"Wydawcy powinni choć w pewnym stopniu kształtować gusty czytelników, a nie jedynie im schlebiać" - Wywiad z Teresą Moniką Rudzką
Najnowsza książka autorki, będącej gościem w moim cyklu wywiadów z pisarzami to jedno z najbardziej intymnych dzieł, jakie czytałam w swojej czytelniczej karierze. "Zawsze będę cię kochać" to bowiem książka, która poruszyła wiele strun mojej duszy. Zapraszam Was dzisiaj na wywiad z Teresą Moniką Rudzką. To pięćdziesiąta rozmowa moim cyklu! Czas otworzyć szampana!
Teresa Monika Rudzka to urodzona we Wrocławiu, a mieszkająca w Lublinie polska pisarka, która pracowała również jako bibliotekarka, agentka ubezpieczeniowa i sekretarka. Obecnie realizuje swoją pasję dziennikarską, pisząc historie do różnych, babskich magazynów. W wolnym czasie przyjemność sprawia jej lektura dobrej książki i obejrzenie interesującego filmu. W 2010 r. zadebiutowała dobrze przyjętą powieścią pt. "Bibliotekarki".
awiola: Ciekawi mnie, czy
była bibliotekarka zgodzi się ze stwierdzeniem, że praca w
bibliotece może stać się pasją na całe życie?
Teresa Monika Rudzka: Osobiście się nie zgadzam. Z moich doświadczeń wynika, że większość bibliotekarzy traktuje swoją pracę tylko jako sposób na zarabianie pieniędzy. Zetknęłam się z wielu fachowcami i doskonałymi pracownikami bibliotek, ale pasjonatów nie spotkałam.
awiola: To smutne co mówisz, ale wiem, że potrafisz być szczera. Dlaczego niektórzy czytelnicy tak bardzo krytykowali Twoją powieść pt. "Bibliotekarki"?
Teresa Monika Rudzka: Cóż, prawda w oczy kole. Wiele czytelników było pracownikami bibliotek i nie mogli przełknąć, iż wytknęłam często spotykane w tej branży lenistwo, małostkowość, intrygowanie, obgadywanie, zacofanie i miałkość zainteresowań. Poza tym "Bibliotekarki" są powieścią satyryczną, dużo w niej celowych przerysowań, czarnego humoru i purnonsensu. Niewiele osób wyłapało te cechy. Większość czytała wszystko dosłownie i z oburzeniem: "jak to, wcale tak nie jest". Ciekawa sprawa, kiedy opisywałam sprawy z życia wzięte, zarzucano mi, że zmyślam. Natomiast dawano wiarę kwestiom wyssanym przeze mnie z palca.
awiola: Czyli wszystko na odwrót. Co było inspiracją do napisania Twojej drugiej książki pt. "Singielka"?
Teresa Monika Rudzka: Bezpośrednią inspiracją były losy młodej dziewczyny, mojej sąsiadki w poprzednim miejscu zamieszkania. Pochodziła z podobnej, na wpół patologicznej rodziny i robiła wszystko, aby odmienić swoje życie. Co jej się zresztą udawało. Nie miała jedynie szczęścia w miłości… obserwowałam to, wysłuchiwałam zwierzeń i zastanawiałam się, ile w poszukiwaniu życiowego partnera jest autentycznej potrzeby, a ile presji społecznej? Moja sąsiadka sama tak wiele osiągnęła, a wciąż czuła się gorsza od zamężnych koleżanek. Z drugiej strony, nie była gotowa na kiepskie kompromisy panujące w wielu związkach. Pomyślałam, że warto pokazać, co będzie konsekwencją jej drogi życiowej. Skonfrontować to z losami innych kobiet i ich rodzin, na tle przemian zachodzących w Polsce. Akcja "Singielki" rozgrywa się w latach 1996-2011, opisuje koleje życia tytułowej bohaterki i jest zarazem większym studium socjologicznym.
Teresa Monika Rudzka: Osobiście się nie zgadzam. Z moich doświadczeń wynika, że większość bibliotekarzy traktuje swoją pracę tylko jako sposób na zarabianie pieniędzy. Zetknęłam się z wielu fachowcami i doskonałymi pracownikami bibliotek, ale pasjonatów nie spotkałam.
awiola: To smutne co mówisz, ale wiem, że potrafisz być szczera. Dlaczego niektórzy czytelnicy tak bardzo krytykowali Twoją powieść pt. "Bibliotekarki"?
Teresa Monika Rudzka: Cóż, prawda w oczy kole. Wiele czytelników było pracownikami bibliotek i nie mogli przełknąć, iż wytknęłam często spotykane w tej branży lenistwo, małostkowość, intrygowanie, obgadywanie, zacofanie i miałkość zainteresowań. Poza tym "Bibliotekarki" są powieścią satyryczną, dużo w niej celowych przerysowań, czarnego humoru i purnonsensu. Niewiele osób wyłapało te cechy. Większość czytała wszystko dosłownie i z oburzeniem: "jak to, wcale tak nie jest". Ciekawa sprawa, kiedy opisywałam sprawy z życia wzięte, zarzucano mi, że zmyślam. Natomiast dawano wiarę kwestiom wyssanym przeze mnie z palca.
awiola: Czyli wszystko na odwrót. Co było inspiracją do napisania Twojej drugiej książki pt. "Singielka"?
Teresa Monika Rudzka: Bezpośrednią inspiracją były losy młodej dziewczyny, mojej sąsiadki w poprzednim miejscu zamieszkania. Pochodziła z podobnej, na wpół patologicznej rodziny i robiła wszystko, aby odmienić swoje życie. Co jej się zresztą udawało. Nie miała jedynie szczęścia w miłości… obserwowałam to, wysłuchiwałam zwierzeń i zastanawiałam się, ile w poszukiwaniu życiowego partnera jest autentycznej potrzeby, a ile presji społecznej? Moja sąsiadka sama tak wiele osiągnęła, a wciąż czuła się gorsza od zamężnych koleżanek. Z drugiej strony, nie była gotowa na kiepskie kompromisy panujące w wielu związkach. Pomyślałam, że warto pokazać, co będzie konsekwencją jej drogi życiowej. Skonfrontować to z losami innych kobiet i ich rodzin, na tle przemian zachodzących w Polsce. Akcja "Singielki" rozgrywa się w latach 1996-2011, opisuje koleje życia tytułowej bohaterki i jest zarazem większym studium socjologicznym.
awiola: Jak widać, życie pisze najlepsze scenariusze. Twoja trzecia
powieść pt. "Kuzyneczki" to dobrze odwzorowane detale
zwyczajnego życia w PRL-u. Masz sentyment do tego okresu?
Teresa Monika Rudzka: Mam o tyle, że uosabia moją młodość. Czułam się wtedy bezpiecznie, bo porządek rzeczy wydawał się zaklepany na amen, niezmienny. Ale nie chciałabym powrotu do tamtych czasów, co sobie uświadamiam na przykład w supermarkecie. Stoję przed taką półką z płynami do zmywania i zastanawiam się, który kupić :) W PRL-u nie było takich dylematów. Przyziemne? Cóż, to są elementy naszego codziennego życia.
awiola: W swojej karierze pisarza wydałaś już cztery dzieła. Jednak to ostatnie, wydane pod wiele mylącym tytułem "Zawsze będę cię kochać" jest swoistą formą ekshibicjonizmu. Nie bałaś się, że czytelnicy skrytykują tę książkę za zbytnią intymność?
Teresa Monika Rudzka: W ogóle nie myślałam o tym w trakcie pisania. Poza tym już wiedziałam, że żaden autor nie dogodzi wszystkim czytelnikom :)
awiola: Ciekawi mnie więc, czy wydanie prywatnych e-maili, które pisałaś do zmarłej już córki było swoistą formą oczyszczenia?
Teresa Monika Rudzka: Ale jakiego oczyszczenia? Pragnęłam po prostu znaleźć się blisko córki. Byłyśmy ze sobą bardzo zżyte, zawsze dzieliłyśmy się swoimi przemyśleniami i przeżyciami. To trwa nadal… zwierzam się Żywii również w myślach.
Teresa Monika Rudzka: Mam o tyle, że uosabia moją młodość. Czułam się wtedy bezpiecznie, bo porządek rzeczy wydawał się zaklepany na amen, niezmienny. Ale nie chciałabym powrotu do tamtych czasów, co sobie uświadamiam na przykład w supermarkecie. Stoję przed taką półką z płynami do zmywania i zastanawiam się, który kupić :) W PRL-u nie było takich dylematów. Przyziemne? Cóż, to są elementy naszego codziennego życia.
awiola: W swojej karierze pisarza wydałaś już cztery dzieła. Jednak to ostatnie, wydane pod wiele mylącym tytułem "Zawsze będę cię kochać" jest swoistą formą ekshibicjonizmu. Nie bałaś się, że czytelnicy skrytykują tę książkę za zbytnią intymność?
Teresa Monika Rudzka: W ogóle nie myślałam o tym w trakcie pisania. Poza tym już wiedziałam, że żaden autor nie dogodzi wszystkim czytelnikom :)
awiola: Ciekawi mnie więc, czy wydanie prywatnych e-maili, które pisałaś do zmarłej już córki było swoistą formą oczyszczenia?
Teresa Monika Rudzka: Ale jakiego oczyszczenia? Pragnęłam po prostu znaleźć się blisko córki. Byłyśmy ze sobą bardzo zżyte, zawsze dzieliłyśmy się swoimi przemyśleniami i przeżyciami. To trwa nadal… zwierzam się Żywii również w myślach.
awiola: Przyznam, że nie potrafię sobie tego wyobrazić. Strata jedynego dziecka to dla mnie niewyobrażalna tragedia. Czy
wierzysz w życie pozagrobowe? Wierzysz, że kiedyś spotkasz się z
Żyweną?
Teresa Monika Rudzka: Chciałabym wierzyć… nie mogę uwierzyć. Takie kwestie brzmią niczym bajka o żelaznym wilku. Człowiek wymyślił je sobie, podobnie jak religię, na pociechę i aby jakoś objaśnić ten okrutny świat. Ja jestem racjonalistką i realistką. Z drugiej strony jest jak pisałam w książce: energia nigdy nie ginie, tylko się zmienia. Nie znamy wszystkich praw fizyki, więc kto wie?
Chciałam coś dodać, jeśli można. Napisała do mnie koleżanka z USA:
Teresa Monika Rudzka: Chciałabym wierzyć… nie mogę uwierzyć. Takie kwestie brzmią niczym bajka o żelaznym wilku. Człowiek wymyślił je sobie, podobnie jak religię, na pociechę i aby jakoś objaśnić ten okrutny świat. Ja jestem racjonalistką i realistką. Z drugiej strony jest jak pisałam w książce: energia nigdy nie ginie, tylko się zmienia. Nie znamy wszystkich praw fizyki, więc kto wie?
Chciałam coś dodać, jeśli można. Napisała do mnie koleżanka z USA:
Zastanawiam się nad tym. Może czytelnicy coś podpowiedzą?
awiola: Jestem ciekawa, czy pomysł doczeka się realizacji. Wiem, że pierwotny tytuł Twojej ostatniej książki miał być zupełnie inny. Zdradzisz więc czytelnikom jak brzmiał?
Teresa Monika Rudzka: "Umrzeć w Marbelli". Tytuł adekwatny do treści książki i jej przesłania.
awiola: Tak, to tytuł jak najbardziej adekwatny do treści książki. Szkoda, że nie został zaakceptowany. Na kartach "Zawsze będę cię kochać" z łatwością można odnaleźć inną, polską pisarkę – Ałbenę Grabowską. Jak rozpoczęła się Wasza przyjaźń?
Teresa Monika Rudzka: W 2011 r. wybierałam się na wakacje do Bułgarii, niewiele wiedząc o tym kraju. Koleżanka zaproponowała mi przeczytanie książki "Tam, gdzie urodził się Orfeusz" Ałbeny Grabowskiej. Na okładce doczytałam, co to za jedna, ta Ałbena :) Książka okazała się świetna i piękniejsza, niż Bułgaria, opisywana ze znajomością rzeczy i sentymentem przez Ałbenę. Z tyłu głowy miałam zanotowane, iż warto by kiedyś porozmawiać z autorką o Bułgarii. Ale znajomość zaczęła się później, w grudniu 2012 r. Moja córka zaczęła chorować, ja się miotałam od nadziei do rozpaczy. Przecież Żywia była zawsze okazem zdrowia. Znalazłam Ałbenę na Facebooku i wysłałam jej zaproszenie do znajomych. Ałbena powiedziała wtedy o niedawno wydanej powieści "Coraz mniej olśnień". Kupiłam, przeczytałam z zachwytem i podzieliłam się nim z Ałbeną. Rozmawiałyśmy przede wszystkim o chorobie mojej córki. Ałbena jako lekarz neurolog wyjaśniała mi wiele rzeczy, uspokajała i działała bardzo kojąco :) Cytując pannę Kornelię z "Wymarzonego domu Ani" – Ałbena "znała Józefa". Lubimy ze sobą rozmawiać o życiu, o literaturze, o modzie. O blaskach i cieniach zawodu pisarza. Czasami obgadujemy znajomych :) Ałbena ma w sobie dużo życzliwości dla ludzi i potrafi wesprzeć drugą osobę. Praktycznie i teoretycznie.
O skali naszej przyjaźni niech świadczy ilość wysłanych dotychczas wiadomości na facebooku - aż 22 tysiące!
awiola: Muszę przyznać, że jestem w szoku taką liczbą rozmów. Jakie są Twoje dalsze plany literackie. Tworzysz nowe dzieło?
Teresa Monika Rudzka: Napisałam utwór dla młodzieży i zaczynam szukać wydawcy. Poza tym szkicuję plan kolejnej powieści obyczajowej, poświęconej relacjom rodzice – dzieci.
awiola: Świetnie, to bardzo dobra wiadomość dla wszystkich czytelników. Czym jest dla Ciebie pisanie?
Teresa Monika Rudzka: Przebywaniem w światach równoległych, swoistymi podróżami do nich. Wypowiedzeniem oraz wyjaśnieniem tego, co mi w duszy gra. Często uporządkowaniem pewnych spraw, swoistą psychoterapią. A nieraz słodką zemstą :)
awiola: Ciekawi mnie jak wygląda Twój proces twórczy? Od czego zaczynasz?
Teresa Monika Rudzka: Ach, po prostu żyję… nagle coś zaskakuje, nagle z zaobserwowanych i przeżytych sytuacji, z poznania różnych ludzi oraz ich losów wykluwa się koncepcja: tak jest! To trzeba jakoś uregulować i wytłumaczyć. Ku rozrywce i pożytkowi.
awiola: Co najczęściej towarzyszy Ci podczas pisania – kawa, herbata, a może coś zupełnie innego?
Teresa Monika Rudzka: Najczęściej woda mineralna i jakieś owoce. Generalnie lubię być wtedy sama. Muzyka, jedzenie i picie rozpraszają mnie.
awiola: A ja myślałam, że dołączysz do naszego klubu kawoszy :) Czy w swoim kalendarzu spotkań autorskich znajdziesz kiedyś czas na Łódź?
Teresa Monika Rudzka: To w dużej mierze zależy od wydawcy. Jeśli o mnie chodzi – z przyjemnością.
awiola: Mam nadzieję, że kiedyś uda się nam spotkać. Obserwujesz rozrastającą się blogosferę książkową. Co sądzisz na temat zjawiska pisania recenzji przez miłośników literatury?
Teresa Monika Rudzka: Dobrze, że istnieje. Dzięki temu można błyskawicznie przeczytać recenzje i opinie. Zauważyłam jednak, że niektórzy miłośnicy literatury piszą koszmarną polszczyzną. Błędy ortograficzne, interpunkcyjne, składniowe i stylistyczne są na porządku dziennym. Plus skromna erudycja oraz nieumiejętność oddania w słowach swoich odczuć i wrażeń. To powinno się zmienić. Pewne blogi recenzenckie można czytać na zasadzie humoru z zeszytów szkolnych, co podważa wiarygodność zamieszczonych opinii.
awiola: Co najchętniej czyta Teresa Monika Rudzka?
Teresa Monika Rudzka: Nie przepadam za literaturą fantasy i SF, ale poza tym czytam wszystko, co dobre. Wracam do klasyki, czytam współczesne utwory. Powieści obyczajowe, historyczne, kryminały, thrillery…
Teresa Monika Rudzka: Napisałam utwór dla młodzieży i zaczynam szukać wydawcy. Poza tym szkicuję plan kolejnej powieści obyczajowej, poświęconej relacjom rodzice – dzieci.
awiola: Świetnie, to bardzo dobra wiadomość dla wszystkich czytelników. Czym jest dla Ciebie pisanie?
Teresa Monika Rudzka: Przebywaniem w światach równoległych, swoistymi podróżami do nich. Wypowiedzeniem oraz wyjaśnieniem tego, co mi w duszy gra. Często uporządkowaniem pewnych spraw, swoistą psychoterapią. A nieraz słodką zemstą :)
awiola: Ciekawi mnie jak wygląda Twój proces twórczy? Od czego zaczynasz?
Teresa Monika Rudzka: Ach, po prostu żyję… nagle coś zaskakuje, nagle z zaobserwowanych i przeżytych sytuacji, z poznania różnych ludzi oraz ich losów wykluwa się koncepcja: tak jest! To trzeba jakoś uregulować i wytłumaczyć. Ku rozrywce i pożytkowi.
awiola: Co najczęściej towarzyszy Ci podczas pisania – kawa, herbata, a może coś zupełnie innego?
Teresa Monika Rudzka: Najczęściej woda mineralna i jakieś owoce. Generalnie lubię być wtedy sama. Muzyka, jedzenie i picie rozpraszają mnie.
awiola: A ja myślałam, że dołączysz do naszego klubu kawoszy :) Czy w swoim kalendarzu spotkań autorskich znajdziesz kiedyś czas na Łódź?
Teresa Monika Rudzka: To w dużej mierze zależy od wydawcy. Jeśli o mnie chodzi – z przyjemnością.
awiola: Mam nadzieję, że kiedyś uda się nam spotkać. Obserwujesz rozrastającą się blogosferę książkową. Co sądzisz na temat zjawiska pisania recenzji przez miłośników literatury?
Teresa Monika Rudzka: Dobrze, że istnieje. Dzięki temu można błyskawicznie przeczytać recenzje i opinie. Zauważyłam jednak, że niektórzy miłośnicy literatury piszą koszmarną polszczyzną. Błędy ortograficzne, interpunkcyjne, składniowe i stylistyczne są na porządku dziennym. Plus skromna erudycja oraz nieumiejętność oddania w słowach swoich odczuć i wrażeń. To powinno się zmienić. Pewne blogi recenzenckie można czytać na zasadzie humoru z zeszytów szkolnych, co podważa wiarygodność zamieszczonych opinii.
awiola: Co najchętniej czyta Teresa Monika Rudzka?
Teresa Monika Rudzka: Nie przepadam za literaturą fantasy i SF, ale poza tym czytam wszystko, co dobre. Wracam do klasyki, czytam współczesne utwory. Powieści obyczajowe, historyczne, kryminały, thrillery…
awiola: Jakich rad udzieliłabyś osobom chcącym wydać swoją pierwszą
książkę?
Teresa Monika Rudzka: Powinny uzbroić się w cierpliwość i w skórę hipopotama!
awiola: Jak doświadczony pisarz postrzega rynek wydawniczy w Polsce?
Teresa Monika Rudzka: Jest bogaty, jeśli chodzi o ilość wydanych pozycji. Uważam jednak, że spokojnie można go zmniejszyć o połowę. W księgarniach znajduję mnóstwo książek, które nie tylko nie wnoszą nic do literatury, ale nie stanowią nawet porządnej rozrywki. To utwory opierające się na powielonych po raz n-ty schematach, przewidywalne, nudne i mdłe. Warsztat twórców jest nader kiepski; sporo autorów nie potrafi się nawet posługiwać językiem polskim. Wydawcy powinni chociaż w pewnym stopniu kształtować gusty czytelników, a nie jedynie im schlebiać. Pół żartem, pół serio: teraz każdy ma dostęp do komputera i łatwo mu się pisze. Czasami wręcz metodą "kopiuj – wklej". Gdyby ludzie mieli do dyspozycji pióro z obsadką maczaną w kałamarzu jak za czasów Tołstoja, gdyby napisane utwory ktoś musiał ręcznie przepisywać – niejedna osoba dobrze by się zastanowiła nad pisaniem. No i tym sposobem Jane Austen, Lew Tołstoj czy Bolesław Prus są nadal odkrywani i czytani, a po wielu współczesnych "pisarzach" szybko zaginie ślad.
awiola: To bardzo surowa ocena. Czego nie może zabraknąć w Twoim ulubionym antykwariacie?
Teresa Monika Rudzka: Klasyki.
awiola: Co na koniec chciałabyś życzyć czytelnikom mojej strony?
Teresa Monika Rudzka: Nieustająco dobrych lektur.
Teresa Monika Rudzka: Powinny uzbroić się w cierpliwość i w skórę hipopotama!
awiola: Jak doświadczony pisarz postrzega rynek wydawniczy w Polsce?
Teresa Monika Rudzka: Jest bogaty, jeśli chodzi o ilość wydanych pozycji. Uważam jednak, że spokojnie można go zmniejszyć o połowę. W księgarniach znajduję mnóstwo książek, które nie tylko nie wnoszą nic do literatury, ale nie stanowią nawet porządnej rozrywki. To utwory opierające się na powielonych po raz n-ty schematach, przewidywalne, nudne i mdłe. Warsztat twórców jest nader kiepski; sporo autorów nie potrafi się nawet posługiwać językiem polskim. Wydawcy powinni chociaż w pewnym stopniu kształtować gusty czytelników, a nie jedynie im schlebiać. Pół żartem, pół serio: teraz każdy ma dostęp do komputera i łatwo mu się pisze. Czasami wręcz metodą "kopiuj – wklej". Gdyby ludzie mieli do dyspozycji pióro z obsadką maczaną w kałamarzu jak za czasów Tołstoja, gdyby napisane utwory ktoś musiał ręcznie przepisywać – niejedna osoba dobrze by się zastanowiła nad pisaniem. No i tym sposobem Jane Austen, Lew Tołstoj czy Bolesław Prus są nadal odkrywani i czytani, a po wielu współczesnych "pisarzach" szybko zaginie ślad.
awiola: To bardzo surowa ocena. Czego nie może zabraknąć w Twoim ulubionym antykwariacie?
Teresa Monika Rudzka: Klasyki.
awiola: Co na koniec chciałabyś życzyć czytelnikom mojej strony?
Teresa Monika Rudzka: Nieustająco dobrych lektur.
Z niecierpliwością czekam na kolejną książkę jednej z moich ulubionych polskich pisarek. A Was oczywiście zachęcam do sięgnięcia po twórczość Teresy Moniki Rudzkiej. To proza, która na pewno na długo zapadnie Wam w pamięć.
A ja się z Autorką bardzo zgadzam, bibliotekarze (a raczej bibliotekarki) bardzo się plotkowaniem interesują... Szkoda, bo dla mnie biblioteka to takie przemiłe miejsce :) magiczne
OdpowiedzUsuńCo do bibliotekarek/bibliotekarzy to różnie bywa, ale zauważyłam pewną prawidłowość. Te panie które już wiele lat pracują w bibliotece robią to na zasadzie wypożycz-zwróć i nic więcej się w tej placówce nie dzieje. Dopiero młodzi bibliotekarze zaczynają wprowadzać życie do bibliotek. Oczywiście nie mówię, że tak jest w każdym przypadku - mówię to ja nauczyciel bibliotekarz z zawodu ;)
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać koleżance rację. będę na dłuższych praktykach w bibliotece szybko zorientowałam się, że wieloletnie pracownice biblioteki pracowały po najmniejszej linii oporu, im szybciej pozbyły się petenta tym lepiej- powiedziała mi to jedna "stała klientka" i że fajnie, że ja tu jestem, bo i zagadam i doradzę i się uśmiechnę, przez co aż milej jej się wraca ;)
UsuńPrzez ten wywiad mam jeszcze większą ochotę na książki autorki! :) Co do bibliotekarek... niestety to prawda. Całe życie uczęszczałam do jednej biblioteki, gdzie kiedy pani nie spodobała się moja pewna decyzja życiowa zaczęła mnie obgadywać i opowiadać jakieś niestworzone rzeczy, także... :) Na szczęście w Krakowie spotkałam dwie bibliotekarki pasjonatki, z czego się bardzo cieszę :)
OdpowiedzUsuńBibliotekarki bywają różne :)
OdpowiedzUsuńTak jak i ludzie pracujący w innych zawodach.
Znam ich wiele i każda jest jedyna w swoim rodzaju.
Bardzo ciekawy wywiad :) Monika należy również do moich ulubionych polskich pisarek - 50% Jej twórczości jeszcze przede mną, ale leży na stoliczku przy łóżeczku, więc już niedługo... :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tej autorki, jednak kiedyś może skuszę się na jej najnowszą pozycję, choć na pewno nie jest to łatwa lektura.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim jestem pod wrażeniem rozmowy, a zwłaszcza siły autorki...
OdpowiedzUsuńA ja klasyki akurat nie lubię :) Odnośnie bibliotekarek, są też ludzie z pasją, moja kuzynka jest tego najlepszym przykładem, bo chociaż pracuje w bibliotece, to nawet w domu nie rozstaje się z książkami.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Gratuluje!
Właśnie czytam "Zawsze będę cię kochać" :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej książki. :-)
UsuńNie czytałam nic tej autorki, ale być może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńAutorka ma swój osobisty temperament, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa :) Świetne pytania!
OdpowiedzUsuńPo tym wywiadzie nabrałam ochoty na książkę Bibliotekarki ;) Coś czuję, że autorka miała wiele racji.
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw twórczości autorki, przyjemna osoba.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Chętnie zapoznam się z twórczością pani Teresy :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, bo i ciekawa osoba. Genialny cytat w tytule!
OdpowiedzUsuńCytat w tytule jest dosadny i prawdziwy. Po lekturze tego wywiadu nieco przychylniej będę spoglądała na twórczość Teresy Rudzkiej.
OdpowiedzUsuń