"Chce pisać dramaty psychologiczne i zrobię wszystko, aby być z tego znanym" - Wywiad z Marcinem Legawcem, autorem książki "Przepraszam za krzywdę. Trzy wspomnienia z dzieciństwa"
Młody, ambitny, wiedzący czego chce, nadzwyczaj dobrze znoszący krytykę i mający w sobie dużo pokory - taki jest Marcin Legawiec, który drobnymi kroczkami dąży do wyznaczonego sobie celu. Zapraszam Was dzisiaj na bardzo szczerą rozmowę z tym młodym twórcą.
Recenzja "Przepraszam za krzywdę. Trzy wspomnienia z dzieciństwa" - KLIK
Marcin Legawiec to urodzony w 1990
r. w Staszowie, młody pisarz pochodzący z Połańca. Autor swoje
pierwsze opowiadanie napisał w wieku siedmiu lat, pisanie to bowiem
jego pasja i najlepszy przyjaciel. Zadebiutował powieścią
kryminalną "Dream". Obecnie mieszka w Tarnobrzegu.
awiola: Marcinie, Twoja przygoda z
pisaniem rozpoczęła się dość wcześnie, bo już w wieku siedmiu
lat. Jestem ciekawa, co wówczas napisałeś?
Marcin Legawiec: Jak można się domyśleć, nic
ambitnego. W końcu byłem dzieckiem :) Historia opowiadała o
wiewiórce, którą nazwałem "Piksi" (do teraz się
zastanawiam, dlaczego akurat tak). Było to proste opowiadanie
opisujące wędrówkę rudego zwierzaczka po całej Polsce. Motywem
przewodnim był głód. Piksi uciekła z domu w poszukiwaniu lepszego
miejsca do życia. Już wtedy miałem coś z dramatopisarza... (nigdy
wcześniej się nad tym nie zastanawiałem), gdyż główna bohater/ka
brzydko mówiąc zdechła (w sumie jak to zwierzęta). Nie mam
pojęcia, dlaczego akurat napisałem coś takiego ale pamiętam, że
bardzo mi się podobało. Lubiłem jak mama czytała mi moje
opowiadania na dobranoc.
awiola: A mi podoba się imię "Piksi". Zadebiutowałeś w 2014 r. książką pt „Dream”. Opowiedz o tej powieści.
Marcin Legawiec: Oj... Nie spodziewałem się takich pytań, trudnych pytań. Nie wiem czy stwierdzenie "zadebiutowałeś" jest odpowiednie, gdyż z perspektywy czasu patrzę na to w zupełnie inny sposób, niż na tamtą chwilę. Ogólnie (jeszcze przed przejściem do meritum) nie polecam nikomu wydawania swojej twórczości poprzez wydawnictwa robiące wszystko za odpowiednią zapłatę. Moim skromnym zdaniem jest to najgorsze co może być. Nieważne, czy ktoś myśli o pisaniu poważnie czy nie... Nie polecam nikomu, ale to tak na marginesie.
Książka opowiada o narkotyku
"Dream". Była to substancja, dzięki której można było
kontrolować człowieka dzięki sile perswazji. Główny bohater stał
się ofiarą tejże śmiercionośnej broni. Został wplątany w
zabójstwo kobiety, która jak się później okazuję miała wiele
wspólnego z osobą, która rozprowadzała ten narkotyk. Przyjaciele
nie mają wyboru... Muszą ponownie zaaplikować Dream, aby wrócić
do tamtych wydarzeń i odpowiedzieć na pytanie "Co tam tak
naprawdę się wydarzyło?" Prawda okazuję się o wiele
tragiczniejsza. To tak w telegraficznym skrócie.
awiola: Fabuła brzmi dość ciekawie. W kwietniu miała swoją premierę Twoja kolejna książka pt. „Przepraszam za krzywdę. Trzy wspomnienia z dzieciństwa”. Jaka jest geneza jej powstania?
Marcin Legawiec: Bardzo chciałbym opowiedzieć o wszystkich szczegółach, ale niestety jest to niemożliwe... Dlatego postaram się napisać "prawie" wszystko. Tak jak wspomniałem już w którymś z wcześniejszych wywiadów, sama idea powstała w momencie przeczytania artykułu na jednym z czołowych serwisów informacyjnych. Szczerze? Było to dla mnie bardziej zastanawiające, ciekawe niż wstrząsające. Tak mnie to intrygowało, że nie potrafiłem przestać o tym myśleć. Myślę sobie... Cholera to jest absorbujące, zastanawiające. Chciałbym o tym napisać. Muszę się nad tym zastanowić dlaczego tak się dzieję. Ogólnie początkowy zarys z tym, który teraz mam w głowie to są dwa różne światy. Przed napisaniem naniosłem mnóstwo poprawek co do koncepcji i motywu przewodniego powieści. Pomagała mi w tym moja dziewczyna, gdyż razem zastanawialiśmy się jak pokazać tę historię.
awiola: Ile więc trwało zbieranie materiałów do tego dzieła?
Marcin Legawiec: Powiem inaczej. Od momentu, w którym po raz pierwszy narodziła się myśl napisania o tym zjawisku, a chwilą, w której napisałem pierwsze zdanie minęło około czternaście miesięcy. Przez ten czas myślałem, zastanawiałem się, tworzyłem koncepcję.
awiola: Ciekawi mnie również, dlaczego wydałeś ją jako selfpublisher?
Marcin Legawiec: Tak jak wcześniej
nadmieniłem, pierwszą powieść wydałem poprzez wydawnictwo
zajmujące się wszystkim od a do z za odpowiednią kwotę. Nie
chciałem dwa razy popełniać tego samego błędu, więc ruszyłem
inną ścieżką. Teraz wiem, że był to strzał w dziesiątkę. Nie
mówię tu o sprzedaży, bo pod tym względem wzniosłem się na
wyżyny swoich możliwości, oczywiście w porównaniu do
wcześniejszych rezultatów (widocznie jestem lepszym marketingowcem
od osób pracujących w takich wydawnictwach). Chodzi mi bardziej o
zadowolenie z siebie. Nie ukrywam... Wymaga to o wiele więcej pracy,
pasji niż w wcześniej opisanym przypadku. Trzeba się wszystkim
zająć, idealnie dobrać zespół tak aby być zadowolonym z jego
pracy (pozdrawiam grafika) i żeby nie zepsuł tego, nad czym tak
długo się pracowało (pozdrawiam "korektorkę").
Reasumując Self publishing jest dla osób, które myślą o pisaniu
na poważniej ale dopiero co wchodzą, próbując się przedostać do
tego jakże pięknego świata. Jak ktoś chce mieć pamiątkę, miłe
wspomnienia z życia niech wydaje w "takich"
wydawnictwach. Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje zdanie.
Są tego też minusy,
ogromne minusy. Ograniczony dostęp sprzedaży. Przejrzałem cały
internet. Sklepy internetowe, księgarnie stacjonarne etc. Przebicie
jednostki jest hm... znikome? Jest kilka platform, na których samemu
można dodać swoje dzieło ale porównując ten sektor z całym
istniejącym rynkiem, jest to jak kropla w morzu. Wierzę, że gdyby
książka była we wszystkich możliwych (tylko) sklepach
internetowych, mógłbym się pochwalić bardzo dobrym wynikiem.
awiola: Ja również w to wierzę Marcinie. Okładka „Przepraszam za
krzywdę. Trzy wspomnienia z dzieciństwa” jest fenomenalna. Czy
fakt, że jest tak dosadna to był Twój autorski pomysł?
Marcin Legawiec: Tak. Od razu kiedy zacząłem myśleć nad zarysem okładki w głowie pojawił się taki pomysł.
Od samego początku chciałem, aby tak wyglądało ale udało się to
dopiero w momencie, kiedy poznałem Madzię (grafika), która zrobiła
fenomenalną robotę. Jestem przekonany, że okładka prezentująca
drugą część będzie na równie wysokim poziomie.
awiola: Świetnie, że będzie druga część. Historia Michała i Tadeusza dla niektórych czytelników może być szokująca. Czy spotkałeś się z ostrą krytyką swojej książki ukazaną przez odbiorców tego dzieła?
Marcin Legawiec: Powiem Ci tak... Gdybym nie
usłyszał krytyki byłbym zawiedziony oraz zdziwiony. Pisząc,
wydając książkę miałem wcześniej wyznaczony cel, którym
kieruje się do teraz. Wszystko było przygotowane, zrealizowane w
stu procentach. To co napiszę jest połączone z zadanym przez
Ciebie pytaniem więc nie martw się, że uciekam od odpowiedzi :)
Po pierwsze...
Grubość książki, czyli
pierwszy element krytyki. Było to zamierzone, świadome działanie.
Dlaczego 128 stron, a nie 250? Odpowiedź jest bardzo prosta. Cena
wydruku. Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki składające się na
odpowiednie wydanie książki, cena końcowa jest bardzo wysoka.
Zależało mi na "zdobyciu" wiernych czytelników.
Organizowałem wiele konkursów, w których można było dostać
darmowy egzemplarz wraz z dedykacją. Dzięki objętości tekstu
mogłem wydrukować więcej książek, a co za tym idzie podzielić
się nimi z większą ilością ludzi.
Po drugie.
Fabuła. Wiele elementów jest
niedopracowanych (obecnie nad tym pracuję). Dzięki krytyce, uwagom
wiem nad czym popracować, czego brakuje. Trzeba pamiętać, że
autor nie zawsze jest obiektywny wobec swojego dzieła. Słowa,
wskazówki ludzi są na wagę złota. Pomagają w przyszłości.
Po trzecie.
Korekta i redakcja.
Jest to czynnik, na który nie
mam całkowitego wpływu. Teraz wiem na co muszę uważać przy
wyborze korektora.
Reasumując krytyka była ale
jest niczym w porównaniu z dobrymi słowami bo tych było naprawdę
dużo, za co bardzo dziękuję każdej osobie, która napisała mi na
FB, e-mailu. Dla mnie jako początkującego autora jest to niezwykle
ważne. Dla was chcę się działać. DZIĘKUJĘ !
awiola: Twoja pokora mnie zdumiewa. Jak sądzisz, dlaczego na naszym rynku wydawniczym tak mało pisze się o zjawisku pedofilii?
Marcin Legawiec: Nie ukrywajmy, jest to bardzo
trudny temat. Uwierz mi ale pisanie "ciężkich scen" jest
cholernie trudne. To nie to samo co zwykły opis przyrody. Trzeba
wcielić się w osobę wykorzystywaną albo człowieka, który
wykorzystuje. Jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik, który lekko
demotywuje do pisania takich pozycji... Nie we wszystkich
księgarniach stacjonarnych chcą się pod tym podpisywać.
Rozmawiałem z kilkoma księgarzami. Ich odpowiedź była prosta "Wie
Pan co... To jest za ciężkie, brutalne, aby tak po prostu stało u
mnie na półce. Nie mógł pan napisać jakiegoś romansu czy
fantasy?"
awiola: Przyznam, że nie brałam tego aspektu pod uwagę. Dlaczego Twoja twórczość oscyluje w tematyce alkoholizmu, pedofilii, narkomani i bezdomności?
Marcin Legawiec: Kocham psychologię. Kiedyś nawet byłem studentem takiego kierunku, tzn. wolnym słuchaczem, bo studiowałem coś innego. W momencie kiedy nie zgodziłem się z prof. w sprawie śmierci Sokratesa albo Arystotelesa nie pamiętam już dokładnie, zostałem wyrzucony z sali (miałem za mocne argumenty). Ogólnie psychologia jest niesamowicie interesującym kierunkiem. Od zawsze zastanawiałem się nad ludzkim życiem. Dlaczego wygląda tak, a nie inaczej. Co człowiekiem kieruje, że zrobił tak, a nie inaczej... W połączeniu z ogromnym zamiłowaniem do dramatów i wielką pasją do psychologii wyszła taka mieszanka. Chce pisać dramaty psychologiczne i zrobię wszystko, aby być z tego znanym.
Marcin Legawiec: Plany mam ustalone na najbliższe pięć lat. Teraz poprawiam "Przeprasza za krzywdę - Trzy wspomnienia z dzieciństwa". Chcę przetłumaczyć ją na język angielski i zacząć przygodę z Amazonem. (Jeden z powodów dlaczego wyjechałem do Anglii). Później będzie druga część "Przepraszam za krzywdę", a następnie zacznę nowy cykl powieści "Szklane Odbicie", która jest oparta na faktach i opowiada o tragicznych skutkach alkoholizmu. Ogólnie chciałbym wydać około piętnaście książek w ciągu pięciu lat.
awiola: Bardzo ambitny cel. Czy sławne pisarskie natchnienie pojawia się u Ciebie znienacka?
Marcin Legawiec: To jest przysłowiowa chwila,
jeden moment, który trzeba wykorzystać maksymalnie. Ciężko jest
siąść i tak po prostu pisać. Nie ma co się męczyć na siłę,
gdyż i tak nic z tego nie wyjdzie. Czasami mam tak, że siedzę
wśród znajomych i znikąd widzę dalszą część powieści, coś
nowego nad czym nigdy się nie zastanawiałem. Ciężko mi opisać na
czym to dokładnie polega.
awiola: Jakich rad udzieliłbyś osobom chcącym wydać swoją pierwszą książkę?
Marcin Legawiec: Piszcie dla przyjemności,
radości. Niech sprawia wam to jak najwięcej przysłowiowej
"frajdy". Nie śpieszcie się. Wracajcie do tekstu i
poprawiajcie go. Nie myślcie, że od razu staniecie się wielkimi
pisarzami, a zarazem nie załamujcie kiedy sprzedaż nie przekroczy
jednocyfrowej liczby. Nie bójcie się krytyki. Dajcie się oceniać
recenzentom. A i najważniejsze... Nigdy się nie załamujcie i
dążcie do wcześniej wyznaczonego celu. Wierzę... nie, jestem
przekonany, że jeżeli będziecie czegoś bardzo pragnąć ale tak
prawdziwie z całego serca to kiedyś to osiągnięcie.
awiola: Co na koniec chciałbyś przekazać czytelnikom mojej strony?
Marcin Legawiec: Odwiedzajcie jak najczęściej
stronę "Widlety" (naprawdę FB postarało się o
egzotyczność Twojego imienia :D) ponieważ to, co robi nie jest tylko
jej pasją ale mam wrażenie, że i całym życiem. Warto w takich
ludzi "inwestować" gdyż mamy pewność, że to co czytamy
jest napisane od serca, a nie dla szeroko rozumianej popularności.
Jeżeli znajdziecie trochę czasu zapraszam na mój Fan Page -
https://www.facebook.com/pages/Coś-więcej-niż-zwykłe-historie/1602750503301620
Dziękuję Tobie i wszystkim,
którzy we mnie wierzą i dają mi siłę do działania. Jestem
zaszczycony, że mogłem udzielić wywiadu. Jestem przekonany, że to
nie ostatnie nasze spotkanie dlatego napiszę... Do zobaczenia ! :)
Marcin Legawiec podjął się bardzo trudnego tematu i warto docenić jego odwagę oraz bezkompromisowość. Zachęcam Was do przeczytania jego najnowszej książki, a ja już czekam na kolejne dzieło autora. Jestem również przekonana, że to nie nasze ostatnie spotkanie Marcinie :)
Autor wydaje się być bardzo mądrym człowiekiem, a jego książka naprawdę warta przeczytania. Świetny wywiad!
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńjuż patrzę co jest na fb na
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę i zrobiła na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńBardzo obszerny i szczery wywiad :) Marcin jest faktycznie bardzo skromną, ale i mega sympatyczną postacią :) Czekam z niecierpliwością na jego kolejne książki.
OdpowiedzUsuńPaulina ma ebook najnowszej książki, więc może i ja przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad. Książkę już mam, więc na pewno niebawem przeczytam :).
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad. Po książkę z pewnością kiedyś sięgnę ze względu na poruszany w niej trudny temat.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje wywiady, jednak po książkę jakoś mi nie śpieszno.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :))
OdpowiedzUsuńSama muszę w końcu przeczytać tą książkę :D
Obszerny i bardzo ciekawy wywiad. Narobiłaś mi ochoty na książkę tego pana ;)
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania. A wywiad profesjonalny. :)
Usuńo twórca z sąsiedniego miasta, ciekawe tematy na książki
OdpowiedzUsuń