"Chciałabym by ludzie troszkę lepiej zrozumieli, że jeśli ktoś w ich otoczeniu prezentuje pewne dziwne, czasem niestosowne, zachowania, to może to być u tej osoby wymuszone przez nie dające się okiełznać obsesje i natręctwa" - Wywiad z Laurą Akkot, autorką książki "Moje życie z OCD"
"Boję się odwiedzać kogokolwiek, bo nie
potrafię u kogoś niczego dotknąć, a więc nie potrafię niczego
zjeść ani nawet napić się kawy, nawet jeśli naprawdę mam na to
ochotę" - cytat, który przywołałam na początku swojej recenzji książki Laury Akkot, doskonale odzwierciedla to, z czym spotkałam się podczas jej lektury. Swoista spowiedź autorki pozostawiła mnie z wieloma pytaniami, na które musiałam poznać odpowiedź. Laura Akkot na szczęście zgodziła się odsłonić przede mną kawałek swojej duszy, dzięki czemu dzisiaj mam przyjemność przedstawić Wam naszą rozmowę.
Recenzja książki "Moje życie z OCD" - KLIK
Laura Akkot choruje na zaburzenia
obsesyjno-kompulsyjne niemal od dzieciństwa. Wcześniej jednak jej
objawy nie były aż tak szkodliwe. Autorka w 2009 r., w wieku
dwudziestu sześciu lat, przytłoczona rozwijającą się chorobą,
postanowiła spisywać swoje przeżycia. Udało się je wydać w 2014
r.
awiola: Pani Lauro, na początek pytanie,
które muszę zadać i które na pewno jest potrzebne. Wydając
książkę o swojej chorobie, obnażyła Pani w dużym stopniu swoje
życie przed obcymi ludźmi. Jaki cel Pani przyświecał?
Laura Akkot: Zaczęłam pisać, aby móc pokazać
osobom, z którymi mam lub miałam duży kontakt na co dzień,
dlaczego zachowuję się tak a nie inaczej – jeśli tego nie
wiedzieli, albo po prostu jak się w mojej chorobie czuję i jak
odbieram rzeczywistość. Pierwotną wersję książeczki, która
zawierała mniej więcej to, co w tej chwili zawierają pierwsze trzy
rozdziały książki w wersji opublikowanej, najzwyczajniej w świecie
wydrukowałam i złożyłam własnoręcznie za pomocą oprawy
listwowej w kilku egzemplarzach, a następnie rozdałam wybranym
osobom. To było w 2010 roku. Jednak w ciągu następnych kilku lat
wydarzyło się mnóstwo nowych rzeczy i moje objawy znacznie
zmieniały się w czasie, a ja coraz bardziej utwierdzałam się w
przekonaniu, że chcę ukazać tę część mojego życia większemu
gronu odbiorców. Przede wszystkim po to, by wielu ludziom otworzyć
oczy na to, jak takie osoby jak ja żyją, gdyż po prostu większość
społeczeństwa nie jest świadoma jak to naprawdę wygląda. Często
słyszymy od kogoś „mam nerwicę natręctw”, bo sprawdzam kilka
razy czy zamknąłem drzwi lub coś podobnego. A to wcale nie musi
jeszcze być nerwica natręctw, która nie jest taka łagodna czy
może nawet zabawna jak może się niektórym wydawać. Chciałabym
by ludzie troszkę lepiej zrozumieli, że jeśli ktoś w ich
otoczeniu prezentuje pewne dziwne, czasem niestosowne, zachowania, to
może to być u tej osoby wymuszone przez nie dające się okiełznać
obsesje i natręctwa.
Oprócz tego najważniejszego celu, książka może też między innymi pokazać osobom chorującym na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, lub nawet mającym inne zaburzenia psychiczne, że nie są same, a także okazać się pomocna bliskim takich osób w ich zrozumieniu.
awiola: Myślę, że spełni swoją rolę. Przyznam, że Pani doświadczenia z
chorobą OCD są delikatnie rzecz mówiąc – przerażające.
Wielogodzinne mycie rąk, płukanie mydłem jamy ustnej i inne
dziwaczne zachowania. Jakim słowem opisałaby Pani uczucie, które
zmusza osobę chorującą na nerwicę natręctw do takich czynności?
Laura Akkot: I to jest właśnie najtrudniejsze i nie pierwszy raz słyszę to pytanie. Nie potrafię tego opisać. I dlatego niezależnie, jak i ile napisałam na ten temat w książce, niezależnie co bym jeszcze dopisała, zawsze mam i będę mieć niedosyt, poczucie, że to nie to, że to nie tak, że tego nie da się opisać tak naprawdę. Czasami myślę, że chciałabym móc spisywać na bieżąco, bez przerwy, wszystkie moje myśli i uczucia, wypowiadane na głos i w myślach słowa, niestety jest to niewykonalne, każdy opis jest tylko namiastką tego co się dzieje w mojej głowie i moim życiu.
awiola: Przyznam szczerze, że nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Pani autobiograficzna książka
opisuje lata 2009 – 2013. Ciekawi mnie, jak obecnie wygląda Pani
życie? Od czego zaczyna Pani zwykły dzień?
Laura Akkot: Obecnie... jest znowu całkiem
inaczej. Jestem kilka miesięcy po kolejnej, tym razem już
ostatniej, próbie odstawienia leków. Mimo że początkowo czułam
się świetnie i byłam bardzo szczęśliwa, że w końcu się udało,
to szybko zaczęło robić się coraz gorzej i gorzej i moje silne
postanowienie, by nie wracać do leków, wzięło w łeb. Teraz już
wiem, że to już nigdy się nie uda. W każdym razie znów miałam
ciężkich kilka miesięcy, których teraz nie będę szczegółowo
opisywać, ale obecnie jest lepiej, choć jeszcze niezadowalająco
(oczywiście do leków wróciłam). Od czego zaczynam dzień? Tak
naprawdę to od... silnego stresu związanego z koniecznością
skorzystania z toalety. Jeszcze niedobudzona, a tu takie wyzwanie.
awiola: A mnie się wydawało, że wstawanie o wczesnej porze jest już wyzwaniem. Aż przeszły mnie dreszcze. Ile trwało doszlifowanie treści
Pani wspomnień, aby można było je wydać w takiej formie, jaka
jest dostępna na rynku?
Laura Akkot: Po pierwsze, one nigdy nie mają
szansy stać się wystarczająco dopracowane, bo, jak już
wspomniałam, zawsze mam coś do dopowiedzenia, a choroba co chwilę
zmienia swoją postać. Poza tym, w momencie, w którym stwierdziłam,
że nie ma sensu dłużej tego odkładać, nie byłam w odpowiednim
stanie psychicznym, by móc to „doszlifować”, zresztą pewnie
nigdy nie będę, dlatego przygotowanie tekstu do wydania zredukowało
się do wycięcia niektórych fragmentów i – co widać w rozdziale
przedostatnim – bezpośredniego dopisania moich chaotycznych
notatek, które w zamyśle miały być podstawą dalszej części
książki.
awiola: Rozumiem Pani stanowisko. Ciekawi mnie, czy istnieje jakakolwiek szansa na całkowite wyleczenie z OCD? Czy istnieją takie przypadki znane medycynie?
Laura Akkot: Nie czuję się wystarczająco
kompetentna, by udzielić odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że tak,
że zdarza się to, ale jednocześnie wydaje mi się, że jest to
sprawa bardzo indywidualna i w konkretnym wybranym przypadku nie
można powiedzieć, że tak, da się wyleczyć daną osobę.
awiola: Dlaczego według Pani w Polsce ludzie tak mało wiedzą o tej chorobie i jej objawach?
Laura Akkot: Może bardziej bym powiedziała, że
mają błędne przekonanie co do tego, jak ona wygląda. A to pewnie
głównie przez to, jak jest pokazywana w mediach – filmach,
serialach telewizyjnych. Do tego dochodzi fakt, że częściowo pewne
objawy są obecne u niemal każdego człowieka, tylko oczywiście nie
w takim nasileniu, co sprawia, że wydaje się, że to już jest
„to”. A taka na przykład schizofrenia jest bardziej tajemnicza i
- mówiąc trochę półżartem - wiemy, że jej nie mamy.
awiola: Zgadzam się, chyba każdy ma jakieś natręctwa. Przyznam, że po przeczytaniu Pani książki przypomniałam sobie pewien przypadek stażysty z mojego miejsca pracy. Otóż chłopak ten przychodził do pracy w białych rękawiczkach przez cały rok, nosząc je przez osiem godzin pracy biurowej. Wszyscy uważali go za dziwaka. Przypuszczam, że mógł on po prostu chorować na OCD. Czy widzi Pani jakieś uwarunkowania prawne w naszym kraju, które mogłyby polepszyć sytuację osób cierpiących na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne?
Laura Akkot: Podejrzewam, że można by starać
się o uzyskanie orzeczenia o stopniu niepełnosprawności, a potem
starać się o rentę. Wtedy zniknęłyby problemy pojawiające się
w związku z wykonywaną pracą. Jednak w rzeczywistości to nie jest
chyba dobre rozwiązanie, bo, mówiąc wprost, trzeba by żyć za
marne grosze, a przecież całkowicie problemów wynikających z
choroby to nie wyeliminuje, a są takie zawody, gdzie można sobie w
miarę dobrze z tym radzić, jak to jest w moim przypadku. Poza tym
pewnie takie zamknięcie się w domu może zadziałać odwrotnie i
pogłębić objawy. Mówię to trochę z mojego doświadczenia – im
mniej się dzieje, tym bardziej człowiek zatraca się w każdym
szczególe i wszystko staje się ogromnym wyzwaniem. To oczywiście w
sytuacji takiej, jak moja obecna, czyli gdy jakoś tam sobie radzę,
bo gdy jest bardzo bardzo źle, to faktycznie nie da się nawet z
domu wyjść i nie ma siły by się przemóc.
awiola: Biorąc pod uwagę wysokość świadczenia rentowego, to chyba nie jest dobry pomysł. Ciekawi mnie w jaki sposób kupuje Pani książki, które czyta. Przypuszczam, że nie wypożycza je z bibliotek, ani nie kupuje w antykwariatach ze względu na brud. Czy się mylę?
awiola: Biorąc pod uwagę wysokość świadczenia rentowego, to chyba nie jest dobry pomysł. Ciekawi mnie w jaki sposób kupuje Pani książki, które czyta. Przypuszczam, że nie wypożycza je z bibliotek, ani nie kupuje w antykwariatach ze względu na brud. Czy się mylę?
Laura Akkot: Istotnie, myli się Pani ;) Moje pojęcie brudu jest całkiem inne niż „zwykłego” człowieka. Z jednej strony, większość rzeczy niezbyt brudnych lub wręcz czystych dla innych ludzi, jest dla mnie brudnych, z drugiej strony czasami zaskakująco coś nie jest dla mnie aż tak brudne, jak mogłoby się wydawać. Zwykle rzeczywiście książki kupuję, co więcej, tylko w wybranych, wydających mi się „bardziej czystymi” księgarniach. Ale podejście do czystości książek z bibliotek i antykwariatów zmienia się u mnie w czasie, jak większość objawów mojej choroby. Tak więc zdarzało mi się sporo korzystać z bibliotek, obecnie mniej, tylko jeśli muszę – czasami wymaga tego moja praca zawodowa. Zdarzyło mi się też raz w życiu kupić książkę w antykwariacie, ale internetowo, więc nie musiałam na własne oczy oglądać co się z nią wcześniej działo. Obecnie wszelkie targi książki i kupowanie książek używanych są dla mnie nie do pomyślenia.
awiola: To bardzo przykre, targi to bowiem wspaniałe doświadczenie. Czy na rynku jest dostępna literatura traktująca o temacie OCD. Jeśli tak, to czy poleci Pani jakąś książkę swoim czytelnikom?
Laura Akkot: Znowu zamiast odpowiedzieć wprost, krótko i zwięźle, cofnę się trochę w czasie i poopowiadam. Ja zaczęłam kilkanaście lat temu, gdy zaczęłam studia, od książek akademickich, a nie takich jak moja. Zapisałam się do biblioteki Wydziału Pedagogiki i Psychologii mojej uczelni i przeczytałam tych książek naprawdę sporo. Nie tylko takich o samej nerwicy natręctw, ale też w okolicach tego tematu, gdyż to był czas, gdy już wiedziałam, że „coś ze mną jest nie tak”, ale jeszcze nie całkiem wiedziałam co dokładnie i po prostu szukałam odpowiedzi. Muszę podkreślić, że choroba wówczas jeszcze nie była na tyle uciążliwa, bym zdecydowała się szukać tej odpowiedzi u lekarzy (i to pewnie było błędem). Niestety moja pamięć jest słabiutka, a biblioteka miała jeszcze wtedy katalog kartkowy, nie elektroniczny i nie pamiętam i nie wiem jakie książki wtedy przeczytałam, czego teraz nie mogę odżałować, powinnam była chociaż notować tytuły i nazwiska autorów. Jedyne co wiem, to to, co odcisnęło się na trwałe w tekście mojej książki w postaci przytoczonych cytatów, czyli „Psychologia i psychopatologia życia codziennego” Marka Jarosza oraz „Nerwica natręctw” Padmala de Silvy i Stanleya Rachmana oraz jedyna książka, którą zapamiętałam, a której w całości nie czytałam bo jest potężna - „Psychopatologia” autorów Martin E.P. Seligman, Elaine F. Walker, David L. Rosenhan. Tak więc z bólem serca przyznaję, że nie podsunę czytelnikom tytułów książek, które mi osobiście bardzo pomogły – odnaleźć się w tym wszystkim, pomyśleć czytając „o, to o mnie!”, zobaczyć, że takie zaburzenie istnieje, że to, czego doświadczam jest konkretną chorobą.
Dopiero o wiele później zaczęłam dostrzegać inne książki traktujące o nerwicy natręctw. Pierwsza, na jaką się natknęłam, to było „Całując klamki” Terry Spencer Hesser, taka opowiastka o dziewczynie z nerwicą natręctw, ale raczej tylko tak po prostu do poczytania, nie konkretnie do osób zainteresowanych tematem. Natomiast polecić mogę książkę przeczytaną później, napisaną przez kobietę, która pokonała – i tu niespodzianka – nie OCD, ale schizofrenię, jednak jest według mnie na tyle uniwersalna w przekazie, że sama sporo z niej wyniosłam. Chodzi o książkę „Byłam po drugiej stronie lustra” (jakże nietrafnie przetłumaczony tytuł z norweskiego „I morgen var jeg alltid en løve”, znaczącego dosłownie „jutro zawsze miałam być lwem”) autorstwa Arnhild Lauveng.
Za to całkiem niedawno odkryłam istnienie książki, która, jak podejrzewam, będzie świetna jako wspomnienia osoby chorej na OCD i już nie mogę doczekać się aż ją przeczytam: „Moje życie w kręgu obsesji. Pamiętnik” Joanne Limburg. Mam tylko nadzieję, że nagle wszyscy, którzy rozważali przeczytanie mojej książki, nie porzucą tego zamiaru zmieniając obiekt zainteresowań na tę właśnie – moją dodatkowo też można przeczytać, jest przecież cieniutka ;) No i tamta jest tłumaczeniem, moja oryginalnie po polsku ;) Zamierzam też przeczytać kilka pozycji Antoniego Kępińskiego, który napisał cały cykl książek w temacie lęku, nerwic i innych zaburzeń psychicznych, zresztą głęboko wierzę, że już wcześniej, tamte kilkanaście lat temu, co nieco spośród nich czytałam. Podobna sytuacja ma się z książką Anity Bryńskiej „Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. Rozpoznanie, etiologia, terapia behawioralno-poznawcza”, tj. myślę, że już ją miałam w ręku, ale zamierzam znowu do niej zajrzeć. A także z niecierpliwością czekam, aż moja biblioteczka powiększy się o, całkiem mi nieznany jak na razie, „Obłęd” Jerzego Krzysztonia, choć to też nie o nerwicy natręctw akurat (tak jak też czytany już przeze mnie „Szklany klosz” Sylvii Plath).
awiola: Podała Pani naprawdę wyczerpująco listę, mam nadzieję, że osoby zainteresowane z niej skorzystają. Pani mąż to człowiek, dzięki
któremu przeszła Pani najtrudniejsze chwile w swoim życiu. Czy
osoba, która niejako towarzyszy człowiekowi choremu na nerwicę
natręctw, powinna podobnie jak w przypadku alkoholizmu, uczestniczyć
w procesie leczenia tej choroby?
Laura Akkot: Hm... Tu znowu powiem, że wydaję się być nieodpowiednią osobą do udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że jeśli chora osoba uczęszcza na terapię, to owszem, bliscy mogą, albo i nawet powinni, mieć w niej jakiś udział. Niekoniecznie myślę o chodzeniu razem na, być może niektóre, wizyty, ale raczej o odpowiednich zachowaniach w codziennym obcowaniu z chorym. Zresztą, nawet niezależnie od jakiejkolwiek terapii, z całą pewnością stosunek do chorego ma wpływ na jego radzenie sobie z chorobą i próbami jej przezwyciężania.
awiola: Mam podobne zdanie. Czy opublikowanie „Mojego życia z
OCD” w jakikolwiek sposób zmieniło Pani życie?
Laura Akkot: Namacalnie - nie. Ale jako
zrealizowanie mojego wielkiego marzenia, oczywiście tak. Jednak od
ukazania się książki minęło niewiele czasu, więc zobaczymy co
będzie dalej.
awiola: Sama jestem tego ciekawa. Czy po publikacji książki wydarzyło się coś, co sprawiło Pani największą satysfakcję?
Laura Akkot: Największą satysfakcję sprawił mi sam fakt, że moja książka w ogóle została opublikowana, jest to spełnienie jednego z kilku moich obecnych celów życiowych. Poza tym oczywiście każde przeczytane lub usłyszane dobre słowo na jej temat, zwłaszcza od całkiem obcych mi ludzi, dodaje mi skrzydeł. Jeszcze bardziej ucieszę się, jeśli się dowiem, że komuś moja książka w jakikolwiek sposób pomogła. Już raz doświadczyłam takiego niesamowitego uczucia, gdy pisząc gdzieś kiedyś, w dużej grupie nieznanych mi osób z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi, o tym jak udało mi się wyjść z bardzo ciężkiego okresu choroby, otrzymałam odpowiedzi kilku z nich jak to podniosłam je na duchu i dałam nadzieję.
awiola: To na pewno motywujące, usłyszeć takie słowa. Czy planuje Pani wydać kolejną książką, która będzie nawiązywała do Pani doświadczeń z chorobą?
Laura Akkot: Nie myślałam o tym, nie planowałam, byłam pewna, że nie. Ale nie po raz pierwszy słyszę to pytanie i zaczynam dopuszczać taką możliwość, zwłaszcza, że, jak wspomniałam, książka cały czas wydaje mi się niepełna (i nie chodzi mi o jej niewielką objętość, ale o to, że co chwilę mam coś nowego do powiedzenia) oraz moje życie toczy się dalej i wszystko, w tym choroba, ciągle się zmienia, jeszcze wiele może się wydarzyć, mam wiele planów na przyszłość i chętnie kiedyś bym się tym podzieliła z tymi, którzy moją książkę przeczytali i byliby ciekawi co się działo dalej. No ale, jak na razie, niczego w tym kierunku nie robię i nie planuję nic więcej wydać, po prostu nie daję głowy, że tego kiedyś nie zrobię.
awiola: Uważam, że powinna Pani pomyśleć poważnie o wydaniu kolejnej części. Jakie jest Pani największe marzenie na chwilę obecną?
Laura Akkot: Pomijając to, że oczywiście stale
największym moim pragnieniem jest być zdrową, bo - jak już kiedyś
gdzieś powiedziałam - tylko tego mi w życiu brakuje, mam w tej
chwili takie jedno największe marzenie (tak naprawdę dążę do
jego spełnienia już od kilku lat), ale... nic nie powiem, niech
pozostanie to tajemnicą. Jednak mogę zapewnić, że jeśli uda mi
się je spełnić, to z radością wykrzyczę to całemu światu.
awiola: Będziemy więc czekać na ten krzyk. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom mojej strony?
Laura Akkot: Po pierwsze, podziękować za
zainteresowanie tym akurat tematem, a po drugie, prosić, aby, jeśli
znają kogoś, kogo może dotyczyć sprawa zaburzeń psychicznych,
lub po prostu interesować, przekazali dalej, że taka książka
istnieje.
Muszę Wam powiedzieć, że ułożenie pytań do tego wywiadu wymagało ode mnie naprawdę sporo wysiłku, gdyż bałam się, że nie trafię w sedno sprawy, a nurtowało mnie naprawdę wiele tematów. I powiem Wam jeszcze, że liczę na to, iż Laura Akkot za jakiś czas wyda kolejną książkę opisującą jej dalsze zmagania z chorobą. "Moje życie z OCD" uświadamia bowiem wiele rzeczy, o których wcześniej nie mieliście pojęcia w temacie nerwicy natręctw. Przeczytajcie koniecznie!
świetny wywiad :D
OdpowiedzUsuńpopieram:)
UsuńKsiążkę kojarzę dzięki Twojemu blogowi, ciekawy wywiad.
OdpowiedzUsuńNie potrafię sobie wyobrazić, jak trudne musi być życie osób, które cierpią na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Ogromnie współczuje. A wywiad znakomity.Gratuluję.
OdpowiedzUsuńTwoje wywiady są świetne :)
OdpowiedzUsuńpodziwiam autorkę za wolę i siłę walki..
OdpowiedzUsuńFantastyczny wywiad, otwiera oczy, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad i książka godna uwagi.
OdpowiedzUsuńWróce zpracy to poczytam :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wywiad i chętnie przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuńTo chyba faktycznie najtrudniejszy wywiad, jaki u Ciebie czytałam, ale znakomity.
OdpowiedzUsuńAż szkoda, że dowiedziałam się o tej książce teraz, a nie 3 lata temu. Ale dobrze, że jest. Bardzo dobrze - o OCD należy mówić. ywiad bardzo fajny :3
OdpowiedzUsuńO ile ta książka już wcześniej mnie intrygowała, to teraz moja ciekawość wzrosłą jeszcze bardziej. Też nie wyobrażam sobie życia z tą chorobą, mam nadzieję, że poza tą książką nie spotkam się z nią w moim otoczeniu :)
OdpowiedzUsuńWywiad znakomity, jeszcze bardziej zachęcił mnie do przeczytania książki, która swoją drogą za Twoją sprawą jest już na mojej półce... ;) jak tylko przeczytam "Przejażdżkę" J. Ketchuma, to od razu sięgam po tę książeczkę :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjuż raz przeczytałam książkę którą recenzowałaś i bardzo mi się spodobała , teraz mam ochotę na tą :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam autorkę, rzeczywiście tworząc taką książkę obnażyła się, ale z dobrym skutkiem dla osób zmagajacych się z ocd. Świetny wywiad!
OdpowiedzUsuń