"Dzisiaj bycie trendy, to bycie oczytanym, to mieć własne książki, we własnym pokoju" - Wywiad z Eweliną Rubinstein
Debiuty literackie, pełne tajemniczego klimatu i swoistego niedopowiedzenia, wzbudzają w czytelnikach przeróżne uczucia, nie dając o sobie zapomnieć. Niewątpliwie do takich właśnie książek należy dzieło Eweliny Rubinstein pt. "Nina, prawdziwa historia". Lektura pierwszej książki debiutującej autorki pozostawiła mnie w kilkoma pytaniami, na które chciałabym znać odpowiedź. Dlatego też, dzisiaj zapraszam Was na rozmowę z Eweliną Rubinstein.
Link do recenzji - KLIK
Ewelina Rubinstein to
dziennikarka i prawniczka urodzona w Zgorzelcu. Jest absolwentką
studiów prawniczych w Warszawie. Swoją przygodę z dziennikarstwem
zaczynała współpracując m. in. ze studenckim miesięcznikiem
"Obsesja", "Warszawskim a b c", czy "Akademickim
Radiem Kampus". Obecnie związana jest z lokalnym dwutygodnikiem
"Głos Wolsztyński". Autorka jest także członkiem
Otwartej Rzeczpospolitej - Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i
Ksenofobii.
awiola: Jak to się stało, że absolwentka studiów prawniczych postanowiła napisać i wydać książkę?
Ewelina Rubinstein: Nie chcę powiedzieć, że był to przypadek, bo wcale tak nie było. Od kiedy tylko nauczyłam się czytać, "pochłaniałam" niemalże każdą książkę, którą napotkałam na swojej drodze. Czytałam nie tylko bajki, opowiadania znanych, polskich pisarzy, ale również wszelkiego rodzaju instrukcje obsługi, a nawet książeczkę do nabożeństwa. Fascynowała mnie magia słowa. Gdy miałam sześć, może siedem lat, dziadek Antek zapytał mnie, kim chciałabym zostać, jak będę duża? Odpowiedziałam, że "albo księdzem, albo pisarką" (śmiech). Księdzem nie zostałam (śmiech), pisarką może jeszcze też nie, ale cieszę się z faktu, że debiut literacki mam już za sobą.
awiola: Małe dziewczynki w dzieciństwie chcą najczęściej zostać piosenkarkami bądź aktorkami, a tu ksiądz. To bardzo ciekawe. "Nina, prawdziwa historia" zachwyca swoim tajemniczym klimatem, nie dającym się do końca zdefiniować. Ile czasu zajęło Pani napisanie i doszlifowanie swojego debiutu?
Ewelina Rubinstein: Książka powstała w ubiegłym roku. Pisałam ją z przerwami, ponieważ 2013 rok był dla mnie trudnym czasem, zarówno pod względem zawodowym jak i prywatnym. Byłam w trakcie przeprowadzki, zmiany pracy etc. Pisałam głównie wieczorami, a w ciągu dnia zajmowałam się pisaniem pozwów, wniosków, czyli po prostu pracą. "Ninę, prawdziwą historię" ukończyłam w ciągu siedmiu miesięcy.
awiola: Przyznam, że otwierając powieść, zdziwiło mnie zamieszczone w niej streszczenie. Czy wyjaśni Pani czytelnikom skąd taki właśnie pomysł i czemu miał on służyć?
Ewelina Rubinstein: Nie tylko Pani była zaskoczona. Ja również! Doskonale pamiętam dzień, w którym otrzymałam przesyłkę od swojego wydawnictwa z kilkoma egzemplarzami "Niny…". Byłam zachwycona. Otwierając jednakże książkę i zobaczywszy to niefortunne streszczenie, zamarłam. Od razu skontaktowałam się ze swoim wydawnictwem, które przeprosiło najpierw mnie, a potem Czytelników na forach internetowych, za tę "niespodziankę". Jak to w życiu bywa, ktoś czegoś nie dopilnował i stało się, jak się stało. Ale na szczęście w sprzedaży jest tylko 90 egzemplarzy ze streszczeniem, a reszta (900 sztuk) już nie. Mam nadzieję, że taka "wpadka" na początku przygody z rynkiem wydawniczym, dobrze wróży na przyszłość.
awiola: Miejmy taką nadzieję. Czy niezwykle trafiona i
przykuwająca uwagę okładka książki to Pani pomysł?
Ewelina Rubinstein: Okładka, rzeczywiście, przykuwa wzrok. To pomysł grafika Jacka Antoniewskiego, na stałe współpracującego z Wydawnictwem Psychoskok. Widocznie tak sobie wyobrażał tytułową Ninę, frywolnie palącą cygaretkę i popijającą szampana (uśmiech). Ja tylko zaakceptowałam jego pomysł.
Ewelina Rubinstein: Okładka, rzeczywiście, przykuwa wzrok. To pomysł grafika Jacka Antoniewskiego, na stałe współpracującego z Wydawnictwem Psychoskok. Widocznie tak sobie wyobrażał tytułową Ninę, frywolnie palącą cygaretkę i popijającą szampana (uśmiech). Ja tylko zaakceptowałam jego pomysł.
awiola: Tak, grafik miał naprawdę nosa. Dlaczego tytułowa Nina to właśnie
”Nina”? Co wiąże się z genezą nadania tego imienia bohaterce?
Ewelina Rubinstein: Otóż imię to kojarzy mi się z kobietą uwodzicielską, tajemniczą, która intryguje mężczyzn. Poza tym jest pełna majestatu, wdzięku. Jest też piękna, powabna, przenikliwa i sprytna. Wie, jak osiągnąć zamierzony cel, jak kusić, by dostać to, czego pragnie. Kreując postać Niny chciałam, aby właśnie taka była. Trochę niedostępna, frywolna, lub jak kto woli, wyzwolona, bez zahamowań seksualnych i mentalnych. W żadnym wypadku Niną nie mogłaby być Ania czy Kasia. Mimo, że to piękne imiona, ale w mojej wyobraźni, niestety, nie było dla nich miejsca.
awiola: Myślę, że z nadaniem tego imienia trafiła Pani w dziesiątkę. Czy od wydania debiutu, życie Eweliny Rubinstein zmieniło się w jakiś sposób?
Ewelina Rubinstein: W niewielkim stopniu tak. Przed wydaniem "Niny…" nie miałam spotkań autorskich, czy też rozmów z czytelnikami. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedyś, kogoś moja twórczość może zachwycić, że ktoś będzie chciał mieć książkę z moim podpisem. To bardzo miłe uczucie, kiedy ludzie pytają, czy główny bohater Daniel, to postać autentyczna, czy dworek w Popowie Starym rzeczywiście istnieje i czy naprawdę Żydzi mieszkali w Wolsztynie - niewielkim wielkopolskim miasteczku? Jestem "świeżo" po spotkaniach autorskich w Wolsztynie oraz Wrocławiu i muszę przyznać, że my Polacy naprawdę interesujemy się literaturą, że śledzimy nowości wydawnicze, że czytamy książki w tramwaju, autobusie, czy pociągu. Także nie do końca zgadzam się z powszechnie panującą opinią, że nie lubimy i nie czytamy książek!
awiola: Ja już od dawna nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Kim, według Pani są odbiorcy historii Daniela i jego poszukiwań tajemniczej Niny?
Ewelina Rubinstein: To trudne pytanie…Na pewno odbiorcami są dorośli. Nie jest to książka dla dzieci czy młodzieży. Obserwując wpisy na swoim profilu facebookowym, czy przychodzące osoby na spotkania autorskie, stwierdzam, że odbiorcami w przeważającej większości są kobiety w wieku od 25 do 40 lat.
Ewelina Rubinstein: Otóż imię to kojarzy mi się z kobietą uwodzicielską, tajemniczą, która intryguje mężczyzn. Poza tym jest pełna majestatu, wdzięku. Jest też piękna, powabna, przenikliwa i sprytna. Wie, jak osiągnąć zamierzony cel, jak kusić, by dostać to, czego pragnie. Kreując postać Niny chciałam, aby właśnie taka była. Trochę niedostępna, frywolna, lub jak kto woli, wyzwolona, bez zahamowań seksualnych i mentalnych. W żadnym wypadku Niną nie mogłaby być Ania czy Kasia. Mimo, że to piękne imiona, ale w mojej wyobraźni, niestety, nie było dla nich miejsca.
awiola: Myślę, że z nadaniem tego imienia trafiła Pani w dziesiątkę. Czy od wydania debiutu, życie Eweliny Rubinstein zmieniło się w jakiś sposób?
Ewelina Rubinstein: W niewielkim stopniu tak. Przed wydaniem "Niny…" nie miałam spotkań autorskich, czy też rozmów z czytelnikami. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedyś, kogoś moja twórczość może zachwycić, że ktoś będzie chciał mieć książkę z moim podpisem. To bardzo miłe uczucie, kiedy ludzie pytają, czy główny bohater Daniel, to postać autentyczna, czy dworek w Popowie Starym rzeczywiście istnieje i czy naprawdę Żydzi mieszkali w Wolsztynie - niewielkim wielkopolskim miasteczku? Jestem "świeżo" po spotkaniach autorskich w Wolsztynie oraz Wrocławiu i muszę przyznać, że my Polacy naprawdę interesujemy się literaturą, że śledzimy nowości wydawnicze, że czytamy książki w tramwaju, autobusie, czy pociągu. Także nie do końca zgadzam się z powszechnie panującą opinią, że nie lubimy i nie czytamy książek!
awiola: Ja już od dawna nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Kim, według Pani są odbiorcy historii Daniela i jego poszukiwań tajemniczej Niny?
Ewelina Rubinstein: To trudne pytanie…Na pewno odbiorcami są dorośli. Nie jest to książka dla dzieci czy młodzieży. Obserwując wpisy na swoim profilu facebookowym, czy przychodzące osoby na spotkania autorskie, stwierdzam, że odbiorcami w przeważającej większości są kobiety w wieku od 25 do 40 lat.
awiola: Jakie są Pani dalsze plany
literackie? Tworzy Pani nowe dzieło?
Ewelina Rubinstein: Na razie nie mam sprecyzowanych dalszych planów literackich. Jestem jedynie pewna tego, że nie poprzestanę tylko na "Ninie…". Pomysł na kolejną książkę już siedzi w mojej głowie i czeka aż w końcu wezmę się do roboty i zacznę pisać. Myślę, że tym razem będzie to zupełnie inna książka niż ta debiutancka. Będzie też znacznie grubsza, ale tak samo ciekawa i intrygująca.
Ewelina Rubinstein: Na razie nie mam sprecyzowanych dalszych planów literackich. Jestem jedynie pewna tego, że nie poprzestanę tylko na "Ninie…". Pomysł na kolejną książkę już siedzi w mojej głowie i czeka aż w końcu wezmę się do roboty i zacznę pisać. Myślę, że tym razem będzie to zupełnie inna książka niż ta debiutancka. Będzie też znacznie grubsza, ale tak samo ciekawa i intrygująca.
awiola: Jestem więc bardzo zaintrygowana, co też Pani wymyśli. Ciekawi mnie również, co najchętniej czyta
autorka "Niny, prawdziwej historii"?
Ewelina Rubinstein: Oj, wiele rzeczy (śmiech). Z czytania instrukcji obsługi i książeczki do nabożeństwa już wyrosłam. Obecnie czytam "Geniusz i obłąkanie" C. Lombrossa. Ten wybitny włoski psychiatra w mistrzowski sposób dokonał analizy związków między niepoślednimi zdolnościami twórczymi, a wyraźnymi dewiacjami osobowości ludzi historycznie "wyróżnionych". Bardzo cenię sobie również twórczość Carlosa Ruiza Zafona, thrillery Tess Gerritsen, a z polskiego podwórka cały dorobek Jarosława Iwaszkiewicza, Marii Dąbrowskiej, Sławomira Kopra, a ostatnio także Marka Krajewskiego i Krzysztofa Tomasika.
awiola: Obserwuje Pani rozrastającą się blogosferę książkową. Czy pisanie o książkach przez amatorów jest dobrym zjawiskiem?
Ewelina Rubinstein: Bardzo mnie to cieszy. Świadczy to również o tym, jak wcześniej wspomniałam, że Polacy interesują się literaturą. Chcą czytać i częściej kupują książki, jako prezent urodzinowy czy świąteczny. Zaskoczona nieco jestem również tym, iż rozrastająca się blogosfera jest zasługą młodych ludzi. Nieprawdą więc jest, że "młodzi to tylko siedzą przed komputerem i grają w pełne przemocy gry". Oczywiście takie przypadki się zdarzają. Nie zaprzeczam. Ale na szczęście jest ich coraz mniej. Dzisiaj bycie trendy, to bycie oczytanym, to mieć własne książki, we własnym pokoju - taką ostatnio wypowiedź słyszałam w jednym z ogólnopolskich stacji radiowych. To naprawdę cieszy…
awiola: Nawet Pani nie wie, jak radują mnie te słowa. Jakich rad udzieliłaby Pani osobie chcącej wydać swoją pierwszą książkę?
Ewelina Rubinstein: Myślę, że takich rad mogą udzielać pisarze z wielkim dorobkiem literackim, a nie koniecznie ja… Jeżeli już muszę odpowiedzieć - choć zabrzmi to banalnie - to nie można się poddać i zniechęcić do pisania, kiedy usłyszymy krytykę ze strony przyjaciół czy wydawnictwa. Debiutanci literaccy nie mają łatwo na polskim rynku wydawniczym. Kiedy już napiszemy swoją pierwszą książkę, to jest to dopiero jeden malutki kroczek naprzód. Nie możemy się łudzić, że kiedy prześlemy swój utwór do wydawnictwa, te od razu do nas napisze i zrobi z nas J.K. Rowling (choć, kto wie?). Należy również pamiętać, że pisanie jest sztuką i tylko ćwiczenia sprawią, że pojmiemy jej głębie i naprawdę nauczymy się tworzyć.
Ewelina Rubinstein: Oj, wiele rzeczy (śmiech). Z czytania instrukcji obsługi i książeczki do nabożeństwa już wyrosłam. Obecnie czytam "Geniusz i obłąkanie" C. Lombrossa. Ten wybitny włoski psychiatra w mistrzowski sposób dokonał analizy związków między niepoślednimi zdolnościami twórczymi, a wyraźnymi dewiacjami osobowości ludzi historycznie "wyróżnionych". Bardzo cenię sobie również twórczość Carlosa Ruiza Zafona, thrillery Tess Gerritsen, a z polskiego podwórka cały dorobek Jarosława Iwaszkiewicza, Marii Dąbrowskiej, Sławomira Kopra, a ostatnio także Marka Krajewskiego i Krzysztofa Tomasika.
awiola: Obserwuje Pani rozrastającą się blogosferę książkową. Czy pisanie o książkach przez amatorów jest dobrym zjawiskiem?
Ewelina Rubinstein: Bardzo mnie to cieszy. Świadczy to również o tym, jak wcześniej wspomniałam, że Polacy interesują się literaturą. Chcą czytać i częściej kupują książki, jako prezent urodzinowy czy świąteczny. Zaskoczona nieco jestem również tym, iż rozrastająca się blogosfera jest zasługą młodych ludzi. Nieprawdą więc jest, że "młodzi to tylko siedzą przed komputerem i grają w pełne przemocy gry". Oczywiście takie przypadki się zdarzają. Nie zaprzeczam. Ale na szczęście jest ich coraz mniej. Dzisiaj bycie trendy, to bycie oczytanym, to mieć własne książki, we własnym pokoju - taką ostatnio wypowiedź słyszałam w jednym z ogólnopolskich stacji radiowych. To naprawdę cieszy…
awiola: Nawet Pani nie wie, jak radują mnie te słowa. Jakich rad udzieliłaby Pani osobie chcącej wydać swoją pierwszą książkę?
Ewelina Rubinstein: Myślę, że takich rad mogą udzielać pisarze z wielkim dorobkiem literackim, a nie koniecznie ja… Jeżeli już muszę odpowiedzieć - choć zabrzmi to banalnie - to nie można się poddać i zniechęcić do pisania, kiedy usłyszymy krytykę ze strony przyjaciół czy wydawnictwa. Debiutanci literaccy nie mają łatwo na polskim rynku wydawniczym. Kiedy już napiszemy swoją pierwszą książkę, to jest to dopiero jeden malutki kroczek naprzód. Nie możemy się łudzić, że kiedy prześlemy swój utwór do wydawnictwa, te od razu do nas napisze i zrobi z nas J.K. Rowling (choć, kto wie?). Należy również pamiętać, że pisanie jest sztuką i tylko ćwiczenia sprawią, że pojmiemy jej głębie i naprawdę nauczymy się tworzyć.
awiola: Akurat J. K. Rowling też nie miała łatwo, nikt nie chciał jej wydać. Co najczęściej towarzyszy Pani
podczas pisania – kawa, herbata, a może coś zupełnie innego?
Ewelina Rubinstein: Mocna czarna, parzona kawa z dwiema łyżeczkami cukru (śmiech).
awiola: To dołącza Pani do naszego klubu kawoszy :) Czego nie może zabraknąć w Pani ulubionym antykwariacie?
Ewelina Rubinstein: Uwielbiam stare książki z pożółkłymi kartkami, często naderwanymi stronami i wyblakłymi plamami po rozlanej kawie czy herbacie. Kiedy takie kupuję, zastanawiam się, kto je przede mną czytał, do kogo należały… Każda z nich ma oryginalną historię… Trzy lata temu, odwiedzając jeden z antykwariatów przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie kupiłam kolekcjonerskie, niemieckie wydanie "Nędzników" Wiktora Hugo, oprawione skórą z pięknymi zdobieniami. Od tamtego czasu kupuję różne wydania "Nędzników". Mam już takie w języku niemieckim, angielskim, francuskim, holenderskim, rosyjskim, włoskim, hebrajskim i oczywiście polskim. Nie mogłam również odmówić sobie umieszczania mojej ulubionej powieści w "Ninie, prawdziwej historii".
awiola: Już teraz więc wiem, jaka jest geneza umieszczenia tej książki w Pani debiucie. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom mojej strony?
Ewelina Rubinstein: By przygoda z literaturą nigdy się nie skończyła…
Ewelina Rubinstein: Mocna czarna, parzona kawa z dwiema łyżeczkami cukru (śmiech).
awiola: To dołącza Pani do naszego klubu kawoszy :) Czego nie może zabraknąć w Pani ulubionym antykwariacie?
Ewelina Rubinstein: Uwielbiam stare książki z pożółkłymi kartkami, często naderwanymi stronami i wyblakłymi plamami po rozlanej kawie czy herbacie. Kiedy takie kupuję, zastanawiam się, kto je przede mną czytał, do kogo należały… Każda z nich ma oryginalną historię… Trzy lata temu, odwiedzając jeden z antykwariatów przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie kupiłam kolekcjonerskie, niemieckie wydanie "Nędzników" Wiktora Hugo, oprawione skórą z pięknymi zdobieniami. Od tamtego czasu kupuję różne wydania "Nędzników". Mam już takie w języku niemieckim, angielskim, francuskim, holenderskim, rosyjskim, włoskim, hebrajskim i oczywiście polskim. Nie mogłam również odmówić sobie umieszczania mojej ulubionej powieści w "Ninie, prawdziwej historii".
awiola: Już teraz więc wiem, jaka jest geneza umieszczenia tej książki w Pani debiucie. Co na koniec chciałaby Pani przekazać czytelnikom mojej strony?
Ewelina Rubinstein: By przygoda z literaturą nigdy się nie skończyła…
Dziękuję autorce za poświęcony czas. Ewelina Rubinstein zaspokoiła moją ciekawość dotyczącą jej debiutu, więc teraz pozostaje mi czekać z niecierpliwością na jej kolejną książkę. A Was oczywiście zachęcam do lektury "Niny, prawdziwej historii".
Jak zwykle interesujący wywiad. A ja chciałam być albo pisarką (tak!) albo zakonnicą i naprawdę przez pewien czas się przy tym fakcie upierałam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale po wywiadzie czuję się jeszcze bardziej zachęcona :)
OdpowiedzUsuńMnie się akurat okładka bardzo nie podoba, ale za to lubię to, co ta pani mówi o modzie na książki. To jedno z najbardziej pozytywnych zjawisk ostatnich alt. Bardzo, bardzo mnie cieszy!
OdpowiedzUsuńJednak wciąż nie jestem zachęcona do książki.
OdpowiedzUsuńNiby nie ocenia się książki po okładce, ale... nie, ja podziękuję :)
OdpowiedzUsuńKsiążka na początku średnio mnie przekonywałam, ale po tym wywiadzie jakoś zmieniłam zdanie! Ja też, aż wstyd się przyznać, chciałam zostać księdzem!!!!!!! Szacun dla pani Rubinstein :) Nareszcie jakaś pokrewna dusza.
OdpowiedzUsuńz tytułu dzisiejszego Twojego wpisu wynika, że jestem trendy;D
OdpowiedzUsuńKsiążka nie przypadła mi do gustu, ale wywiad bardzo interesujący.
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie nie zainteresowała, jednak wywiad ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny, wyczerpujący wywiad, który sprawia, że książka wydaje się interesująca :)
OdpowiedzUsuńDoskonały wywiad. Bardzo mi się podoba, a książka faktycznie wydaje sę bardzo ciekawa i z pewnością po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńKolejny interesujący wywiad! :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad. O książce autorki już niejednokrotnie miałam okazję poczytać ;)
OdpowiedzUsuńMimo ciekawego wywiadu nie czuję się zachęcona, a okładka książki jeszcze bardziej mnie zniechęca, chociaż wiem, że nie ocenia się książki po okładce ;)
OdpowiedzUsuńHmm... nie wiedziałam, że jestem trendy ;)
OdpowiedzUsuńTo streszczenie faktycznie dość niefortunne, ale dobrze, że jest w tak małej ilości egz.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wywiad. Jeden z lepszych na tutejszym blogu :) A książka czyta się jednym tchem. Jeden z lepszych debiutów.
OdpowiedzUsuńBietka- a ja bardzo dziękuję awioli za przeprowadzenie wywiadu ze sławną- także z nazwiska- Autorką nieznanej mi dotąd książki.
OdpowiedzUsuńWywiad jest ciekawy, pouczający i budujący. Pozdrawiam:-)
Lubię Twój blog awiolo!
Chciałabym kiedyś zobaczyć kolekcję wydań ,,Nędzników" należącą do Twojej rozmówczyni. To musi być piękny widok.
OdpowiedzUsuń