głowy we
śnie i nawet zmusiłam się, by wstać i go zapisać. Wiele złotych myśli niestety
uleciało, bo nie zdążyłam ich zapisać lub po prostu nie miałam na czym.
Chciałabym, żeby pisanie stało się moim nawykiem, ale zawsze powtarzam, że
życie codzienne skutecznie mi to utrudnia :).
Wioleta Sadowska: Na pewno tak będzie. Czego nie może zabraknąć w Twoim ulubionym
antykwariacie?
Katarzyna Łochowska: To dopiero pytanie :) Chyba jak każdy prawdziwy
książkoholik w tym momencie mam na myśli setki różnych książek i nie mam
pojęcia, od której zacząć wymienianie. Pewnie zajęłoby to niesamowitą ilość
miejsca, dlatego ograniczę się tylko do kilku pozycji. Z pewnością na pierwszym
miejscu znalazłyby się książki J.R. Ward, a zaraz potem powieści Sarah J. Maas.
Uwielbiam jednak czytać również polskie powieści i tu z pewnością na czołowym
miejscu uplasowałaby się Iwona Banach – jeśli ktoś nie zna tej autorki, to
gorąco polecam. Potem pewnie powieści Sherrilyn Kenyon i oczywiście moja
ukochana powieść „Północ i Południe”, a także „Duma i uprzedzenie”, jeśli już
mówimy o klasyce. Tak naprawdę znalazłyby się tam wszystkie książki z mojej
biblioteczki, a już mi się trochę ich nazbierało. Myślę, że każdy znalazłby coś
dla siebie. W moim antykwariacie książki można by jednak jedynie oglądać,
ponieważ z każdą łączy mnie pewien sentyment i nie mogę się z nią rozstać.
Czasem nachodzi mnie myśl, że może warto by zrobić miejsce na nowe książki, ale
starych nie mogę się pozbyć. To jest silniejsze ode mnie. Z pewnością
przeważałaby fantastyka, a także powieści obyczajowe.
Wioleta Sadowska: Co na koniec chciałabyś przekazać czytelnikom mojego
bloga?
Katarzyna Łochowska: Czytajcie
książki – również te polskich autorów. To naprawdę niesamowite uczucie, gdy
autor ma świadomość tego, że jego książki są czytane. I nie mówię tutaj o
samych pochlebnych opiniach, ale również o tych negatywnych. Uwielbiam czytać
obiektywne recenzje, które wyrażają zdanie czytelnika i są poparte odpowiednimi
przykładami. Jest to tak niesamowicie budujące i pozwala również pisarzowi –
szczególnie początkującemu – na dalszą naukę. Pisanie recenzji polskim pisarzom
jest również o tyle fajne, że zazwyczaj recenzja do nich dociera, czego nie
możemy się zawsze spodziewać, gdy piszemy recenzję dla zagranicznego autora. Co
jeszcze chciałabym powiedzieć? Przede wszystkim chciałabym zachęcić Was do
lektury „Drogi do Ukojenia” oraz „Drogi do przebaczenia”, bo wierzę, że jeśli
macie kiepski dzień lub po prostu potrzebujecie chwili wytchnienia, to ta
książka jest w stanie poprawić Wam humor i sprawić, że uwierzycie w siebie.
Mimo że nie jest to opasłe tomiszcze, ale drobna książeczka, skrywająca
prawdziwą wartość.
Ja również zachęcam was do przeczytania obydwu książek Kasi, a mnie pozostaje jedynie cierpliwie czekać na kolejny tom. Czuję, że w Ukojeniu znowu będzie się wiele działo!
Bardzo ciekawe pytania poruszylas
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe pytania poruszylas
OdpowiedzUsuńKasia jest super kobietą, mam nadzieje, że jej pisarska przyszłość będzie się pięknie rozwijała czego z całego serca życzę, a wywiad świetny :)
OdpowiedzUsuńHah dla mnie to świetna sprawa, że mogłem z nią chodzić do jednej klasy w liceum ;) ehh dobre czasy pozdrawiam / Bastek
UsuńGratuluję wywiadu :)
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym, że to wywiad z odpowiedziami z serca. Bardzo cenię szczerość i otwartość Autorki, która tak pięknie mówi o swoim rodzinnym domu i rodzinnych stronach. Niektórzy pisarze twierdzą, że wszystko w ich utworze jest fikcją, bo to fikcyjna literacka, ale uważny czytelnik dostrzeże wiele. Dostrzeże fragmenty, w których autor pisze o sobie lub o swoich doświadczeniach - to są takie partie tekstu, które w czytelniku budzą największe emocje. Takie fragmenty są najlepsze. Sądzę, że atutem Autorki jest właśnie to, że otwarcie przyznaje, że wiele w jej książce "jej samej", "jej domu", "jej miejsc" i jestem przekonana, że jej książki znajdą wielu wdzięcznych czytelników, czego serdecznie życzę!
OdpowiedzUsuńPytania poprowadzone pięknie i ciekawie!
Obie dziewczyny "na szóstkę!".
s-a
Powiedziałabym, że to wywiad z odpowiedziami z serca. Bardzo cenię szczerość i otwartość Autorki, która tak pięknie mówi o swoim rodzinnym domu i rodzinnych stronach. Niektórzy pisarze twierdzą, że wszystko w ich utworze jest fikcją, bo to fikcja literacka, ale uważny czytelnik dostrzeże wiele. Dostrzeże fragmenty, w których autor pisze o sobie lub o swoich doświadczeniach - to są takie partie tekstu, które w czytelniku budzą największe emocje. Takie fragmenty są najlepsze. Sądzę, że atutem Autorki jest właśnie to, że otwarcie przyznaje, że wiele w jej książce "jej samej", "jej domu", "jej miejsc" i jestem przekonana, że jej książki znajdą wielu wdzięcznych czytelników, czego serdecznie życzę!
OdpowiedzUsuńPytania poprowadzone pięknie i ciekawie!
Obie dziewczyny "na szóstkę!".
s-a
Bardzo ciekawy i zajmujący wywiad. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wywiad, muszę poznać książki autorki.
OdpowiedzUsuńNiezwykle interesujący wywiad. Miło poznać nieco bliżej nieznaną mi autorkę.
OdpowiedzUsuńfajna ciepła osoba :)
OdpowiedzUsuńAutorka wydaje się być bardzo sympatyczną osobą:)
OdpowiedzUsuńNie znam dzieł tej autorki. A szkoda, bo zapowiadają się ciekawie. Po przeczytaniu wywiadu odbieram autorkę jako naprawdę pozytywną, ciepłą osobę. :-)
OdpowiedzUsuńoo, a ja właśnie się zabieram za "Drogę do przebaczenia" :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia w dalszej działalności
OdpowiedzUsuńBardzo miły wywiad i fajne odpowiedzi. ;) Życzę Kasi wszystkiego dobrego. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tej pisarki, ale bardzo fajny wywiad :) Z przyjemnością go przeczytałam! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/