"Język polski jest jak czarodziejskie zaklęcie, nic nie istnieje bez przypadku, możemy tylko rozkochiwać się w jego formach coraz bardziej" - Wywiad z Tomaszem Kowalczykiem





Uwielbienie bądź nienawiść - takie uczucia wyzwala twórczość Tomasza Kowalczyka wraz z jego nietuzinkową osobowością. Przy okazji premiery jego najnowszego tomiku poezji pt. "Sekret twoich oczu" postanowiłam zadać autorowi kilka pytań. Zapraszam na naszą rozmowę.


Recenzja tomiku poezji - KLIK



Tomasz Kowalczyk, rocznik 1990 to poeta, pisarz i wielbiciel sztuki. Do tej pory ten młody twórca wydał zbiór wierszy pt. "Kontrasty", poemat trzynastozgłoskowy pt. "Stworzenie świata" oraz powieść poetycką pt. "Maszynopis z Kawonu". W internecie można znaleźć jego stronę autorską.





Wioleta Sadowska (awiola): W Twoim najnowszym tomiku poezji kilkakrotnie odnalazłam odmienione przez przypadki słowo „kostropaty”. Czy masz do niego słabość?

Tomasz Kowalczyk: Jest wiele pięknych słów oznaczających taktylność oraz umiejscowienie w przestrzeni, o których współcześni pisarze zapomnieli, nie znają, nie potrafią ich używać, a które ja osobiście odsłaniam w nowych kontekstach i uwielbiam za pomocą nich nakreślać i uwypuklać naszą czasoprzestrzeń. Tak też, jak się dało zauważyć, „kostropaty” ewoluował w jednym wierszu nawet do wyrażenia „kostropienny”, czyli pnący się szorstką chropowatością. Podobne do tych słów to np. rosochatość, płożenie się, gruzłowatość. Język polski jest jak czarodziejskie zaklęcie, nic nie istnieje bez przypadku, możemy tylko rozkochiwać się w jego formach coraz bardziej. Każdy inny język może nam tego pozazdrościć. Stąd też nadużywanie języka angielskiego nie przyczynia się do postępowości naszej mowy – jest jedynie modą i kokieterią. Polacy lubią nie wierzyć, że nasz  język to całkowite arcydzieło.

Wioleta Sadowska (awiola): Pięknie powiedziane. Który z wierszy Bolesława Leśmian uważasz za sztandarowy utwór poety?

Tomasz Kowalczyk: Leśmian – najwybitniejszy poeta XX wieku (nie tylko moim zdaniem, ale zdaniem Czesława Miłosza – naszego noblisty) – był tak nowatorski i z każdym utworem szybujący dalej, że jak się nagle przechodzi z niego do Tuwima i Szymborskiej, to człowiek ma wrażenie, jakby ze studiów nad archeologią mgławic wszechgwiezdnych i prastarych języków przyrody przeszedł bezpośrednio do kółka Anonimowych Alkoholików, którzy nie mogą mówić przez nowo napotkane delirium tremens. Jeżeli chodzi o sztandarowość, to współczesne szkoły robią sobie kpinę, przedstawiając Leśmiana, jako autora przede wszystkim „Dusiołka” i „W malinowym chruśniaku”. Wiersze poety, które mają największą esencjonalność uczuciową to między innymi: „Wspomnienie”, „Tamten”, „Znikomek”, „Srebroń”, „Urszula Kochanowska” „Pururawa i Urwasi” , poliptyki poetyckie: „Zielona Godzina”, „Z Księgi przeczuć”, „Oddaleńcy”. I na tym zakończę niepełną listę.

Wioleta Sadowska (awiola): Jestem ciekawa jak wygląda proces twórczy  w przypadku Twoich nowych formacji językowych. Wpada Ci do głowy pewien pomysł i już? Czy wygląda to jednak zupełnie inaczej?

Tomasz Kowalczyk: One przychodzą jak odpowiednia fraza muzyczna kompozytorowi bądź barwa malarzowi, z góry są ustalone we mnie, jednakże potrzebują odpowiedniego nacisku weny, momentu, kiedy atakują mnie skrajności emocjonalne oraz chwile w życiu, które zmuszają mnie do pisania i uwolnienia się od całego ciężaru bytu. Literatura współczesna jest w większości przerostem treści nad formą, a każdy wybitny historyk sztuki – czy to będzie Łysiak czy Fraenger – otwarcie głosił prawdę, że treść w sztuce jest rzeczą trzeciorzędną. Można lepiej namalować kalafior aniżeli Karola Wojtyłę. Tak samo lepiej można opisać chwilę samotności w pewnym momencie życia, aniżeli długaśną, pogmatwaną intrygę obyczajowo-kryminalną. Ale żyjemy w takich czasach taniego efekciarstwa, stąd trudno innym uzmysłowić prawdę. Forma, zabawa konwencją są kluczem do odkrywania i zagłębiania się w prawdach wszechświata.

Wioleta Sadowska (awiola): W internecie można spotkać dość dużą liczbę osób, które uważają Cię za grafomana i człowieka, który sztucznie stwarza wokół siebie otoczkę oryginalności i intelektu. Lubisz szokować i zwracać na siebie uwagę?

Tomasz Kowalczyk: Ci ludzie nie starają się dojść do mojego wnętrza poprzez zadawanie pytań i odkrywania odpowiedzi w moich komentarzach. Nienawiść do sztuki i ludzi, którzy tę sztukę tworzą ciężką pracą jest dla mnie niezrozumiała, bo jak można nienawidzić „Mona Lisy” tylko dlatego, że nienawidzi się kobiet.
Ci ludzie również  mówią, że „Leśmiana przejechał jamnik” i nie mają szacunku do całej naszej tradycji. Wolą Coldplaya, Jimiego Hendrixa i inną murzyńską muzykę od Strawińskiego i Czajkowskiego. Nie zazdroszczę im. Toteż prawda wygląda tak, że to oni są mierni intelektualnie i pałają nienawiścią do mnie, do człowieka, który ciężko pracuje, aby poznawać wszechświat i przekazywać go dalej. Sztuka i artysta od zawsze szokowała, i zwracała na siebie uwagę, więc tego się trzymajmy. A na marginesie jeszcze dodam, iż od jednego z moich „fanów” usłyszałem, że Dostojewski i Chopin to nie są autorytety, bo raz, że są nieżywi, a dwa, że przestarzali. Czy może być coś bardziej szokującego?

Wioleta Sadowska (awiola): To rzeczywiście ciekawa konkluzja. Mam wrażenie, że wszelka krytyka działa na Ciebie motywująco. Czy mam rację?

Tomasz Kowalczyk: Dokładnie. Często słyszę, że jestem grafomanem bez pokory, bez samokrytycyzmu i to mnie obszernie motywuje. Takie zdania powodują, że człowiek nie chce przegrać i pokazuje, co potrafi – więcej i więcej. Dlatego wszyscy ci, co mnie obrażają i besztają, działają na swoją niekorzyść. Przyjmijmy rzecz ultra matematycznie, jeżeli napisałem poemat trzynastozgłoskowy („Stworzenie świata”) – pod względem formalnym bezbłędnie – czyli musiałem spinać tyłek i nałożyć na siebie rygor  i poruczenie poetycko-wojskowe – to czy można takiego człowieka nazywać, że jest bez pokory? Podejrzewam, że ci ludzie, co tak mówią, sami nie mają pokory intelektualnej do świata, wartości, uczuć i tradycji, bo nie potrafią tego zrozumieć, co piszę.

Wioleta Sadowska (awiola): Uważasz się za oryginalnego twórcę tworzącego swój własny, poetycki styl. Co według Ciebie przemawia za tą opinią?

Tomasz Kowalczyk: Recenzje krytyków, filologów, poetów oraz świadomość, że nie spotkałem się w powojennej literaturze polskiej z taką formą poetycką, jaką ja oferuję czytelnikowi.

 Wioleta Sadowska (awiola): Który z wierszy zawartych w tomiku „Sekret twoich oczu” jest Ci najbliższy?

Tomasz Kowalczyk: Wszystko jest zależne od czasu, ostatnio chodzi za mną „Petronella”:

Z baldachimów zwierzeń – podkołdrzanej prozy,
Z pozytywek kwietnych małego melomana,
Wyszłam – ja – biszkoptem i pudrem zmalowana,
Lalka zwykła, która nie przybiera pozy.

Lubię się namaszczać cytrynowym sokiem,
On jest kwaśny, ale nie jak ludzkie winy.
Loki mam rozpuchłe – nie jestem prorokiem –
Lecz czasem widzę więcej niż zwykłe dziewczyny.

Widzę tę nienawiść, co dusze wokół zraża,
Zazdrość, która depcze sąsiedzkie alkowy,
I ten niepokój matek, co wiodą do cmentarza –
By dzieci ich wyrosły w ogniskach domowych.

Z rąk mych czasem sypnę nasionka zbytku trwania,
One krzyczą szeptem: „Tempus fugit – cito”.
Nie poznałam jeszcze tej sztuki kochania,
Rozpusty ludzkiej masy – niepotrzebne mi to.

Wolę się zanurzać w herbacianej sferze,
W rumianku rzęsy zdobić – atlasy arabesek,
I gdy ludzie zmawiają nieszczere pacierze,
Wsłuchiwać się w komary, co brzęczą w szparkach desek.

Zwiedziłam wskroś niepamięć – bywalec stały kurzu,
Wciąż pragnie konkurować z wszechświata łzą mgławiczną,
A gdy jest tam w tej czerni, na gwiazd modrych podwórzu,
Próbuje udowodnić, że jestem niepraktyczną...

Ja już mówiłam kiedyś – porcelana – wszystko!
Choć moja główka różne nastroje często budzi,
Nie miałam tego ciepła nad dziecięcą kołyską,
Lecz piękniej od mych oczu nie śpiewa żaden z ludzi...

Ja już mówiłam kiedyś – akwarela – trwanie!
Tak wiele słów wyrzekłam, w tak krótkich urywkach,
Acz nikt mnie nie wysłuchał, bo wciąż na pożegnanie,
Tę samą wciąż melodię dudniła pozytywka...

Wioleta Sadowska (awiola): Muszę o to zapytać – skąd wziął się pomysł na napisanie utworu o śmierci kota?

Tomasz Kowalczyk: To nie pomysł - to życie. Dwa lata temu obudziła mnie, ociężałego od śnistości niczym mucha ubabrana pajęczyną, babcia z płaczem. Przyniosła na swoich ramionach martwą kotkę, którą rozjechał samochód. Kocie lewe oko wypływało z oczodołu, uchwyciwszy się cienkiej różowawej nitki, na której dyndało. Moim zadaniem było chwycić za łopatę i wykopać jej grób w przydomowym ogrodzie niedaleko śliwy. Zaraz potem powstał utwór poetycki.

Wioleta Sadowska (awiola): Jak widzisz siebie i swoją twórczość za dziesięć lat?

Tomasz Kowalczyk: Trudno mi spojrzeć w przyszły rok, „Sekret twoich oczu” zawiera takie utwory, których forma momentami mnie samego zaskakuje. Dlatego patrzę oczyma teraźniejszości.

Wioleta Sadowska (awiola): Co teraz tworzysz? Czego możemy spodziewać się w najbliższym czasie?

Tomasz Kowalczyk: Tworzę bajki dla dzieci z pięknymi akwarelowymi ilustracjami Zuzanny Zielonki (która jest również autorką okładki) oraz cały czas piszę poezję i momentami prozę.

Wioleta Sadowska (awiola): Tomaszu, co na koniec chciałbyś przekazać osobom, które pod naszym ostatnim wywiadem prowadziły z Tobą dość burzliwą dyskusję na temat Twojej twórczości?

Tomasz Kowalczyk: Tak, jak Mrozy i Twardochy piszą po to, aby jeździć drogimi samochodami i uprawiać gwałt na czytelniczkach, jak Lipskie tryskają retoryczną bezpłciową filozofią, tak ja wzbogacam i odradzam przeszłość o przyszłość. Jestem łącznikiem i odrodzicielem tych wartości, które zostały zniszczone przez mordy na polskich profesorach, intelektualistach oraz artystach we Lwowie i Katyniu. Pokazuję Arcygeniusz i nieskończoność możliwości naszego ojczystego języka, który jest tak szlachetny, że hańbą jest popularyzowanie kryminałów i thrillerów, które w swojej istocie nie są warte uwagi, bo zawierają marny ładunek artystyczny. Kiedy inni czytali Stephena Kinga i resztę wtórnych, i kryptoplagiatycznych dyrdymałów, ja skończyłem Fraengera, Łysiaka, Prousta i Baudelaire`a. Dlatego, jeżeli ktoś nie potrafi odczuć, pojąć bądź zrozumieć, to chociaż niech milczy, a zrozumienie (jak to ładnie katolicyzm głosi) może przyjdzie z czasem. 



Tomasz Kowalczyk jak widać, mówi to co myśli i nie przejmuje się krytyką oraz zarzutami innych. Jestem ciekawa czym jeszcze zaskoczy nas skomplikowana natura poety. Czas pokaże...

45 komentarzy:

  1. Pączaste słowa, aby pokryć niedoskonałość świata... Pytanie w miarę rozsądku... Zasadnicze ciekawostki. Kuriozum, finezyjne zgredki. Poezja jest i będzie lukrem, i uwieńczeniem literatury!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj na swoim podwórku!
    Przeczytałam cały wywiad i mogę powiedzieć, że mam wiersze, które bronią polskości w literaturze,
    ale to walka z wiatrakami, ponieważ dzisiejszym powiedzmy poetom wydaje się, że jak użyją angielszczyzny, to podniesie rangę wiersza, a moim zdaniem obniży. Spróbuję zamieścić kilka takich wierszy na ksztaltach, może je spotkasz. Jestem zaciekawiona Twoim patrzeniem na poezję.Pozdrawiam.Halina Nałecka Mazur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zgadzam się co do tej angielszczyzny. :) Są naręcza "poetów", którzy nie potrafią sonetu napisać, a przez to, że w białych, wolnych wierszach stawiają "entery", gdzie im się żywnie podoba, to wydaje im się, że są wirtuozami rytmu. A prawda jest inna, i tragiczna. :) Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Bardzo fajny wywiad. Też się czasami zastanawiam, kto dobiera poezję do programów nauczania, bo w przypadku wielu autorów są to dla mnie dziwne wybory.

    OdpowiedzUsuń
  4. Póki co, w świecie poezji totalnie nie potrafię się odnaleźć...

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdanie: "Język polski jest jak czarodziejskie zaklęcia...". Nie ma to jak zaklinanie słów ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwa ostatnie zdania zatarły dobre wrażenie. Ciekawy wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wywiad jak zawsze - Mega. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  8. Zadane pytania są bardzo ciekawe i świetnie skonstruowane.
    Odpowiedzi utwierdziły mnie, niestety, w przekonaniu, że pan Tomasz jest próżnym osobnikiem, który w istocie stara się stworzyć z siebie wielką wyrocznię, pragnie wypowiadać się o inteligencji innych na podstawie czytanej przez nich literatury itp. Podkreśla, że ciężko pracuje, a inni po prostu nie rozwijają się intelektualnie. Jestem ponad wszystkimi, co dało się zauważyć wielokrotnie w dyskusjach na forum "Książki moja miłość" na portalu facebook. Na podstawie wytężonej pracy, którą pan Tomasz podejmuje, by pokazać na co go stać, mogę jedynie stwierdzić, że jest zakompleksionym człowiekiem, który w głębi duszy odczuwa swoje braki intelektualne i próbuje przekonać świat, że to wszyscy dookoła są idiotami. Więcej pokory.

    Piszę, jako osoba anonimowa nie z obawy o krytykę, lecz dlatego, że nie posiadam żadnego z wymienionych opcjonalnych kont typu google.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się składa, iż widziałam owe wymiany zdań Tomasza Kowalczyka z trzema zarozumiałymi samicami oraz polonistą, który nie wiedział, co to jest gramatyka i interpunkcja. Te baby, utwierdzone w swojej głupocie, twierdziły, że nie można wartościować, ani oceniać książek, każdy czyta to, co lubi, tak więc nie ma różnicy między Tołstojem i Chopinem a Justinem Bieberem i Krzysztofem Ibiszem. Tomasz wpierw delikatnie bronił klasyki oraz tradycji, a później delikatnie już się nie dało, jako że w tych trzech zakompleksionych kobietach ignorancja była tak zakorzeniona, że nie szło im nic przetłumaczyć. Te wszystkie zachowania to nie jest jedna sytuacja, świadczą one o zacofaniu ludzkim, Kowalczyk wskazuje drogę i nagle sam jest atakowany przez dyletantów, a to świadczy o głupocie i strasznym niedouczeniu. Niektórzy ludzie po prostu powinni kopać ziemniaki, a nie zabierać się za literaturę.
      Pokora jest córką nieudacznictwa.

      Usuń
    2. Zdaje się, że mówimy o zupełnie różnych sytuacjach...Widziałam zupełnie inną dyskusję i nie dotyczyła ona poruszanego powyżej tematu.

      Usuń
    3. Nie jest ważnym, jaka jest to sytuacja, bo ludzie są tak samo mało inteligentni i gnuśni.

      Usuń
    4. To zdanie świadczy akurat na niekorzyść autora wspomnianego wyżej tomiku poezji...

      Usuń
    5. A właśnie, że na korzyść. Tę poezję będą czytać tylko ludzie wrażliwi i inteligentni oraz się w niej odnajdywać, a nie jak w przypadku wspomnianego przez Tomasza Stephena Kinga, który jest jak serial na Polsacie, z czego wynika, że bronią go wyprane i niezbyt pomarszczone mózgi.

      Usuń
  9. Jeśli "nie przejmowanie się" oznacza wchodzenie na prywatne profile recenzentów i pojazdy osobiste, to gratuluję tego dystansu, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale bez konfabulacji. :) Nikogo osobiście nie "pojeżdżałem", tylko napiętnowałem Pannę Kac, która przeczytała może jeden rozdział "Maszynopisu z Kawonu" i powiedziała, że widzi tam same i tylko błędy. :) To trzeba być idiotką, żeby tak pisać. Bo to pokazuje, że to ona na 3 roku polonistyki w jakimś Ciechocinku jest lepsza od korektorów współpracujących ze Znakiem oraz z Ossolineum. A nawet pomijając studia - to jest absolutny brak szacunku dla autora, szczególnie, że po jej wypowiedziach, zadufanych i buńczucznych, widać tylko braki przykryte "wyższością" jakiegoś literaturo-hipstera. ;)

      Usuń
    2. Właśnie o to się rozchodzi..."jakiś tam Ciechocinek" i raptem trzeci rok studiów.Zawsze ktoś jest za Panem, ale przed Panem mało kto.Czasami też odnajduję błędy po korektorach,czy to w Znaku czy Feerii czy Albatrosie. Jesteśmy tylko ludźmi i możemy się mylić.
      Natomiast za każdym razem, z każdą krytyką,Pan reaguje w sposób agresywny,wyzywając rozmówcę.
      Podoba mi się prawo Jante,w doskonały sposób określa relacje międzyludzkie,może to zbyt wyidealizowane w polskiej rzeczywistości...

      Usuń
    3. A może mniej Anonimowości? :) Atakuję tylko człowieka, który wymyśla, godząc w mój honor, bo to może również zaszkodzić w przyszłości innym. I taka jest właśnie Panna Kac i niektórzy, którzy uważają, że mają rację, bo ją mają na kształt Hitlera, a nie potrafią swoich paradygmatów wytłumaczyć, bo się po prostu czują zbyt zajebiście, będąc niedokształconymi. :) I tak jest z panną Kac, która chciała krytykować "Maszynopis z Kawonu" nie znając konstelacji interpunkcyjnej Prousta (którą sam używam). Albo inne Podlipniaki czy Kiczory, Kwietnie - postkomuniści, którzy nie znają Dantego, Leśmiana, Baudelaire`a, a uważają się za krytyków poetyckich. Mam pytanie: czy można być prawdziwym pianistą, nie znając Chopina?

      Usuń
  10. Właśnie, zobaczymy czym zaskoczy..ale trzeba przyznać...interesujący człowiek :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam, ale interesująco się zapowiada. :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z autorem zerknęłam się już wcześniej, dzięki jego poprzedniej książce. O nim samym wiedziałam jednak niewiele, ale po przeczytaniu wywiadu uzupełniłam luki mojej niewiedzy. Interesująco ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety poezja to nie mój konik, od zawsze miałam z nią problem, ale wywiad jest bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Poezja to nie moja bajka, ale wywiad ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Interesujący i miejscami zaskakujący wywiad :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowość w tym przypadku to kwestia bloga, nie posiadam kont wymienionych jako konieczne, by się zalogować.
    Absolutnie nie chodzi mi o wywód na temat "Maszynopisu...", zwłaszcza, że nie widziałam toczącej się dyskusji. Zauważam jednak, że ma Pan skłonność do oceniania innych w sposób dla nich niezwykle niekorzystny. Przeczytałam wywiad i utwierdziło mnie to w tym przekonaniu. Ktoś zarzuca agramatyzmy, a Pan od razu umniejsza jego inteligencję, określa mianem idioty itp.
    Domaga się Pan szacunku dla autora, a ja proszę o szacunek autora dla czytelnika.
    Czy można być pianistą i nie znać Chopina? Myślę, że można być pianistą, znać Chopina, podziwiać jego warsztat muzyczny, a jednak go nie lubić.
    Odnosi się Pan do poetów, a w swojej wypowiedzi krytykuje Kinga i jego czytelników ("kiedy inni czytali Stephena Kinga i resztę wtórnych, i kryptoplagiatycznych dyrdymałów, ja skończyłem Fraengera, Łysiaka, Prousta i Baudelaire`a") - z całym szacunkiem, ale gdyby nie ten wywiad czy forum na facebooku, pewnie mało kto by o Panu słyszał, choć czytał Pan tak górnolotne dzieła. Tymczasem właśnie te dyrdymały i nazwiska ich twórców rozpoznawane są na całym świecie. Zresztą trudno porównać poezję i prozę... Mogę lubić Tuwima, Jasnorzewską czy Poświatowską, a nie zachwyci mnie Miłosz...Czy to oznacza, że jestem ograniczona intelektualnie? Czy to, że we wtorek zaczytuję się w Cioranie, a w piątek w Lackberg świadczy o mojej inteligencji?

    OdpowiedzUsuń
  18. To, co napisałaś jest demokratyczne i czysto żenujące - bronisz po prostu głupich idei demokracji, które są zarzewiem idiotyzmu i dyletanctwa. Osoby, którzy właśnie czytają debilizmy jak Stephen King mogą powiedzieć takie zdanie: "Myślę, że można być pianistą, znać Chopina, podziwiać jego warsztat muzyczny, a jednak go nie lubić." - do tego zdania można dodać: "Myślę, że można być prawdziwym Żydem i ubóstwiać Hitlera, doceniać jego próby oczyszczenia Europy, ale go nie lubić". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli "na ty" - ja się do Pana nie zwracam w sposób pozbawiony szacunku.
      Dyskusję uważam za zakończoną. Jest Pan bufonem przekonanym o własnej wyższości, obrażającym wszystkich naokoło.
      Jak Pana sława i ilość publikacji będzie porównywalna z takim dajmy na to Stephem Kingiem albo chociaż Stefanem Żeromskim, to może wrócimy do dyskusji.
      I jeszcze jedno - o Pana niezbyt imponującej (pomimo wielu niepopularnych słów użytych w wierszach) znajomości języka polskiego świadczy zdanie zwrot "osoby, którzy...". Szkoda, że już po świętach, przesłałabym w prezencie podręcznik do gramatyki opisowej języka polskiego.

      Usuń
    2. Zabawne jest to, że każdy cymbałkowy kafelek w końcu, gdy czuje się obrażony, iż jest zbyt głupi, dochodzi do "nie przypominania sobie przejścia na ty" i elokwentnego "kończenia dyskusji". Jesteście tacy sami, ziarna żwiru, powielone myślicie, że coś znaczycie. Spokojnie, niedługo ten usypany z głupoty wał niefrasobliwie zdmuchniemy.

      Usuń
  19. Napisałem "osoby, którzy" tylko dlatego, że się zdenerwowałem na twoje idiotyzmy wypisywane. Nie jesteś szlachcianką, abym ci pisał na "Pani", jesteś demokratką, która zrównała Chopina i pół Japonii wierzącej w naszą europejską muzykę z Justinem Bieberem, którego można lubić, a nie trzeba, a przede wszystkim można być napaloną nimfetką na niego. ;) Widzę, że się kierujesz nakładem i sprzedażą - tak trzymać, utonęłaś w bezmiarze beznadziejnego materializmu i nic cię już nie uratuje. I czyli skoro współczesne białe samice, zachowujące się jak Afroamerykanki, lecą najbardziej na metroseksualizm, to największym samcem jest w tym momencie Igor Herbut i Michał Wiśniewski, a skoro King sprzedaje dużo książek to znaczy, że jest najlepszym pisarzem. A pianista może być pianistą, nie lubiąc Chopina. A biolog może być biologiem, nie lubiąc przyrody, bo jest zbyt wulgarna. Rozumiesz, że to jest niedouczenie spowodowane tym, że nie masz pokory do tradycji? I że jesteś zbuforowanym bufonem współczesnego kiczu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się składa, że nie jestem, a Panu natomiast świetnie wychodzi nadinterpretacja czyichś słów, bo ja ani o Biberze (kto to jest?) ani o Wiśniewskim nie pisałam. King został po raz pierwszy wspomniany przez Pana, a ja się tylko do tego odniosłam, przy czym nigdzie nie pisałam, że go namiętnie czytuję. Otóż nie. Co nie zmienia faktu, że gość kilka prestiżowych nagród otrzymał, w tym także za literaturę faktu, a nie tylko grozę.
      Jak na poetę ubogi wachlarz słów, bo znów dochodzimy do debilizmów i idiotyzmów.
      Taki mi się nasunęło, jak czytam Pana wypowiedź: "A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz?", bo w Pana słowach pokory ani trochę nie ma, jest sarmacka buta i pycha.
      Nie chce mi się już dyskutować z człowiekiem, który jest bardziej papieski od papieża.
      Kolejne językowe przewinienie " i czyli skoro...", proszę zajrzeć do wspomnianej przeze mnie książki o gramatyce opisowej, bo to wstyd, by taki wielki twórca takie błędy popełniał - czy to na fali nerwów czy po chłodnej kalkulacji.
      I tak się składa akuratnie, że ze szlachcianką Pan miał przyjemność. I do tradycji proszę się nie odnosić, bo w mojej rodzinie o tradycjach pamiętamy, bo z dziada pradziada o tę znienawidzoną przez Pana demokrację walczyliśmy. Gdyby nie ta demokracja to tacy jak Pan nie mieliby szansy na tę swoją wrażliwość świata i bezpłatną edukację, tylko w ziemniakach by po pas siedzieli albo w innej roślinności spożywczej.

      Usuń
    2. Nie jesteś szlachcianką, mówiłaś dwie rozmowy temu, że kończysz pisać, a na obiecankach się skończyło, nie cenisz swojego słowa, a twoja godność nie ma pokory przed kodeksem honorowym. Czyli jesteś zwykłą, zakłamaną demokratyczną powsigirą, która przed drugim "czy" nie stawia przecinka, a napaliła się na pedagogiczne uskutecznienia. Jedynie o co walczysz teraz to o swoją głupotę i głupotę swoich wyimaginowanych przodków, jako że ci, jeżeli byliby prawdziwymi szlachcicami, nie uznawaliby określenia "sarmacka buta i pycha" za obraźliwe. A ja za to określenie serdecznie dziękuję, tak samo, jak za zawartość papieża w papieżu. :)

      Usuń
    3. Wypadało odpowiedzieć na postawione pytania.
      Proszę się opamiętać z wyzwiskami zgodnie z KK Art.212.§ 1.

      Usuń
    4. To dodaj sobie do tego kodeksu jeszcze to, że jesteś mutacją genetyczną, bo uważasz się za szlachciankę i rojalistkę, a bronisz demokracji - większej głupoty nie widziałem. :)


      PS Sformułowanie "i czyli skoro" jest jak najbardziej poprawne. ;)

      Usuń
    5. Jeszcze chyba nigdy nie spotkałam autora tak pełnego pogardy dla tych, którzy mają odmienne zdanie. I co z tego, że stworzysz jakieś dzieło, kiedy swoją postawą możesz zrazić do siebie ludzi? Internet nie zapomina, a raz wrzucone słowa mogą w nim zostać na długo i trafić w odpowiednie miejsca - np. do tych wszystkich pism i portali, które doceniły twoje wiersze. Może wówczas usuną dowody uznania? Może to nauczyłoby Cię trochę pokory? Nie wszystko wolno biednemu, niedocenianemu pisarzowi...

      Usuń
    6. A ja jeszcze nigdy nie spotkałem pseudoszlachcianki broniącej demokratyczności. I jak tu nie mieć pogardy dla takiej głupoty? Akurat to nie ty jesteś wyznacznikiem, co, komu wolno. :) Polecam poznać biografie papieżów z Renesansu, którzy ruchali swoje siostry i zakładali we Włoszech zamtuzy. :)

      Usuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Poezja może posługiwać się różnymi środkami: może mieszać ze sobą języki, by szukać nowej jakości w ich twórczym zderzeniu, może eksploatować staropolszczyznę czy tworzyć neologizmy. Nie warto żadnego z tych środków odrzucać, należy jednak szukać dla ich użycia odpowiedniego kontekstu. Współcześni poeci potrafią to robić bardzo twórczo: warto spojrzeć chociażby jak klasyczne formy przetwarza i łączy ze słownictwem internetowym Radosław Jurczak, ile ze zderzenia języków wyciąga Robert Rybicki, w jak szalony, surrealistyczny świat wyobraźni przenosi nas chociażby Roman Honet. Ja przychylam się raczej do stwierdzenia Borgesa, że stworzyć dobry wiersz wolny jest znacznie trudniej niż klasyczny sonet. Nie polega to na pisaniu "obojętnie jak", lecz świadomym poszukiwaniu własnej formy i własnego rytmu.

    Poddana wnikliwszej analizie poezja Tomasza Kowalczyka niestety się nie broni, choć autor ma ambicje i jakiś potencjał. To, co robi w wierszach czy "prozie poetyckiej" jest na chwilę obecną zupełnie niestrawne. Fajna jest chęć bycia oryginalnym czy przywracania polszczyźnie słów wypartych z użycia, tylko że jeśli autor to robi, nie potrafiąc jeszcze do końca pisać dobrze prosto, to nie może wyjść nic dobrego. Przykłady błędnie użytych frazeologizmów wypisywaliśmy na tym blogu jakiś czas temu pod dyskusją nad "Maszynopisem z Kawonu". Takich "kwiatków" jest sporo. Jednak i bez nich te wiersze po prostu nie są dobre. Próby bycia oryginalnym sprowadzają się do sięgania po bardzo wyeksploatowane już kalki językowe z poetów młodopolskich, Kowalczyk na siłę udziwnia to wszystko "trudnym" słownictwem i aż do śmieszności eskaluje patos.

    O tym, jaka jest wartość tej twórczości chyba najlepiej świadczy fakt, że żadne renomowane (ani nawet żadne niszowe) wydawnictwo nie chciało zainwestować w jej wydanie. O stosunku autora do własnej twórczości zaś to, że zamiast pracować nad tekstami i walczyć o profesjonalne wydanie, wolał zapłacić kilkanaście tysięcy firmie, która wydaje dosłownie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  22. Żeby nie było, że tak tylko krytykuję: w wierszu zamietszczonym powyżej dostrzegam pewien urok, pod warunkiem, że potraktujemy to jako bardzo zjadliwą satyrę na pewne literackie maniery i pewną postawę życiową. Jeżeli nie o to autorowi chodziło, no to sam ma odpowiedź, jaki jest problem z jego twórczością ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger