"Tym właśnie jest dla mnie pisanie powieści. Skupieniem, kombinowaniem, krojeniem, przyprawianiem, zaskakiwaniem samej siebie. Chwilą, która się dłuży, ale i wciąga, i jest zwieńczona wielką satysfakcją" - Wywiad z K. A. Kowalewską
K. A. Kowalewska swoim debiutem literackim wzbudziła we mnie dużo uśmiechu. Absurd i czarny humor w jej wykonaniu, potrafią bowiem rozbawić każdego ponuraka. Chciałabym Wam dzisiaj przybliżyć sylwetkę autorki, zapraszam więc na naszą rozmowę.
Recenzja książki "Pijany skryba" - KLIK
K.
A. Kowalewska to tłumaczka angielskiego, pasjonatka fotografii
sportowej i ulicznej. Jest absolwentką studiów lingwistycznych i
edytorskich, kształciła się również w sztuce pisania. W swoim
życiu wykonywała już sporo zawodów – była nauczycielką,
felietonistką i sędzią sportowym. Autorka uprawia dużo sportu,
uczy się hiszpańskiego, słucha punk rocka, lubi upały, frytki i
Lizbonę. "Pijany skryba" to jej debiut literacki.
awiola: Kasiu, jak miewa się Maciek? Czy już napił się za moje zdrówko?
K. A. Kowalewska: A
bo to raz! (Śmiech) Uważaj, bo Maciek lubi towarzystwo. Ostatnio
tuła się po świecie, więc może zahaczyć i o Pabianice. Jeśli
nie masz mocnej głowy, najlepiej zarygluj drzwi.
awiola: Ha, ha, z checią go ugoszczę :) Czy pamiętasz ten moment, gdy pojawił się w Twojej głowie pomysł
na napisanie książki?
K. A. Kowalewska: Oczywiście,
jakby to było wczoraj. Zanim „Pijany skryba” został TYM
„Pijanym skrybą”, był ćwiczeniem na kursie pisarskim. Mieliśmy
za zadanie przygotować tematy historii. Nauczyciel wysłuchał i
powiedział: Kasiu, napisz o owocach morza. Napisałam więc. A potem
Maciek w uroczy sposób załatwił ścianę Kingi i zaskarbił sobie
moje względy. Awansowałam go na bohatera powieści.
awiola: Niezły awansik, jak widzę. Dlaczego akurat pijany skryba stał się cichym bohaterem Twojej
debiutanckiej powieści?
K. A. Kowalewska: Nie
chcę odpowiadać na to pytanie zbyt konkretnie, bo zdradziłabym
tożsamość pijanego skryby, a to zepsułoby frajdę czytania
książki. Powiem tylko, że skryba, choć pijany, zapewnił książce
pełnej gagów i żartów element powagi, refleksji. Sprowadził
głównego bohatera – Maćka na ziemię.
awiola: Dobrze, że za dużo nie zdradziłaś. Czy absurd, czarny humor i groteska to Twoje ulubione, literackie
środki wyrazu?
K. A. Kowalewska: O
tak! I nie tylko literackie. W życiu codziennym sięgam do tych
środków równie często. Nie przepadam za narzekaniem. Za dużo go
wszędzie wokół. Wolę ludzi bawić. Smutki zostawiam za drzwiami
mieszkania.
Ale
piszę też poważniejsze rzeczy. Ba, sięgam do katastrof! Ostatnio
lubię poruszać się w klimacie postapokaliptycznym. Ludzie „po”,
wyrwani z dotychczasowego kontekstu, zmuszeni do odnalezienia się w
nowej rzeczywistości – ten temat mnie fascynuje.
K. A. Kowalewska: Powiem
tak: celowo zastosowałam otwarte zakończenie, żeby dać Maćkowi
szansę na wielki powrót. Tymczasem gdzieś po drodze zgubiłam
tamto poczucie humoru. W tej chwili nie potrafię napisać czegoś
podobnego. Dziś byłby to Maciek dojrzały, poważny. Jeszcze z tym
poczekam. Chwilowo piszę powieść z innym głównym bohaterem.
awiola: Dałaś czytelnikom jednak nadzieję, to i tak dużo. Jesteś również autorką opowiadania pt. "Futro"
zawartego w zbiorze "Autostop(y). Dziesięć opowiadań o
wolności". Ile zajęło Ci napisanie i doszlifowanie tego
utworu?
K. A. Kowalewska: A
wiesz, jaka jest historia „Futra”?
Antologia
„Autostop(y)” powstała dzięki akcji „Wykup Słowo”.
Czytelnicy mogli kupić np. słowo, imię bohatera, a my – autorki
musiałyśmy wykorzystać je w opowiadaniach. Jedną z nagród był
„główny bohater”, którego wykupiła moja koleżanka.
Stwierdziłam, że ja się nim zajmę, zwłaszcza gdy wyszło na jaw,
że bohaterką jest prawdziwa osoba i że jest to mama koleżanki –
Gośka, którą na dodatek znam. Uważam, że to niesamowity gest:
córka zapewniła mamie wieczność na kartach opowiadania. Super!
Z
tego względu pisanie „Futra” zajęło mi więcej czasu, niż
innych opowiadań. Najpierw musiałam przeprowadzić „wywiad
środowiskowy”, żeby uwzględnić jak najwięcej niuansów z życia
Gośki. Musiałam też pamiętać o użyciu wykupionych słów i
imion. Po napisaniu opowiadania i konsultacjach z Panią Redaktor,
jeszcze raz omówiłam szczegóły z koleżanką. Okazało się, że
w ostatniej chwili zapobiegłam rodzinnej burzy. Wiesz jak to jest,
gdy cała rodzina czyta. (Śmiech) Fakt, że przy pisaniu „Futra”
musiałam uwzględnić tyle zmiennych był nie lada wyzwaniem. Ale ja
akurat lubię wyzwania.
awiola: Niezwykła historia. Pozostając w tematyce tych opowiadań. Czym jest dla Ciebie
wolność?
K. A. Kowalewska: Wolność
to dla mnie możliwość decydowania o własnym życiu, nikomu przy
tym nie szkodząc. To dla mnie bardzo ważne. Żyjmy i dajmy żyć
innym.
awiola: Co sprawia Ci większą frajdę – pisanie powieści czy jednak
krótkich form literackich?
K. A. Kowalewska: Powieści
czy opowiadania? Hmm… Choć nie przepadam za gotowaniem, posłużę
się skojarzeniem kulinarnym. Opowiadanie to takie penne z pesto.
Makaron dochodzi w osiem minut, dodaję pesto, mieszam i gotowe.
Decyzja sprowadza się do tego, czy dodać pesto zielone, czy
czerwone. Szybko, smacznie, sycąco.
Natomiast
gdy piszę powieść, to jakbym przygotowywała moją ulubioną
zupę-krem z cukinii. (Wiem, wiem. Dla Ciebie to pewnie betka, ale
uwierz, że w moim przypadku to jak praca na przodku w kopalni.)
Pokroję cukinię, popłaczę nad cebulą, nawdycham się mocnego
zapachu czosnku. Podsmażę, zamieszam, podduszę, wodą zaleję,
zabielę, przyprawię, zmiksuję. Grzanką udekoruję. I jestem w
kulinarnym niebie. Tym właśnie jest dla mnie pisanie powieści.
Skupieniem, kombinowaniem, krojeniem, przyprawianiem, zaskakiwaniem
samej siebie. Chwilą, która się dłuży, ale i wciąga, i jest
zwieńczona wielką satysfakcją.
"Pijany skryba" na stacji WKD |
awiola: Jeszcze nikt w moim cyklu wywiadów nie porównał pisania do gotowania. "Pijany skryba" został początkowo wydany jako e-book.
Dopiero później powstała książka papierowa. Dlaczego właśnie
tak wyglądał proces wydawniczy?
K. A. Kowalewska: To
pytanie najlepiej zadać wydawcom tradycyjnych książek, którzy
początkowo nie byli zainteresowani wydaniem mojej powieści.
(Śmiech) Jednak poważnie mówiąc, nie czarujmy się: e-book jest
tańszy i łatwiejszy w produkcji i utrzymaniu. To mniejsze ryzyko po
stronie wydawcy, zwłaszcza gdy pracuje z debiutantem. W przypadku
„Skryby” okazało się, że po paru tygodniach był w stanie
zapracować na swój wikt i opierunek i otrzymał zaproszenie do
realnego świata. Poza tym trzeba było wyjść naprzeciw książkowym
tradycjonalistom.
awiola: I bardzo dobrze. Czytasz
e-booki? Czy wolisz jednak tradycyjne książki?
K. A. Kowalewska: Pewnie
domyślasz się odpowiedzi. Ucieknę się do hiperboli: nie wyobrażam
sobie życia bez czytnika i e-booków! Z entuzjazmem korzystam z
wszelkich użytecznych narzędzi i technologii, a na czytniku mogę
wybrać krój czcionki, dostosować interlinię, zapalić w nocy
światło i od razu mieć książkę, jakiej tylko zapragnę. Czytam
dużo, również idąc. Czytnik idealnie mieści się w dłoni,
pozostawiając duże pole widzenia. Nie grozi mi potknięcie się o
pękniętą płytę chodnikową. Z książką jest w takiej sytuacji
gorzej. A to wielka jak cegła, a to wiatr tarmosi kartki. Odkąd
stałam się posiadaczką czytnika, jeśli obcuję z książkami
papierowymi, to tylko wypożyczonymi z zaprzyjaźnionej biblioteki na
warszawskim Ursynowie.
awiola: W tym przypadku mnie nie zaskoczyłaś. Jakie są Twoje dalsze plany literackie?
K. A. Kowalewska: W
najbliższym czasie, mam nadzieję jeszcze w wakacje, ukaże się
antologia opowiadań erotyczno-fantastycznych m.in. z moim tekstem.
Tyle w temacie planów biernych.
Jeśli
chodzi o pisanie aktywne, jestem w trakcie powieści w klimacie
postapokaliptycznym. Śmiertelnie poważnej. Znów pisanej z głowy
bohatera męskiego. Ciekawe, czy i tym razem uda mi się zmylić
czytelników co do płci autorki.
awiola: Jestem ciekawa, cóż ciekawego tym razem stworzysz. Jakich rad udzieliłabyś osobom chcącym wydać swoją pierwszą
książkę?
K. A. Kowalewska: O
kurczę, nie uważam się za kogoś godnego udzielania rad. Mogę
powiedzieć, co mi się przydało: nie odrzucać krytyki, słuchać
mądrych ludzi, uczyć się, rozwijać. Ale to chyba prawdy
uniwersalne, czyż nie?
Resztę
mądrych rad wyczytacie u Kinga, Knausgarda, Munro, Shafak, Smith i
innych fajnych pisarzy oraz w masie przydatnych poradników.
awiola: Co sądzisz o zjawisku pisania o książkach przez amatorów, czyli o
tzw. blogosferze książkowej?
K. A. Kowalewska: Sądzę,
że to super sprawa, zwłaszcza gdy dobrze piszą o „Skrybie”.
(Śmiech)
Ok,
teraz na poważnie. Wiesz, kto to jest „amator”? To miłośnik,
pasjonat, ktoś oddany czemuś. Jak mogłabym nie przyklasnąć
ludziom, którym się chce, którzy mają pasję? A ja kim niby
jestem, jeśli nie amatorem? I ja lubię pisać, i blogerzy
książkowi, tylko z innej perspektywy. Także macie moje pełne
poparcie. Pozostaje kwestia zawartości. Lubię recenzje, po których
widać, że autorzy przeczytali książkę, i zamiast opowiadać
treść, dzielą się swoimi odczuciami, piszą, co ta książka im
dała, jak wzbogaciła ich czy wkurzyła. Nie ma znaczenia, z jakich
źródeł recenzja pochodzi. Sama notorycznie wczytuję się w opinie
zamieszczane w serwisie LubimyCzytać, zanim zdecyduję się na zakup
powieści nieznanego autora.
W trakcie nowej powieści |
awiola: Miło słyszeć takie słowa. Czego nie może zabraknąć w Twoim ulubionym antykwariacie?
K. A. Kowalewska: Antykwariat…
Hmm… Miłośniczka e-booków… Hmm… Może podzielę się
wspomnieniem z lat dziecinnych. W mojej bibliotece garnizonowej były
dwie panie, które na wejściu pytały, w jakim jestem nastroju, po
czym kazały rozsiąść się wygodnie w fotelu. (Trochę koloryzuję,
ale wiesz, jak działa upływ czasu.) Po chwili krzątaniny między
regałami wracały z naręczem książek dostosowanych do moich
preferencji. Z upływem czasu doszły do mistrzostwa w swoich
propozycjach. Zawsze znajdowały dla mnie coś trafionego,
odkrywczego, wzbogacającego. W tamtym czasie znały mnie pewniej
lepiej niż rodzona mama. (Śmiech) Myślę, że właśnie takich
osób nie powinno zabraknąć w miejscach, w których szukamy
książek.
awiola: Co na koniec chciałabyś powiedzieć czytelnikom mojej strony?
K. A. Kowalewska: Chciałabym
podziękować za to, że doczytaliście rozmowę do końca. (Śmiech)
Zachęcam do przeczytania „Pijanego skryby”, jeśli szukacie
czegoś, co Was rozweseli.
Przypomniał
mi się taki tekst: Żyj
dokładnie tak, jak chcesz, by Cię zapamiętano. (Jedzącego frytki
w piżamie i oglądającego „Hożych doktorów”.)
Zostawiam Was sam na sam z tą myślą i lecę pisać moją
śmiertelnie poważną powieść. Paa!
I ja również polecam Wam lekturę "Pijanego skryby". Rozrywka gwarantowana!
Bardzo ciekawy wywiad. "Pijanego skryby” jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńCześć! Nominowałam Cię do LBA ;) Szczegóły znajdziesz tutaj -> http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/2015/08/nominacja-lba_19.html
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy i Pozdrawiam ! ;)
Gratulacje dla obu pań - za pytania i odpowiedzi!!! :D
OdpowiedzUsuńWywiad interesujący. Książką zainteresowałaś mnie już przy okazji swojej recenzji.
OdpowiedzUsuńjak zwykle fajny wywiad:)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad :)
OdpowiedzUsuńAż żałuję, że jeszcze nie przeczytałam "Pijanego skryby".
OdpowiedzUsuńzazdroszcze Ci tych wywiadów:)
OdpowiedzUsuńWywiad zachęcający do lektury książki. Jak będę potrzebowała czegoś na poprawę humoru, to już wiem gdzie szukać. :)
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywny wywiad. Podoba mi się nazwa książki, już wcześniej o niej usłyszałam ale jakoś hmm... Jakoś jakoś tak wyszło że tylko nazwę zapamiętałam :)
OdpowiedzUsuńczarny humor lubie;P
OdpowiedzUsuńFajny wywiad - autorka przekonała mnie do swojej twórczości.
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad :) książki jeszcze nie czytałam, muszę nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńksiazkomiloscimoja.blogspot.com
Bardzo ciekawy wywiad :) Książki jeszcze nie czytałam, ale myślę, że kiedyś się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, muszę przeczytać książkę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie bardzo ciekawi, więc chętnie bym przeczytała :). A wywiad, wspaniały!
OdpowiedzUsuńKolejny bardzo ciekawy wywiad. :)
OdpowiedzUsuńKolejny genialny wywiad, świetnie się czytało!
OdpowiedzUsuń