"Tajemnica Filomeny" – Martin Sixsmith
"Wszystkie drogi rozpoczęte w poszukiwaniu zaginionego dziecka Filomeny prowadziły do Roscrea. Miejsca, w którym zaczęła się jego historia".
Zastanawiam
się czasami, dlaczego wydawcy nadają niektórym książkom tak
kompletnie wprowadzające czytelnika w błąd tytuły. "Tajemnica
Filomeny" jest bowiem tego dobitnym przykładem. Przykładem, w
którym tytuł stoi w widocznej sprzeczności z treścią książki,
i do tego buduje fałszywe przekonanie o jej fabule.
Martin Sixsmith to urodzony w 1954 r. absolwent Oxfordu, Harvardu i Sorbony.
Jest znanym, brytyjskim dziennikarzem, który w latach 1980-1997 był
korespondentem BBC w Moskwie, Waszyngtonie, Brukseli i Warszawie. W
latach 1997 – 2002 pracował dla brytyjskiego rządu jako
specjalista od public relations. Obecnie zaś jest prezenterem,
dziennikarzem oraz pisarzem.
Irlandia, rok 1952, młodziutka, będąca jeszcze nastolatką - Filomena Lee zachodzi w nieplanowaną ciążę. Rodzina wysyła zhańbioną córkę do klasztoru, w którym bogobojne zakonnice biorą pod swoje skrzydła pełne grzechu kobiety. Filomena rodzi zdrowego syna, a po trzech latach dziecko zostaje jej odebrane pod wymuszoną zgodą. Chłopiec zostaje adoptowany przez amerykańską rodzinę, która nadaje mu nową tożsamość – odtąd jest bowiem Michaelem Hessem. Bohater wyrasta na jednego z najlepszych waszyngtońskich prawników, jednak przez całe swoje życie zmaga się z problemami natury osobowościowej. Ukrywa swoją homoseksualną orientację i cały czas poszukuje irlandzkiej matki.
Książka brytyjskiego dziennikarza jest trudną, wzruszającą i niezwykle poruszającą historią, która wydarzyła się w prawdziwym życiu. Autor podjął się bardzo trudnego wyzwania, bowiem zrekonstruował koleje losów adoptowanego chłopca, który pomimo zawodowych sukcesów nie potrafił odnaleźć harmonii w życiu prywatnym. Michael Hess został po trosze wykreowany na bohatera tragicznego, którego dramatyczne oddzielenie od biologicznej matki i ojczyzny – na zawsze zdominowało jego życiowe wybory, pełne sukcesów i porażek. Autorowi udało się zbudować mocny i zapadający w pamięć portret psychologiczny Michaela. I muszę tutaj przyznać, że poczucie wiecznego odrzucenia w psychice dorosłego już mężczyzny, jego poczucie winy i próby odnalezienia swojego miejsca na świecie – niejednokrotnie wzbudzały we mnie różnorodne uczucia. To zatrważające, jak decyzja bezdusznych zakonnic, które postanowiły po prostu sprzedać dziecko – zaważyła na całym życiu dorosłego człowieka. Jestem pewna, że podczas lektury wielokrotnie nasunie się Wam pytanie dotyczące jego osoby – Czy Michael byłby tak zniszczonym psychicznie człowiekiem, gdyby nie został odebrany matce?. To pytanie, na które nie znajdziecie niestety odpowiedzi.
"Tajemnica Filomeny" to niestety książka bez tajemnicy, w której tytułowa Filomena odgrywa jedynie rolę marginalną. Przed lekturą dzieła Martina Sixsmitha byłam przekonana, że główną bohaterką jego historii będzie matka, która w tak bezwzględny i bezprawny sposób straciła szansę na wychowanie własnego dziecka. Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, gdy okazało się, że to nie tytułowa Filomena jest postacią dzierżącą główne skrzydła w książce, lecz jej syn. Filomenę poznajemy właściwie tylko na początku i na końcu książki. O ile jestem w stanie zrozumieć fakt, że tytuł został kompletnie źle dobrany, o tyle dziwi mnie brak szerszego uwzględnienia tej postaci w utworze.
Martin Sixsmith pod płaszczem poruszającej historii o rozdzieleniu matki z dzieckiem, ukazał także szokujący obraz społeczeństwa Irlandii w drugiej połowie XX wieku. Społeczeństwa, w którym to władze kościelne miały niezwykle znaczący wpływ na każdy aspekt życia zwykłego obywatela. Podczas zgłębiania fabuły książki, nieprawdopodobnym wydaje się bezduszna i pełna hipokryzji działalność zakonnic, które przekonane o swojej boskiej racji – do końca swoich dni nie pomogły spotkać się matce i jej dziecku. Nieocenioną jest także warstwa polityczna i społeczna Ameryki lat 80. XX wieku, w której autor pokazuje w pełnej krasie zakłamanie elit politycznych pod postacią oficjalnego piętnowania homoseksualizmu, podczas gdy prywatnie, domy polityków nagminnie gościły osoby o odmiennej orientacji.
"Tajemnica Filomeny" była bardzo wyczerpującą wędrówką po wielkiej, ludzkiej tragedii. To bowiem historia smutna, ale i dająca także swoistą iskierkę nadziei. Podczas tej lektury będą Wami targać przeróżne uczucia i taki był chyba zamysł jej powstania. Myślę, że świetnym dopełnieniem historii ukazanej w książce będzie film, który powstał na jej podstawie. Jedno jest pewne – przy losach Filomeny i Michaela nie można przejść obojętnie, bowiem tak smutny scenariusz napisało samo życie.
Irlandia, rok 1952, młodziutka, będąca jeszcze nastolatką - Filomena Lee zachodzi w nieplanowaną ciążę. Rodzina wysyła zhańbioną córkę do klasztoru, w którym bogobojne zakonnice biorą pod swoje skrzydła pełne grzechu kobiety. Filomena rodzi zdrowego syna, a po trzech latach dziecko zostaje jej odebrane pod wymuszoną zgodą. Chłopiec zostaje adoptowany przez amerykańską rodzinę, która nadaje mu nową tożsamość – odtąd jest bowiem Michaelem Hessem. Bohater wyrasta na jednego z najlepszych waszyngtońskich prawników, jednak przez całe swoje życie zmaga się z problemami natury osobowościowej. Ukrywa swoją homoseksualną orientację i cały czas poszukuje irlandzkiej matki.
Książka brytyjskiego dziennikarza jest trudną, wzruszającą i niezwykle poruszającą historią, która wydarzyła się w prawdziwym życiu. Autor podjął się bardzo trudnego wyzwania, bowiem zrekonstruował koleje losów adoptowanego chłopca, który pomimo zawodowych sukcesów nie potrafił odnaleźć harmonii w życiu prywatnym. Michael Hess został po trosze wykreowany na bohatera tragicznego, którego dramatyczne oddzielenie od biologicznej matki i ojczyzny – na zawsze zdominowało jego życiowe wybory, pełne sukcesów i porażek. Autorowi udało się zbudować mocny i zapadający w pamięć portret psychologiczny Michaela. I muszę tutaj przyznać, że poczucie wiecznego odrzucenia w psychice dorosłego już mężczyzny, jego poczucie winy i próby odnalezienia swojego miejsca na świecie – niejednokrotnie wzbudzały we mnie różnorodne uczucia. To zatrważające, jak decyzja bezdusznych zakonnic, które postanowiły po prostu sprzedać dziecko – zaważyła na całym życiu dorosłego człowieka. Jestem pewna, że podczas lektury wielokrotnie nasunie się Wam pytanie dotyczące jego osoby – Czy Michael byłby tak zniszczonym psychicznie człowiekiem, gdyby nie został odebrany matce?. To pytanie, na które nie znajdziecie niestety odpowiedzi.
"Tajemnica Filomeny" to niestety książka bez tajemnicy, w której tytułowa Filomena odgrywa jedynie rolę marginalną. Przed lekturą dzieła Martina Sixsmitha byłam przekonana, że główną bohaterką jego historii będzie matka, która w tak bezwzględny i bezprawny sposób straciła szansę na wychowanie własnego dziecka. Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, gdy okazało się, że to nie tytułowa Filomena jest postacią dzierżącą główne skrzydła w książce, lecz jej syn. Filomenę poznajemy właściwie tylko na początku i na końcu książki. O ile jestem w stanie zrozumieć fakt, że tytuł został kompletnie źle dobrany, o tyle dziwi mnie brak szerszego uwzględnienia tej postaci w utworze.
Martin Sixsmith pod płaszczem poruszającej historii o rozdzieleniu matki z dzieckiem, ukazał także szokujący obraz społeczeństwa Irlandii w drugiej połowie XX wieku. Społeczeństwa, w którym to władze kościelne miały niezwykle znaczący wpływ na każdy aspekt życia zwykłego obywatela. Podczas zgłębiania fabuły książki, nieprawdopodobnym wydaje się bezduszna i pełna hipokryzji działalność zakonnic, które przekonane o swojej boskiej racji – do końca swoich dni nie pomogły spotkać się matce i jej dziecku. Nieocenioną jest także warstwa polityczna i społeczna Ameryki lat 80. XX wieku, w której autor pokazuje w pełnej krasie zakłamanie elit politycznych pod postacią oficjalnego piętnowania homoseksualizmu, podczas gdy prywatnie, domy polityków nagminnie gościły osoby o odmiennej orientacji.
"Tajemnica Filomeny" była bardzo wyczerpującą wędrówką po wielkiej, ludzkiej tragedii. To bowiem historia smutna, ale i dająca także swoistą iskierkę nadziei. Podczas tej lektury będą Wami targać przeróżne uczucia i taki był chyba zamysł jej powstania. Myślę, że świetnym dopełnieniem historii ukazanej w książce będzie film, który powstał na jej podstawie. Jedno jest pewne – przy losach Filomeny i Michaela nie można przejść obojętnie, bowiem tak smutny scenariusz napisało samo życie.
Martin Sixsmith |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Na kanapie
Ja książki nie czytałam. Oglądałam film na nocy oskarowej w multikinie i, niestety, ale muszę powiedzieć, że jakoś niespecjalnie przypadł mi do gustu. Nie był zły, ale do wybitnych też nie należał, dlatego po książkę jednak nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńChyba widziałam film gdzieś w internecie, ale nie wiem czy dobrze kojarzę :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam książkę jakiś czas temu Warto,bo nie jesteśmy świadomi jak wiele zła w Irlandii uczynił kościół w latach sześćdziesiątych.POruszająca i wstrząsająca lektura.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji sądzę, że książka mogłaby mi się spodobać :) Nie sądziłam, że głównym bohaterem tej książki może być ktoś inny niż tytułowa Filomena :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę miałam z biblioteki, niestety nie zdążyłam jej przeczytać. Ale przeczytam:) Moje pierwsze skojarzenie, gdy wzięłam ją do ręki i nie przeczytałam jeszcze notki o niej, to, że jest to książka szpiegowska:D
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, ale oglądałam film. Był dla mnie poruszający i właśnie smutny. Świetna gra aktorska, szczególnie Judi.Dench.
OdpowiedzUsuńKurczę, zdecydowanie coś dla mnie. Dopisuję do listy :)
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam sie bliżej z historią Filomeny
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że powstał film. Być może właśnie to na niego się skuszę w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńKsiążki o gejach - jakoś nie.
OdpowiedzUsuńMarek
Marku gej to także człowiek. A poza tym, to nie książka o preferencjach seksualnych, a o nagminnym procederze odbierania przez zakłamane zakonnice młodym matkom ich dzieci i za opłatą sprzedawanie ich amerykańskim rodzinom.
UsuńObiło mi się już o uszy, że niestety ta książka nie skupia się na matce, a na dorosłym synu i to mnie zniechęciło. Nie przeczę, że to poruszająca historia, ale wolałabym jednak, żeby skupiała się bardziej na Filomenie.
OdpowiedzUsuńOglądam dokument o tych adopcjach. Byłam wstrząśnięta i tym, ze Filomena nigdy nie spotkała syna. Płakałam, bo takich historii były dziesiątki. Ekranizacji książki nie widziałam. Samej pozycji także nie czytałam. Książki oparte na faktach są trudne. Co do tytułu zgodzę się z tobą. Być może wydawcy chwycili się ciekawości medialnej. Być może.
OdpowiedzUsuńTytuł książki jest jak najbardziej trafny, ponieważ to tajemnica Filomeny, a nie tajemnica Jej Syna.
UsuńAutor skupił się na losie Syna, ponieważ to On został odebrany Matce. Dlatego całkowicie zrozumiałe jest podejście Autora Tej książki, aby ukazać dalszy los nic niewinnego dziecka, które zostało wtak okrutny sposób potraktowane, przez zakonnice instytucji kościoła rzymskokatolickiego.
Zaciekawiłaś mnie. Lubię historie, które napisało życie, więc już zapisuję tytuł.
OdpowiedzUsuńFilm bardzo mi się podobał i naprawdę mnie wzruszył. Tutaj na pierwszym planie jest Filomena, w którą wciela się Judi Dench, robi to po mistrzowsku. W filmie zabrakło mi głosu jej syna, jego życiowych rozterek. Dlatego po książkę sięgnę, bo jestem niezmiernie ciekawa, co dzieje się w jego psychice.
OdpowiedzUsuńWarto zatem przeczytać tę książkę. Cieszy mnie to bardzo. Niemniej nie rozumiem działań wydawców, które wprowadzają potencjalnego czytelnika w błąd.
OdpowiedzUsuńWydawca absolutnie nie wprowadził czytelników w błąd, odnośnie użytego tytułu książki; Tajemnica Filomeny.
UsuńFilm który został nakręcony, również został tak zatytułowany.
Tytuł książki jak najbardziej trafny oraz tytuł filmu go powiela.
Przepiękna książka. Jestem ciekawa czy miałaś okazję oglądać film. Jeśli nie to postaraj się, jest on bowiem dopełnieniem historii opowiedzianej w książce i skupia się na na osobie Filomeny.
OdpowiedzUsuńA przy okazji zapraszam na konkurs.
http://monweg.blog.onet.pl/2014/11/12/konkurs-200-000-i-szansa-na-dwie-ksiazki/
Książka czeka na mojej półce, więc Twojej recenzji nie czytam. Mam nadzieję, że uda mi się niebawem sięgnąć po tę powieść i porównać nasze wrażenia.
OdpowiedzUsuńPo takich opiniach pozostaje mi tylko sięgnąć po tę książkę. ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dla mnie, obawiam się tych uczuć, które mogą mi towarzyszyć przy tej lekturze
OdpowiedzUsuńA może właśnie tytuł jest świetnie dobrany, bo przewrotny - czy wszyscy wiedzieli, że Filomena miała kiedyś dziecko? Ono jest tajemnicą i skoro tak, to tajemnica Filomeny, czyli syn, jest głównym bohaterem ;)
OdpowiedzUsuńPopieram! :)
UsuńBardzo fajny post. Piękny, rzeczowy blog.
OdpowiedzUsuńJestem blogerem modowym, ale na moim blogu pojawił się post o książce.
Szczególnie zależy mi na komentarzu kogoś takiego jak ty - z doświadczeniem.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie. ~ http://gabriel-data.blogspot.com/
Obejrzałam film w zeszłym tygodniu i bardzo mną wstrząsnął. Nie pierwszy raz spotkałam się z tematem "siostrzyczek" z Irlandii. A najbardziej przeraża mnie, że to rodzice oddawali te młode dziewczyny tym hienom. To najbardziej mnie szokuje. Książkę chciałabym przeczytać, by zdobyć spojrzenie z drugiej strony, jednak żałuję, że nie jest o Filomenie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ani nie znam filmu i raczej nieprędko się to zmieni, gdyż w planach mam inne zobowiązania czytelnicze.
OdpowiedzUsuńKsiążka ciekawi mnie już od zapowiedzi, chociaż jestem zdziwiona, że skupia się na synu, odebranym dziecku i jego życiu. Będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńOkładka jest mi znajoma ale historii nie czytałam/nie oglądałam. Okładka filmowa mnie odsrtaszyla. I wychodzi ze wiele straciłam, musze koniecznie sięgnąć po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńTakie historie bardzo mnie lubią, a ja lubię je! Jestem bardzo ciekawa tej książki i chętnie ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o filmie i mam go w planach, ale o książce nie... Ale raczej tylko na film się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Mocno mnie zaintrygowałaś. Powiem szczerze, że bardzo lubię taką tematykę. Muszę prędko przeczytać, skoro film niebawem wejdzie do kin. Też nie rozumiem, dlaczego wydawnictwa dają takie nieadekwatne tytuły.
OdpowiedzUsuńWszystkie przymiotniki mówiące o trudach i przytłaczalności książki są dla mnie bardzo zachęcające - lubię historie, które nie są łatwe, ale za to autentyczne.
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja. Zapisuję tytuł.
OdpowiedzUsuńKsiążka warta przeczytania.
OdpowiedzUsuńFajnie by było i przeczytać i obejrzeć ekranizację:)
OdpowiedzUsuńNiespecjalnie zachęcająca książka. Przynajmniej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńFilm był świetny.
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs:)
UsuńCzekam, może mi się poszczęści i wreszcie trafię na tę książkę w bibliotece.
OdpowiedzUsuńW Twojej opinii brakowało mi przytoczenia oryginalnego tytułu tej książki. Ale znalazłam w Wikipedii i przyznaję Ci rację - The Lost Child of Philomena Lee brzmi zupełnie inaczej i sugeruje zupełnie inną treść, niż polskie tłumaczenie. Ach te "inwencje twórcze" naszych tłumaczy ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam film - wzruszający. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam a i na film mam chęć po lekturze.
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię, gdy okładka książki jest kopią plakatu filmowego, który dziś najczęściej jest filmowym kadrem. Gdzie te czasy, gdy plakaty były dziełami sztuki, wymownymi pracami wybitnych artystów plastyków... skrótowość, dosłowność i uproszczenia, oto najkrótsze podsumowanie dzisiejszych plakatów (i czasów w ogóle).
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do lektury. Raz że historia prawdziwa, dwa że tak emocjonalna i poruszająca ważną tematykę.
OdpowiedzUsuńMnie również oszukał tytuł książki, jak i z tyły krótki opis. Nie powiem, wylałam trochę łez nad Michaelem i całą tą smutną historią. Warto przeczytać tę książkę i dowiedzieć się o sprzecznościach na świecie, zakłamaniu i niszczeniu innych. Film mnie też rozczarował, bo myślałam że będzie opisywał historię przedstawioną w książce, a jest o tym o czym powinna być ta książka. Dziwne to trochę.
OdpowiedzUsuńMoze wydawcy kierowali sie fabula filmu, bo w nim Filomena jest istotna dla calej opowiesci. Ksiazka chyba przed premiera w Polsce nie byla wydana. Swoja droga zachecilas mnie, myslalem, ze film bedzie doslowna ekranizacja.
OdpowiedzUsuń