"Dziennik pokładowy, czyli wielodzietnik codzienny" - Anna Ignatowska










PATRONAT MEDIALNY SUBIEKTYWNIE O KSIĄŻKACH






"Święto, a ja pranie za praniem, wieszam, składam, sru, do szaf, wieszam, składam, sru, warzywo-zupa, karmienie, obiad, gary, podać, sprzątać, przewijanko, cyc, karmienie".


Jedno, dwójka, trójka dzieci w domu to już spora liczba, wokół których niewątpliwie jest co robić. Wyobraźcie więc sobie rodzinę z szóstką dzieciaków, która całkowicie zaprzecza stereotypowi wielodzietności, naznaczonej patologią. Nie potraficie sobie wyobrazić takiego scenariusza? Nie musicie, bowiem na rynku pojawiła się właśnie książka ilustrująca, praktycznie dzień do po dniu życie takiej dość sporej komórki społecznej. Witam na pokładzie życia rodziny Ignatowskich.

Anna Ignatowska to trzydziestosiedmioletnia szczęśliwa mężatka mieszkająca z rodziną w Warszawie, z zawodu dziennikarz, z zamiłowania fotograf. Na co dzień jest matką i to niecodzienną, bowiem wychowuje aż szóstkę pociech: Wiktorię, Antoniego, Zuzannę, Franciszka oraz najświeższe latorośle, czyli bliźniaczki Maję i Misię. "Dziennik pokładowy, czyli wielodzietnik codzienny" to jej debiut wydawniczy.

Anna, matka wówczas jeszcze czwórki dzieci zaczęła prowadzić internetowy dziennik na facebooku, opisujący jej codzienność w wychowywaniu dzieci. Niespodziewanie los spłatał jej figla, bowiem autorka pewna faktu niemożności zajścia w kolejną ciążę, właśnie w nią zachodzi. Bliźniacze zapłodnienie, wcześniaki i codzienne życie to treść jej zapisków, które dzięki zwiększającej się rzeszy czytelników, mogły ujrzeć światło dzienne, jako papierowa książka.

Wielodzietność w naszym kraju postrzegana jest dość jednoznacznie, czyli bieda, patologia i nieradzenie sobie w opiece oraz wychowaniu licznego potomstwa. Dziennik Anny Ignatowskiej, matki Polki z prawdziwego zdarzenia, zupełnie zaprzecza temu stereotypowi, ukazując inną stronę, pozytywną stronę posiadania szóstki dzieci. I nie myślcie sobie, że autorka cokolwiek koloryzuje, czy ukrywa jakieś mroczne strony wielodzietności. Otóż nie, bowiem w jej dzienniku, czyli w dość obszernym zapisie obejmującym okres od 1 maja 2010 r. do 5 stycznia 2015 r., opisanym na niespełna czterystu pięćdziesięciu stronach, dopatrzyć się można zarówno pięknych dni, wspaniałych chwil, które ma prawo przeżyć jedynie matka posiadająca tak dużą liczbę dzieci, ale także chwil tych mniej miłych, o których chciałoby się na zawsze zapomnieć. Wielka, bezgraniczna miłość, wzruszenie, poświęcenie, ale także wielkie zmęczenie, zwątpienie, złość i gniew – te wszystkie barwy wielodzietnego macierzyństwa znajdziecie w tej książce. Podczas czytania przemyśleń i relacji Anny Ignatowskiej, wielokrotnie odczuwałam zdumienie, konsternację, wzruszenie i przede wszystkim wielki podziw dla heroizmu matki, a także podziw dla taty Miłosza, który dzielnie utrzymuje płynność finansową całej rodziny. Czasami bowiem błahe problemy urastały do rangi międzynarodowej tragedii, a zwykłe dni oznaczały rutynę, brak zrozumienia i zwykłe, fizyczne zmęczenie. "Dziennik pokładowy" to więc przede wszystkim prawdziwe świadectwo nieprawdopodobnego rodzicielstwa, bezwarunkowej miłości, a także obraz braku pomocy polskiego rządu dla takich, wielodzietnych rodzin. Nie zdawałam sobie bowiem sprawy do tej pory, że kupno wózka dla bliźniaków może nastręczać tyle trudności.

Anna Ignatowska to niezwykle dzielna kobieta, która podczas czytania jej dziennika ujmuje ciepłem, bezinteresownością, stosunkiem do wiary i Boga, ufnością i wielkim optymizmem. Wydawałoby się, że matka szóstki dzieci, która nie pracuje zawodowo, bowiem cały świat zajmuje jej rodzina, winna ukazywać zgorzknienie, żal za karierą itd. Tymczasem, w jej dzienniku nie odnalazłam ani cienia takich uczuć. Znalazłam za to dużo humoru, wiary i co warto podkreślić ciekawych sformułowań typu "wkuropatwia", "kuria stać" czy "ssaki", które rozbawiały mnie do łez. Powiem szczerze, że zazdroszczę autorce takiego podejścia do życia i umiejętności pokonywania wszelakich problemów. Każdego dnia bowiem dzieje się coś nowego, a każdy poranek przynosi kolejne, niepowtarzalne historie. Warto również podkreślić, iż książka posiada także doskonale wpisujące się w treść dziennika ilustracje namalowane ręką czwórki starszych dzieci autorki.

Anna Ignatowska zaprosiła mnie na pokład swojej wielodzietnej rodziny, a ja z przyjemnością przyjęłam to zaproszenie i nie mam zamiaru szybko z niego rezygnować. Dobrze, że w internecie na stronie pokładowy.pl mogę dalej obserwować kolejne dni państwa Ignatowskich, bowiem zapiski te zwyczajnie napawają mnie wielką wiarą w uzdrawiającą moc rodziny. "Dziennik pokładowy" można sobie dozować, czytać w wolnej chwili zapiski z poszczególnych dni, przeżywając codzienność wielodzietności. To niezwykle inspirująca lektura, dla wszystkich, bez wyjątku.

"Czuję się kochana! To jest to! Lubię to. Co poradzić?".



Anna Ignatowska


35 komentarzy:

  1. To może być ciekawa lektura, może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam książki o kobietach dzielących się swoimi przeżyciami, codziennymi troskami oraz zmaganiami rodzinnymi. Jestem przekonana, że książka Ignatowskiej to strzał w dziesiątkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się być całkiem ciekawa :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna fabuła :) kobiety siłą !:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się jej fabuła :) To niezwykle silna kobieta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam autorkę i chciałabym to przeczytać, tym bardziej że sama ledwo wyrabiam z jednym dzieckiem ☺

    OdpowiedzUsuń
  7. Super książka. Uśmiałam się do łez, popłakałam, wstrzymywałam oddech.... :) Warto przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  8. dziś do mnie przyszła i nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z wielką chęcią zapoznam się z tą książką. Jako marzycielka większej rodziny z chęcią przekonam się jak to w rzeczywistości wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  10. wow szóstka dzieci.... często kobiety mające policystyczne jajniki zachodzą w mnogie ciąże.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tematyka książki nie wzbudziła mojego zainteresowania, choć nie skreślam jej całkowicie. Niemniej gratuluję patronatu.

    OdpowiedzUsuń
  12. kod na taniaksiazka.pl TKNK372BE89734

    OdpowiedzUsuń
  13. To bardzo dzielna kobieta, szóstka pociech to wielkie szczęście, ale też ogromne wyzwanie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Moim zdaniem takie książki są potrzebne. Nie mam dzieci, ale nawet ja zauważyłam, że rodziny wielodzietne są traktowane stereotypowo. I trzeba, żeby odczarowano mity.

    OdpowiedzUsuń
  15. Niezbyt mnie zainteresowała, pomimo, ze lubię dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To musi być bardzo ciekawa lektura ;) Chętnie bym się skusiła :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Brzmi bardzo fajnie :) To może być fajna lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję patronatu:) Tytuł zapisuję, bardzo mnie zaciekawiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  19. No dobra, raczej nie dogonię Autorki, ale cieszę się, że powstałą taka książka. Z wielką chęcią ją przeczytam. Masz jakieś egzemplarze w zanadrzu, jakiś konkurs czy coś? :P Gratuluję patronatu!
    /Pozdrawiam,
    Szufladopółka

    OdpowiedzUsuń
  20. Gratuluję patronatu! Książka wydaje się być ciekawa, mam ochotę ją przeczytać :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ~Inna
    happy1forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Gratuluję i oczywiście chętnie książkę złapie w swoje ręce, szóstka dzieciaków - podziwiam !

    OdpowiedzUsuń
  22. Gratuluję patronatu :) to świetne widzieć jak blogowi znajomi się rozwijają :) A po książkę chętnie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Szóstka, jak to ogarnia to szacun dla matki, ale nigdy bym nie zdecydowała się na taką gromadę.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mam ogromną ochotę poznać :)
    Gratuluję patronatu :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo zachęcająca recenzja, która skutecznie kusi do zapoznania się z tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
  26. ooo a to bym przeczytala :D cos innego i za to wlasnie interesuajce :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja bym chętnie przeczytała :). Przy takiej gromadce to trzeba mieć cierpliwość :D.

    OdpowiedzUsuń
  28. Napisałaś tak zachęcająco, że chciałabym przeczytać już, teraz, now;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dla mnie każda matka, która ma więcej niż dwójkę dzieci to superwoman :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Szóstka dzieci to faktycznie niecodzienne. Z chęcią przeczytam, ze względu na te bliźniaki :)

    OdpowiedzUsuń
  31. aż zerknęłam na tę stronę Dziennika i przepadłam:) świetny styl pisania i autorka również sympatyczna wielce;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Książka wydaje się bardzo optymistyczna i pełna codziennego zmagania z życiem z entuzjazmem. Lubię takie opowieści pisane przez samo życie, w których można się zatracić i odnaleźć wiarę w ludzi. Podziwiam rodziców, 6 dzieci to niezłe wyzwanie;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Koniecznie muszę przeczytać. Do tej pory czytałam tylko jedną książkę o wielodzietności.

    OdpowiedzUsuń
  34. Wlasnie skonczylam. Szkoda:( . Swietna ksiozka polecam dzieciatym i nie. I czekam na kolejne historie. :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger