"Zupa z gwoździa" – Anna Onichimowska
19:03
30
2013
,
Agencja Edytorska EZOP
,
Onichimowska Anna
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę II
"Warzę
zupę z gwoździa, moje popisowe danie".
Pamiętacie
tę
straszną datę
21 grudnia 2012 r., kiedy to według kalendarza Majów miał nastąpić
koniec świata? Niektórym z nas, z pewnością nasuwały się
wówczas przeróżne
myśli, a część
może
nawet uwierzyła,
że świat czeka prawdziwa
Apokalipsa. Motyw ten wykorzystała w swojej najnowszej książce
Anna Onichimowska, wplatając w jej fabułę elementy komizmu i
absurdu, co zapowiada już na wstępie dość kuriozalny tytuł.
Słyszeliście bowiem kiedyś o zupie z gwoździa? Przepis
na nią znajdziecie w tej książce.
Anna
Onichimowska to urodzona w 1952 r. w Warszawie, dramatopisarka, poetka i prozaik. Jako
pisarka
znana jest głównie z książek dla dzieci i młodzieży. Jest
również
autorką
scenariuszy radiowych, telewizyjnych i filmowych. W
latach 1995 – 2003 pełniła funkcję przewodniczącej polskiej
sekcji IBBY, obecnie zaś jest członkiem jej zarządu. Nie wyobraża
sobie życia bez podróży.
Grudzień 2012 r., kilkanaście dni przed Świętami Bożego Narodzenia to dla Jana, pięćdziesięcioletniego dziennikarza, pracującego w redakcji czasopisma, w której odpowiada za rubrykę "Listy do Redakcji", niezbyt szczególny czas. Brak sukcesów na polu zawodowym, mała poczytność jego bloga kulinarnego pt. "Zupa z gwoździa" i ponad dwudziestoletni, pachnący rutyną staż z żoną Marysią – to bowiem jego codzienność. Wszystko zmienia się, gdy niespodziewanie znika jego małżonka, a w pracy szef zarządza rewolucyjne zmiany. To będzie dla Jana prywatny koniec świata.
Ubawiłam się przy tej lekturze co niemiara, czego zupełnie się nie spodziewałam biorąc do ręki tę książkę. Zapytacie dlaczego? Otóż "Zupa z gwoździa" to świetna, współczesna satyra na instytucję małżeństwa i szereg innych stosunków społeczno-obyczajowych. Małżeństwo Jana i Marysi, to przykład związku jakich wiele w naszym otoczeniu. Związku, którego dopadła rutyna i wszechobecny marazm. Związku, w którym brakuje spontaniczności i uwagi dla drugiej osoby. Frustracja obojga małżonków widoczna jest od pierwszej strony lektury, czemu nie ma się co dziwić, skoro Marysia będąc z wykształcenia psychologiem - sprzedaje lodówki, a Jan po polonistyce musi pisać listy sam do siebie – by mieć jakąkolwiek pracę. Autorka, oprócz tej widocznej, mocno realistycznej warstwy, ubrała tych dwoje również w karykaturalny sposób, co wielokrotnie pozwoliło wyolbrzymić absurdy, jakie sami stwarzamy wokół siebie podczas codziennego życia. Moją szczególną uwagę zwróciły tutaj liczne dialogi pomiędzy małżonkami, które rodem z kabaretu, ośmieszają nonsensy naszej, codziennej egzystencji. Ciekawe, ilu czytelników zagłębiających się w tę lekturę, znajdzie cząstkę własnej codzienności?
Absurd, komizm i obraz rodem z krzywego zwierciadła można również zauważyć w kreacji bohaterów drugoplanowych i samego czasu, w jakim została osadzona fabuła, nie wspominając o gadającym psie. Zapadający w pamięć, redakcyjny kolega Jana – Kurdeblaszka, wuj w podeszłym wieku, zmieniający co chwilę partnerki, czy komicznie wyolbrzymiony szef. Taki poczet dalszych bohaterów doskonale wpisuje się w tło ostatnich dni przed nagłośnionym końcem świata. A sama data 21 grudnia wywołuje wiele niekontrolowanych wydarzeń i mnóstwo śmiechu.
Warto również wspomnieć o pasji głównego bohatera, który oprócz uwielbienia do oglądania zdjęć nosacza (do tej pory śmieje się na samą myśl o tym fakcie) - kocha gotować. Dzięki temu, tytuł powieści ma wielorakie znaczenie, gdyż oprócz tytułu bloga bohatera, zwiastuje kulinarny wydźwięk książki. I tak w istocie jest, gdyż jej rozdziały to nazwy różnych dań typu "Makaron z boczkiem i marchewką" czy "Karczek pułkownika". W treści powieści znajdziecie natomiast bardzo oryginalne przepisy, których raczej nie zastosuję, pomimo ich niewątpliwej innowacyjności.
"Zupa z gwoździa" to sympatyczna i zabawna lektura, napisana w lekkim stylu, ukazująca otaczające nas absurdy życia i ludzkie zachowania w krzywym zwierciadle. To również przedstawienie świata oczami mężczyzny, dla którego wszystko co najlepsze, już daleko za nim. Macie ochotę na przewrotną komedię omyłek, pokazująca prawdę o życiu? "Zupa z gwoździa" z pewnością spełni Wasze oczekiwania.
Grudzień 2012 r., kilkanaście dni przed Świętami Bożego Narodzenia to dla Jana, pięćdziesięcioletniego dziennikarza, pracującego w redakcji czasopisma, w której odpowiada za rubrykę "Listy do Redakcji", niezbyt szczególny czas. Brak sukcesów na polu zawodowym, mała poczytność jego bloga kulinarnego pt. "Zupa z gwoździa" i ponad dwudziestoletni, pachnący rutyną staż z żoną Marysią – to bowiem jego codzienność. Wszystko zmienia się, gdy niespodziewanie znika jego małżonka, a w pracy szef zarządza rewolucyjne zmiany. To będzie dla Jana prywatny koniec świata.
Ubawiłam się przy tej lekturze co niemiara, czego zupełnie się nie spodziewałam biorąc do ręki tę książkę. Zapytacie dlaczego? Otóż "Zupa z gwoździa" to świetna, współczesna satyra na instytucję małżeństwa i szereg innych stosunków społeczno-obyczajowych. Małżeństwo Jana i Marysi, to przykład związku jakich wiele w naszym otoczeniu. Związku, którego dopadła rutyna i wszechobecny marazm. Związku, w którym brakuje spontaniczności i uwagi dla drugiej osoby. Frustracja obojga małżonków widoczna jest od pierwszej strony lektury, czemu nie ma się co dziwić, skoro Marysia będąc z wykształcenia psychologiem - sprzedaje lodówki, a Jan po polonistyce musi pisać listy sam do siebie – by mieć jakąkolwiek pracę. Autorka, oprócz tej widocznej, mocno realistycznej warstwy, ubrała tych dwoje również w karykaturalny sposób, co wielokrotnie pozwoliło wyolbrzymić absurdy, jakie sami stwarzamy wokół siebie podczas codziennego życia. Moją szczególną uwagę zwróciły tutaj liczne dialogi pomiędzy małżonkami, które rodem z kabaretu, ośmieszają nonsensy naszej, codziennej egzystencji. Ciekawe, ilu czytelników zagłębiających się w tę lekturę, znajdzie cząstkę własnej codzienności?
Absurd, komizm i obraz rodem z krzywego zwierciadła można również zauważyć w kreacji bohaterów drugoplanowych i samego czasu, w jakim została osadzona fabuła, nie wspominając o gadającym psie. Zapadający w pamięć, redakcyjny kolega Jana – Kurdeblaszka, wuj w podeszłym wieku, zmieniający co chwilę partnerki, czy komicznie wyolbrzymiony szef. Taki poczet dalszych bohaterów doskonale wpisuje się w tło ostatnich dni przed nagłośnionym końcem świata. A sama data 21 grudnia wywołuje wiele niekontrolowanych wydarzeń i mnóstwo śmiechu.
Warto również wspomnieć o pasji głównego bohatera, który oprócz uwielbienia do oglądania zdjęć nosacza (do tej pory śmieje się na samą myśl o tym fakcie) - kocha gotować. Dzięki temu, tytuł powieści ma wielorakie znaczenie, gdyż oprócz tytułu bloga bohatera, zwiastuje kulinarny wydźwięk książki. I tak w istocie jest, gdyż jej rozdziały to nazwy różnych dań typu "Makaron z boczkiem i marchewką" czy "Karczek pułkownika". W treści powieści znajdziecie natomiast bardzo oryginalne przepisy, których raczej nie zastosuję, pomimo ich niewątpliwej innowacyjności.
"Zupa z gwoździa" to sympatyczna i zabawna lektura, napisana w lekkim stylu, ukazująca otaczające nas absurdy życia i ludzkie zachowania w krzywym zwierciadle. To również przedstawienie świata oczami mężczyzny, dla którego wszystko co najlepsze, już daleko za nim. Macie ochotę na przewrotną komedię omyłek, pokazująca prawdę o życiu? "Zupa z gwoździa" z pewnością spełni Wasze oczekiwania.
Anna Onichimowska |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Agencji Edytorskiej EZOP
Podobny motyw w książce z końcem świata wykorzystała Frączyk (Koniec świata). Tam również było zabawnie i komicznie. Na powyższą pozycję być może kiedyś się skuszę, lecz obecnie mam inne zobowiązania czytelnicze.
OdpowiedzUsuń"Hera, moja miłość" tej autorki była jedną z pierwszych książek, jakie przeczytałam i pamiętam, że wywarła na mnie wtedy spore wrażenie. Nie wiem jeszcze, czy sięgnę po "Zupę z gwoździa", jednak gdyby akurat nadarzyła się okazja, na pewno dałabym jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kilka powieści Onichimowskiej dla młodzieży i dosyć mi się podobały. "Zupę z gwoździa" od dawna mam w planach, a Twoja recenzja jeszcze mnie w chęci przeczytania utwierdziła:)
OdpowiedzUsuńKomedia? Polskiej autorki? Całkiem zacna? :D Och, chyba muszę do niej zerknąć! Coraz więcej książek czai się, bym je przeczytała, a ja nie wiem, po którą jako pierwszą sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-anioly.blogspot.com/
Uwielbiam książki Onichimowskiej - zabawne, wciągające i ciekawe! Na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze Polska autorka czyli nasza duma, po drugie, ciekawa fabuła, a po trzecie można sie pośmiać. Niczego więcej mi nie potrzeba :-)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą książką. ,,Komedia omyłek" brzmi świetnie!
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze książek Tej autorki ale po twojej recenzji widzę, że czas nadrobić zaległości ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja!
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam zabawnych historyjek z życia wziętych. Idealna na poprawę humoru. Będę miała tę książkę na uwadze.
przewrotna komedia omyłek- to mnie przekonało:)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że widząc tylko okładkę nie zdecydowałabym się na przeczytanie tej książki, dobrze że trafiłam na Twoją recenzję - bo komedia omyłek to coś dla mnie. Właśnie poszukuję takich lektur ;)
OdpowiedzUsuńGdy będzie okazja, na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńOj kolejna do przeczytania jak widzę. Wynajmujesz ciekawe pozycje literackie.
OdpowiedzUsuń* wynajdujesz
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja! :) A książki i twórczości autorki nie znam ;)
OdpowiedzUsuńCzasem właśnie takiej książki każdy z nas potrzebuje. Lekkiej, zabawnej, mało ambitnej. Będę o niej pamiętać!
OdpowiedzUsuńNiedawno narzekałam na to, że chyba nie znam żadnej książkowej komedii, która naprawdę by mnie rozbawiła i w związku z tym chętnie zabiorę się za "Zupę z gwoździa", a nuż wreszcie literacka komedia do mnie przemówi :)
OdpowiedzUsuńNa ogół nie czytam satyr, ale tą recenzją mnie zainteresowałaś! Treść mi jak najbardziej odpowiada, a do tego taka piękna okładka! Biorę w ciemno.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu lubię przeczytać książkę, przy której można się pośmiać.
OdpowiedzUsuńKsiążka świetnie się zapowiada. Ciekawa jestem czy mi również przypadnie do gustu. Tytuł już zapisałam:)
OdpowiedzUsuńCzytałam już o niej kiedyś, z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, lubię takie prześmiewcze opowieści:)
OdpowiedzUsuńChyba większość ludzi przynajmniej zastanawiała się w tym dniu, czy coś się stanie :). Książkę może przeczytam.
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Nie znam autorki, ale po Twojej recenzji z chęcią bym przeczytała tę pozycję. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńMiałam wspomnieć o tej samej książce, co cyrysia;) Nie spodziewałam się, patrząc na okładkę, że to może być tak zabawna opowieść;)
OdpowiedzUsuńIntrygujący tytuł. Satyrę chętnie przeczytam, więc zapiszę sobie tę książkę, choć trudno będzie o niej zapomnieć... :)
OdpowiedzUsuńMoże sięgnę, humor i przewrotne spojrzenie na życie mile widziane.
OdpowiedzUsuńBrzmi świetnie! Lubie takie zabawne, przewrotne opowieści. No, i ten intrygujący tytuł... :)
OdpowiedzUsuńCo do końca świata, to ja raczej nie wierzę, że ot przyjdzie taki dzień, będzie wielkie bum, a potem wielkie NIC. Zgadzam się raczej z Miłoszem i jego wierszem "Piosenka o końcu świata" - koniec świata ma miejsce tu i teraz, dzieje się od zawsze i innego nie będzie.
Taka niepozorna okładka, po której spodziewałam się zgoła zupełnie czegoś innego, a która skrywa w istotcie tak śmieszną historię. Jestem kupiona:)
OdpowiedzUsuń