"Czasami mam wrażenie, że zbyt łatwo odpuszczamy, a przecież marzenia powodują, że nasze życie nabiera barw" - Wywiad z Anną Sakowicz
Gdyby miała zadać Wam pytanie: "Czy spotkaliście w swoim życiu złodziejkę marzeń?", jestem pewna, że doczekałabym się przeróżnych odpowiedzi. Jeśli jednak, pytanie takie sprawiłoby Wam trudność, zachęcam do przeczytania najnowszej książki Anny Sakowicz. Dla wszystkich czytelników, którzy mają już za sobą tę powieść, i również dla tych, którzy dopiero mają ją w planach - mam dzisiaj coś specjalnego. Zapraszam na rozmowę z autorką.
Anna Sakowicz
to absolwentka filologii polskiej, filozofii oraz edukacji
filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim, a także edytorstwa na
Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Autorka swoje teksty publikowała w prasie pedagogicznej, debiutowała
zaś zbiorem humoresek pt. "Żółta tabletka". Mieszka
obecnie na Kociewiu, uwielbia wędrówki po meandrach literatury,
kolekcjonuje stare książki. W sieci znajdziecie dwa blogi autorki,
do których odwiedzenia Was zachęcam.
Recenzja "Złodziejki marzeń" - KLIK
awiola: Aniu, zadebiutowałaś zbiorem humoresek pt.
"Żółta tabletka". Ciekawi mnie bardzo, dlaczego tytułowa
tabletka jest koloru żółtego?
Anna Sakowicz: Ha, ha. Nie mogła być niebieska, bo budziłaby niepotrzebne skojarzenia. W opowiadaniu okazuje się, że jest to witamina C, więc jakby kolor tutaj sam się narzucił. Ale wydaje mi się, że z tekstami to tak jest, że nie autor w nich rządzi. Nagle coś się pojawia, nie wiadomo skąd, a autor tylko to "wyklepuje" na klawiaturze.
awiola: Tak, niebieska tabletka mogłaby budzić różne skojarzenia. Kim, według Ciebie, są odbiorcy Twojego debiutu?
Anna Sakowicz: Myślę, że są to ludzie z poczuciem humoru podobnym do mojego. Wiek i płeć nie ma znaczenia.
awiola: Twoja druga książka, wydana całkiem niedawno nakładem Wydawnictwa Szara Godzina to powieść obyczajowa skierowana w głównej mierze do kobiet. Co było inspiracją do jej napisania?
Anna Sakowicz: Inspiracji było bardzo wiele. Po pierwsze chciałam napisać coś, co będzie zawierało moje wrażenia po przybyciu na Kociewie. Po drugie chciałam puścić oko do literatury "kobiecej" (nie lubię tego określenia), "podyskutować" z pojawiającymi się w niej schematami. Po trzecie miałam w sobie kilka scen, które koniecznie musiałam opisać (np. scena w sex shopie).
Anna Sakowicz: Ha, ha. Nie mogła być niebieska, bo budziłaby niepotrzebne skojarzenia. W opowiadaniu okazuje się, że jest to witamina C, więc jakby kolor tutaj sam się narzucił. Ale wydaje mi się, że z tekstami to tak jest, że nie autor w nich rządzi. Nagle coś się pojawia, nie wiadomo skąd, a autor tylko to "wyklepuje" na klawiaturze.
awiola: Tak, niebieska tabletka mogłaby budzić różne skojarzenia. Kim, według Ciebie, są odbiorcy Twojego debiutu?
Anna Sakowicz: Myślę, że są to ludzie z poczuciem humoru podobnym do mojego. Wiek i płeć nie ma znaczenia.
awiola: Twoja druga książka, wydana całkiem niedawno nakładem Wydawnictwa Szara Godzina to powieść obyczajowa skierowana w głównej mierze do kobiet. Co było inspiracją do jej napisania?
Anna Sakowicz: Inspiracji było bardzo wiele. Po pierwsze chciałam napisać coś, co będzie zawierało moje wrażenia po przybyciu na Kociewie. Po drugie chciałam puścić oko do literatury "kobiecej" (nie lubię tego określenia), "podyskutować" z pojawiającymi się w niej schematami. Po trzecie miałam w sobie kilka scen, które koniecznie musiałam opisać (np. scena w sex shopie).
awiola: O scenie w sex shopie chyba nigdy nie zapomnę, to był majstersztyk. Muszę przyznać, że przez całą lekturę tej powieści intrygował mnie tajemniczy tytuł. Kim jest tytułowa "Złodziejka marzeń"?
Anna Sakowicz: Nie chciałabym tutaj zdradzać szczegółów, bo zepsuje to niespodziankę przyszłym czytelnikom. Jednak "złodziejka marzeń" pojawia się w powieści kilka razy w różnych kontekstach. Wszystko zależy od czytelnika, jak zinterpretuje tytuł. Może też spowoduje refleksję na temat własnych marzeń? Czasami mam wrażenie, że zbyt łatwo odpuszczamy, a przecież marzenia powodują, że nasze życie nabiera barw.
awiola: Muszę przyznać, że wieloznaczność tytułu jest bardzo intrygująca. Ile zatem trwało napisanie i doszlifowanie tej powieści?
Anna Sakowicz: W sumie zajęło mi to prawie rok. Ciągle nie byłam z czegoś zadowolona.
awiola: Często tak bywa, że najgorzej jest sprostać swoim wymaganiom. Jak długo szukałaś wydawcy swojej drugiej książki?
Anna Sakowicz: Za drugim razem poszło już łatwiej niż za pierwszym. Miałam propozycję od trzech wydawców, ale ciągle mi coś nie odpowiadało w umowach licencyjnych. Zdecydowałam się w końcu na Szarą Godzinę, potem jeszcze przyszły dwie inne oferty, ale było już za późno, bo podpisałam umowę. Jednak nie żałuję, to był dobry wybór. Jestem bardzo zadowolona ze współpracy.
awiola: Cieszę się, że jesteś zadowolona. Ciekawi mnie, jakie są Twoje dalsze plany literackie. Tworzysz nową powieść?
Anna Sakowicz: Tak. Właśnie kończę. Trwają ostatnie szlify powieści "Szepty dzieciństwa". Czekam jeszcze na opinię psycholożki, ponieważ książka porusza wiele problemów natury psychologicznej i nie chciałabym popełnić błędów merytorycznych, więc poprosiłam o konsultację. To będzie zupełnie inna książka niż dotychczasowe. Moim zdaniem, dużo lepsza.
"Szepty dzieciństwa" to powieść, w której główna bohaterka Baśka ma kiepskie relacje z matką. Co prawda, matka nie żyje, jednak przeszłość nie daje Baśce spokoju (znajduje dzienniki matki). Jej sytuację komplikuje opieka nad ojcem alkoholikiem. Do tego dochodzi rekompensowanie sobie pewnych braków z dzieciństwa zakupami. Baśka to bohaterka naiwna, lekko denerwująca, ale starająca się walczyć o swoją rodzinę. Mam nadzieję, że czytelnikom spodoba się ta powieść.
awiola: Będę więc czekać na jej premierę z niecierpliwością. Prowadzisz w internecie dwa blogi. Opowiedz o nich czytelnikom.
Anna Sakowicz: Pierwszy blog kuradomowa.blogujaca.pl powstał w 2012 roku. To było antidotum na brak pracy. Przeprowadziłam się z miasta do miasta, musiałam zwolnić się z pracy i oczywiście nie mogłam znaleźć nowej. To było bardzo frustrujące, bo nagle okazało się, że nie jestem nikomu potrzebna. Bałam się, że po kilku miesiącach bezrobocia nie będę miała ochoty wstawać z łóżka, więc narzuciłam sobie plan dnia i "obowiązek" pisania blogu. Wstawałam o siódmej rano i pisałam, tak jakbym była w pracy. Przez rok dodawałam posty codziennie, potem sześć razy w tygodniu, obecnie ograniczam się do trzech, ponieważ prowadzę własną malutką firmę i nie mam już tyle czasu.
Po pół roku od założenia Kury powstał drugi blog (anna-sakowicz.blog.pl), na którym zamieszczam opinie na temat przeczytanych książek czy obejrzanych filmów i spektakli. To coś w rodzaju "dziennika", bo dzięki temu pamiętam, co przeczytałam. Taki blog jest świetnym sposobem na odświeżenie pamięci.
awiola: Dlaczego nie połączysz ich w jedną przestrzeń?
Anna Sakowicz: Nie mogę ich połączyć, bo są zupełnie inne. Pisane też innym stylem, dotykające zupełnie różnych fragmentów rzeczywistości.
awiola: Co najchętniej czyta Anna Sakowicz?
Anna Sakowicz: Anna Sakowicz czyta wszystko. Tam, gdzie pojawia się słowo pisane, tam uruchamia się moja ciekawość. Od instrukcji obsługi, szyldów, reklam po prozę i poezję. Czytam różne książki, czasami te z niższych półek, a czasami te z najwyższych. Lubię różnorodność. Wszystko oczywiście zależy od nastroju i potrzeby. Mam też "fazy" na pisarzy i czytam wtedy hurtem wszystko, co napisali. Tak było z Oskarem Wildem, Ernestem Hemingwayem, Gabrielem Garcio Marquezem, Harukim Murakamim, Witoldem Gombrowiczem, Januszem Rudnickim i pewnie mogłabym tak wymieniać bez końca.
awiola: Wspomniałaś wyżej, że oprócz pisania książek, publikujesz także recenzje. Jaki więc jest Twój stosunek do rozrastającej się blogosfery książkowej?
Anna Sakowicz: Trudno mi ją ocenić, dlatego że jej dobrze nie znam. Jest kilka blogów "książkowych", na które zaglądam. Cenię sobie opinie tych blogerów i wiem, że jeżeli polecają jakąś książkę, to warto im zaufać. Jednak wiadomo, tutaj są gusta i guściki.
Jedno, co mi się nie podoba, to "afery", które co jakiś czas "wybuchają". A to zdarzy się, że bloger zbyt mocno coś skrytykował, wydawcy lub pisarze (na szczęście to ciągle marginalna sprawa) awanturują się wtedy, obrażają blogera. Ludzie zaraz dzielą się na zwolenników i przeciwników, zaczyna się wzajemne obrzucanie wyzwiskami.
Nie podoba mi się również, jak bloger wyśmiewa innego blogera, tylko dlatego że spodobała mu się jakaś książka, którą ten pierwszy uważa za szczyt grafomaństwa. To budzi mój niesmak, bo literatura to świętość, nie powinna powodować takich zachowań.
Warto też pamiętać, że blogerzy "książkowi" w większości przypadków to amatorzy, sympatycy czytania, a nie zawodowi recenzenci (nawet jeżeli są polonistami)! A chyba czasami co niektórzy o tym zapominają. Zawodowi recenzenci dostają wynagrodzenie za swoją pracę, a nie tylko darmowy egzemplarz książki!
Myślę też, że każdemu może podobać się co innego. To tak jak w muzyce. Jedni lubią disco polo, inni Szopena. Każdy ma prawo do tego, co mu sprawia przyjemność.
awiola: Niestety afer w naszej "branży" ostatnio nie brakuje. Jakich rad udzieliłabyś osobom chcącym wydać swoją pierwszą książkę?
Anna Sakowicz: Przede wszystkim należy uzbroić się w cierpliwość. To podstawa. Nieraz pisałam o tym na swoich blogach. Bardzo trudno się przebić, dlatego napisaną już książkę należy rozesłać do wielu wydawnictw. Nie obrażać się, jeżeli przyjdą odmowne odpowiedzi, bo to tylko znak, że książkę należy przeredagować lub napisać jeszcze raz. Świetne wskazówki dla początkujących pisarzy daje Stephen King w książce "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika". Polecam też cykl książek Joanny Wryczy-Bekier.
awiola: Ciekawi mnie jaki napój najczęściej towarzyszy Ci podczas pisania – kawa, herbata, a może coś zupełnie innego?
Anna Sakowicz: Z reguły po kawę lub herbatę sięgam podczas przerwy, a w czasie pisania nie ma picia i jedzenia. Nie ma nic, co by mogło mnie w jakiś sposób rozproszyć.
awiola: Zaskoczyłaś mnie tą odpowiedzią. Czego nie może zabraknąć w Twoim ulubionym antykwariacie?
Anna Sakowicz: O, to trudne pytanie. Kocham stare książki. Mam też ich kilkanaście w domu. Kiedyś mi się marzył antykwariat. Taki z regałami po sufit i z drabiną, na którą trzeba by było się wdrapać, żeby sięgnąć coś z najwyższej półki.
Gdybym mogła mieć taki antykwariat ze snu, to chciałabym mieć w nim Biblię Gutenberga. Mam na jej punkcie lekkiego fioła, więc byłaby spełnieniem marzenia.
awiola: Biblia Gutenberga powiadasz - takiej odpowiedzi jeszcze nie otrzymałam. Co na koniec chciałabyś przekazać czytelnikom mojej strony?
Anna Sakowicz: Czytelnikom Twojej strony życzę samych interesujących lektur, spełnienia czytelniczych pragnień i ciągle nowych emocji podczas czytania. A tym, którzy pragną wydać własną książkę, żeby się odważyli i wyciągnęli rękopisy z szuflad. Nawet jeżeli pierwsze dzieło nie będzie doskonałe, to bez konfrontacji z czytelnikami niczego nie uda się osiągnąć.
A Tobie oczywiście życzę najwspanialszych czytelników pod słońcem.
Aniu, tego samego mogę życzyć również Tobie :)
Czekam z niecierpliwością na kolejną powieść autorki, a Wam polecam "Złodziejkę marzeń, która być może skłoni Was do refleksji nad własnymi marzeniami.
Czekam z niecierpliwością na kolejną powieść autorki, a Wam polecam "Złodziejkę marzeń, która być może skłoni Was do refleksji nad własnymi marzeniami.
Bardzo, bardzo dziękuję za tak sympatyczną rozmowę.
OdpowiedzUsuńŚwietnie zatytułowałaś ten wywiad. Te słowa przyciągają uwagę i zmuszają do refleksji. :-)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się wypowiedź o blogosferze, gdyby wszyscy mieli takie podejście, spokój by był;)
OdpowiedzUsuńNiezwykły wywiad, i niezwykła autorka. Z przyjemnością poznam jej twórczość.
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej zainteresowałaś mnie książką autorki, w dodatku widzę, ze autorka to wspaniała kobieta:)
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam na konkurs do mnie : http://ujrzec-slowa.blogspot.com/2014/12/konkurs-wygraj-imajica-clive-barker.html
Rzeczywiście niezwykły, wciągający wywiad, który czyta się z wielką przyjemnością. Oby więcej takich wywiadów :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię czytać wywiady
OdpowiedzUsuńzgadzam się z tytułem. Fajny wywiad.i fajna autorka.
OdpowiedzUsuńprzyjemnie się czytało, jak wszystkie Twoje wywiady:)
OdpowiedzUsuńBardzo udany wywiad ;) Z chęcią sięgnęłabym po książki autorki.
OdpowiedzUsuńJak zwykle wciągający wywiad.
OdpowiedzUsuńChoć nie czytałam książki wywiad bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńDzielę z Anną Sakowicz zamiłowanie do czytania wszystkiego: szyldów, składów produktów spożywczych, różnego rodzaju czasopism i oczywiście książek. Czytanie dwóch ostatnich elementów tej wyliczanki jest społecznie akceptowaną przyjemnością, ale dwie pierwsze czynności są podobno... dziwne :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę :)
OdpowiedzUsuń