"Maszynopis z Kawonu" - Tomasz Kowalczyk
"Każdy człowiek to osobna nuta przemijania o
niepowtarzalnych alikwotach poruszających się po
wielopłaszczyznowej galaktyce, galaktyce tak małej i jednocześnie
tak ogromnej, że łatwiej nam badać i mierzyć świat zewnętrzny
aniżeli owe obszary nieskończonego wewnętrznego zapomnienia".
"Musza motolotnia", "kostropate jeansy", "małżowina twarzowa", "obskurantyzm" czy "blasfemia" -
te i wiele innych słów napotkałam podczas mojej podróży po
meandrach umysłu Tomasza Kowalczyka w jego poetyckiej prozie, która
niewątpliwie do łatwych nie należy. Takich utworów bowiem nie
czyta się na co dzień - i dobrze, gdyż poznawanie takiego
specyficznego stylu smakuje wówczas całkowicie inaczej. Opowieść
autora okazała się dla mnie wielkim wyzwaniem, której finał mnie
samą zaskoczył.
Tomasz Kowalczyk, rocznik 1990 to poeta, pisarz i wielbiciel sztuki. Do tej pory ten młody twórca wydał zbiór wierszy pt. "Kontrasty" oraz poemat trzynastozgłoskowy pt. "Stworzenie świata". W internecie możecie znaleźć jego autorską stronę.
"Maszynopis z Kawonu" to zbiór luźnych
impresji, w których główny bohater, widocznie wrażliwy człowiek
obserwuje otaczający go świat i ludzi. Poszukuje sensu życia, chce
znaleźć samego siebie, pragnie wytchnienia. Jego marzenia ścierają
się z brutalną rzeczywistością, wywołując przeróżne stany
emocjonalne. A obcowanie z innymi ludźmi prowadzi go do jeszcze
większego odczuwania "własnego ja".
W swojej czytelniczej wędrówce staram się co
jakiś czas urozmaicać dobór lektur tak, by nie popaść w
marazm i rutynę. Z tego też powodu pokusiłam się o utwór Tomasza
Kowalczyka. Utwór, który początkowo przeraził mnie swoją
chaotycznością i wielobiegunowością interpretacji. Proza ta
bowiem, posiadająca widoczny charakter zarówno liryczny, jak i
opisowy, wzbogacona została o liczne metafory i środki stylistyczne
charakterystyczne dla gatunku poezji. To, co jednak najbardziej rzuca
się w oczy i z pewnością wielu czytelników zniechęci do lektury
to nagminne użycie oryginalnego słownictwa, w tym neologizmów,
które podczas czytania tekstu wymuszają zatrzymanie się i
sprawdzenie ich znaczenia w słowniku. Niech przykładem będzie
takie oto zdanie: "Tromtadrata braw, drzewostan braw czy enuncjacja
braw". Takie, dość wyszukane słownictwo w zestawieniu z
wymowną plastycznością opisów i bogactwem zastosowanych środków
poetyckich – z jednej strony niewątpliwie fascynuje, z drugiej
jednak staje się wielkim wyzwaniem, któremu wielu czytelników po
prostu nie podoła, czytając na co dzień zupełnie inną literaturę. Muszę się przyznać, że w niektórych
fragmentach książki autora, zatrzymywałam się i analizowałam metaforyczność pewnych sytuacji jeszcze raz, bowiem Tomasz
Kowalczyk bawi się z czytelnikiem, swoim specyficznym stylem i
widocznym przepychem językowym.
"Maszynopis z Kawonu" to zadane pytania i
udzielone odpowiedzi, których można zarówno nie wychwycić, bądź
też upajać się ich wielowymiarowością. Przedstawiona opowieść
ukazująca mężczyznę mieszkającego z matką, oraz mężczyznę
który trwa w nieakceptowalnym przez rodzinę związku z Tosią
w połączeniu z abstrakcyjnymi obrazami – intryguje do końca nie
sprecyzowaną strukturą i mnogością znaczeń. Autor nawiązuje - czasami wprost, a czasami zawoalowaną drogą - do naszej
mentalności, pogłębiającego się konsumpcjonizmu, czy braku
samodzielnego myślenia. Każe się także zastanowić, czy drugi
człowiek będzie nas w stanie kiedykolwiek zrozumieć.
Od samego początku zastanawiałam się czym jest
tytułowy Kawon. Tytuły poszczególnych rozdziałów utworu Tomasza
Kowalczyka, jak chociażby "Zaburzenia paranoidalne" czy "Nokturn", naprowadziły mnie na rozwiązanie tej zagadki,
dlatego też, zakończenie - dość mocne co trzeba przyznać - nie
zaskoczyło mnie jakoś specjalnie. Finał ten jednak zespolił wszystkie
niejasności, jakie pojawiły się w mojej głowie podczas zgłębiania
tej prozy.
Tomasz Kowalczyk wydając taką specyficzną książkę
miał z pewnością świadomość, że to literatura niszowa,
przeznaczona dla koneserów prozy poetyckiej i wyzwań literackich. Najłatwiej byłoby powiedzieć po przeczytaniu kilku stron tego utworu,
że to prawdziwy bełkot prozatorski, bez ładu i składu. Jednak,
jeśli po tych kilku stronach, przeczytacie dalsze, może wyłonić
się ciekawe, wielowymiarowe dzieło, wpływające na wszystkie Wasze
zmysły. Ja wybrałam tę drugą ścieżkę i nie żałuję. Jestem
również pewna, że kiedyś zajrzę do tego utworu jeszcze raz, by
odkryć jego nowe warstwy. Czy więc polecam? Wyłącznie odważnym czytelnikom,
poszukującym czegoś więcej.
Tomasz Kowalczyk |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi
Przyznam, że ciekawie zabrzmiała gra słów, którą zacytowałaś. Lubię takie lingwistyczne zmagania. To wielka sztuka tak bawić się językiem. Mnie więc zachęciło. :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym :)
OdpowiedzUsuńO, coś dla mnie |!
OdpowiedzUsuńZaciekawiłam się :)
OdpowiedzUsuńMi się Kawon skojarzył z kawą i nijak nie chce mie to połączenie opuścić.
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej słyszałam o tej książce, o tych meandrach liryzmu i myślę, że przeczytałabym. Chętnie.
OdpowiedzUsuńCiężko stwierdzić czy chciałabym przeczytać tę książkę, ale lubię wyzwania, więc czemu nie? ;D
OdpowiedzUsuńNie dla mnie. ;) Po prostu pewnie nie potrafiłabym jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńPrzydałaby się jakaś odskocznia od standardowych lektur, być może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji wiem, że mogę spodziewać się wszystkiego w tej pozycji. Albo wybiorę ambitną ścieżkę i będę czytała i czytała, aż zrozumiem, albo uznam za bełkot. Już leży na półce i czeka :)
OdpowiedzUsuńWielorakość środków wyrazu. Rzeczywiście, wielkie wyzwanie. Osobiście rażą mnie neologizmy, często nadużywane, niestosownie używane etc. Tutaj, domyślam się że było to zamierzone. Neologizmy, jako obawa, wątpliwość "czy drugi człowiek będzie nas w stanie kiedykolwiek zrozumieć?". Kusząca propozycja, chętnie bym się z taką literaturą zmierzyła :) "Kawon" kojarzy mi się wyłącznie z arbuzem-ciekawe jak to się odnajduje w tej poetyce?
OdpowiedzUsuńInteresująca pozycja. Akurat lubię od czasu do czasu sięgać po prozę poetycką :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie moja bajka :(
OdpowiedzUsuńmoja też nie...
Usuńi moja również nie ;)
UsuńRecenzja jak zawsze świetna, ale książka nie dla mnie
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe. Lubię mozaiki językowe.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za taką wielowymiarowością, więc tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńCzytałam. Faktycznie do łatwych nie należy.
OdpowiedzUsuńUch, to zabrzmi źle, ale... ta okładka mnie calkowicie zniechęca ;<
OdpowiedzUsuńMam to samo zdanie... :/
UsuńJestem bardzo ciekawa, jak ja odebrałabym tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńJeśli chcę się dowiedzieć, gdzie jest Kawon, muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńZnam różne kawony, i te roślinne i te zielonogórskie... Intrygująco wygląda ten książkowy.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie jest to lektura dla mnie. Na początku Twojej recenzji przyszedł mi na myśl Gombrowicz i te jego "gęby", a tego typu lektury nie jestem w stanie przebrnąć ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, to ja chyba nie jestem odważna.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się jak podeszłaś do tematu, ale z tego co widzę to nie lektura dla mnie. Kocham poezję, ale ta książka, jak i wiersz w wywiadzie to nie moja estetyka ...
OdpowiedzUsuńSama miałam przyjemność przeczytać tę książkę i jestem pod wielkim, pozytywnym wrażeniem. A zakończenie bardzo zaskakuje.
OdpowiedzUsuń"małżowina twarzowa" zostaje moim ulubionym wyrażeniem XD
Zapraszam do siebie,
http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/