"Trzeba sięgać po nowe środki, które po raz kolejny sprawią, że czytelnik zacznie czuć się w swoim fotelu niepewnie i nie do końca będzie umiał poczucie tej niepewności racjonalnie wytłumaczyć" - wywiad z Krzysztofem Swobodą
Najlepszym aspektem mojej czytelniczej pasji jest odkrywanie młodych
debiutantów, których proza może w najbliższej przyszłości zachwycić rzesze czytelników. Całkiem niedawno, udało mi się odkryć taką właśnie perełkę, pod postacią Krzysztofa Swobody. Autora, który bardzo dobrze czuje się w kreowaniu klimatu grozy, jak i nieco
psychodelicznej fabuły. Zapraszam Was dzisiaj na rozmowę z dobrze zapowiadającym się młodym pisarzem.
Recenzja książki "Hotel Vitam Aeternam" - KLIK
Recenzja książki "Iwa" - KLIK
Krzysztof Swoboda to trzydziestoletni obserwator, który w kraju, gdzie lato trwa zazwyczaj niecałe dwa miesiące - stara się przedstawić czytelnikom szarą rzeczywistość w krzywym zwierciadle, ze szczyptą ironii i potrzebnego poczucia humoru. Autor ukończył dziennikarstwo, do niedawna był także blogerem segmentu IT. Jest mężem i sympatykiem literatury science-fiction. Lubi pisać o czym tylko się da.
awiola: Zadebiutował Pan powieścią grozy pt. "Hotel Vitam Aeternam".
Co było inspiracją do napisania książki o tajemniczym hotelu
ulokowanym w Bieszczadach?
Krzysztof Swoboda: Brakowało
mi takiej książki. Różni autorzy, czy to ze Stanów, czy z innych
państw nie mają problemu z lokowaniem akcji swoich książek
pośrodku niczego, w miejscach, jak to się ładnie mówi,
zapomnianych przez świat. U nas nie ma ich zbyt wiele. A przecież w
Polsce posiadamy dziesiątki jeśli nie setki takich miejsc, gdzie
można osadzić akcję dreszczowca czy horroru. I tak od pomysłu,
krok po kroczku powstał mroczny hotel ulokowany w sercu polskich
Bieszczad. Otoczony przyrodą, zagadkami i aurą niedopowiedzeń.
awiola: Aura niedopowiedzenia podczas lektury była bardzo odczuwalna. Muszę przyznać, że w historii Klaudii i Darka przerażającym
motywem okazały się koncerty ku czci chorób. Jak narodził się w
Pana głowie ten pomysł?
Krzysztof Swoboda: Ludzie
boją się zwłaszcza tego, czego nie można zobaczyć, dotknąć.
Owszem, na jednych bardziej będzie oddziaływał dobrze wykreowany
psychopatyczny morderca, ale już chociażby Pani przykład pokazuje,
że moje założenie okazało się być trafionym. Ja, tak samo jak
większość ludzi, również jestem bardziej wyczulony na punkcie
rzeczy, które mogą dotknąć każdego z nas. Ot, chociażby chorób.
W XXI wieku świat się strasznie skurczył i to, co straszyło
naszych rodziców czy nas, gdy byliśmy młodsi, teraz dość często
wzbudza jedynie ironiczny uśmiech na twarzach. Trzeba sięgać po
nowe środki, które po raz kolejny sprawią, że czytelnik zacznie
czuć się w swoim fotelu niepewnie i nie do końca będzie umiał
poczucie tej niepewności racjonalnie wytłumaczyć.
awiola: Tak, ten środek był niezwykle trafiony. Ciekawi mnie, czy chciałby Pan dostać szansę wiecznego życia?
Krzysztof Swoboda: W
pewnym momencie życia, każdy z nas będzie się starał o to, aby
urwać jeszcze chociażby z rok czy dwa lata godnego życia.
Najlepiej w dobrych warunkach bytowych, niezłym zdrowiu i w
otoczeniu ludzi, z którymi zdążyło się zjeść przysłowiową
beczkę soli. Ale wieczność? Nie, to chyba za długo.
awiola: Spodziewałam się właśnie takiej odpowiedzi. Ile trwało napisanie i doszlifowanie Pana debiutu?
Krzysztof Swoboda: Ku
mojemu zdziwieniu, prace poszły dość szybko. Uwinąłem się w
jakieś dwa miesiące, wraz z pierwszą korektą autorską. Miałem
jednak zaprawę, bo wcześniej napisałem książkę z pogranicza
czarnej komedii i groteski, która jednak z pewnych względów nie
ujrzała i zapewne nie ujrzy światła dziennego. Najtrudniejszą
częścią – przynajmniej dla mnie – nie jest samo w sobie
napisanie książki, ale późniejsza przeprawa z korektą. To jest
przysłowiowy kubeł zimnej wody, gdy nagle do człowieka dociera, że
faktycznie, ten, ten o, i ten wątek są zbyt rozbudowane, tutaj
zdania do poprawy, a w tych kilku dialogach nie do końca wiadomo, co
kto mówi. Korekta, mimo że mnie akurat trafiła się bardzo
wyrozumiała osoba odpowiadająca za ten proces, to zdecydowanie
najbardziej angażująca część prac.
awiola: Niektórzy autorzy niestety zapominają o tej ważnej części procesu publikacji książki. Jakich pisarzy literatury grozy z naszego rodzimego podwórka oraz z
zagranicy by Pan polecił swoim czytelnikom?
Krzysztof Swoboda: Sentymentem
darzę Jacka Piekarę, chociaż jeśli mowa o literaturze grozy, aż
ciśnie się na usta nazwisko Stephena Kinga oraz – w opinii wielu
fanów jego rywala po piórze – Grahama Mastertona. Zapewne jest to
odpowiedź do bólu szablonowa, ale ta dwójka odcisnęła na
literaturze grozy tak wielkie piętno, że doprawdy, nie da się od
nich uciec.
awiola: Tak, King i Masterton to czołówka światowa. Całkiem niedawno, czytelnicy mogli poznać Pana drugie dzieło pt.
"Iwa". To książka całkowicie różniąca się gatunkowo
od poprzedniej. Dlaczego dla głównej bohaterki tego utworu,
czarnego charakteru - wybrał Pan właśnie takie imię?
Krzysztof Swoboda: Wydało
mi się intrygujące. Takie jednocześnie lekkie, ciepłe w wymowie,
nacechowane bardzo pozytywne. Pasowało do postaci nieszablonowej,
jaką chciałem uczynić z głównej bohaterki. No i była to
pierwsza myśl, jaka mignęła mi w głowie, a jako że pierwsza myśl
jest z reguły tą najlepszą, została Iwa.
awiola: Po lekturze Pana książki, to imię już zdecydowanie nie kojarzy mi się z ciepłem i lekkością. Czy kreacja Iwy miała budzić wśród czytelników skrajne uczucia –
od potępienia do fascynacji?
Krzysztof Swoboda: Spotkałem
się z różnymi opiniami. Kilka osób wzięło bohaterkę za
jednoznacznie złą, inni usiłowali dopatrywać się w niej dobra,
gdzieś głęboko ukrytych ciepłych uczuć, które w pewnym sensie
były przecież motorem napędowym jej działań. Generalnie więc –
owszem – Iwa wzbudziła na wskroś przeciwstawne emocje, co zresztą
bardzo mnie cieszy.
Krzysztof Swoboda: Nie,
nie inspirowałem – chyba na szczęście dla mnie, bo wąchałbym
już kwiatki od spodu (śmiech). Pomysł chodził za mną od bardzo,
bardzo dawna. Jestem wielkim fanem literatury Bułhakowa, który w
swoim największym dziele do perfekcji wręcz opanował tworzenie
postaci nieszablonowych, które zawsze będzie dla mnie jednoznaczne
ze słowami Wolanda – Jam jest częścią tej siły, która
wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro. "Iwa" to w
pewnym stopniu próba rozwinięcia tej myśli. Mimo, że dziewczyna
daleka jest od czynienia dobra bliźnim, to jednak nie można nazwać
jej postacią jednoznacznie złą. Uważam, że ta dwuznaczność,
choć w zupełnie innym nasileniu i na innych płaszczyznach
występuje w każdym z nas. Nieco generalizując, nie ma ludzi
jednoznacznie dobrych ani złych.
awiola: Zgadzam się z Panem. Czy istnieje szansa, że "Iwa" będzie miała swoją
kontynuację?
Krzysztof Swoboda: Tak,
jak najbardziej, choć nie zamierzam się z drugą częścią
spieszyć. Najpierw chciałbym zrealizować wydanie poprawione "Iwy".
Czytelnicy zasługują na to, aby w tekście nie pojawiały się
jakieś utrudniające im lekturę, chochliki. Być może uda się
nieco poszerzyć wydanie poprawione, ale nie chcę w tej chwili
wychodzić przed szereg i zdradzać zbyt wiele. Pewnym natomiast jest
to, że druga część będzie jednoznacznym zamknięciem historii.
Nie chcę odrywać kuponów i dzielić opowieści na kolejne tomy. To
mija się z celem.
awiola: Bardzo cieszy mnie ta wiadomość. Był horror, była powieść psychologiczno-obyczajowa. Co będzie
następne? Jakie są Pana dalsze plany literackie?
Krzysztof Swoboda: Takie
główne marzenie, to trzymanie się dewizy, jaką sobie przyjąłem
podczas pisania Hotelu Vitam Aeternam: stawiać zwykłych ludzi w
niezwykłych sytuacjach. I do tego też będę dążył w swoich
historiach. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, niebawem moi
bohaterowie zawędrują do ulokowanego w polskich górach schroniska.
Nie będzie koncertów chorób, zjaw i demonicznego dyrektora,
generalnie nie będzie nawet żadnych zjawisk nie z tego świata, ale
i tak będzie się działo.
Krzysztof Swoboda: Stephena
Kinga, Terrego Pratchetta, Siergieja Łukjanienkę, Dmitrija
Głuchowskiego, Wiktora Suworowa i rzecz jasna Michaiła Bułhakowa.
Jest kilka książek innych autorów do jakich raz na jakiś czas
wracam, jednak trzymam się raczej tych pisarzy, co jakiś czas
wprowadzając do tego wąskiego grona jakiegoś jednego-dwóch nowych
autorów. Niedawno trafiłem na literaturę Marcina Brzostowskiego, o
którym po prostu wcześniej nie słyszałem i obecnie kończę
czytać kolejną z jego książek. Warto dawać szansę "świeżakom",
bo to oni nieraz nie boją się postawić świata na głowie i
umiejętnie tworzą naprawdę porywające historie.
awiola: Prozę Marcina Brzostowskiego znam i bardzo polecam. Obserwuje Pan rozrastającą się blogosferę książkową. Co sądzi
Pan na temat zjawiska pisania o książkach przez amatorów?
Krzysztof Swoboda: To
bardzo dobra rzecz, chociaż można dyskutować nad słowem "amator".
Za amatorów uznałbym raczej ten całkiem sporych rozmiarów procent
społeczeństwa, który ogranicza się do czytania programu
telewizyjnego i milionów linijek treści z telefonów. Wracając do
meritum, blogerzy książkowi to dla mnie taka specyficzna grupa,
która poświęca swój własny wolny czas, aby czytać a następnie
polecać (bądź nie) poszczególne tytuły swoim znajomym. Jeśli w
Polsce literatura kiedyś znowu wróci do łask, to będzie to w
dużej mierze zasługa blogerów. Naszej blogosferze książkowej
życzę więc jak najlepiej.
awiola: Cieszą mnie Pana słowa. Wydał Pan dwie książki. Jakich więc rad udzieliłby Pan osobom
chcącym wydać swoje pierwsze dzieło?
Krzysztof Swoboda: Chyba
jeszcze mam zbyt krótki staż, więc nie wiem czy mogę udzielać
jakichś rad. Na pewno trzeba być upartym i się nie zniechęcać
oraz mieć jakiś plan, choćby wydawał się on być abstrakcyjny i
szalony. Jeśli już powstanie ukończony tekst, warto podzielić się
nim ze znajomymi, żeby dowiedzieć się, jaki jest jego odbiór.
Najważniejsza rada zamyka się jednak w kilku do bólu
wyeksploatowanych już w różnej maści poradnikach, słowach:
piszcie, piszcie i jeszcze raz, piszcie! Samo się nie zrobi. Samo
się nie wymyśli.
Krzysztof Swoboda: Kawa.
Zdecydowanie. Duży kubek, dwie łyżeczki rozpuszczalnej przełamane
sporą ilością mleczka. Zainspirowany poczynaniami żony,
zrezygnowałem z cukru. Do tego kilkanaście minut "mojej muzyki",
za jaką uważam kawałki Bon Joviego, Offspringa, a z polskich
kapel, chociażby KSU czy wyśpiewany przez Dżem "Wehikuł Czasu",
bez którego ciężko mi wyobrazić sobie te kilkanaście minut przed
rozpoczęciem prac nad tekstem. Potem już tylko odświeżenie sobie
pamięci lekturą kilku ostatnich stron i się zaczyna.
awiola: Witam więc w klubie kawoszy. Czego nie może zabraknąć w Pana ulubionym antykwariacie?
Krzysztof Swoboda: Specyficznego
zapachu, jaki mają stare przedmioty o bogatej historii. Mało kto
zwraca na to uwagę, ale naprawdę, to jest jedna z tych kwestii,
która czasem może pchnąć naszą uwagę ku zupełnie niepozornej
rzeczy, bez względu na to, czy jest to książka, czy inny przedmiot
z minionych lat. Mam to szczęście, że w moim mieście raz w
miesiącu odbywa się Jarmark Staroci. Nie jestem jego stałym
bywalcem, jednak zapewniam, że można tam kupić nie tylko stare
meble czy metalowe zdobienia. Łowcy książek również będą mieli
w czym wybierać.
awiola: Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom mojej strony?
Krzysztof Swoboda: Zapewne
wyłamię się z konwencji Pani wywiadów, ale przecież nie wszyscy
jesteśmy identyczni. Czytelnikom strony subiektywnieoksiazkach.pl
życzę żeby docenili wkład i wysiłek, jaki wkładasz w ten
projekt. Żeby nie wybrzydzali, że recenzja nie spełnia oczekiwań,
że stronnicza czy też że ukazała się później niż u innych. Po
prostu niech docenią pracę i pasję. I niech rozwijają swoje.
Dziękuję
autorowi za poświęcony czas, a Was oczywiście zachęcam do
rozpoczęcia swojej przygody z twórczością Krzysztofa Swobody od
jego debiutanckiej powieści. Jestem ciekawa, czy przerażą Was
koncerty ku czci chorób :)
Bardzo ciekawy wywiad. Zachęcił mnie do przeczytania którejś z książek autora. A muzyki to pan Krzysztof słucha świetnej! :)
OdpowiedzUsuńO tak, gust muzyczny to autor ma. Sama jednak twórczość pana Krzysztofa mnie nie porywa. Czegoś w niej brakuje...
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam kawę z dużą ilością mleka :) Ogólnie bardzo interesujący wywiad. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńja się właśnie kawusią delektuję ;p
UsuńZ chęcią przeczytałam wywiad, życzę autorowi jeszcze wielu książek.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze możliwości czytać książek panaSwobody :)
OdpowiedzUsuńA ja juz jednak świätecznie, bo boję siē że niezdążę pôźniej : Abyśmy zawsze czuli się niezwykle… kochani, szanowani i potrzebni. Aby ta radość, miłość i siła była przy nas zawsze, abyśmy czuli ją wszędzie. Aby matrix był matrixem, a życie życiem, abyśmy czuli tę energię, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTakie książki są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeszcze się zapoznam z twórczością tego Autora :)
OdpowiedzUsuńPan Swoboda ma iście lekarski charakter pisma, z trudem przeczytałam co napisał na karteczce:P
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać wywiady. Można się dowiedzieć o pisarzu wielu ciekawych rzeczy. Chętnie sięgnę po jedną z Jego książek.
OdpowiedzUsuńJa już świątecznie. Wesołych Świąt, Wiolu, niech będą po prostu piękne i takie, jakich sobie życzysz. A Nowy Rok niech przyniesie spełnienie marzeń i same smakowite lektury:)
OdpowiedzUsuńŻyczenia świąteczne zawsze najlepiej składać osobiście, jednak ponieważ nie mam takiej możliwości, postanowiłam zrezygnować z oklepanych formułek i dla wszystkich moli książkowych przygotować w tym roku coś specjalnego :). Zapraszam na mojego bloga, na którym znajdziesz filmik, który możesz potraktować jako kartkę świąteczną w wersji deluxe ;). Mam nadzieję, że Ci się spodoba i WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Esa