"Myślę, że chciałam dać dzieciom coś lekkostrawnego, bez przemocy, bez przesadnych, długich opisów przyrody, coś, co czyta się szybko, co trzyma w napięciu, co rozpala policzki i nie pozwala odejść od książki, no i w końcu odrobinkę uczy" - Wywiad z Renatą Klamerus
Literatura dla dzieci winna moim zdaniem zarówno uczyć, jak i bawić. Winna zapewniać potrzebną dziecku rozrywkę, oraz przekazywać w swojej treści niezbędne wartości, tak potrzebne w rozwoju młodego umysłu. Wszystkie te standardy spełnia pióro Renaty Klamerus, która poprzez wydanie dwóch tomów przygód Tami i jej przyjaciół, z pewnością uszczęśliwiła niejedno dziecko.
Recenzja I tom - KLIK
Recenzja II tom - KLIK
Renata Klamerus urodziła się w
Bydgoszczy. Jest absolwentką studiów na Wydziale Farmacji Akademii
Medycznej. Autorka obecnie mieszka w Spytkowicach, gdzie zarządza
własną apteką. Wolny czas poświęca na wiersze, felietony oraz
rękodzieło biżuteryjne.
awiola: "Tami
z krainy pięknych koni" to Pani pierwsza, większa książka
prozatorska. Proszę opowiedzieć czytelnikom, jak zaczęła się
Pani przygoda ze słowem pisanym.
Renata Klamerus: Gdyby podejść do pytania
żartobliwie, to powiedziałabym, że w wieku przedszkolnym, bo
fascynowały mnie książki, które czytała mi mama, a ja sama dość
wcześnie brałam się za literki. Tak poważnie, to zaczęło się
od pamiętnika Anny Frank. Zastanawiałam się wówczas, czy i ja
miałabym coś, co mogłabym przekazać światu. Najbardziej
poruszającą mój młody umysł sprawą była wówczas repatriacja
mojego wujka z ZSRR, którego Sowieci wywieźli na Syberię w 1939,
zabierając go ze szkoły. Wracał jako dorosły mężczyzna z
kompletnie zdewastowanym życiem. Całe dnie myślałam wówczas o
tym, co mógłby osiągnąć gdyby nie wojna, myślałam jak ciężkie
życie wiódł z dala od rodziny, bez mamy i taty, głodny, zmuszany
do ciężkiej pracy. Wiedziałam od mamy, że był uzdolniony
plastycznie, że w wieku dziecięcym fenomenalnie rysował i tworzył
różne konstrukcje plastyczne na potrzeby podwórkowego życia.
Myślałam wówczas, czy te zdolności zachował - wszak nie ćwiczył
ręki, czy jeszcze kiedyś zobaczymy, co potrafi. Te swoje
przemyślenia zapisywałam czarnym tuszem, zwykłym piórem ze
stalówką w pamiętniku. Pamiętnik zginął, ale doskonale
pamiętam, jak poruszający był to temat, dla mnie,
czternastoletniej dziewczynki. Potem były wiersze. Właściwie są
nadal, ale dopiero w 2004 roku wydałam własny tomik, bo miałam już
dość bałaganu i porozrzucanych kartek.
awiola: Jak widać i bałagan był do czegoś potrzebny. Ile
zajęło Pani napisanie pierwszego tomu cyklu o przygodach Tami i jej
przyjaciół?
Renata Klamerus: "Tami z krainy pięknych koni" pisałam niespiesznie, relaksowo, ale z
wypiekami na twarzy, nie wierząc sama w to, co mi wychodzi spod
pióra, bo piszę ręką. Najpierw napisałam pierwszą część,
czyli przygody i czary pod ziemią, następnie drugą część,
czyli, jak czary wydostały się na powierzchnię ziemi. Zajęło mi
to około pół roku, ale już w czasie trwania rozmów z
wydawnictwem pisałam dalszy ciąg. Kiedy pierwszy tom został
wydany, czyli w lipcu 2011 r. ja miałam już gotowy drugi tom.
Niestety, nie miałam już pieniędzy, a sponsorów jakoś nie
było widać. Znaleźli się, kiedy pierwszy tom rozwinął skrzydła. To był rok 2014.
Renata Klamerus: O wydawnictwie Novae Res dowiedziałam
się od syna mojej koleżanki, który wydał tam książkę pod
pseudonimem. Właściwie niczego już więcej nie szukałam.
Skontaktowałam się, wysłałam przepisany na komputerze tekst,
podpisałam umowę, zapłaciłam połowę należności i poleciało! Drugą połowę kosztów pokryło
wydawnictwo. Pamiętam, że dość niezręcznie było mi odpowiedzieć
na pytanie zawarte w umowie - czym pani książka wyróżnia się
spośród innych bajek/baśni ? Coś tam napisałam, no, i
chyba przekonałam.
awiola: Nie dziwię się, że przekonała Pani pracowników wydawnictwa. Zdziwiłabym się gdyby było inaczej. Tami
mieszka w Kapadoclandii. Czy to właśnie Kapadocja była
pierwowzorem tej baśniowej krainy?
Renata Klamerus: Myślę, że Kapadocja, ta realna,
położona na Wyżynie Goreme, w Anatolii już sama w sobie jest
krainą, w której nieustannie dzieje się baśń. Przynajmniej dla
mnie. Ten cudny zakątek porusza chyba wszystkie serca, wszystkie
oczy, które się na niego zwrócą. Ja uległam temu czarowi,
zmieniłam tylko nazwę na landię i wpadłam tak po
uszy.
awiola: I chyba każdy czytelnik, który czytał Pani książkę. Drugi
tom przygód Tami w żaden sposób nie kończy tej baśni. Czy
czytelnicy mogą więc spodziewać się jej kolejnej części?
Renata Klamerus: Tak na wszelki wypadek zostawiłam
sobie furtkę, no i zdradzę, że zaczęłam pisać trzecią część.
Decyzję o napisaniu trzeciej części przyspieszyły pytania
czytelników. Tym razem postaram się zrobić to szybciej.
awiola: Przyznam, że liczyłam właśnie na taką odpowiedź. Czy
może Pani wymienić baśnie, które poleciłaby dzisiejszym,
młodszym czytelnikom, aby zachęcić ich do czytania?
Renata Klamerus: To bardzo trudne pytanie. Muszę się
do czegoś przyznać - ja bardzo dawno nie czytałam żadnej baśni.
Wiem, że moja córka Magdalena-Sara była zachwycona Narnią,
ja widziałam tylko film, i to dość dawno. Nie czytałam
Harrego Pottera, zaczęłam i mi nie leżał.
Filmy z tej serii też mnie nie fascynują. Bardziej skłaniałbym
się do Baśni z tysiąca i jednej nocy. W
tym kontekście dziwi, dlaczego sama napisałam baśń. Myślę, że
chciałam dać dzieciom coś lekkostrawnego, bez przemocy, bez
przesadnych, długich opisów przyrody, coś, co czyta się szybko,
co trzyma w napięciu, co rozpala policzki i nie pozwala odejść od
książki, no i w końcu odrobinkę uczy. Mnie w dzieciństwie
pochłonęło "Serce" - Edmunda de Amicisa.
Myślę jednak, kierując się opinią uczennicy Emilki Karnafel z
Lipnicy Wielkiej na Orawie, że moja książka może być tą, która
nie zniechęci dzieci do czytania. Myślę, że jest łatwa w
odbiorze i trzyma w napięciu.
awiola: Z pewnością nie zniechęci, wręcz przeciwnie. Swoją
przygodę z pisaniem zaczęła Pani od literatury dla dzieci. Ciekawi mnie więc, czy
widzi się w Pani w napisaniu książki dla dorosłych?
Renata Klamerus: Myślę, że ja mam jedną wadę,
żeby moja książka dla dorosłych była ciekawa, musi nieść duży
ładunek emocjonalny, bo ja nie potrafię pisać do
śmiechu, a czymś trzeba czytelnika porwać, czymś przy
książce zatrzymać, usidlić. Zaczęłam, i sporo już napisałam
mojej książki dla dorosłych i młodzieży starszej, ale potknęłam się znów o Tami i przy niej teraz jestem, a książka dla dorosłych czeka.
awiola: Ale plany są, to dobrze. Czego więc możemy spodziewać się w najbliższym czasie?
Renata Klamerus: Najpierw chcę wydać drugi tomik
wierszy, potem III tom Tami, a następnie, tę zaczętą opowieść
dla dorosłych, pół zmyśloną, pół historyczną, chciałabym
też wydać swoje krótkie opowiadania, a później zobaczymy.
Najchętniej zaszyłabym się gdzieś, gdzie podano by mi jedzenie
pod nos, gdzie nie musiałabym się rozpraszać. Chciałabym zostawić
za sobą wszystkie moje zaangażowania i pisać, i
czytać.
awiola: A co na
co dzień czyta Renata Klamerus?
Renata Klamerus: Mam zrywy. Kiedyś czytałam
wszystko typu: "Majjada", "Niewierna", "Spalona żywcem", "Safiya", "Dziewięć
części pożądania", "Ksieżniczka", "Córki księżniczki Sułtany", "W
kręgu księżniczki Sułtany", "Kwiat Pustyni", "Biała Masajka" itp. To
już przeszłość. Potem był thriller medyczny i Tess Gerritsen -
wszystko co wyszło. Nie tak dawno czytałam E. Kostową "Łabędź i złodzieje", "Historyka". Był okres fascynacji
I.B. Singerem - marzyłam, żeby tak pisać jak on. Miałam tzw.
okres wojenny, a nim "Maskotkę" - Marka Kurzema np. "Wilka na strychu" - Sophii Richman, "Zapomnianego żołnierza" - Guja Sajera i "Tygrysy w
błocie" - Otto Cariusa. Czytałam większość książek Stanisława Srokowskiego, a potem "Tunele" Rodorica Gordona
i Briana Williama. Trudno wymienić, bo rozrzut jest duży. Była
Lisa See, Colette, Jon Boyne, a potem Historia Żydów w
środkowej i wschodniej Europie. Słowem, niekoniecznie nowości.
Najtrudniejszą książką, przez którą dosłownie przebrnęłam,
było dawno temu "Poznawanie cierpienia",
chyba napisaną przez Włocha (PIW) Carlo Emilio Gadda. Zmusiłam się.
Kiedyś wrócę do tej książki i sprawdzę, czy dzisiaj będzie dla
mnie równie trudna. Książki kupuję, czasem na zapas, a potem
czekam na moment, że będzie czas, żeby je przeczytać. Prędzej,
czy później taki czas nadchodzi.
awiola: Widzę, że ceni Pani sobie różnorodność. Jakich rad udzieliłaby Pani osobom chcącym wydać swoją pierwszą
książkę?
Renata Klamerus: Nie jest to łatwa sprawa. Rzadko
się zdarza, żeby debiutantowi wydano książkę na koszt
wydawnictwa, a więc kwestia pieniędzy. Można się udać na
stronę: wspieram to i próbować
znaleźć sponsorów. Czy książka jest warta wydania, ocenia wydawnictwo. Rzadko kto, w Polsce, wg. mnie, na książkach zarabia.
Niepokoi mnie zjawisko wydawania książek przez ludzi, którym
wydawnictwo nie wyraża zgody na współfinansowanie, czyli autor
płaci 100% należności. Czyli, kto ma środki, wydaje co chce.
awiola: Jak
postrzega Pani obecny rynek wydawniczy w Polsce?
Renata Klamerus: Przyznam, że ilość wydawnictw
szokuje. Trudno się rozeznać, ilość piszących - również. Kiedyś
wychodził przewodnik Świata Książki, w którym były wszystkie
nowości. Dzisiaj jest KDC. Warto takie przewodniki przeglądać i
zaglądać na blogi recenzentów.
awiola: Właśnie w temacie recenzentów. Co
sądzi Pani o zjawisku pisania o książkach przez amatorów, czyli o
tzw. blogosferze książkowej?
Renata Klamerus: Każdy może próbować, a życie
weryfikuje. Dobre i złe wieści rozchodzą się równie szybko. Sama
zrezygnowałam z usług jednego blogera, którego uznałam za
niedojrzałego. Długa droga przed nim, ale zawsze jest szansa na
rozwój, na doskonalenie języka, stylu. I nie ma to nic wspólnego,
z tym, czy opinia jest dobra, czy taka sobie.
awiola: Czego
nie może zabraknąć w Pani ulubionym antykwariacie?
Renata Klamerus: Powiem, czego ja mogłabym szukać w
antykwariacie. Na pewno albumu z fotografiami nie istniejących już
dworków i pałaców, w Polsce, na Kresach, na Ukrainie, które
celowo i z rozmysłem burzono. Szukałabym zbioru utworów
Grodzieńskiej i Jurandota, które można zaadoptować na amatorską
scenę. Ale antykwariaty maja już konkurencję, czyli internet.
Wpisujesz i znajdujesz na
Allegro.
awiola: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom mojej strony?
awiola: Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom mojej strony?
Renata Klamerus: Kiedy wyszedł pierwszy tom Tami nie miałam kontaktu z blogerami.
Moja książka, jako debiutancka, błąkała się tu i tam, i chociaż
było wiele wspaniałych opinii czytelników trudno było ją
znaleźć. Teraz, kiedy wydawnictwo powierzyło losy mojej książki
blogerom, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Blogi to potężny
oręż, a fachowe recenzje są użyteczne, zarówno dla
poszukujących dobrej książki, jak i dla autorów pragnących
zaprezentować swoje dzieło. Bardzo cenię pracę, którą
wykonują blogerzy. Podziwiam jakie ilości książek pochłaniają w
krótkim czasie, ile mają empatii, zaangażowania. Myślę, że Pani
blog jest przejrzysty i profesjonalny, a ilość zrecenzowanych
książek wprost rekordowa. Myślę, że ma Pani wielu sympatyków.
Cieszę się, że recenzje moich książek znalazły się na Pani
blogu, może dzięki temu większa ilość rodziców dowie się o
małej, sympatycznej Tami i jej przyjaciołach.
Ja również mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie poznawać przygody Tami i jej przyjaciół. Dziękuję autorce za poświęcony czas, a Was oczywiście zachęcam do kupowania i polecania rodzicom dwóch tomów książek Renaty Klamerus. Baśnie te z pewnością zabiorą Wasze dzieci do wspaniałej krainy, w której wszystko może się zdarzyć.
Wpadam po tygodniowej nieobecności. Post na Dzień Dziecka, bardzo trafnie. Jak widzę takie książki, to aż mi szkoda, że nie mam ich komu czytać. Ale i na to przyjdzie czas. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozumiem.... Ale dzieci do czytania - głodne kultury - zawsze się znajdą. A ich wdzięczność, będzie dozgonna. Pozdrawiam
Usuńlubię czytać Twoje wywiady:)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa autorka,muszę szerzej się nią zainteresować.... :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis, książki też warte poznania.
OdpowiedzUsuńjakie smakowite ciastka... smaka mi robisz....
OdpowiedzUsuńBardzo Ciekawy post, w którym można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o Pani Renacie. :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią poznam twórczość Pani Renaty Klamerus. Perypetie Tami zainteresują najmłodszych :)
OdpowiedzUsuńskupiłam się na ciastu a nie na wywiadzie xd
OdpowiedzUsuńSuper POST. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie znałam wcześniej tej autorki. Dziękuję Ci za zapoznanie :-)
OdpowiedzUsuńKolejny bardzo ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle masz bardzo ciekawe wywiad! Czytało się go bardzo przyjemnie. Nie znałam autorki co prawda, ale przybliżyłaś mi jej rysopis i w sumie mogłabym zainteresować się jej pozycjami!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie,
Natalia Z.
Kusi mnie ta seria i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńmoze mnie zatrudni:)
OdpowiedzUsuńTami i konie... niby nie mój przedział wiekowy, ale z chęcią się zapoznam z tymi baśniami. A jeśli przepiękna Kapadocja (nawet w deszczu) była pierwowzorem dla Kapadoclandii :)
OdpowiedzUsuńMam niesamowitą ochotę na tę serię, więc prędzej, czy później na pewno ją kupię.
OdpowiedzUsuńGratuluję bardzo ciekawego wywiadu. Dotąd nie znałam tej autorki, ale nieco przybliżyłaś mi jej postać ;)
OdpowiedzUsuń