"Płaszczyzna metafizyczna jest zwykłym technicznym zabiegiem, ułatwiającym poszerzenie granic wyobraźni" - wywiad z Robertem Nowakowskim, autorem książki "Człowiek z sową"
Takich debiutów na naszym rynku potrzeba. Mocnych, skłaniających do myślenia, zapadających w pamięć. Jako miłośniczka książek wielopłaszczyznowych, wymuszających głębokie refleksje, nie mogłam nie skusić się na rozmowę z obiecującym autorem tworzącym taką właśnie prozę. Zapraszam na wywiad z Robertem Nowakowskim.
Recenzja książki "Człowiek z sową" - KLIK
Robert Nowakowski to pochodzący z północy Polski, prawnik z wykształcenia, który nie pracuje w swoim zawodzie. Autor nie potrafi przeżyć dnia bez filiżanki kawy, dobrej książki i spaceru z psem. Mieszka obecnie w Krakowie. "Człowiek z sową" to jego debiut prozatorski.
Profil autora - KLIK
Profil autora - KLIK
Wioleta Sadowska (awiola): Jest Pan z wykształcenia prawnikiem. Ciekawi
mnie więc skąd wziął się pomysł na tworzenie literatury pięknej?
Robert Nowakowski: Wykształcenie
z reguły nie jest zgodne z tym, co każdy z nas chciałby robić w życiu.
Definiowanie ludzi przez pryzmat wykształcenia i rodzaju wykonywanej pracy jest
błędny.
Już w
liceum miałem tendencję do pisania wypracowań – opowiadań, które znacznie
odbiegały od standardów preferowanych przez nauczycielkę. Ta pasja odżyła
dopiero po roku pracy w międzynarodowej korporacji. Stwierdziłem, że muszę
zająć się czymś, co zapobiegnie obumieraniu moich szarych komórek.
Od rozpoczęcia
przygody z pisaniem do debiutu minęło bodajże trzynaście lat… Przez ten okres
uczyłem się rzemiosła. Poza tym pisanie było i jest tylko hobby. Poświęcam mu i
tak za dużo czasu. Ciągle mam z tego powodu wyrzuty sumienia.
Wioleta Sadowska (awiola): Na pewno jednak nie jest to czas stracony. Ile zajęło Panu napisanie i doszlifowanie
swojego debiutu?
Robert Nowakowski: Początkowo
bardzo chciałem, żeby to była powieść historyczno-obyczajowa, bez elementów
kryminalnych. W takim układzie pracowałem nad nią przez dwa lata. W ciągu dwóch
kolejnych lat próbowałem znaleźć wydawcę, a ponieważ nie było to łatwe,
przekształciłem książkę w coś trochę bardziej lekkostrawnego. Od momentu
rozpoczęcia pisania do wydania minęły więc cztery lata.
Wioleta Sadowska (awiola): Znalezienie wydawnictwa to niestety trudna sprawa. Skąd wzięła się koncepcja naznaczenia głównego
bohatera swoistą ułomnością, przejawiającą się w symbolicznych skrzydłach?
Robert Nowakowski: Zaczęło
się od wierszy Herberta i powieści Rushdiego „Dzieci północy”.
Pierwszą
inspirację stanowił wiersz „Życiorys”, który zaczynał się słowami „Byłem
chłopcem cichym trochę sennym”. Pod koniec natomiast czytamy: „Gdybym się drugi
raz urodził może byłbym lepszy”. Michał, główny bohater „Człowieka z sową”,
próbował żyć tak, jak podmiot liryczny „Życiorysu”, chociaż pod koniec powieści
zmuszony został przez okoliczności do zdecydowanego działania.
Wątek
skrzydeł zaczerpnięty został z wiersza „Siódmy anioł”, natomiast osadzenie
bohatera o dość nietypowych cechach na tle wydarzeń historycznych to zasługa
„Dzieci północy”.
Same
skrzydła mogą mieć wiele znaczeń. Michał nie potrafi się nimi posługiwać. Nie
wie, dlaczego został nimi obdarzony i czemu miałyby one służyć. Są one dla
niego raczej przekleństwem. Nie można zapominać, że tłem jest komunistyczna
Polska. W tym kontekście skrzydła symbolizują stracone szanse, które stały się
udziałem kilku pokoleń Polaków. Jest to również symbol braku możliwości
ucieczki z kraju. W którymś momencie życia pewnie każdy chciałby po prostu
wyjechać a mówiąc inaczej, odlecieć jak najdalej z PRL. Niestety, to było
niemożliwe i wiązało się z poczuciem niespełnienia.
Poza
tym nie rozstrzygałem w powieści, czy te skrzydła istniały naprawdę, czy też
były wyobrażeniem bohatera, rodzajem schizofrenicznego wymysłu. Czy tak mogło
być, czy nie, pozostawiam do rozstrzygnięcia czytelnikom.
Wioleta Sadowska (awiola): Przyznam, iż do tej pory zastanawiam się nad tym, czy skrzydła rzeczywiście istniały. Sowa, kolejny element fabuły Pana książki. Lubi
Pan te zwierzęta i swoistą tajemnicę, jaką sobą reprezentują?
Robert Nowakowski: Kocham
prawie wszystkie zwierzęta a ptaki w szczególności. Ciekawe, czy jest ktoś, kto
nie lubi sów? Albo inaczej, czy ktoś nie docenia sowy jako symbolu tajemnicy?
Jest to ptak tak osadzony w literaturze, że czułem się nieswojo wykorzystując go
po raz kolejny. Dlatego też umieściłem go tylko w tle i szybko się go pozbyłem.
Szkoda, że w realnym świecie, porównując inteligencję sów z innymi ptakami, te
pierwsze nie wypadają najlepiej.
Wioleta Sadowska (awiola): Ja też darzę dużą sympatią te ptaki. Do fabuły swojej powieści wprowadził Pan
postacie, które istniały naprawdę. Skąd wzięła się ta inspiracja?
Robert Nowakowski: „Dzieci
północy” to powieść łącząca fikcję literacką z rzeczywistymi wydarzeniami i
postaciami historycznymi. To była najważniejsza inspiracja. Również Herbert w
swoich wierszach pełnych antycznych historii nie stronił od odniesień do
rzeczywistych zdarzeń i żyjących osób.
Pułkownik
Zbigniew Pudysz i profesor Antoni Kępiński nie są jedynymi rzeczywistymi
postaciami, które pojawiły się w powieści. Jedną z nich, niewymienioną z
imienia i nazwiska, jest legendarny krakowski hipis, Wojciech Tarzan
Michalewski. Historyczną postacią, jeżeli można tak powiedzieć, był też jego
pies, Kazan, który gdzieś tam mignął w powieści. Co więcej, jedna z
epizodycznych postaci pojawiających się w powieści, występująca pod prawdziwym
nazwiskiem, wciąż żyje.
Prawdziwe
są też zdarzenia historyczne oraz prawie wszystkie miejsca, w których toczy się
akcja. Łącznie z chatą, w której żył główny bohater w Krakowie. Jej spalone
szczątki wciąż straszyły zawaleniem w momencie wydania książki.
Wioleta Sadowska (awiola): Niesamowite. Czy był Pan kiedyś we Lwowie?
Robert Nowakowski: Tak,
ale zrezygnowałem z wyjazdu do Lwowa w czasie pisania książki. Chciałem, żeby
było to miejsce utkane z marzeń i wspomnień.
Wioleta Sadowska (awiola): W książce bardzo ważną rolę odgrywają elementy
metafizyczne. Lubi Pan taką płaszczyznę?
Robert Nowakowski: Jedną
z podstawowych funkcji literatury powinno być wykorzystanie wyobraźni.
Płaszczyzna metafizyczna jest zwykłym technicznym zabiegiem, ułatwiającym
poszerzenie granic wyobraźni. Poza tym proza, jeżeli ma być nie tylko
przedstawieniem fabuły, ale także spełniać funkcje literackie, powinna czerpać
z poezji. Trudno oczekiwać, aby wiersze były realistyczne.
Wioleta Sadowska (awiola): Czy nie obawiał się Pan, że zaburzona
chronologia przedstawianych wydarzeń będzie miała nieco negatywny wpływ na
odbiór Pana dzieła?
Robert Nowakowski: Zawsze
czytałem trudną literaturę i było dla mnie naturalne, że chronologia może być
zaburzona. Jednak teraz, pod wpływem ukazujących się recenzji „Człowieka z
sową”, zmieniłbym strukturę powieści, pozostawiając tą samą treść. Gdybym miał
czas i możliwość przygotowania od podstaw drugiego wydania, z przyjemnością
ułatwiłbym czytelnikom odbiór książki.
Wioleta Sadowska (awiola): Może będzie jeszcze taka szansa. Do kogo, według Pana, kierowana jest Pana
książka?
Robert Nowakowski: Książka
jest kierowana do miłośników prozy trudniejszej niż powieści gatunkowe, które
dominują obecnie na rynku. Jest również kierowana do miłośników eksperymentów literackich
i łączenia gatunków a także łączenia elementów literatury popularnej i pięknej.
Wioleta Sadowska (awiola): Jakie są Pana dalsze plany literackie? Czy
tworzy się już kolejna powieść?
Robert Nowakowski: Ponad
połowa kolejnej książki jest już napisana. Jest to powieść współczesna,
skierowana do kobiet, bez wątków historycznych i eksperymentów literackich.
Wioleta Sadowska (awiola): Brzmi interesująco. Co czyta na co dzień Robert Nowakowski, gdy
nie pisze?
Robert Nowakowski: Piszę
hobbistycznie, ale staram się to robić z maksymalną starannością. Dlatego
podchodzę do czytania jak do zbierania materiałów i staram się wybierać
książki, które mogą mi się „przydać” przy pisaniu.
W
rzeczywistości jednak najbardziej cenię i staram się jak najczęściej czytać
zupełnie coś innego. I tak, za najważniejsze dla kształtowania warsztatu cenię
poezję – ze względu na wartości językowe – i dramat, z powodu doskonałych
konstrukcji zamykających się w bardzo ograniczonych objętościowo ramach. W tych
dwóch kategoriach wymieniłbym na pierwszym miejscu Herberta, Szekspira i
Ibsena. W powieści cenię zarówno elementy powieści psychologicznej, jak i
mieszanie fantazji z rzeczywistością na poziomie literackim. Marquez oraz
„Mistrz i Małgorzata” nigdy mi się nie znudzą. Ze względu na piękno języka
cenię Kapuścińskiego. Z wielu powodów duże wrażenie robi na mnie trochę zapomniany
Graham Greene.
Przez
długi czas numerem jeden był dla mnie Coetzee. Potem Rushdie. A następnie
przyszła pora na odkrycie kobiet w literaturze. Nagle stałem się literackim
feministą. Uważam, że współczesna proza kobieca często stoi na wyższym poziomie
niż męska. Postaci kreowane przez kobiety są znacznie bardziej dopracowane. Dlatego
obecnie oprócz Greene’a wymieniłbym wśród swoich faworytów Zadie Smith.
Wioleta Sadowska (awiola): Niezły przekrój osób tworzących literaturę. Jak postrzega Pan obecny rynek wydawniczy w
Polsce?
Robert Nowakowski: Rynek
wydawniczy w Polsce jest i chyba długo będzie na etapie przejściowym.
Największe wydawnictwa przeobrażają się w korporacje. Małe walczą o każdą
złotówkę, borykając się z utrzymaniem płynności finansowej. W obu przypadkach
skutek jest taki, że wydawnictwa unikają ryzyka, stawiając na pewniaki.
W
przypadku największych wydawnictw oznacza to kupowanie praw do obcojęzycznych
hitów. W przypadku małych wydawnictw: szukanie polskich autorów, którzy nie
wychylają się poza granice uznawane przez danego redaktora za bezpieczne. W obu
przypadkach odrzucani są ci autorzy, którzy szukają własnego stylu. Zwłaszcza,
że w Polsce nawet wygrana w konkursie literackim nie przekłada się na zyski
wydawnictwa. Brak chęci podejmowania ryzyka finansowego powoduje także
rezygnację z większości debiutów.
W
rezultacie polscy czytelnicy z roku na rok coraz bardziej przywykają do prozy
gatunkowej. Gorzej: coraz dłużej zastanawiają się nad wysupłaniem trzydziestu
złotych na książkę, co do której istnieją wątpliwości, czy zapewni odpowiednią
rozrywkę.
Wioleta Sadowska (awiola): Niezwykle trafna analiza. Czy osławiona wena literacka pojawia się u
Pana znienacka?
Robert Nowakowski: Zabawne,
ale nie mam żadnej weny literackiej. Po prostu siadam i piszę. Może to wynikać
z mojego hobbistycznego podejścia. Piszę tak rzadko, że zawsze mam głód
pisania. Przez ten czas, kiedy nie piszę, wszystko układa się w głowie i tylko
czeka na przelanie do worda. Czasem, po długiej przerwie, uczucie palców
uderzających w klawiaturę jest ekstatyczne.
Wioleta Sadowska (awiola): Cóż, wena to pojęcie względne. Czego nie może zabraknąć w Pana ulubionym
antykwariacie?
Robert Nowakowski: Perełek
nieznanych autorów, którzy nie są już wznawiani. A także zbiorów poezji i
antologii dramatów. Nie sprawdzałem tego, ale myślę, że poza antykwariatem
niemożliwe jest znalezienie „Wierszy zebranych” Kawafisa, „Wyboru dramatów”
Ibsena czy „Kompleksu Tołstoja” Tarkowskiego, o Józefie Mackiewiczu nawet nie
wspominając.
Wioleta Sadowska (awiola): Co na koniec chciałby Pan przekazać
czytelnikom mojej strony?
Robert Nowakowski: Czytajcie
literaturę przez duże L, głaskajcie psy i obserwujcie ptaki. Dbanie
o wrażliwość powinno być równie ważne jak dbanie o zdrowie czy sylwetkę.
"Człowiek z sową" to książka trudna, ale z pewnością warta przeczytania. Po jej lekturze bowiem długo o niej nie zapomnicie. Zachęcam! A autorowi dziękuję za poświęcony czas i udzielenie odpowiedzi na moje pytania.
Przyznam, że po zapoznaniu się z wywiadem mam chęć przeczytać książkę, a to że jest trudna tylko jeszcze bardziej mnie zachęca.
OdpowiedzUsuńale cudny piesek... śliczności...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, a i książka kusi
OdpowiedzUsuńZdarza mi się głaskać psy, ptaki obserwuję praktycznie codziennie, a z literaturą przez duże L spotykam się może rzadko, ale zawsze z dużą przyjemnością. Staram się dbać o wrażliwość nie tylko na te sposoby, mam też własne :). Świetny wywiad, bardzo rzeczowy, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, a książkę chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Mam ochotę przeczytać tę książkę z wielu powodów, ale chyba najważniejszym jest miłość Roberta do poezji Herberta. Jestem też ciekawa jego eksperymentów literackich.
OdpowiedzUsuńJa również jestem wielbicielką książek wielopłaszczyznowych, dlatego myślę, że kiedyś dam tej pozycji szansę. Wywiad czyta się bardzo przyjemnie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, na pewno zapoznam się z twórczością autora :D
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytałam ten wywiad. Rozjaśnił mi od coś na temat książki. Mam ją przeczytać. Jak przyjdzie pocztą.
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad. Miło poznać kolejną, niebanalną osobowość.
OdpowiedzUsuńsympatyczna persona z autora:)
OdpowiedzUsuńJuż Twoja recenzja mnie zainteresowała, a wywiad jeszcze to wrażenie spotęgował. Bardzo przyjemnie czytało mi się tę rozmowę.
OdpowiedzUsuńRobisz już czytelnicze plany na przyszły rok?
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do mojego nowego wyzwania na 2016 - wybierasz tylko 5 książek na 12 miesięcy: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/12/mini-czelendz-na-2016-rok.html
Może się skusisz? Albo choć zareklamujesz? :) Będę wdzięczna :)
kolejny ciekawy wywiad:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, dobrze się go czytało z kotem na kolanach i filiżanka kawy w dloni :)
OdpowiedzUsuńciekawy:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany wywiad - miło się czyta :) Zapraszam, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDobry wywiad! Fajnie sie czytało.
OdpowiedzUsuńmichalzlifestyleandfashion.blogspot.com