"Wszyscy żyjemy w świecie, gdzie zostało nam coś wpojone, gdzie nauczono nas różnych rzeczy, gdzie ktoś nam pokazał co czuć, co robić, co myśleć – a to nie zawsze jest zgodne z tym, jak sami odbieramy to, co się wokół dzieje" - wywiad z Julią Miłosz, autorką książki "Fantasmagorie"
Lubię odkrywać przed wami dzieła mało znane, w zasadzie niszowe, które w zalewie komercyjnej literatury, mają małe szanse na przebicie. Niewątpliwie do autorów tworzących taką właśnie prozę należy Julia Miłosz, której debiut "Fantasmagorie" to w pełni udowodnił. Zapraszam na wywiad z autorką.
Recenzja książki "Fantasmagorie" - KLIK
Debiut Julii Miłosz to historia o
wierze, o sensie i o życiu, oparta na faktach, w dużej części
historia samej autorki. Książka porusza takie tematy jak budowanie trwałych
relacji, samotność, rozstania i poszukiwanie własnego szczęścia. Historia o
młodych ludziach, którzy w XXI wieku muszą odnaleźć samych siebie.
Wioleta Sadowska (awiola): Julio, jak rozpoczęła się twoja przygoda ze słowem pisanym?
Julia Miłosz: Tak naprawdę, to było chyba
jeszcze w podstawówce... Pamiętam lekcje języka polskiego, kiedy nasza
niesamowicie wymagająca polonistka dzień w dzień kazała nam pisać rozmaite
wypracowania. Wszyscy narzekali – a ja to kochałam. Wracałam do domu i
zanurzałam się w temacie. Zawsze miałam wrażenie, że mam bardzo wiele do
powiedzenia, ale rozmowa to nie było to –
rozmowy nie dało się odtworzyć, a do tekstu zawsze można było wrócić i
poczuć jeszcze raz to samo, co czuło się w czasie jego tworzenia. I chyba tak
poczułam jego magię.
Wioleta Sadowska (awiola): Literatura towarzyszyła Ci więc od dość dawna. Ile trwało napisanie i
doszlifowanie Twojego debiutanckiego dzieła pt. „Fantasmagorie”?
Julia Miłosz: Myślę, że w ogóle nie wypada mi
nazywać go „dziełem”, ale miło chociaż przez chwilę tak o nim pomyśleć ;)
Wydaje mi się, że czas, jaki
poświęciłam na „Fantasmagorie” był szalenie krótki. Książkę napisałam w mniej
niż 6 miesięcy, przy czym bardzo często bywały dni, kiedy musiałam ją odłożyć i
przez powiedzmy dwa czy trzy kolejne tygodnie nie tknęłam jej palcem. A potem
wracałam i spędzałam nad nią dnie i noce, często bez zmrużenia oka – ta książka
była czymś, co ze mnie po prostu „wypłynęło”, czymś, co obserwowałam przez
długie lata, czymś co od dawna chciałam powiedzieć. Nie zastanawiałam się nad tym,
co będzie w niej dalej – wiedziałam, co będzie dalej. Od samego początku
wiedziałam, co będzie pierwszym słowem, a co ostatnim.
Wioleta Sadowska (awiola): Można więc powiedzieć, że ta książka tworzyła się sama w Twojej głowie. Dlaczego nadałaś jej akurat taki tytuł?
Julia Miłosz: Tytuł wynika z wielu rzeczy,
które się na siebie nałożyły – sprawiając jednocześnie, że słowo
„fantasmagorie” było idealnym odzwierciedleniem tego, czym i o czym jest
książka, jedynym słowem jakie istnieje, które byłabym w stanie do niej
przypisać.
Pierwszą z tych rzeczy jest jego
dosłowne znaczenie – i jest to jednocześnie odpowiedź na kolejne pytanie:
fantasmagorie to połączenie jawy ze snami, wymieszanie tego, co jest prawdziwe
z tym, co jest jedynie naszą iluzją. I dokładnie tak jest w mojej książce –
znajduje się w niej bardzo wiele elementów autobiograficznych, ale wiele z nich
jest też mocno zabarwionych fantazją czy moją własną percepcją tego, co się
wydarzyło.
A z drugiej też strony, to
dokładnie to, jak wygląda nasze życie – czy coś jest dokładnie takim, jakim nam
się wydaje?... Coś, co dla nas jest prawdą, dla kogoś z boku jest wymysłem... I
tak naprawdę wszyscy poniekąd żyjemy w nieco wyimaginowanym świecie,
pokolorowanym przez nasze marzenia, przez naszą kulturę, przez naszą religię,
przez ludzi którzy nas otaczają, przez nasze subiektywne uczucia... Wszyscy żyjemy
w świecie, gdzie zostało nam coś wpojone, gdzie nauczono nas różnych rzeczy,
gdzie ktoś nam pokazał co czuć, co robić, co myśleć – a to nie zawsze jest
zgodne z tym, jak sami odbieramy to, co się wokół dzieje. I znowu: czy
wybierzemy życie w tej ułudzie, czy stworzymy dla siebie coś bardziej
stabilnego i prawdziwego, czy umiemy postawić granicę?...
To tak naprawdę bardzo, bardzo
szeroki temat – dla mnie to słowo ma tak głęboki wydźwięk i tak wiele
płaszczyzn, że mogłabym o nim mówić w nieskończoność.
Wioleta Sadowska (awiola): To słowo ma w sobie niewątpliwie jakąś magię. Powiedziałaś, że w Twoim dziele można znaleźć
pewne, autobiograficzne elementy. Rozwiń ten temat.
Julia Miłosz: Tak – tak, jak wspomniałam w
poprzednim pytaniu, jest ich bardzo wiele. W zasadzie jest ich ogrom. Ale to
nie tak, że to historia mego życia. W „Fantasmagoriach” są też historie ludzi,
których znam i z których bólem, radością czy przeżyciami się w jakiś sposób
utożsamiam. To często historie ludzi, których spotkałam w moim życiu i którzy
bardzo na mnie wpłynęli, którzy mnie czegoś nauczyli, którzy coś mi pokazali –
czasem w pozytywny sposób, a czasem nie... Ale to, co też wpływa w dużej mierze
na sam tytuł, to to, że wszystkie z tych historii nie są obiektywnym
odzwierciedleniem zdarzeń: to opis, który jest zaburzony moim własnym,
subiektywnym postrzeganiem świata.
Wioleta Sadowska (awiola): Subiektywne postrzeganie świata jest mi bardzo bliskie. Skąd pomysł na to, by twoja
książka była zbiorem różnych form literackich?
Julia Miłosz: Przede wszystkim chciałam, żeby
książka niosła za sobą coś więcej niż historię samą w sobie, chciałam, żeby
można z niej było „brać garściami”, czyli: nie tylko przeczytać dla samej
„frajdy” z czytania. Chciałam, żeby miała głębsze znaczenie, żeby można ją było
naprawdę „poczuć”. Z tego powodu poszukiwałam form, które pozwolą jak najlepiej
oddać to, co każda z tych historii miała sobą pokazać. Biorąc zaś pod uwagę, że
każda z nich jest na swój sposób unikalna czy inna od poprzedniej – nie było
jednej formy literackiej, której zastosowanie pozwoliłoby oddać w zamierzony
przeze mnie sposób emocje i przekaz każdej historii. Stąd zastosowanie różnych
form wydało się oczywiste i wręcz konieczne – a zważywszy dodatkowo na fakt, że
jestem w jakimś stopniu „rebelką” i lubię wychodzić poza oczywiste rozwiązania,
zabawa formą przyszła wręcz naturalnie.
Wioleta Sadowska (awiola): Wyszło bardzo dobrze. Co według Ciebie jest największą
bolączką naszych czasów?
Julia Miłosz: Myślę, że nie ma tylko jednej
największej bolączki. Myślę, że jest ich bardzo wiele – tak wiele, jak ludzi,
bo nasze zmartwienia zależą nie tylko od okoliczności, w jakich się
znaleźliśmy, ale przede wszystkim od tego, jak sami je odbieramy.
Ale jeśli miałabym nazwać kilka,
które – jak sądzę – są dość popularne i chyba wręcz uniwersalne, to - choć
pewnie zabrzmi to dość tandetnie – wymieniłabym brak czasu dla siebie, brak
czasu na to, żeby poczuć i zrozumieć samych siebie i brak możliwości spędzania
ze sobą nawzajem „czasu dobrej jakości”, czyli: nie tylko bycie w pobliżu gdy
tak naprawdę zajmujemy się czymś innym, ale cieszenie się nawzajem swoim
towarzystwem. I z tego, jak sądzę, wyrasta wiele innych rzeczy: to że się
nawzajem krzywdzimy, to że się nie rozumiemy, to że nasze prawdziwe potrzeby
zabijamy sztucznymi „rozpraszaczami” uwagi, to że jesteśmy rozdrażnieni,
niespełnieni, nieszczęśliwi. Pozawalamy sobie żyć w absolutnej ułudzie: tego
kim jesteśmy, tego jaki jest otaczający nas świat i tego czym jest szczęście.
Biegniemy przez życie, zamiast żyć...
Wioleta Sadowska (awiola): Spodziewałam się właśnie takiej odpowiedzi. Do kogo, w głównej mierze
skierowana jest twoja książka?
Julia Miłosz: Mam bardzo głęboką nadzieję, że
do wszystkich ;)
Początkowo bardzo się bałam, że
książka „nie przemówi” do nikogo, a jeśli już w ogóle w jakimś stopniu do kogoś
trafi – to pewnie tylko do kobiet. Nie, żeby było to moim zamierzeniem – ale
było dużą obawą. A z czasem, kiedy przeczytało ją nieco szersze grono osób, w
tym kilku mężczyzn, pomyślałam, że być może mój zamysł, że książka może być dla
obu płci, dla „dorosłych” bardziej i mniej – może wcale nie być takim złym
zamysłem. Na pewno jest za to swego rodzaju marzeniem – żeby w
„Fantasmagoriach” każdy mógł się w pewien sposób odnaleźć i skorzystać z tego,
co przeczyta.
Wioleta Sadowska (awiola): I na pewno tak jest. Jakie są Twoje dalsze plany
literackie? Pracujesz nad czymś?
Julia Miłosz: Tak, pracuję – nad dwiema
pozycjami jednocześnie i obie są zupełnie inne od „Fantasmagorii”.
Z tym tylko, że codzienność nie
pozwala mi na poświęcenie się im „bez reszty”, nad czym bardzo ubolewam,
ponieważ w efekcie ich pisanie szalenie rozciąga się w czasie.
Wioleta Sadowska (awiola): Proza życia. Jak wyglądała Twoja droga
wydawnicza? Łatwo było znaleźć wydawcę?
Julia Miłosz: Droga wydawnicza była drogą przez
mękę i bardzo szybko poczułam się nią zmęczona, co teraz – z perspektywy czasu
– postrzegam jako bardzo duży błąd.
Wydaje mi się, że nawiązanie
współpracy z wydawnictwem to punkt, który miażdży marzenia wielu aspirujących
pisarzy, a na samym „rozpoczęciu” tej współpracy ten koszmar się niestety nie
kończy... Ale na pewno warto poświęcić na to czas i energię, bo chociaż
absolutnie nie jest to łatwe, to na pewno jest bardzo ważne.
Wioleta Sadowska (awiola): Tak, to niestety nieuniknione. Jak z własnej perspektywy
oceniasz rynek wydawniczy w Polsce?
Julia Miłosz: Niestety bardzo negatywnie. To,
co na początku mnie bardzo uderzyło, to samo podejście – niestety, ale w
ogromnej mierze wygląda to tak: „Jeśli cię stać, to możesz u nas wydać swoją
książkę” - i nie bardzo rozumiem na czym tu niby w ogóle polega rola takiego
wydawnictwa... Przede wszystkim uważam, że nasz rynek nie sprzyja rozwojowi tej
branży i zamyka drogę wielu utalentowanym osobom.
Wioleta Sadowska (awiola): Trafna diagnoza. Co najchętniej czyta Julia
Miłosz?
Julia Miłosz: Czesława Miłosza! ;) Kocham się
też w poezji Gałczyńskiego, Twardowskiego i Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W
mojej czołówce jest też (od stu lat niezmiennie ;)) Marek Hłasko i Edward
Stachura.
Julia Miłosz: Tak, podczytuję, ale jest to
bardzo wąska grupa.
Myślę, że tak jak ze wszystkim w
życiu, tak i w blogosferze – są miejsca warte odwiedzenia i takie, które
niekoniecznie muszą zajmować nasz czas, więc skupię się na tej części
blogosfery, która faktycznie „ma coś do powiedzenia”: uważam, że to
fantastyczne narzędzie do wymiany opinii i poznania innych punktów patrzenia na
dany utwór, spojrzenia na coś w zupełnie inny sposób niż patrzyliśmy na to
sami. I jest to po prostu piękne.
Ale to tak naprawdę nie wszystko
– myślę, że blogosfera książkowa wnosi ogromnie dużo do rozwoju czytelnictwa i
pozwala na odkrycie pozycji, których nigdy sami byśmy nie znaleźli – a które
potrafią się okazać bardzo ważnym puzzlem w naszym życiu.
Wioleta Sadowska (awiola): Czego nie może zabraknąć w Twoim
ulubionym antykwariacie?
Julia Miłosz: Poezji :)
Wioleta Sadowska (awiola): Co na koniec chciałabyś przekazać
czytelnikom mojego bloga?
Julia Miłosz: Żeby pod żadnym pozorem nie
przestawali go czytać! :)
Tak, nie przestawajcie czytać mojego bloga, ale zacznijcie koniecznie czytać książkę Julii Miłosz. To bardzo wartościowy tytuł, który zapada w pamięć. A autorce dziękuję za udzielenie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Koniecznie musze przeczytać "Fantasmagorie". Po przeczytaniu wywiadu czuje nieprzepartą ochote na te ksiązke.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że w książce zawarte są fakty autobiograficzne :) Udany wywiad :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, bardzo inspirujący :)
OdpowiedzUsuńPrzesłanie najważniejsze :) Super wywiad.
OdpowiedzUsuńOo chyba coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńnie przestaniemy:D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, z chęcią sięgnę po książkę, gdyż lubię wplecione fakty autobiograficzne. To w ciekawy sposób urozmaica książki :)
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad. Miło poznać kolejną ciekawą osobowość.
OdpowiedzUsuńświetny wywiad! :)
OdpowiedzUsuńWyczerpujący wywiad! Nie znam jeszcze książki Pani Julii, ale czuje się zachęcona do poznania jej twórczości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kawał dobrej roboty!
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, zainteresowała mnie książka :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wywiad. Świetnie się czytało i z pewnością wywiad zachęca do sięgnięcia po książkę autorki :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Ciekawe pytania, wyczerpujące odpowiedzi - książki co prawda jeszcze nie znam, ale chyba czas to zmienić. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Nazwisko zobowiązuje:)
OdpowiedzUsuń