"Dobry ruch, zdrowa dynamika życia zabijają cierpienie. Cierpienie zaś często napędza twórczość"- Wywiad z Wojciechem Baranem
Debiutancka książka Wojciecha Barana pt. "Minione życia" zainteresowała mnie swoją warstwą metafizyczną i poruszeniem tematu nieśmiertelności. Autor, pomimo nieustannego braku czasu, zgodził się odpowiedzieć na moje pytania, które od momentu przeczytania książki zalęgły się w mojej głowie. Zapraszam więc do przeczytania mojej rozmowy z autorem.
Recenzja książki "Minione życia" - KLIK
Wojciech Baran
to urodzony i mieszkający obecnie w Rzeszowie informatyk, który w
2004 r. wyjechał do Anglii. W 2009 r. ukończył studia Manchester
Metropolitan University na kierunku IT. Autor jest szczęśliwym
mężem oraz ojcem dwóch córek, pasjonuje go kaligrafia. "Minione
życia" to jego debiut prozatorski wydany w 2013 r.
awiola: Jest Pan z wykształcenia informatykiem. Kiedy
pojawił się w Pana głowie pomysł na napisanie książki?
Wojciech Baran: Pomysł na napisanie "Minionych żyć" zaczął kiełkować w mojej głowie jeszcze w
czasie liceum. Pamiętam, że na jednym z wypracowań pojawił się
temat dowolny. Należało stworzyć własną historię w oparciu o
romantyczne opowiadania. Wypracowanie to spodobało się mojej
nauczycielce, ale ze względu na ortografię i interpunkcję dostałem
3 (w skali od 1 do 6), więc szału nie było ;) Oczywiście wtedy nie
wiedziałem jeszcze, że tak na dobrą sprawę stworzyłem fundament
swojej przyszłej powieści.
Później historia ta została
pogrzebana przez czas i wydarzenia mojego życia. Z perspektywy czasu
widzę, że została ona ukryta przede mną samym na długie lata.
Musiała dojrzeć. Ja nie myślałem o "niej", a "ona" sama
nie bardzo chciała mi się "pokazywać". Do czasu... Czasem tym
okazał się mój wyjazd do Anglii, który początkowo okazał się
być dość ciężkim i traumatycznym przeżyciem. Samotność i
wyobcowanie sprawiły, że chwyciłem za pióro. Świat, który mnie
wtedy otaczał nie był przyjemnym miejscem, więc zapragnąłem
stworzyć swój własny ... niejako lepszy. Światem tym stały się "Minione życia". Była to historia, która bez reszty mnie
wciągnęła. Sam nie wiedziałem jak się skończy, niejednokrotnie
stawałem w punkcie, w którym nie wiedziałem co będzie dalej.
Historia ta zaś "sama" opowiadała się w mojej głowie.
Ciekawiąc mnie i zaskakując. Czasem żałowałem, że nie potrafię
szybciej pisać, aby niczego nie uszczknąć, niczego nie pominąć i
jak najwierniej przelać pomysły na papier.
Studia na kierunku IT zacząłem,
gdy "Minione życia" były już prawie ukończone. Cieszę się z
tego powodu. Ponieważ teraz wiem, że gdyby kolejność była
odwrotna ... to książka ta mogłaby nigdy nie powstać. Dobry ruch,
zdrowa dynamika życia zabijają cierpienie. Cierpienie zaś często
napędza twórczość (tak przynajmniej było w moim przypadku).
Życie studenckie za granicą z pewnością zabiło mój ból ... i
mało brakło, a zabiłoby również "Minione życia".
awiola: Tak, życie studenckie potrafi namieszać. Ciekawi mnie, ile zajęło Panu napisanie i doszlifowanie tej prawie
pięćsetstronicowej debiutanckiej powieści?
Wojciech Baran: Nie należę na pewno do
grona autorów, którzy zasiadają do pisania rano i kończą późną
nocą. Moje "sesje" nie przekraczają najczęściej dwóch
godzin. Dodatkowo nie piszę codziennie. W tym tempie tworzyłem
również "Minione życia". Napisanie tej niemal pięćsetstronicowej książki zajęło mi około dwóch lat. Na tym historia
się nie skończyła. Powieść została wydana w 2008 roku z
wydawnictwem My Book. Później została gruntownie przerobiona
(trzeba doliczyć kolejny rok czasu) i wydana z Novae Res w 2013
roku. Tak więc reasumując, wszystko co powyższe, mówimy tutaj o
trzech latach.
awiola: Nie wiedziałam, że książka została wydana po raz pierwszy w 2008 r. Dlaczego to właśnie Rosja stała się miejscem,
w którym bohaterowie szukali sekretu nieśmiertelności?
Wojciech Baran: Rosja jest dla mnie
krajem obcym i tajemniczym. Ważne też jest to, że w wielu
miejscach jest miejscem zupełnie wyludnionym. Mam tu na myśli
północne rejony. Nieprzejezdne lasy, mokradła, jeziora i jak okiem
sięgnąć żywego ducha. To moim zdaniem raj dla umysłu tworzącego
powieści fantastyczne, czy horrory. Wystarczy - niczym małe dziecko
- wpuścić swoją wyobraźnię w te miejsca tak, żeby sobie sama "pohasała", a możemy być więcej jak pewni, że wróci ona do
nas z niejednym skarbem w postaci małych historyjek. Podejrzewam, że
większość z nas znalazło się kiedyś choć na chwilę samo w
ciemnym lesie (nawet przy drodze) – osobiście nie polecam ;) Co
wtedy robi nasz umysł? Czy stara się nas uspokoić? Nie. Jest
niczym dorosły rodzić, który chce nas odstraszyć od
niebezpiecznego miejsca. Osoby, które twierdzą, że nie mają
bujnej wyobraźni powinny właśnie w takich chwilach przyjrzeć się
temu, co się dzieje w ich głowach ... wyobraźnia na pewno działa.
Podejrzewam, że jest to jeden z naszych instynktów obronnych i
jeśli go tylko dobrze użyć to mamy .... "Minione życia" ;)
Całe szczęście nie trzeba sypiać samotnie na cmentarzu, aby
wymyślić dobrą historię. Wystarczy to sobie wszystko wyobrazić,
pooglądać zdjęcia itp. Ja na przykład w Rosji nigdy nie byłem, a
tym bardziej kilka stuleci temu;)
awiola: Zgadzam się, wyobraźnia to wielki oręż pisarza. Większa część akcji "Minionych żyć" toczy się w latach 60. XX wieku. Ma Pan sentyment do tego okresu?
Wojciech Baran: Mam sentyment do tego "co
kiedyś". Mam na myśli czas przed moim narodzeniem. Jest coś
tajemniczego w tym co było. Dla mnie przeszłość to czas magiczny
– przyszłość syntetyczny, a obecny ... hm, po prostu jest. Jest
jeszcze jedna zaleta pisania o czasie przeszłym. Ludzie wtedy byli
dużo bardziej bezbronni. Brak telefonów komórkowych, GPSów więcej
odludnych miejsc, więcej tajemnic. Jeśli zaś idzie o same lata
60-te ... ciężko mi powiedzieć dlaczego akurat ta dekada.
awiola: Rozumiem. Co kryje się pod wiele mówiącym tytułem "Minione życia"?
Wojciech Baran: W ogólnym zarysie jest to przestroga, ale i
również pociesznie - wszystko zależy od nas. To, co robimy teraz, w
tym momencie, kształtuje nasze jutro. To my sami (nikt inny)
umieszczamy się w takim a nie innym "jutro". Mocno wierzę w
powiązania karmiczne (nawet te wykraczające poza nasze życie).
Wierzę w to, że nawet gdy ktoś do nas strzela … to tylko dlatego,
że kiedyś, gdzieś tam my strzelaliśmy do kogoś – jest to
oczywiście bardzo duże uproszczenie. Agresja rodzi agresję, miłość
rodzi miłość – nie trzeba być medytującym mnichem, aby to
widzieć. Nie chcę aby było to odebrane jako fatum. Tak jak
wspomniałem, to my mamy los w swoich rękach – "jesteś kim
byłeś, będziesz kim jesteś".
awiola: Pana teoria jest mi bardzo bliska. Biorąc pod uwagę fabułę Pana pierwszej
powieści, można sądzić, iż wierzy Pan w zjawisko reinkarnacji.
Czy się mylę?
Wojciech Baran: Tak wierzę, ale nie wierzę, aby było to
na zasadzie koralików (żyć) nanizanych na jeden sznurek (dusza).
Wierzę bardziej w model poukładanych na sobie klocków. Jedno
istnienie nie jest drugim, ale jedno z drugiego wynika. Tak jak
węgiel spala się na popiół. Nie można powiedzieć, że popiół
jest węglem – węgiel to węgiel, a popiół to popiół.
Wspominałem o tym w poprzednim pytaniu. Czy to dotyczy zdarzeń, czy
całych istnień. Wczoraj rodzi dziś, dziś rodzi jutro.
awiola: Książka "Minione życia" została wydana w
2013 r. Czy obecnie, gdyby istniała taka szansa, zmieniłby Pan w
niej jakiś element?
Wojciech Baran: Chyba wiem, do czego Pani zmierza;) Tak
zmieniłbym. Chodzi na pewno o mowę w XVI wiecznej Rosji. Dałem
tutaj "ciała" i teraz to wiem. Drugą rzeczą są opisy.
Niektórzy uważają, że jest ich trochę za dużo, ale innym to
odpowiada. Wydaje mi się, że gdybym mógł jeszcze raz wydać "Minione życia" ciut (ale nie za dużo) bym je "odchudził".
Szukałbym złotego środka.
awiola: Tak, chodziło mi głównie o ten element. Jakie są Pana dalsze plany literackie? Tworzy Pan
nowe dzieło?
Wojciech Baran: Niedługo po "Minionych
życiach" powstała kolejna powieść pt. "Histiasz". Jest to
książka z gatunku fantasy i w zasadzie na chwilę obecną tylko
tyle mogę na jej temat powiedzieć. Przed nią i po niej powstało
jeszcze kilka "pomniejszych" opowiadań, których nie będę
nawet chciał wydawać.
Ponad rok temu zacząłem prace nad powieścią, której ogrom mnie trochę przeraził. Podobnie jak w przypadku "Minionych żyć" pomysł dosłownie porwał mnie na głębokie wody i tam porzucił. Teraz staram się dotrzeć do brzegu ;) Jedyne, co mam na chwilę obecną to: tytuł, skończoną pierwszą część i bardzo, ale to bardzo mgliste zakończenie do którego muszę się jakoś dostać. Co działa na moją niekorzyść to rozmiar książki (sama pierwsza część jest większa od "Minionych żyć") i to, że ostatnio bardzo rzadko zasiadam do pisania. Nie mniej jednak wiem, że tę książkę będę chciał wydać.
awiola: Jestem więc bardzo ciekawa, co też przygotuje Pan czytelnikom w tej książce. Wiem, że interesuje się Pan kaligrafią i
iluminatorstwem tekstów. Skąd taka pasja?
Wojciech Baran: Moja przygoda z
kaligrafią zaczęła się jakieś 11 lat temu w Anglii. Historia
wspomniana na mojej stronie www jest jak najbardziej prawdziwa. Otóż
moim pierwszym dziełem kaligraficznym był list do mojej żony
(ówczesnej dziewczyny), która przebywała wtedy w Polsce. List nie
posiadał żadnych zdobień (iluminacji. Był napisany gotycką
teksturą. Pisząc ten list zrozumiałem, że jest w tym coś dla
mnie. Lekcja pokory, cierpliwości, ale i na pewno duża doza
satysfakcji oraz potrzeba wyciszenia. Ludzie, którzy mnie znają
oraz wszyscy moi niegdysiejsi nauczyciele wiedzą, że moja głowa
działa w tysiącach kierunków na sekundę. Tam naprawdę panuje
prawdziwy chaos. Kaligrafia podobnie jak i medytacja jest czymś, co
mnie stopuje, czymś co pozwala "zaczerpnąć" powietrza,
wynurzyć głowę z powodzi nieustająco sunących myśli. Obie te
rzeczy pozwalają mi odpocząć od samego siebie.
Wojciech Baran: Dużo czytam na temat
tego czym się zajmuję. Są to książki o kaligrafii, rysunku,
malarstwie itp. Nie czytam powieści. Myślę, że dzięki temu
potrafię zachować "swój" styl. Podejrzewam, że gdybym czytał
thrillery i horrory to wcześniej czy później zacząłbym
bezwiednie "powielać" pewne rzeczy. Tak więc można powiedzieć,
że po horrory nie sięgam ze strachu ... przed powielaniem ;)
awiola: Muszę przyznać, że to ciekawa teoria. Co sądzi Pan o zjawisku rozrastającej się
blogosfery książkowej?
Wojciech Baran: Uważam, że jest to
bardzo dobre zjawisko na którym korzystają trzy strony.
- Czytelnicy, którzy mogą
zapoznać się z czyjąś opinią na temat książki. Dowiedzieć się
czegoś więcej o pozycji, która ich interesuje.
- Pisarze, którzy mogą
zobaczyć jaki "odbiór" ma ich dzieło. Nie będę ukrywał, że
jest to również forma promocji.
- No i sami blogerzy, którzy
nawiązując współpracę z różnymi wydawnictwami czy autorami
spełniają się w swojej pasji.
awiola: Trafne spostrzeżenia. Co najczęściej towarzyszy Panu podczas pisania –
kawa, herbata, a może coś zupełnie innego?
Wojciech Baran: Kawa i muzyka. Muzyka
sprawia, że w mojej głowie zaczynają pojawiać się obrazy. Kawa
zaś sprawia, że obrazy te są wyraźne ;)
awiola: Witam więc w naszym klubie kawoszy :) Czego nie może zabraknąć w Pana ulubionym
antykwariacie?
Wojciech Baran: Pewnej książki z mojego dzieciństwa,
której osobiście nie czytałem (byłem za mały), ale pamiętam
mgliście jak czytał ją mój starszy brat. Pamiętam rysunki oraz
miejsce w naszym dawnym mieszkaniu, w którym ta książka leżała.
Jej zapach, pożółknięte kartki i rozdartą okładkę. Chodzi mi o "Konika garbuska". Przyznam, że zupełnie wyleciałaby ta
książka z mojej pamięci, gdyby nie to pytanie. Więc, czego będę
szukał w moim antykwariacie? Właśnie tej pozycji, aby móc poczytać
ją moim dwóm małym "Diabełkom" ;) na dobranoc :)
awiola: Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom
mojej strony?
Wojciech Baran: Zakończę może w trochę naiwnym i
oczywistym stylu, ale to jest to, co chciałbym przekazać: Nie bójmy
się sięgać po swoje marzenia, pamiętając jednocześnie, aby nie
stosować zasady "po trupach do celu".
"Tylko ten, kto podejmie się robić to, co
absurdalne, jest zdolny do osiągnięcia tego, co niemożliwe".
Wojciech Baran zakończył naszą rozmowę wspaniałą myślą, do której nie trzeba dodawać żadnego komentarza. Zachęcam Was natomiast do przeczytania książki "Minione życia". Być może dzieło to skłoni Was do refleksji na temat sekretu nieśmiertelności.
Książka wygląda na fajną. Niestety w tej chwili nie posiadam budżetu :O
OdpowiedzUsuńloveanimalsi.blogspot.com
Uwielbiam Twoje wywiady! Fajnie, że pisarz udzielił takich wyczerpujących odpowiedzi! :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle ciekawa osobowość. Matematyczny umysł z humanistycznym i artystycznym zacięciem do tworzenia.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wywiad. Przeczytałam z przyjemnością i sięgnę po książkę :)
Bardzo ciekawa osobowość :)
OdpowiedzUsuńJaki przystojny autor:))
OdpowiedzUsuńKoleżanka mi to z klawiatury wyjęła. ;)
UsuńWspaniały wywiad jak zawsze! Mam ochotę na książkę :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, jestem zainteresowana książką :)
OdpowiedzUsuńbardzo przystojny autor, a wywiad rewelacja! :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńoj bym poderwała gościa xd ciacho z niego ;p
OdpowiedzUsuńWspaniały wywiad, fragment o kawie i muzyce sprawił, że serce zabiło mi mocnej :)))
OdpowiedzUsuńKońcowe przesłanie bardzo trafione.
OdpowiedzUsuńOjej, po komentarzach widzę, że autor ma niezły fanklub i to niekoniecznie pod kątem pisarskim ;) A po książkę chętnie sięgnę, czemu nie ;)
OdpowiedzUsuń