"Turkusowe szale" – Remigiusz Mróz
"Lepiej
być ptasim gównem w powietrzu niż admirałem na wodzie czy
generałem na lądzie".
Gdyby
ktoś mi kiedyś powiedział, że pewnego dnia do grupy moich
ulubionych gatunków literackich dołączy literatura wojenna –
stwierdziłabym,
że to z pewnością jakiś żart. Tymczasem, odkąd poznałam
sławetną już serię "Parabellum" - serię autora, który
szturmem zdobył serca wielu czytelników – moje upodobania skierowały się właśnie ku literaturze wojennej. Po lekturze najnowszej książki
młodego, utalentowanego pisarza, jakim
niewątpliwie jest Remigiusz Mróz –
mogę śmiało
powiedzieć (zarówno
dzisiaj jak i za trzydzieści lat), że to dzięki autorowi
rozpoczęła się moja przygoda z tym gatunkiem literackim. Przypuszczam, że będę
o
tym opowiadać
swoim wnukom.
Remigiusz
Mróz to zwyczajny facet, który musi dziennie napisać 10-15 stron i
wybiegać w tygodniu jakieś 50 km, by poczuć się komfortowo. Jest
absolwentem administracji, a obecnie doktorantem w Kolegium Prawa
Akademii Leona Koźmińskiego. Jak stwierdza, cierpi na permanentny
writing
blitz,
co powoduje zaleganie w jego szufladach ponad dwudziestu ukończonych
powieści. Remigiusz zadebiutował doskonałą powieścią "Wieża
milczenia", jednak to seria "Parabellum" przysporzyła
mu wielu fanów w
całym kraju.
Autor mieszka obecnie w niewielkiej miejscowości pod Opolem.
Rok 1940, w bazie RAF-u, czyli brytyjskich sił powietrznych, stacjonują oddziały polskiego lotnictwa. Oprócz odnoszącego sukcesy, znanego wszystkim Dywizjonu 303, zostaje uformowany także inny oddział – 307 Dywizjon Myśliwski Nocny "Lwowskie Puchacze", którego symbolem stają się turkusowe szale z wyhaftowaną sową. Feliks Essker, czyli "Lucky", oraz Leon Merowski zwany "Merowingiem" to dwaj narwani piloci, którzy nie potrafią pogodzić się z marginalizowaniem swojego dywizjonu, a do tego wszystkiego starają się zdekonspirować szpiega wśród pilotów. "Turkusowe szale" to historia losów "Lwowskich Puchaczy", pełna niebezpiecznych przygód podszytych prawdziwym patriotyzmem.
Najnowsza powieść Remigiusza Mroza to powieść wojenna, jednak napisana w lekkim stylu, w której wartka akcja i nietuzinkowi bohaterowie pozwalają się zatopić w fabule niemalże do ostatniej strony. Autor po raz kolejny - ze znanym mi z jego poprzednich książek doskonałym wyczuciem literackim - stworzył sensacyjno-przygodową książkę, która spacyfikuje najzagorzalszych oponentów wojennych klimatów. W historii Feliksa, Leona i pozostałych pilotów "Lwowskich Puchaczy" bowiem wszystko gra. Jest szeroki kontekst historyczny, jest wartka akcja, są przygody, jest namiętność, zdrada, humor – i przede wszystkim wielki patriotyzm oraz uwypuklenie najlepszych i najgorszych cech narodowych naszych rodaków. Biorąc również pod uwagę niezwykle realistyczne ujęcie życia dywizjonu, który istniał naprawdę – dziwi mnie fakt, że autor napisał tę książkę w ponad miesiąc. To niebywałe, by w tak krótkim czasie, w oparciu o prawdziwe dokumenty - w tak mistrzowski sposób nakreślić realizm tamtych czasów. Tego mógł dokonać tylko prawdziwy pasjonat, jakim niewątpliwie jest autor.
Jeśli sądzicie, że książka Remigiusza Mroza będzie dla was w dużej części niezrozumiała ze względu na nieznaną Wam nomenklaturę lotniczą – odrzućcie swoje obawy w kąt. Jestem kompletną ignorantką w tym temacie, a lektura mrożących krew w żyłach przygód lotników – nie sprawiła mi żadnego problemu. Autor bowiem umiejętnie używał specyficznego słownictwa, starając się zastąpić konkretne pojęcia ich szerszym opisem, dzięki czemu nie musiałam co chwilę zaglądać do słownika, by sprawdzić znaczenie określonego zwrotu. To bardzo ważne, gdyż początkowo obawiałam się, że "Turkusowe szale" przytłoczą mnie nieznanym mi nazewnictwem - na szczęście problem ten nie zaistniał.
Początkowo, niewielką trudność w płynnym czytaniu "Turkusowych szali" sprawiło mi nagromadzenie sporej ilości bohaterów – lotników. Przez pewien czas trwała w mojej głowie nawet przyspieszona systematyzacja, czyli kto jest kim w powieści? Na szczęście dalsze losy polskich pilotów, ich maniery, zapadające w pamięć żywe dialogi i ciągłe zwady z "herbaciarzami", pozwoliły ułożyć w głowie poczet wszystkich postaci. Na koniec trudno było mi się wręcz z nimi pożegnać, a osoba zdrajcy zraniła moje serce. To było wielkie zaskoczenie.
Remigiusz Mróz po niebywałym sukcesie serii "Parabellum" nie mógł zawieść swoich czytelników. I nie zrobił tego. Jego ciągle udoskonalany warsztat pisarski, żmudne przygotowanie do tematu lotnictwa II wojny światowej zaowocowały żywiołową powieścią, która zadowoli najwybredniejsze gusta czytelnicze. Mój patronat nad tą książką to wielki zaszczyt, który niczym samolot Feliksa porwał mnie hen do góry - w obłoki!
Rok 1940, w bazie RAF-u, czyli brytyjskich sił powietrznych, stacjonują oddziały polskiego lotnictwa. Oprócz odnoszącego sukcesy, znanego wszystkim Dywizjonu 303, zostaje uformowany także inny oddział – 307 Dywizjon Myśliwski Nocny "Lwowskie Puchacze", którego symbolem stają się turkusowe szale z wyhaftowaną sową. Feliks Essker, czyli "Lucky", oraz Leon Merowski zwany "Merowingiem" to dwaj narwani piloci, którzy nie potrafią pogodzić się z marginalizowaniem swojego dywizjonu, a do tego wszystkiego starają się zdekonspirować szpiega wśród pilotów. "Turkusowe szale" to historia losów "Lwowskich Puchaczy", pełna niebezpiecznych przygód podszytych prawdziwym patriotyzmem.
Najnowsza powieść Remigiusza Mroza to powieść wojenna, jednak napisana w lekkim stylu, w której wartka akcja i nietuzinkowi bohaterowie pozwalają się zatopić w fabule niemalże do ostatniej strony. Autor po raz kolejny - ze znanym mi z jego poprzednich książek doskonałym wyczuciem literackim - stworzył sensacyjno-przygodową książkę, która spacyfikuje najzagorzalszych oponentów wojennych klimatów. W historii Feliksa, Leona i pozostałych pilotów "Lwowskich Puchaczy" bowiem wszystko gra. Jest szeroki kontekst historyczny, jest wartka akcja, są przygody, jest namiętność, zdrada, humor – i przede wszystkim wielki patriotyzm oraz uwypuklenie najlepszych i najgorszych cech narodowych naszych rodaków. Biorąc również pod uwagę niezwykle realistyczne ujęcie życia dywizjonu, który istniał naprawdę – dziwi mnie fakt, że autor napisał tę książkę w ponad miesiąc. To niebywałe, by w tak krótkim czasie, w oparciu o prawdziwe dokumenty - w tak mistrzowski sposób nakreślić realizm tamtych czasów. Tego mógł dokonać tylko prawdziwy pasjonat, jakim niewątpliwie jest autor.
Jeśli sądzicie, że książka Remigiusza Mroza będzie dla was w dużej części niezrozumiała ze względu na nieznaną Wam nomenklaturę lotniczą – odrzućcie swoje obawy w kąt. Jestem kompletną ignorantką w tym temacie, a lektura mrożących krew w żyłach przygód lotników – nie sprawiła mi żadnego problemu. Autor bowiem umiejętnie używał specyficznego słownictwa, starając się zastąpić konkretne pojęcia ich szerszym opisem, dzięki czemu nie musiałam co chwilę zaglądać do słownika, by sprawdzić znaczenie określonego zwrotu. To bardzo ważne, gdyż początkowo obawiałam się, że "Turkusowe szale" przytłoczą mnie nieznanym mi nazewnictwem - na szczęście problem ten nie zaistniał.
Początkowo, niewielką trudność w płynnym czytaniu "Turkusowych szali" sprawiło mi nagromadzenie sporej ilości bohaterów – lotników. Przez pewien czas trwała w mojej głowie nawet przyspieszona systematyzacja, czyli kto jest kim w powieści? Na szczęście dalsze losy polskich pilotów, ich maniery, zapadające w pamięć żywe dialogi i ciągłe zwady z "herbaciarzami", pozwoliły ułożyć w głowie poczet wszystkich postaci. Na koniec trudno było mi się wręcz z nimi pożegnać, a osoba zdrajcy zraniła moje serce. To było wielkie zaskoczenie.
Remigiusz Mróz po niebywałym sukcesie serii "Parabellum" nie mógł zawieść swoich czytelników. I nie zrobił tego. Jego ciągle udoskonalany warsztat pisarski, żmudne przygotowanie do tematu lotnictwa II wojny światowej zaowocowały żywiołową powieścią, która zadowoli najwybredniejsze gusta czytelnicze. Mój patronat nad tą książką to wielki zaszczyt, który niczym samolot Feliksa porwał mnie hen do góry - w obłoki!
Remigiusz Mróz |
Książka wydana pod moim patronatem medialnym. Za możliwość jej przeczytania dziękuję autorowi
Ciekawie zapowiadająca się książka pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHmm i teraz nie wiem co zrobić. Nie pomyślałabym nawet by sięgnąć po literaturę wojenną, ale może odkryłabym w niej coś wyjątkowego?
OdpowiedzUsuńMnie jakoś nie ciągnie do tej powieści, chociaż zaciekawiłaś mnie recenzją.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty, wiec książka jest na pewno dla mnie... Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będę miała możliwość jej przeczytania :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Muszę przyznać, że nie sięgam po ten gatunek zbyt często, ale "Turkusowe szale" wydają się interesujące. Co prawda to nie moje klimaty, jednak każda książkowa fascynacja musi się od czegoś zacząć :).
OdpowiedzUsuńJa też kiedys za tematyką wojenną nie przepadałam, a teraz uwielbiam i kolekcjonuję.Po Turkusowe Szale tak strasznie bym chciała sięgnąć!
OdpowiedzUsuńCzytałam serię Parabellum i Turkusowe szale, Wieża milczenia wciąż przede mną, jednak ją także na pewno przeczytam. Niebywale ciekawe i wciągające książki!
OdpowiedzUsuńDo tej pory jakoś boję się sięgać po literaturę wojenną, ale po Twojej recenzji zaczęłam się zastanawiać, czy nie warto by było się przełamać :-D
OdpowiedzUsuńKsiążka ta zupełnie nie odpowiada mi tematycznie :) Nie urzekają mnie takie historie :)
OdpowiedzUsuńDwadzieścia powieści w szufladach? Łał, jestem pod wielkim wrażeniem. I czekam na nie z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuńA teraz, gdy lekturę tej książki mam za sobą, jeszcze mocniej gratuluję Ci patronatu:)
Nie znam twórczości tego autora, ale niebawem się to zmieni, gdyż na półce mam "Parabellum", który niebawem zacznę czytać. Oby tylko przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńTo naprawdę bardzo dobra książka, Autorowi dziękuję za to, że nakłonił mnie do książki z historią, po którą nigdy w życiu nie sięgnęłabym, a tu taki zachwyt mną ogarnął po przeczytaniu jej ;)
OdpowiedzUsuńPowoli przekonuję się do sięgnięcia po literaturę wojenną.
OdpowiedzUsuńZ literaturą wojenną jak dotąd nie miałam do czynienia, ale z chęcią bym to zmieniła. Może zacznę od tej właśnie książki...?
OdpowiedzUsuńWciąż natykam się na recenzje tej książki. Chyba w końcu muszę ją "dorwać" :)
OdpowiedzUsuńwww.im-bookworm.pl
Od dawna przymierzam się do książki "Parabellum", ale nie mogę do niej dojść. Nie mniej jednak literaturę wojenną lubię, ze względu na moją miłość do historii. Widzę że duże wrażenie zrobiła na Tobie ta książka :)
OdpowiedzUsuńKiedyś interesowałam się literaturą wojenną, może już czas do niej wrócić:)
OdpowiedzUsuńTę książkę muszę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńOstatnio natknęłam się na recenzję właśnie tej pozycji i mówiąc szczerze, zainteresowała mnie. Jednak nie ukrywam, że literatura wojskowa zdecydowanie nie jest dla mnie, chociaż warto także próbować przecież nowych gatunków...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shelf of Books :)
Często ją spotykam. :) Na swój wygrany egzemplarz jeszcze oczekuję. :)
OdpowiedzUsuńnie widzialam jej nigdzie i sama nie wiem czy to moja tematyka
OdpowiedzUsuńNa Mroza nie ma mocnych. :D Jego książki się świetnie czyta, bez względu na tematykę. :)
OdpowiedzUsuńLiteratura wojenna to coś dla mnie raj! Już od jakiegoś czasu rozglądam się za tą książką, mam nadzieję, że niedługo uda mi się ją dobyć. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu książki. Mam nadzieję, że uda mi się gdzieś upolować tę książkę:)
OdpowiedzUsuńNie czytam takich książek, ale kurde.... to już kolejna rekomendacja. Chyba muszę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęcająca, choć ja jednak czuję że to książka nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńJuż dawno postanowiłam poszukać tej książki. To niesamowite, że autorowi dzisiaj udało się zainteresować w tym stopniu wydarzeniami historycznymi:)
OdpowiedzUsuńNa pewno wkrótce przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawa, okładka też przyciąga uwagę. :-)
OdpowiedzUsuńMam ogromną chrapkę na tę książkę, ale powstrzymuję się ostatkiem woli, by nie pobiec do księgarni, a kupić ją na Targach w Krakowie :).
OdpowiedzUsuńTytuł kojarzę, ale dopiero Twoja recenzja zainteresowała mnie - głównie dlatego, że nie przepadam za tematyką wojenną. Ale może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTyle już przeczytałam na temat książek Pana Remigiusza, że zdecydowanie planuje po którąś sięgnąć. Akurat tematyka wojenna mi odpowiada, chociaż w ostatnim czasie bardzo ją zaniedbałam.
OdpowiedzUsuńZstanawiam się nad "Turkusowymi szalami" od dłuższego czasu, chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, Mróz jeszcze mnie nie zawiódł i wątpię, że to zrobi :)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka na jesienny wieczór - taka szybka dawka adrenaliny :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę, choć to nie moja tematyka ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zaintrygowana tą książką, sięgnę jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńNiewiarygodne - jak tak szanowana oficyna wydawnicza, jak Bellona, mogła dopuścić do publikacji tak słabo merytorycznie zredagowanej książki. Autor nie ma pojęcia o militariach - nie odróżnia km od działka czy działa; nie zna charakterystyk samolotów (vide nocne myśliwce Me-109 nad Liverpoolem - poza ich zasięgiem; dwusilnikowy Defiant i jego manewry w pojedynku z He-111,"defensywna spirala" i kraksa 3 Me-109), w pseudonaukowym posłowiu przyznaje, że jego postawowym źródłem historycznym był tomik z serii "żółtego Tygrysa", a piloci zestrzeliwali V-2!!!.Swoją publikacją autor czyni wielka krzywdę polskiej historiografii - o czym świadczą entuzjastyczne recenzje niezorientowanych.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z opinią powyżej . Dla mnie nie do przyjęcia jest całkowita nieznajomość podstawowych wiadomości dotyczących samolotów drugiej wojny światowej . Jeżeli autor popełnił tak karygodne błędy , to jaka może być ocena książki "Turkusowe szale"?
OdpowiedzUsuń