"Pierwsza na liście" – Magdalena Witkiewicz
Recenzja przedpremierowa
Premiera książki - 14 styczeń 2015 r.
"- Dlaczego ja? (...)
- Dlaczego?
Bo byłaś pierwsza na liście".
Lek na deszcz
za oknem i smutniejsze dni – tak o swoich książkach pisze
Magdalena Witkiewicz. I trudno po lekturze jej najnowszej powieści z tym stwierdzeniem się nie zgodzić. Jeśli macie gorszy dzień,
potrzebujecie chwili wytchnienia, bądź po prostu cały świat
wydaje się Wam być zły – sięgnijcie koniecznie po "Pierwszą
na liście". Książka ta bowiem gwarantuje odnowienie waszej wiary w
ludzi.
Magdalena
Witkiewicz to absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego
Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów,
jest z wykształcenia marketerem. Miłośniczka literatury oraz
swoich dwóch pociech. Jej powieści zawszą kończą się
szczęśliwie. Autorka obecnie prowadzi firmę marketingową "Efekt
Motyla", mieszka w Gdańsku.
Pewnego dnia do drzwi Iny – dziennikarki potrafiącej zdobyć wszelkie informacje, puka młoda dziewczyna – Karola, która twierdzi, że jej matka Patrycja to właśnie ją umieściła, jako pierwszą na swojej liście. Liście osób, na które Karola zawsze może liczyć. Niespodziewane odwiedziny wywołują lawinę wspomnień sprzed lat, które tłumaczą wiele spraw z przeszłości bohaterek. Przeszłości, w której wspaniała przyjaźń została tak niespodziewania zakończona.
Dopóki nie przeczytacie tej książki, nie będziecie sobie w stanie wyobrazić ile wspaniałych uczuć i przemyśleń wywołuje najnowsze dzieło gdańskiej pisarki. Powieść tę przeczytałam w ciągu jednego wieczoru, jednak jej przesłanie zagnieździło się w mojej głowie na dłużej. Otóż "Pierwsza na liście" to historia o wielkiej sile przyjaźni, o oczyszczającej mocy przebaczenia i przede wszystkim o możliwości, jaka drzemie w każdym z nas – podarowaniu komuś drugiego życia. A wszystko to ujęte w niezwykle wzruszające ramy, które skruszą najtwardsze serce czytelnika.
Magdalena Witkiewicz na przykładzie dawnej przyjaźni Iny i Patrycji, stawia widoczne pytania o granice wybaczenia. Błąd jakiego dopuściła się jedna z nich, na wiele lat zdeterminował życie obydwu bohaterek. Przyznam, że z wielkim zaciekawieniem śledziłam losy skrzywdzonej Iny, której najlepsza przyjaciółka zabrała w bardzo perfidny sposób to, co kochała najbardziej. Natychmiast pojawiło się w mojej głowie pytanie, czy otrzymując wiadomość o chorobie dawnej przyjaciółki, byłabym w stanie wybaczyć jej krzywdę sprzed lat, którą mi wyrządziła? Czy przyjaźń, która umarła wiele lat temu może się znowu odrodzić? Autorka na przykładzie swoich bohaterek utwierdza nas w przekonaniu, że nie warto pielęgnować w sobie ran i cierpienia. Warto natomiast nauczyć się przebaczać, gdyż ludzkie życie jest zbyt krótkie na chowanie urazy, a swoista zdolność do przeskoczenia nienawiści drzemie w każdym z nas. Trzeba tylko chcieć.
"Pierwsza na liście" to jednak opowieść nie tylko o sile przyjaźni, ale również pouczająca historia o możliwościach, jakie dotyczą każdego z nas. Patrycja, matka Karoli cierpi na ostrą odmianę białaczki i jedynym ratunkiem jest dla niej przeszczep szpiku kostnego. Do tej pory sądziłam, że podstawowe informacje dotyczące procedury pobierania szpiku w przypadku zgodności z potrzebującym, pozbawione są fałszywych informacji, zniechęcających potencjalnych dawców. Tymczasem, jak pokazuje autorka na przykładzie postaci Grażyny - dylematy dotyczące oddania szpiku mogą dotyczyć także osób, które mają szansę podarować komuś życie. Przyznam, że nie była to łatwa warstwa tej powieści, tym bardziej, że Magdalena Witkiewicz uświadamia czytelnikom, jaką odpowiedzialność bierze na siebie osoba, która zgłasza się do bazy dawców. To bardzo mądre, co pisze autorka, a do tego z samej fabuły powieści można dowiedzieć się wielu istotnych rzeczy dotyczących przeszczepu szpiku kostnego w Polsce. Uważam również, że trafionym zabiegiem było dołączenie do książki Słowa od Urszuli Jaworskiej, prowadzącej fundację. To bowiem słowa mocne i trafiające do wyobraźni.
Najnowsza książka Magdaleny Witkiewicz wywoła w Was powstanie wielu pytań dotyczących przyjaźni, przebaczenia, a przede wszystkim pojęcia oswojenia śmierci i sile dobroci ludzkiego serca. To była bardzo wyczerpująca lektura, ale jakże ważna w dobie czasów w jakich żyjemy. Pani Magdaleno, od dzisiaj Pani książka staje się pierwszą na mojej liście, jaką będę polecać wszystkim swoim znajomym. Zajrzyjcie, naprawdę warto!
Pewnego dnia do drzwi Iny – dziennikarki potrafiącej zdobyć wszelkie informacje, puka młoda dziewczyna – Karola, która twierdzi, że jej matka Patrycja to właśnie ją umieściła, jako pierwszą na swojej liście. Liście osób, na które Karola zawsze może liczyć. Niespodziewane odwiedziny wywołują lawinę wspomnień sprzed lat, które tłumaczą wiele spraw z przeszłości bohaterek. Przeszłości, w której wspaniała przyjaźń została tak niespodziewania zakończona.
Dopóki nie przeczytacie tej książki, nie będziecie sobie w stanie wyobrazić ile wspaniałych uczuć i przemyśleń wywołuje najnowsze dzieło gdańskiej pisarki. Powieść tę przeczytałam w ciągu jednego wieczoru, jednak jej przesłanie zagnieździło się w mojej głowie na dłużej. Otóż "Pierwsza na liście" to historia o wielkiej sile przyjaźni, o oczyszczającej mocy przebaczenia i przede wszystkim o możliwości, jaka drzemie w każdym z nas – podarowaniu komuś drugiego życia. A wszystko to ujęte w niezwykle wzruszające ramy, które skruszą najtwardsze serce czytelnika.
Magdalena Witkiewicz na przykładzie dawnej przyjaźni Iny i Patrycji, stawia widoczne pytania o granice wybaczenia. Błąd jakiego dopuściła się jedna z nich, na wiele lat zdeterminował życie obydwu bohaterek. Przyznam, że z wielkim zaciekawieniem śledziłam losy skrzywdzonej Iny, której najlepsza przyjaciółka zabrała w bardzo perfidny sposób to, co kochała najbardziej. Natychmiast pojawiło się w mojej głowie pytanie, czy otrzymując wiadomość o chorobie dawnej przyjaciółki, byłabym w stanie wybaczyć jej krzywdę sprzed lat, którą mi wyrządziła? Czy przyjaźń, która umarła wiele lat temu może się znowu odrodzić? Autorka na przykładzie swoich bohaterek utwierdza nas w przekonaniu, że nie warto pielęgnować w sobie ran i cierpienia. Warto natomiast nauczyć się przebaczać, gdyż ludzkie życie jest zbyt krótkie na chowanie urazy, a swoista zdolność do przeskoczenia nienawiści drzemie w każdym z nas. Trzeba tylko chcieć.
"Pierwsza na liście" to jednak opowieść nie tylko o sile przyjaźni, ale również pouczająca historia o możliwościach, jakie dotyczą każdego z nas. Patrycja, matka Karoli cierpi na ostrą odmianę białaczki i jedynym ratunkiem jest dla niej przeszczep szpiku kostnego. Do tej pory sądziłam, że podstawowe informacje dotyczące procedury pobierania szpiku w przypadku zgodności z potrzebującym, pozbawione są fałszywych informacji, zniechęcających potencjalnych dawców. Tymczasem, jak pokazuje autorka na przykładzie postaci Grażyny - dylematy dotyczące oddania szpiku mogą dotyczyć także osób, które mają szansę podarować komuś życie. Przyznam, że nie była to łatwa warstwa tej powieści, tym bardziej, że Magdalena Witkiewicz uświadamia czytelnikom, jaką odpowiedzialność bierze na siebie osoba, która zgłasza się do bazy dawców. To bardzo mądre, co pisze autorka, a do tego z samej fabuły powieści można dowiedzieć się wielu istotnych rzeczy dotyczących przeszczepu szpiku kostnego w Polsce. Uważam również, że trafionym zabiegiem było dołączenie do książki Słowa od Urszuli Jaworskiej, prowadzącej fundację. To bowiem słowa mocne i trafiające do wyobraźni.
Najnowsza książka Magdaleny Witkiewicz wywoła w Was powstanie wielu pytań dotyczących przyjaźni, przebaczenia, a przede wszystkim pojęcia oswojenia śmierci i sile dobroci ludzkiego serca. To była bardzo wyczerpująca lektura, ale jakże ważna w dobie czasów w jakich żyjemy. Pani Magdaleno, od dzisiaj Pani książka staje się pierwszą na mojej liście, jaką będę polecać wszystkim swoim znajomym. Zajrzyjcie, naprawdę warto!
Magdalena Witkiewicz |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce i Wydawnictwu Filia
Niezwykła książka, bo porusza niezwykłe ważną tematykę. Mam nadzieję, że jak najwięcej osób ją pozna.
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja książki mojej ulubionej pisarki, powieści obyczajowych. Niezwykłych, wzruszających historii, przywracających wiarę w ludzi i w to, że jutrzejszy dzień wnosi lepsze momenty, szczęśliwsze chwile. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tej pani, ale po takiej recenzji postaram się gdzieś tą książkę dorwać ;-)
OdpowiedzUsuńNie warto. Bardzo dosłowna, kiepski język, żadnych emocji:(
UsuńWidzę, że poruszane tu tematy nie są proste i przyjemne.Takie książki zawsze warto czytać. Chętnie jej poszukam :)
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu oglądałam film "Podaj dalej" o chłopcu, który zapoczątkował ruch pomgania. Każdy pomaga trzem osobom, a później one następnym trzem, ale zakończenie filmu było smutne i wzruszajace arazem, aż się popłakałam. Lubię, kiedy ksiażki czy filmy kończą się dobrze, kiedy za bardzo się angażuję w akcję, później jest mi autentycznie przykro, kiedy np. bohater, któremu się kibicowało, umiera.
OdpowiedzUsuńno mi też się łezka w oku kręci mimo że książkowa persona ale tak się jakoś z nią zżyło
UsuńJest na mojej tegorocznej liście ,,must read" :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się przełamię i zacznę czytywać powieści obyczajowe, ale na razie sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMagdę Witkiewicz w każdym wydaniu :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele dobrego na temat tej autorki. Koniecznie muszę sięgnąć po jakąkolwiek pozycje je autorstwa. "Pierwszą na liście" zapisuję do mojej listy książek, które muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńTa książka mnie wręcz prześladuje;) nie moge przestać o niej myśleć, a w dniu premiery chyba pobiegnę do księgarni, by jak najszybciej ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPaulina czytała wszystkie książki Pani Witkiewicz i tę uznała za najlepszą, polegam na jej opinii.
OdpowiedzUsuńPiękna i zachęcająca recenzja Wiolu :). Nie znam jeszcze twórczości Pani Magdaleny, ale może wreszcie w tym roku uda mi się to zmienić :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo...filmowo. Nadaje się na adaptację??? :-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak. Dobry reżyser mógłby zrobić z tej książki wzruszający film.
UsuńCzekałam na Twoją opinię o tej książce. Widzę, że na Tobie też zrobiła duże wrażenie... Zresztą, chyba inaczej być nie mogło..
OdpowiedzUsuńmoże być ciekawa dla mojej siostry.
OdpowiedzUsuńNa pewno zajrzę do tej książki :)
OdpowiedzUsuńMamy bardzo podobne odczucia co do książki... tyle, że ja zadrę Iny noszę jeszcze w sercu :(
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy czytam opinie do tej książki znajduję w niej słowo "polecam". Cieszy mnie to, że książka przypada każdemu do gustu, gdyż czekam na jej premierę i liczę, że ja również się na niej nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńWszędzie widzę recenzje tej książki... i wszystkie są pozytywne ;) Okładka śliczna, bardzo w stylu Cecelii Ahern.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszyscy, w ręce których w jakiś sposób trafi ta powieść, nie tylko zatrzymają ją w sercu, ale i przeczytają inne książki autorki, z których płynie również wiele mądrości :) Sama chętnie zapoznam się z nową pozycją Pani Magdy :)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do twórczości Magdaleny Witkiewicz. Widzę po Twojej recenzji, że warto.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to zaangażowanie społeczne widoczne w tej powieści zaowocuje w rzeczywistości:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać, temat przeszczepu szpiku jest nam bardzo bliski.
OdpowiedzUsuńOj, warto! Genialna książka z mądrymi przesłaniami
OdpowiedzUsuńSzukam książkowych inspiracji na ten rok, więc z przyjemnością dołączam do obserwowania Twojego Bloga :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam ;))
OdpowiedzUsuńOd dawna mam chrapkę na tę książkę! Nie mogę wprost doczekać się 14 stycznia, kiedy to wychodzi wiele książkowych premier godnych przeczytania!
OdpowiedzUsuńPo takiej rekomendacji mogę się jedynie zabrać za poszukiwanie tej książki. :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, wydaje się być wartościową lekturą. Chętnie przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńKolejna pozytywna opinia... muszę ją zdobyć!:)
OdpowiedzUsuńPostaram się po nią sięgnąć, kiedy opadnie ten cały szum. :)
OdpowiedzUsuńTo książka którą bez względu na wszystko muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńCiężko mi się przekonać do książek Pani Witkiewicz po "Szkole żon", która bardzo mnie zawiodła.
OdpowiedzUsuńCzuję potrzebę odnowienia swojej wiary w ludzi, koniecznie muszę poznać ten tytuł.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że już dawno chciałam zapoznać się z jakąś powieścią autorki - najbardziej kusi mnie "Zamek z piasku" i "Szkoła żon" - a do tych dwóch dołączy teraz "Pierwsza na liście". Taka ciepła i mądra powieść to coś, co mogłoby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńMam ją w planie:)
OdpowiedzUsuńPokochałam ksiażkę ,recenzje są zaje,,,,e ,kocham juz chociaż nie mam jej ,ale wierzę ,ze zdobęde .
OdpowiedzUsuńTrzeba wierzyć ,ze się uda ,""""")
jolantamurawska8@wp.pl
Tworząc moją listę czytelniczą 2015 muszę pamiętać i o tej książce Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTakie książki są potrzebne. Cieple, refleksyjne, przywracające wiarę w ludzi i nas samych.
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńsięgnęłam po Pierwszą na liście po rekomendacji mojej ulubionej Kejt M.
Warto było, lektura cudowna. Jestem po przeszczepie białaczka limfoblastyczna, ale moja Grażynka jest daleko, pod holenderską granicą i jest mężczyzną. Dziękuję Bogu za mojego bliźniaka, zazdroszczę, koleżankom z nowego życia, że mogły przytulić swojego bliźniaka, ja tylko mailem Kocham wszystkich potencjalnych dawców. Po mojej diagnozie trochę ich przybyło wśród znajomych, znajomych znajomych, moich uczniów (jednak lubią tą swoją matematycę) Nie ma większego szczęścia niż dzielenie się największym darem - życiem. Dziękuję Magdaleno za przybliżenie faktów w tak piękny sposób. Zyskała pani dozgonną czytelniczkę, jeszcze 1.5 roku i mój dr Marek powie, że jestem zdrowa... Urodziny też obchodzę dwa razy w roku, nie tak hucznie jak Nergal, ale mój mały synek mówi, że fajnie mam. Jasne, że fajnie. Szczęśliwa budzę się co rano dziękuję za nowy dzień i kolejne cudowne książki do przeczytania...
Też miałam okazję ją czytać. Piękna i mądra książka. Oby więcej takich na naszym rynku :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka