"Strażnik Bursztynowej Komnaty" – Jolanta Maria Kaleta
Recenzja przedpremierowa
"Dzięki tej
niewiadomej setki poszukiwaczy, eksploratorów jak mówi się
dzisiaj, mają cel w życiu, napisano dziesiątki pięknych książek,
nakręcono mnóstwo fajnych filmów. Zagadkowa historia Komnaty jest
chyba piękniejsza od niej samej".
Bursztynowa
Komnata to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli zaginionego
skarbu, przewijający się w wielu źródłach naszej kultury do dnia dzisiejszego.
Przez wiele lat kompletny, bursztynowy wystrój komnaty stanowił
obiekt poszukiwań - począwszy do zwykłych amatorów do służb
specjalnych i jasnowidzów. Zainteresowanie zaginięciem tego dzieła sztuki nadal
nie słabnie, a teorie dotyczące nieznanych losów Komnaty rozpalają
wyobraźnię rzeszy ludzi. To bowiem temat idealny na powieść
sensacyjno-przygodową, z czego doskonale zdaje sobie sprawę Jolanta
Maria Kaleta. Podjęcie się przez pisarkę właśnie tego, niewyjaśnionego do dzisiaj wydarzenia z czasów II wojny światowej to strzał w
dziesiątkę.
Jolanta
Maria Kaleta to wrocławska pisarka, z wykształcenia historyk i
politolog, znana głównie z powieści sensacyjnych, których akcja
dzieje się we Wrocławiu lub na Dolnym Śląsku. Jej książki
nawiązują do nieodkrytych tajemnic naszej historii. Autorka
pracowała we wrocławskich muzeach, oraz uczyła w szkołach
średnich historii i wiedzy o społeczeństwie. Jest miłośniczką
górskich, pieszych i rowerowych wędrówek oraz kocha zwierzęta.
Rok 1991, w Polsce dokonują się historyczne przemiany ustrojowe. Pewnego dnia, policja nad brzegiem Odry znajduje ciało inżyniera Pawła Rylskiego, poszukiwacza skarbów, zajmującego się zagadką zniknięcia Bursztynowej Komnaty. Tajemnicza śmierć, szokuje żonę denata, historyczkę Ewę Rylską. Jak się okazuje, to nie pierwsze i nie ostatnie zabójstwo człowieka, zajmującego się największą zagadką II wojny światowej. Tymczasem, sprawą zaczyna interesować się także były oficer kontrwywiadu – Mateusz Popiel, który kiedyś sam poszukiwał Bursztynowej Komnaty. Zagadka jej zaginięcia to jak się bowiem okazuje pilnie strzeżony sekret, dla którego poświęcono wiele ludzkich istnień.
Najnowsza powieść Jolanty Marii Kalety to połączenie elementów, jakie cenię sobie najbardziej w literaturze stricte przygodowej, czyli wątków sensacyjnych i historycznych, okraszonych fikcją literacką, które to tworzą wciągającą do ostatniej strony historię. Muszę przyznać, że początkowo już sam tytuł dzieła wrocławskiej pisarki, zapowiadał pełną tajemnic i nieznanych faktów książkę. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że wielu z nas Bursztynowa Komnata kojarzy się przede wszystkim z wielką tajemnicą historii i dziecięcym marzeniem, zaszczepionym przez książki Zbigniewa Nienackiego, czyli poszukiwaniem zaginionych skarbów. Biorąc powyższe pod uwagę i znając już dobry warsztat pisarski Jolanty Marii Kalety, spodziewałam się stworzonej na wysokim poziomie, zarówno pod względem fabularnym jak i warsztatowym książki - i nie zawiodłam się w żadnej z tych płaszczyzn. Po raz kolejny autorka zabrała mnie w przeszłość, nie pozwalając wrócić do rzeczywistości – dopóki nie przeczytam ostatniej strony jej dzieła. Prawie pięćset stron powieści, przeczytałam w ciągu niecałych czterdziestu ośmiu godzin i naprawdę było warto przeżyć taki maraton, podczas którego nie odczuwałam upływu czasu. Dzięki pisarce, zagadka Bursztynowej Komnaty mną zawładnęła, skazując na poszukiwanie w czeluściach internetu różnorakich teorii dotyczących jej zaginięcia.
"Strażnik Bursztynowej Komnaty" to także, oprócz wielu, interesujących faktów historycznych, dotyczących zagadki komnaty z bursztynu, jakie przedstawia nam autorka – doskonale zarysowane tło zmian politycznych i społecznych w Polsce w okresie transformacji ustrojowej po 1989 roku. Autorka, konstruując fabułę swojej książki nie zapomniała o wielu istotnych szczegółach dotyczących różnych aspektów ówczesnego życia w naszym kraju. Działalność służb specjalnych i ich przekształcenia, pierwsze prywatne biznesy, powiązania polityki i przedsiębiorców, agenturalna działalność, niezakończone sprawy lustracyjne, ale także zwykłe życie i pierwsze komputery z dyskietkami. Dzięki takiemu właśnie oddaniu wszelkich detali – fabuła tej powieści okazała się mocno realistyczna.
Oprócz świetnie skonstruowanej intrygi, w której dopiero przy ostatnich stronach rozszyfrowałam kim jest jeden ze szpiegów – Jolanta Maria Kaleta w mistrzowskim stylu wykreowała postacie, zarówno pierwszoplanowe jak i te z drugiego planu. Zarówno Ewa Rylska jak i Mateusz Popiel to bohaterowie prawdziwi, mówiąc potocznie "z krwi i kości", posiadający słabości, z którymi walczą. Ludzie, pełni zalet i wad, których nie sposób nie lubić. Myślę, że umiejętna kreacja bohaterów to bardzo mocna strona prozy wrocławskiej autorki. Muszę również wspomnieć o dość oryginalnym pomyśle na nazwy poszczególnych rozdziałów. Otóż ich tytuły to wycięte, charakterystyczne zdania z ich treści. Zabieg rewelacyjny, który zasługuje na jego zaakcentowanie.
Trafiona okładka "Strażnika Bursztynowej Komnaty" to kawałek mapy. Mapy zapowiadającej wędrówkę w czasie i przestrzeni. Jolanta Maria Kaleta swoim fikcyjnym rozwiązaniem zagadki zniknięcia Bursztynowej Komnaty z pewnością niejednemu czytelnikowi zaszczepi bakcyla do poszukiwań prawdy. Wiem, że zakończenie, na jakie pokusiła się autorka jest brane pod uwagę przez różnorakich amatorów poszukiwań tego skarbu. Jednak jaka jest prawda - tego pewnie długo się nie dowiemy. Jedno jest jednak pewne – warto przeczytać najnowszą książkę Jolanty Marii Kalety – wartka akcja i zagadki przeszłości wciągną Was bowiem do ostatniej strony powieści.
Rok 1991, w Polsce dokonują się historyczne przemiany ustrojowe. Pewnego dnia, policja nad brzegiem Odry znajduje ciało inżyniera Pawła Rylskiego, poszukiwacza skarbów, zajmującego się zagadką zniknięcia Bursztynowej Komnaty. Tajemnicza śmierć, szokuje żonę denata, historyczkę Ewę Rylską. Jak się okazuje, to nie pierwsze i nie ostatnie zabójstwo człowieka, zajmującego się największą zagadką II wojny światowej. Tymczasem, sprawą zaczyna interesować się także były oficer kontrwywiadu – Mateusz Popiel, który kiedyś sam poszukiwał Bursztynowej Komnaty. Zagadka jej zaginięcia to jak się bowiem okazuje pilnie strzeżony sekret, dla którego poświęcono wiele ludzkich istnień.
Najnowsza powieść Jolanty Marii Kalety to połączenie elementów, jakie cenię sobie najbardziej w literaturze stricte przygodowej, czyli wątków sensacyjnych i historycznych, okraszonych fikcją literacką, które to tworzą wciągającą do ostatniej strony historię. Muszę przyznać, że początkowo już sam tytuł dzieła wrocławskiej pisarki, zapowiadał pełną tajemnic i nieznanych faktów książkę. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że wielu z nas Bursztynowa Komnata kojarzy się przede wszystkim z wielką tajemnicą historii i dziecięcym marzeniem, zaszczepionym przez książki Zbigniewa Nienackiego, czyli poszukiwaniem zaginionych skarbów. Biorąc powyższe pod uwagę i znając już dobry warsztat pisarski Jolanty Marii Kalety, spodziewałam się stworzonej na wysokim poziomie, zarówno pod względem fabularnym jak i warsztatowym książki - i nie zawiodłam się w żadnej z tych płaszczyzn. Po raz kolejny autorka zabrała mnie w przeszłość, nie pozwalając wrócić do rzeczywistości – dopóki nie przeczytam ostatniej strony jej dzieła. Prawie pięćset stron powieści, przeczytałam w ciągu niecałych czterdziestu ośmiu godzin i naprawdę było warto przeżyć taki maraton, podczas którego nie odczuwałam upływu czasu. Dzięki pisarce, zagadka Bursztynowej Komnaty mną zawładnęła, skazując na poszukiwanie w czeluściach internetu różnorakich teorii dotyczących jej zaginięcia.
"Strażnik Bursztynowej Komnaty" to także, oprócz wielu, interesujących faktów historycznych, dotyczących zagadki komnaty z bursztynu, jakie przedstawia nam autorka – doskonale zarysowane tło zmian politycznych i społecznych w Polsce w okresie transformacji ustrojowej po 1989 roku. Autorka, konstruując fabułę swojej książki nie zapomniała o wielu istotnych szczegółach dotyczących różnych aspektów ówczesnego życia w naszym kraju. Działalność służb specjalnych i ich przekształcenia, pierwsze prywatne biznesy, powiązania polityki i przedsiębiorców, agenturalna działalność, niezakończone sprawy lustracyjne, ale także zwykłe życie i pierwsze komputery z dyskietkami. Dzięki takiemu właśnie oddaniu wszelkich detali – fabuła tej powieści okazała się mocno realistyczna.
Oprócz świetnie skonstruowanej intrygi, w której dopiero przy ostatnich stronach rozszyfrowałam kim jest jeden ze szpiegów – Jolanta Maria Kaleta w mistrzowskim stylu wykreowała postacie, zarówno pierwszoplanowe jak i te z drugiego planu. Zarówno Ewa Rylska jak i Mateusz Popiel to bohaterowie prawdziwi, mówiąc potocznie "z krwi i kości", posiadający słabości, z którymi walczą. Ludzie, pełni zalet i wad, których nie sposób nie lubić. Myślę, że umiejętna kreacja bohaterów to bardzo mocna strona prozy wrocławskiej autorki. Muszę również wspomnieć o dość oryginalnym pomyśle na nazwy poszczególnych rozdziałów. Otóż ich tytuły to wycięte, charakterystyczne zdania z ich treści. Zabieg rewelacyjny, który zasługuje na jego zaakcentowanie.
Trafiona okładka "Strażnika Bursztynowej Komnaty" to kawałek mapy. Mapy zapowiadającej wędrówkę w czasie i przestrzeni. Jolanta Maria Kaleta swoim fikcyjnym rozwiązaniem zagadki zniknięcia Bursztynowej Komnaty z pewnością niejednemu czytelnikowi zaszczepi bakcyla do poszukiwań prawdy. Wiem, że zakończenie, na jakie pokusiła się autorka jest brane pod uwagę przez różnorakich amatorów poszukiwań tego skarbu. Jednak jaka jest prawda - tego pewnie długo się nie dowiemy. Jedno jest jednak pewne – warto przeczytać najnowszą książkę Jolanty Marii Kalety – wartka akcja i zagadki przeszłości wciągną Was bowiem do ostatniej strony powieści.
Jolanta Maria Kaleta |
Za możliwość przeczytania książki przed jej premierą dziękuję Wydawnictwu Psychoskok
Nie wykluczam, że kiedyś po nią sięgnę, ale na razie szukam lżejszych książek :)
OdpowiedzUsuńW polskiej odsłonie poszukiwanie skarbów, to naprawdę ogromna zachęta, przynajmniej dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńCzuję, że to coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTo może być naprawdę ciekawa pozycja ;) Chętnie jej poszukam.
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam o Bursztynowej Komnacie, dlatego może kiedyś skuszę się na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńHmmm w pierwszym momencie książka mnie nie skusiła, ale po przeczytaniu recenzji będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńTeż lubię takie połączenie w książkach, dlatego z chęcią się z nią zapoznam. :)
OdpowiedzUsuńTematyka tej książki niestety mnie nie zaciekawiła, dlatego nie zamierzam na siłę się do niej przekonywać.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że jednak nie dal mnie.
OdpowiedzUsuńOo, to coś dla mnie. Lubię powieści przygodowe z wątkiem szpiegowskim. Zagadka Bursztynowej Komnaty jest dla mnie niezmiernie ciekawa, więc bardzo mnie tą książką zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Nie czytałam nic tej autorki, ale ta brzmi bardzo ciekawie! Pomysł na nazwy rozdziałów - rewelacja.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o powieści przygodowe to jestem jak najbardziej na tak. A do tego wątek szpiegowski? To może być naprawdę fajne połączenie. Chyba warto zapoznać się z tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńTrochę mam skojarzenie, w sumie pozytywne z przygodami Pana Samochodzika, dawno nie czytałam takiej przygodówki z innymi elementami, więc jestem za :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać, uwielbiam takie połączenia - przygoda, sensacja, historia - tak koniecznie, muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńBursztynowa komnata idealnie nadaję się na wątek powieści przygodowej, cieszę się, że ktoś to w końcu dostrzegł. Na pewno przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńFantastyczna pozycja. W sam raz dla mnie. Uwielbiam zwiedzać, przypomina mi to z dzieciństwo i weekendowe wycieczkami z rodzicami. Nie mogę przejść obojętnie obok pomników historycznych, więc ta książka jest wprost stworzona dla mnie. A jako urodzona wrocławianka, czuję się niemal w obowiązku sięgnąć po powieści tej pisarki. Cieszę się, że pozytywnie oceniasz tę książkę, dzięki temu trafia na moją listę
OdpowiedzUsuńLubię książki przygodowe, a jeśli dodatkowo jest w nich solidny kawał historii, to wręcz uwielbiam! Wychowałam się na legendzie Bursztynowej Komnaty. Mieszkam na Dolnym Śląsku i co raz pojawiały się sensacje, jakoby natrafiono na jej ślad, z mniej więcej taką samą częstotliwością jak informacje o pewnym i niechybnym końcu świata :) Później okazywały się blagą, pomyłką, fałszywym tropem, różnie, ale co jakiś czas rozgrzewały wyobraźnię. Zabójstwa związane z wykopanymi "skarbami" także są faktem. Miały miejsce. Dlaczegóż by nie miało pojawić się morderstwo i w tej sprawie? Jestem szalenie ciekawa tej książki!
OdpowiedzUsuń