"Wydawać by się mogło, że to co niewidoczne, jest nieszkodliwe. Uważam, że w takim założeniu tkwi podstawowy błąd" - Wywiad z Bartłomiejem Basiurą, autorem książki "Waga"
Młody, zdolny, kreatywny, podążający własnym szlakiem, nie oglądający się na innych, czyli Bartłomiej Basiura - pisarz, który wie czego chce oraz, który rozwija się z książki na książkę. Zapraszam na wywiad z autorem.
Recenzja książki "Waga" - KLIK
Bartłomiej Basiura to urodzony w 1991 r. w Knurowie, absolwent prawa ukończonego w Krakowie. Autor w swoim dorobku może poszczycić się już czterema książkami: "Hipnoza", "Zamknięta prawda", "Uczeń Carpzova" oraz "Waga". Mieszka obecnie w małej miejscowości w województwie śląskim.
Wioleta Sadowska (awiola): Jak to się stało, że absolwent prawa zaczął pisać
powieści kryminalne pełne zbrodni?
Bartłomiej Basiura: Tak na dobrą sprawę, moja przygoda z pisaniem rozpoczęła
się jeszcze przed pójściem na studia. Pamiętam to uczucie beztroskiego
entuzjazmu i głowy wypełnionej pomysłami, które chciałem możliwie najszybciej
przelać na papier. I tak powstała „Hipnoza”. Paradoksalnie, fakt zakończenia
studiów w ubiegłym roku, zarazem decyzje zawodowe, w pewnym sensie zahamowały
twórczość ze względu na deficyt czasu. Na szczęście ostatnie lata były dość
„płodne”, dzięki czemu mogę dzielić się z Wami kolejnymi książkami.
Odpowiadając na pytanie: dlaczego kryminały? Sądzę, że to
kwestia dreszczyku emocji, adrenaliny oraz szukania rozwiązań.
Wioleta Sadowska (awiola): Kryminały zapewniają dreszczyk emocji, to fakt. Zadebiutował Pan w 2011 r. książką pt. “Hipnoza”. W 2015 r. na rynku pojawiło się drugie
wydanie tego dzieła. Czy to oznacza, że między nimi istnieje jakaś
różnica?
Bartłomiej Basiura: Gdyby bliżej przyjrzeć się procesom wydawniczym
towarzyszącym moim książkom, można by się faktycznie pogubić. Przykład: trylogia
wydana „na odwrót”. Każdy tytuł ma swoją historię, z każdym kolejnym etapem
nabiera nowych znaczeń i ulepszeń co do formy. „Hipnoza” została wydana w 2011
roku, ale było to wydanie nieoficjalne. Jako dziewiętnastolatek nie miałem
najmniejszego pojęcia jak poruszać się po meandrach literackich, w jaki sposób
przygotować propozycję wydawniczą, a tym bardziej wydać książkę. Pozostało też
uczucie pewnego niezadowolenia, efekt uboczny chęci stworzenia czegoś lepszego.
I tak właśnie powstał „Uczeń Carpzova” (pierwsze wydanie w 2012 dzięki
współpracy z ARTerią w Ornontowicach), a następnie „Zamknięta Prawda” (2014
NovaeRes). Dopiero ta pozycja, dzięki ogólnopolskiej promocji (Literacki Tour),
otworzyła nowy rozdział. Pojawiło się większe zainteresowanie poprzednimi
częściami trylogii. Mając większą świadomość działania mechanizmów, pozwoliłem
sobie na eksperyment z Grupą PWN, tym sposobem „Hipnoza” doczekała się w 2015
roku ogólnopolskiego, oficjalnego wydania.
Gdybym przystąpił do napisania tej historii ponownie,
używałbym innego języka, pewne wątki zapewne bym usunął, inne pogłębił, ale
każdy wiek ma swoje przywileje i jedyna różnica pomiędzy pierwszym o ostatnim
wydaniem sprowadza się do korekty tekstu w aspekcie poprawności sformułowań. Ku
mojej uciesze, „Hipnoza” zyskała wielu wiernych fanów i niektórzy typują ją
jako ulubioną spośród moich dotychczas wydanych książek.
Wioleta Sadowska (awiola): To rzeczywiście nieco zagmatwane. Pana książki to w głównej mierze powieści kryminalne.
Jestem ciekawa, czy tworzy Pan do nich swoiste plany, na podstawie których
powstaje później fabuła?
Bartłomiej Basiura: Jak to było? Najpierw była kura czy jajko? Każdy autor ma
swoje modus operandi. W moim przypadku książka rozpoczyna się od pojedynczych
pomysłów. Od niego odchodzą pojedyncze linie, wątki pierwotnie poboczne, które
nierzadko dorastają do roli pierwszoplanowej. Nie da się wszystkiego
zaplanować, bohaterowie żyją własnym oddechem, nie jestem im w stanie nic
narzucić, moja praca sprowadza się do ich zrozumienia. Swoisty plan powstał w trakcie
pisania ostatnich książek, tabela połączeń, abym w tej misternie utkanej fabule
sam się nie pogubił. Siatka powiązań to wynik nieświadomego działania mojej
wyobraźni, zarazem możliwie najbardziej pożądany przeze mnie efekt, kiedy świat
realny się załamuje, i mogę bezgranicznie zatopić się w świecie stworzonym w
książce.
Wioleta Sadowska (awiola): Chciałabym zobaczyć na żywo tę tabelę połączeń. W lutym 2016 r. wydał Pan swoją najnowszą
książkę pt. “Waga”. Ile zajęło Panu napisanie i doszlifowanie tej powieści?
Bartłomiej Basiura: Tak jak wspomniałem, każda książka ma swoją historię, ale
jest jeden element wspólny – jest to pasja, co w moim przypadku zakłada, że
piszę „po godzinach”, dla czystej przyjemności. Pierwsze książki powstawały w
bardzo krótkim czasie, „Uczeń Carpzova” na przykład, został napisany w
przeciągu miesiąca. Wraz z wiekiem, kiedy obowiązków przybywa, chcąc nie chcąc,
czasu jest coraz mniej. „Waga” powstała ponad dwa lata temu, symultanicznie do
procesu wydawniczego „Zamkniętej Prawdy” i Literackiego Touru. Kolejne miesiące
to wysyłanie propozycji wydawniczych, rozmowy, negocjacje, aż w końcu, w lutym
2015 roku, podpisałem umowę z wydawnictwem Videograf. W międzyczasie powstawały
kolejne części, powrót do „Wagi” nastąpił w październiku, czyli moment na pracę
z redaktorem, korektę autorską i ostatnie poprawki. Część techniczna, czyli to,
co dzieje się za kurtyną, zanim książka trafia do księgarni, to temat na inną
rozmowę, ale niewątpliwie, trzeba uzbroić się w cierpliwość, drążyć temat,
szukać słabych punktów, co zakłada również krytyczne podejście do samego siebie.
Wioleta Sadowska (awiola): Myślę, że krytyka jest niezbędna. W książce został poruszony temat tajnej organizacji pod
nazwą “Insight”. Skąd czerpał Pan inspirację do tego wątku?
Bartłomiej Basiura: Z zasady, na pytanie dotyczące inspiracji, odpowiadam, że
obserwuję to, co dzieje się dookoła, słucham ludzi, podróżuję, co chyba nie
jest żadnym zaskoczeniem. „Insight” to fikcja literacka, nie spotkałem się z
takim miejscem, ale nie zdziwiłbym się, gdyby faktycznie istniało. Nie wszystko
jest podane na tacy, najważniejsze rozmowy, kluczowe dla społeczeństwa, toczą
się bez kamer, chociażby ze względu na ciężar odpowiedzialności. Lubię
szczegóły, to one w tej finałowej fazie, okazują się decydujące, wygrywa ten,
kto dostrzeże ich najwięcej. Aby zrozumieć, nie wystarczy sztywno trzymać się
słów, które mogą okazać się wieloznaczne, odpowiedzi są między wierszami.
Wydawać by się mogło, że to co niewidoczne, jest nieszkodliwe. Uważam, że w
takim założeniu tkwi podstawowy błąd. Tak samo jest z „Insight”, wtedy
zrozumienie tego, w jaki sposób ktoś pociąga za sznurki, staje się bardziej
skomplikowane.
Wioleta Sadowska (awiola): Szczegóły w Pana prozie są bardzo istotne. Kiedy czytelnicy mogą spodziewać się kontynuacji “Wagi”?
Bartłomiej Basiura: Czerwiec/lipiec 2016. Nakładem wydawnictwa Videograf
ukaże się „Reset”. Miałem wiele obaw, czy to się uda. „Reset” powstał w 2014
roku, kiedy przebywałem na zagranicznych praktykach. Ciekaw jestem jego
odbioru, bo książka w wielu aspektach stanowi nowum w mojej twórczości, zarazem
jest ścisłą kontynuacją „Wagi”. Widowisko dwóch reżyserów, które stanowi
psychologiczny interwał przed ostatecznym uderzeniem, czyli trzecią częścią,
domknięciem trylogii. Przyznam się, że pierwotnie miała to być jedna książka,
zaczęło się od pomysłu biografii mordercy, fikcyjnego, wejście w jego świat,
chory w samej podstawie, ale pomysł rozrósł się do rozmiarów, których
zamknięcie w jednym tytule mijało się z celem.
Wioleta Sadowska (awiola): Zapowiada się niezwykle interesująco. Premierze “Wagi” towarzyszył eksperyment literacki w
teatrze “Barakah”. Opowie Pan o tym niecodziennym wydarzeniu?
Bartłomiej Basiura: W ramach działania poza konwencją i wbrew schematom,
książka okazała się bodźcem, aby stworzyć spotkanie autorskie inaczej.
Wydarzenie urosło do rangi widowiska literacko-teatralnego. Pozwoliliśmy wejść
odbiorcy w świat wyobraźni autora, zamiast opowiadać o procesie tworzenia,
pokazaliśmy go, wątki „Wagi” zostały naturalnie wplecione w historię.
Działaliśmy na granicy incepcji i rzeczywistości, dosłownie
eksperymentowaliśmy, próbując przekazać emocje towarzyszące pisaniu. Celowo
używam liczby mnogiej, bo za eksperymentem literackim stało bardzo wiele osób.
Reżyserii podjęła się Hanna Kochańska. W głównych rolach wystąpili: Klaudia
Bełcik, Jakub Sasak, Daniel Antoniewicz, Adam Szaja, Grzegorz Like. Muzykę pod
wydarzenie współtworzyłem wraz z Michałem Burkiem, owocem tej współpracy jest
również „Waga”, utwór promujący moją ostatnią książkę. I tak w Teatrze Barakah
spektakl dopełniał zespół w składzie: Magdalena Sadek (wokal), Kinga Siedlik
(skrzypce), Michał Burek (pianino), Szymon Nawrocki (gitara elektryczna) oraz
Łukasz Szczepanowski (perkusjonalia). Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy
wsparli wydarzenie od strony organizacyjnej oraz technicznej.
Wychodzę z założenia, że jak coś robić, to na 100%, nic
nie motywuje mnie bardziej niż pozytywnie zakręceni ludzie, a tych wokół mnie
nie brakuje. Kurz powoli opada, przysłuchuje się komentarzom. Wydaje mi się, że
jednym z powodów, dla którego tak bardzo uciekam od tradycyjnych spotkań
autorskich jest mój wiek. Nie chcę na siłę nic udawadniać, ludzie starsi są
dość sceptyczni, kiedy dowiadują się, że książkę napisał ktoś młody, debiutant.
Organizacja takich wydarzeń łamie pewne bariery, spotkanie autorskie tym samym
nie sprowadza się do słuchania „młokosa”, a do moich książek przekonują się
coraz szersze grupy odbiorców.
Wioleta Sadowska (awiola): Uważam, że taka promocja to rewelacyjny pomysł. Mam wrażenie, że czyta Pan dużo sensacji i kryminałów.
Jeśli się nie mylę, proszę powiedzieć, jakich autorów w tym gatunku poleca Pan
swoim czytelnikom?
Bartłomiej Basiura: Wychowałem się na thrillerach medycznych, trochę
amerykańskich bestessellerach. Kiedy nastąpiła złota passa skandynawskiej
literatury, już nie miałem okazji po nią sięgnąć, bo... sam pisałem. W tej
chwili, kiedy znajdę wolną chwilę, poświęcam czas właśnie na to. Ubolewałem, bo
faktycznie brakowało czasu, aby sięgnąć po książkę, ale wtedy przypomniałem
sobie podstawowe motywy, które towarzyszyły pierwszemu podejściu, czyli
momentu, kiedy przystąpiłem do napisania „Hipnozy”. Kryminał, amerykański,
skandynawski czy polski, w moim mniemaniu opiera się na schematach. Było dla
mnie dość nużące, kiedy w połowie książki mogłem już wytypować sprawcę, i
kolejne kartki przerzucałem bez napięcia. Pożądane emocje niespodziewanie
pojawiły się właśnie w trakcie pisania.
Wioleta Sadowska (awiola): Czyli musiał Pan po prostu pisać swoje książki. Jakie są Pana dalsze plany literackie?
Bartłomiej Basiura: Aktualnie skupiam się na życiu zawodowym i prywatnym.
Łatwo się zatracić, a mimo wszystko chcę czuć grunt pod stopami. W czerwcu
premiera „Resetu”, przede mną jeszcze wiele pracy redakcyjnej, następnie
chciałbym się skupić na trzeciej części. Ale to już wiemy. Co dalej?
Pisanie książek jest dla mnie fascynującym doświadczeniem, ale nie chcę się
ograniczać. Pojawiają się pewne perspektywy teatralne jak i dziennikarskie, w
których również dostrzegam szansę samospełnienia. To mogłoby być ciekawe
doświadczenie.
Wioleta Sadowska (awiola): Warto wszystkiego spróbować. Co sądzi Pan o amatorach piszących o książkach, czyli o
tzw. blogosferze książkowej?
Bartłomiej Basiura: Moim zdaniem granica pomiędzy „amatorem piszącym o
książkach”, a profesjonalistą, krytykiem
literackim, jest bardzo umowna, bo blog stał się wszechstronnym narzędziem
kontaktu z innymi. Znam autorów, którzy bagatelizują recenzje i komentarze,
które krążą po sieci, a dotyczą ich książek. Domyślam się, że wynika to do faktu,
iż wielu blogerów to młodzi ludzie, którym brakuje wszechstronnej wiedzy i
materiału porównawczego.
Moje zdanie: KAŻDY ma prawo do swojej subiektywnej
opinii. Sam podchodzę do niektórych recenzji z dystansem, stosuję kryterium
konstruktywności, ale pozostaję otwarty na krytykę. Czasem mam wrażenie, może
się mylę i niepotrzebnie narażam się w tej chwili na komentarze, ale w końcu
rozmawiamy szczerze: wydaje mi się, że niektórzy dołączają do „blogosfery
książkowej”, nawiązują kontakty z wydawnictwami tylko po to, żeby mieć dostęp
do egzemplarzy recenzenckich. Ile w tym pasji, a ile faktycznej chęci kreowania
opinii o książkach?
Wioleta Sadowska (awiola): Tak, to pytanie retoryczne. Jakich rad udzieliłby Pan osobom chcącym wydać swoją
pierwszą książkę?
Bartłomiej Basiura: Żeby wydać swoją książkę, trzeba ją najpierw napisać.
Sugeruję się nie rozdrabniać. Niektóre wydawnictwa dopuszczają wysyłanie
fragmentów, ale to dopiero ostatnia kropka tworzy pełną historię. Skupić się na
zakończeniu, dopieszczeniu szczegółów oraz języka. Wydanie książki to z moich
doświadczeń próba perswazji, przekonywania, uczenia się cierpliwości, a zarazem
nabierania dystansu. Przyjęcie pozycji przekonania o cudowności własnego dzieła
nie powinno stanowić punktu wyjścia. Otworzyć się na krytykę, niekoniecznie
przyjaciół czy rodziny, bo nawet jeśli są szczerzy do bólu, to patrzą na
książkę przez pryzmat autora. Fakt odrzucenia propozycji wydawniczych, albo
brak odpowiedzi, niekoniecznie świadczy o tym, że oni są tymi złymi,
nastawionymi na zysk, preferującymi literaturę zagraniczną. Może faktycznie to,
co się stworzyło, nie jest dostatecznie dobre? Dla pocieszenia mogę dodać, że
największe wyzwanie to wydać pierwszą książkę, potem jest już łatwiej, albo
inaczej: wiesz czego się spodziewać, więc możesz się na to przygotować.
Wioleta Sadowska (awiola): Bardzo przydatne wskazówki. Czy jest Pan zwolennikiem ćwiczenia warsztatu pisania,
czy jednak do Pana, tak jak do wielu, przychodzi po prostu osławiona wena
literacka?
Bartłomiej Basiura: Pytanie albo próba definicji weny literackiej to już
kwestia metafizyki. Każda z książek to pewnego rodzaju warsztat pisania, nie
stosuję półśrodków, chcąc sięgać coraz wyżej, ustawiając poprzeczkę tam, gdzie
mnie jeszcze nie było, automatycznie wprowadzam element konkurencji z własnymi
możliwościami, co powoduje ciągły rozwój. Lubię pisać, potrzebuję tego,
korzystam z wolnych chwil, ale komfort następuje w momencie, gdy bariera czasu
przestaje istnieć. Książki pozostają pasją, nie trudnię się tym zawodowo, ale
niezmiennie korzystam z tego przywileju, bo kolejne tytuły wypływają nie z
uwarunkowań materialnych, a z potrzeby ducha.
Wioleta Sadowska (awiola): Czego nie może zabraknąć w Pana ulubionym antykwariacie?
Bartłomiej Basiura: Wspomnienia. Słowo klucz. Te miłe i te, o których
wolałbym zapomnieć. One kreują moje spostrzeganie świata i pchają mnie do
podejmowania kolejnych wyzwań, aby ten antykwariat co jakiś czas odkurzyć.
Wioleta Sadowska (awiola): Co na koniec chciałaby Pan przekazać czytelnikom mojej
strony?
Bartłomiej Basiura: Serdeczne podziękowania, bo jesteście ze mną od początku
mojej przygody z literaturą. Motywujecie oraz pozwalacie ujrzeć szersze
spektrum. Życzę miłej lektury, może pewnego dnia natkniecie się na moją
książkę! Pamiętajcie! Granicą jest tylko wyobraźnia...
Mam wrażenie, że o tym młodym pisarzu będzie jeszcze głośno, bowiem wszystko co najlepsze, dopiero przed nim. Dziękuję oczywiście autorowi za udzielenie odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie kwestie. A wam oczywiście polecam zajrzeć do twórczości Bartłomieja Basiury.
Koniecznie muszę przeczytać "Wagę", a wywiad jest bardzo interesujący i obszerny :)
OdpowiedzUsuńTaki młody, a jaki zdolny :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości tego młodego autora, więc mam co nadrabiać.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tym autorze, ale jego twórczość może mnie zainteresować :) Spróbuję!
OdpowiedzUsuńJa też wychowałam się na thrillerach medycznych :)
OdpowiedzUsuńjaki przystojny autor
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Koniecznie muszę się bliżej zapoznać z twórczością tego pisarza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Życzę Bartłomiejowi wiele dobrego, bo to naprawdę zdolny autor.
OdpowiedzUsuńFantastyczny wywiad, aż chce się sięgnąć po lekturę autora ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji czytać jeszcze żadnej powieści autora, ale wszystko przede mną. Życzę mu samych sukcesów, tym bardziej, że pan Bartek to prawie mój sąsiad :)
OdpowiedzUsuńŚwietny i ciekawy wywiad. Cenię sobie to, że autor ma krytyczne podejście do samego siebie i swojej twórczości. Wielu polskim autorom niestety tego brakuje...
OdpowiedzUsuńNiezwykle intrygujący młody pisarz. Brawo za konsekwencję w pisaniu.
OdpowiedzUsuńBartek to świetny człowiek, życzę mu jak najlepiej nie tylko w sferze książek!
OdpowiedzUsuńWiolu, jak zawsze chcę pogratulować Ci wspaniałego wywiadu. Zarówno pytania jak i odpowiedzi czytałam z wielką przyjemnością :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKolejny bardzo udany wywiad, który przeczytałam z zapartym tchem. Oby więcej takich zdolnych i utalentowanych autorów :)
OdpowiedzUsuńNa myśl przyszło mi "bez pracy nie ma kołaczy". Autor naprawdę włożył wiele wysiłku w pisanie, łączył to ze studiami, można pogratulować mu energii w dążeniu do celu;) z chęcią przeczytam jego książki.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie twórczość tego autora :)
OdpowiedzUsuń"Wagę" bardzo bym chciała przeczytać.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tym autorze :) Może kiedyś przeczytam "Wagę".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
zapoczytalna.blogspot.com
Nazwisko znam dzięki Twojej stronie, ale jeszcze nie zapoznałam się z twórczością tego autora. Mam nadzieję, że kiedyś to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa postać na naszym rynku literackim...inteligentny młody człowiek, który nie pisze dla pieniędzy a z potrzeby ducha.....nie produkuje kolejnych książek, ale są one jego pasją......
OdpowiedzUsuńWspaniale to brzmi.
niezmiennie z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne książki pana Basiury :-)
OdpowiedzUsuńJak zwykle bardzo interesujący wywiad. Książkę kojarzę dzięki Tobie i mam ją już nawet w postaci e-booka, więc prędzej czy później na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kończę jego książkę - jest bardzo ciekawa :) i faktycznie dobrze zbudowana, wciąga mnie do innego świata i nie mogę się od niej oderwać.
OdpowiedzUsuń