"Stulecie" - Herbjørg Wassmo
"Czy
tam, gdzie chodzi o człowieka, istnieje coś takiego, jak cała
prawda?".
Ta ponad
pięćset stronicowa książka, przeniosła mnie w surowe klimaty
Norwegii, w której poznałam trzy, a w zasadzie cztery losy kobiet, które połączyło wspólne dziedzictwo. Ta saga rodzinna,
składająca się z wątków autobiograficznych, jak i
fabularyzowanej warstwy, to świetny przykład na to, że można
umiejętnie połączyć fikcję z autentycznymi wydarzeniami, tworząc
dzieło w zasadzie uniwersalne.
Herbjørg
Wassmo to znana, norweska pisarka, która zasłynęła z dzieła pt.
"Księga Diny", czyli książki, która została zekranizowana w
2002 r. Autorka zadebiutowała w 1976 r. zbiorem wierszy pt. "Skrzydlaty
zespół", a jej twórczość była wielokrotnie nagradzana
prestiżowymi nagrodami. Jest także autorką wielu nowel i sztuk
teatralnych. Jej książki zostały przetłumaczone na dwadzieścia
sześć języków. Polscy czytelnicy mogą poznać "Stulecie"
po pięciu latach od jej norweskiej premiery.
Dzieło Herbjørg Wassmo to opowieść o czterech pokoleniach kobiet. Sara Susanne, będąca prababką autorki, urodziła się w 1842 r. i będąc młodą dziewczyną, musiała wyjść za mąż za Johanessa Kroga. Jej najmłodsza córka, babcia pisarki – Elida to z kolei kobieta, która dla miłości przeciwstawiła się matce, by następnie walczyć o gasnące życie męża, poświęcając swoje dzieci. Hjørdis, matka autorki – została w dzieciństwie oddana przez Elidę pod opiekę swojej siostry. Dla bohaterki powrót do rodzinnego domu okazał się traumatyczny. Na kartach powieści poznacie także samą Herbjørg, która urodziła się dokładnie po stu latach od narodzin własnej prababki, a która w dzieciństwie była molestowana seksualnie.
Sara Susanne, Elida, Hjørdis i Herbjørg to wiarygodne portrety kobiet, które pomimo wspólnego pokrewieństwa, stają się przykładem tak różnych osobowości. To bohaterki złożone, pełne sprzeczności, często wątpiące i jednocześnie niezwykle silne psychicznie. Zmuszone spełniać rolę, jaką narzuca im społeczeństwo, starają się iść godnie przez swoje życie. A takie elementy, jak szybko kończący się okres beztroskiego dzieciństwa, coroczna ciąża i co za tym idzie wieczna rola matki, nie ułatwiają bohaterkom zaznać prawdziwego szczęścia. Widoczna potrzeba wolności i swoista tęsknota za łatwiejszym życiem, innym niż tylko małżeństwo i dzieci, jest niemal namacalna, pozwalając czytelnikowi identyfikować się z tymi kobietami. Muszę również podkreślić, iż każda z tych czterech kreacji wywołuje inne uczucia, inne refleksje i przemyślenia. Jestem pewna, że o ile losy bohaterek mogą fascynować, o tyle z pewnością nie wszystkie wywołają w Was pozytywne emocje, gdyż złożoność ich osobowości może wzbudzić dość ambiwalentne uczucia. Z pewnością jednak, portret psychologiczny każdej z bohaterek to udane studium kobiety, która stała się swoistą ofiarą czasów w jakich żyła.
Cztery pokolenia kobiet, ukazane na przestrzeni stu lat – tak w wielkim skrócie można by określić książkę "Stulecie". Takie podsumowanie byłoby jednak wielce krzywdzące, gdyż dzieło Herbjørg Wassmo to napisana w wielkich rozmachem, i w epickim stylu powieść, która poraża swoją wielowątkowością i ukazaniem wielu płaszczyzn. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście realia życia kobiet w Norwegii na przestrzeni stu lat. W książce jednak znajdziecie także wiele wątków pobocznych, jak chociażby codzienność życia na norweskim wybrzeżu, moc nieokiełznanego żywiołu wody, czy wszechobecna wielodzietność rodzin. Oprócz tego, dostrzeżecie również ukazane dość pobieżnie, jednak widoczne w dziele, odniesienia do wydarzeń historycznych, które wpłynęły na kształtowanie się społeczeństwa w Skandynawii - to również bardzo ważny motyw.
W tej, autobiograficznej powieści Herbjørg Wassmo próżno doszukiwać się szybko płynącej akcji. To bowiem lektura dla czytelnika delektującego się niespieszną fabułą, pełną życiowych dramatów i nieoczekiwanych zwrotów w życiu bohaterów. To słodko gorzka opowieść, w której przeważa jednak gorzki i cierpki smak utraconych marzeń, niespełnionych pragnień i niezrozumienia. To książka, którą dozowałam sobie przez kilka dni, by wchłonąć w siebie cały jej klimat.
Historia życia prababki, babci i matki autorki oraz samej Herbjørg Wassmo to pomimo połączenia prawdziwych faktów z życia jej rodziny z własną wyobraźnią - świadectwo istnienia dziedzictwa, które dotyczy każdego z nas, czy tego chcemy, czy też nie. Dziedzictwa, które w pewnym stopniu buduje naszą obecną osobowość. Jeśli jesteście miłośnikami obszernych sag rodzinnych, a do tego fascynuje Was klimat Skandynawii, to zachęcam do przeczytania tej książki.
Dzieło Herbjørg Wassmo to opowieść o czterech pokoleniach kobiet. Sara Susanne, będąca prababką autorki, urodziła się w 1842 r. i będąc młodą dziewczyną, musiała wyjść za mąż za Johanessa Kroga. Jej najmłodsza córka, babcia pisarki – Elida to z kolei kobieta, która dla miłości przeciwstawiła się matce, by następnie walczyć o gasnące życie męża, poświęcając swoje dzieci. Hjørdis, matka autorki – została w dzieciństwie oddana przez Elidę pod opiekę swojej siostry. Dla bohaterki powrót do rodzinnego domu okazał się traumatyczny. Na kartach powieści poznacie także samą Herbjørg, która urodziła się dokładnie po stu latach od narodzin własnej prababki, a która w dzieciństwie była molestowana seksualnie.
Sara Susanne, Elida, Hjørdis i Herbjørg to wiarygodne portrety kobiet, które pomimo wspólnego pokrewieństwa, stają się przykładem tak różnych osobowości. To bohaterki złożone, pełne sprzeczności, często wątpiące i jednocześnie niezwykle silne psychicznie. Zmuszone spełniać rolę, jaką narzuca im społeczeństwo, starają się iść godnie przez swoje życie. A takie elementy, jak szybko kończący się okres beztroskiego dzieciństwa, coroczna ciąża i co za tym idzie wieczna rola matki, nie ułatwiają bohaterkom zaznać prawdziwego szczęścia. Widoczna potrzeba wolności i swoista tęsknota za łatwiejszym życiem, innym niż tylko małżeństwo i dzieci, jest niemal namacalna, pozwalając czytelnikowi identyfikować się z tymi kobietami. Muszę również podkreślić, iż każda z tych czterech kreacji wywołuje inne uczucia, inne refleksje i przemyślenia. Jestem pewna, że o ile losy bohaterek mogą fascynować, o tyle z pewnością nie wszystkie wywołają w Was pozytywne emocje, gdyż złożoność ich osobowości może wzbudzić dość ambiwalentne uczucia. Z pewnością jednak, portret psychologiczny każdej z bohaterek to udane studium kobiety, która stała się swoistą ofiarą czasów w jakich żyła.
Cztery pokolenia kobiet, ukazane na przestrzeni stu lat – tak w wielkim skrócie można by określić książkę "Stulecie". Takie podsumowanie byłoby jednak wielce krzywdzące, gdyż dzieło Herbjørg Wassmo to napisana w wielkich rozmachem, i w epickim stylu powieść, która poraża swoją wielowątkowością i ukazaniem wielu płaszczyzn. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście realia życia kobiet w Norwegii na przestrzeni stu lat. W książce jednak znajdziecie także wiele wątków pobocznych, jak chociażby codzienność życia na norweskim wybrzeżu, moc nieokiełznanego żywiołu wody, czy wszechobecna wielodzietność rodzin. Oprócz tego, dostrzeżecie również ukazane dość pobieżnie, jednak widoczne w dziele, odniesienia do wydarzeń historycznych, które wpłynęły na kształtowanie się społeczeństwa w Skandynawii - to również bardzo ważny motyw.
W tej, autobiograficznej powieści Herbjørg Wassmo próżno doszukiwać się szybko płynącej akcji. To bowiem lektura dla czytelnika delektującego się niespieszną fabułą, pełną życiowych dramatów i nieoczekiwanych zwrotów w życiu bohaterów. To słodko gorzka opowieść, w której przeważa jednak gorzki i cierpki smak utraconych marzeń, niespełnionych pragnień i niezrozumienia. To książka, którą dozowałam sobie przez kilka dni, by wchłonąć w siebie cały jej klimat.
Historia życia prababki, babci i matki autorki oraz samej Herbjørg Wassmo to pomimo połączenia prawdziwych faktów z życia jej rodziny z własną wyobraźnią - świadectwo istnienia dziedzictwa, które dotyczy każdego z nas, czy tego chcemy, czy też nie. Dziedzictwa, które w pewnym stopniu buduje naszą obecną osobowość. Jeśli jesteście miłośnikami obszernych sag rodzinnych, a do tego fascynuje Was klimat Skandynawii, to zachęcam do przeczytania tej książki.
Herbjørg Wassmo Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa |
Nie słyszałem o tej książce, ale recenzja bardzo ciekawa, mam nadzieje, że uda mnie się ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKolejna wspaniała książka, którą powinnam przeczytać.
OdpowiedzUsuńLubię sagi rodzinne, więc myślę że ta książka mogłaby trafić w mój gust :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada, ale niestety Jeżycjada całkowicie owładnęła mój wolny czas! Pozdrawiam, Marcelina ;)
OdpowiedzUsuńJuż czytałam inne opinie też pozytywne a ponieważ lubię skandynawską literaturę mam nadzieję przeczytać i tę książkę. TYm bardziej, że sagi rodzinne też mnie intrygują.
OdpowiedzUsuńLubię takie sagi, niestety przez to, że tak powoli czytam to wybieram zwykle lektury lżejsze, które napisane są takim językiem, że chcąc nie chcąc szybciej je czytam. Na tę książkę potrzebowałabym pewnie zbyt dużo czasu.
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawa, więc może kiedyś po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego złożonego portretu kobiet, a moje zainteresowanie podsycają jeszcze te wplecione w powieść wątki autobiograficzne:)
OdpowiedzUsuńobszerna saga rodzinna to nie dla mnie
OdpowiedzUsuńMam na półce "Księgę Diny" autorki więc zacznę od niej :)
OdpowiedzUsuńNie była to łatwa lektura, ale na pewno wyjątkowa. Pod jej wpływem bardzo chciałam poznać jeszcze "Księgę Diny", ale jakoś mi się to do tej pory nie udało.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na ten tytuł! :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to książka, która ma szansę mi się spodobać, chociaż obawiam się jej ponurego wydźwięku. Przewaga goryczy, o której wspomniałaś i w ogóle fakt, że akcja rozgrywa się w Norwegii sprawiają, że mam wrażenie, iż to dość depresyjna opowieść.
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki, ale będę mieć ją na uwadze w stosownej chwili. Na razie mam inne zobowiązania czytelnicze.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie ksiazki, losy kobiet, ich walka o miłość... Zapisze sobie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że taka historia nie byłaby przeze mnie zbytnio dobrze odebrana, ale tylko ze względu na to, że to raczej nie jest mój gust. Ale ważne, że się Tobie podobała :)
OdpowiedzUsuńoj uwielbiam historie klimatycznie osadzone w jakimś zacnym skandynawskim państwie :D
OdpowiedzUsuńJa się za bardzo w skandynawskie książki nigdy nie angażowałam, ale przyznam, że mam ochotę :) losy czterech kobiet - jakoś mnie to przyciąga. Chcę!
OdpowiedzUsuńZapisałam tytuł, na pewno go poszukam.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zainteresowałaby mnie tematyka tej ksiązki :)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię poczytać sobie jakąś sagę rodzinną, a klimat Skandynawii uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na takie skandynawskie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńPrzez długi czas miałam tę książkę w planach zakupowych, ale później kompletnie wyleciała mi z głowy... Dobrze, że mi o niej przypomniałaś ;)
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńTaka opowieść na faktach przez cztery pokolenia na pewno jest nie lada gratką dla miłośników sag rodzinnych.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za sagami rodzinnymi ;)
OdpowiedzUsuńTrochę przeraża mnie ilość stron :) ale powieść może być wciągająca, sadząc po recenzji.
OdpowiedzUsuńNorwegia bardzo mnie intryguje, do tego uwielbiam czytać książki traktujące o pokoleniach. Z chęcią się skuszę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam literaturę skandynawską:)) Na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńGosia Bibliofilka