"Od moroszki po morwę" – Ireneusz Gębski
20:53
18
2014
,
Gębski Ireneusz
,
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę II
"Ja
niczego nie odkrywam, nic nie zdobywam, ale jestem ciekawy świata i
ludzi".
Ireneusz
Gębski określa siebie, jako
amatora podróży zagranicznych. To dosyć trafne stwierdzenie, które
niewątpliwie
potwierdza
najnowsza książka autora. Książka, słusznie zaliczana
do literatury podróżniczej, będąca jednak swoistą formą
sprawozdania z podróży, aniżeli z
odkrywania nieznanych dotąd kultur. Autor stał się bowiem w pewien sposób kronikarzem
własnych podróży, skrzętnie
notując wszelkie detale dnia codziennego na obcej sobie ziemi.
Ireneusz
Gębski to urodzony w 1958 r. dziennikarz i pisarz, który debiutował
na łamach prasy w 1982 r. Pracował w wielu zawodach: górnik, kowal
matrycowy, kierownik magazynu, czy sprzedawca. Do tej pory wydał trzy
książki: autobiograficzną "Spowiedź bezrobotnego" (2009
r.), "W cieniu Sheratona" (2011 r.) i "Moja żmija"
(2013 r. ). "Od moroszki po morwę" to jego najnowsze
dzieło. Ireneusz Gębski mówi o sobie, że jest wielbicielem kobiet
i miłośnikiem książek.
"Od moroszki po morwę" to zbiór wspomnień autora z różnorakich zagranicznych podróży do wielu krajów, między innymi: Norwegii, Szwecji, Anglii, Danii, Holandii, czy Turcji. Podróży w celach typowo zarobkowych, oraz krajoznawczych. Wspomnienia zostały przedstawione w dwudziestu czterech rozdziałach, poprzez zapiski z dziennika oraz typowo opisowe fragmenty.
Najnowszą książkę Ireneusza Gębskiego podzieliłabym na dwie, tematycznie zróżnicowane części, których wspólnym mianownikiem jest podróżowanie. Część ukazująca wojaże autora, których celem było polepszenie swojej sytuacji materialnej, oraz część pokazująca wycieczki typowo turystyczne. Warto tutaj zwrócić uwagę, że dwie wymienione płaszczyzny nie zostały od siebie oddzielone i jak mniemam to słuszny zabieg. W książce bowiem, wspomnienia te przeplatają się, wprowadzając tym samym urozmaicenie i brak powtarzalności pewnych elementów. Dobrze, że autor postanowił w taki właśnie sposób zbudować konstrukcję tej książki, to przemyślany krok.
Warstwa wspomnień autora, oscylująca wokół wyjazdów za przysłowiowym chlebem to dość szczegółowe opisy dnia codziennego. Autor wyjeżdżał z kraju głównie po to, by zbierać owoce, w tym tytułową moroszkę, ale także by dokonywać różnorakich prac remontowych. To, co charakteryzuje te wspomnienia to mnogość detali, jak chociażby zmieniające się ceny chleba, czy innych artykułów spożywczych. Z tego względu właśnie, opisy te ukazane w formie dziennika, przypominają mi kronikę, w której autor odnotowuje dosłownie wszystko, nawet mało istotne kwestie. Niektóre fragmenty swoją formą przypominały mi inną książkę autora pt. "Spowiedź bezrobotnego", do której zresztą Ireneusz Gębski również nawiązuje. Fragmenty, ciekawe i mniej ciekawe – z pewnością ukazujące samo życie i raczej nie odkrywające niczego nowego, pełniące funkcję bardziej informacyjną i sprawozdawczą. Z pewnością miłośnicy klasycznej literatury podróżniczej mogą w tej płaszczyźnie się zawieść, gdyż celem autora było raczej opisanie wszystkiego co widzi, niż pozyskanie zachwytu czytelnika. To, co mnie niezmiernie zaciekawiło w tej warstwie to przedstawiony obraz stosunków między naszymi rodakami, jaki występuje podczas takich wyjazdów. Z notatek Ireneusza Gębskiego można byłoby stworzyć naprawdę dobry portret psychologiczny współczesnego Polaka, ze wszelkimi wadami i zaletami. Do tego wszystkiego, niektóre komentarze autora potrafią wzbudzić śmiech i niedowierzanie, co jest cennym doświadczeniem podczas lektury.
Druga płaszczyzna, ukazująca podróże Ireneusza Gębskiego, których celem był wyłącznie wypoczynek i relaks, to dość minimalistyczne opisy miejsc, w jakich bywał. Minimalistyczne, ale jednocześnie klarowne i zawierające dużo wiedzy dla przyszłego amatora podróży do konkretnego kraju. Z opisów tych wyłania się widoczna ciekawość autora do świata i zamiłowanie do wszelakich podróży. Czy więc któraś z tych dwóch płaszczyzn jest ciekawsza? W mojej opinii obydwie zasługują na taką samą uwagę, gdyż ich głównym walorem jest wszechobecny realizm i proza życia. Zarówno podróże za chlebem i te typowo krajoznawcze to słodko-gorzkie opowieści o życiu, bez koloryzowania.
Jeśli nastawiacie się na lekturę pełną przemyśleń egzystencjalnych i filozoficznych w kontekście podróży – nie zaglądajcie do tej książki. Jednak jeśli nie wiecie co to moroszka i nie zbieraliście nigdy zarobkowo owoców za granicą – warto zajrzeć do tego dzieła. Jeśli do tego wszystkiego lubicie czytać wspomnienia z różnorakich podróży to lektura dla Was. I jeśli chcecie mieć w swoich zbiorach książkę z kolorową i dopracowaną okładką, zachęcam do jej przeczytania.
"Od moroszki po morwę" to zbiór wspomnień autora z różnorakich zagranicznych podróży do wielu krajów, między innymi: Norwegii, Szwecji, Anglii, Danii, Holandii, czy Turcji. Podróży w celach typowo zarobkowych, oraz krajoznawczych. Wspomnienia zostały przedstawione w dwudziestu czterech rozdziałach, poprzez zapiski z dziennika oraz typowo opisowe fragmenty.
Najnowszą książkę Ireneusza Gębskiego podzieliłabym na dwie, tematycznie zróżnicowane części, których wspólnym mianownikiem jest podróżowanie. Część ukazująca wojaże autora, których celem było polepszenie swojej sytuacji materialnej, oraz część pokazująca wycieczki typowo turystyczne. Warto tutaj zwrócić uwagę, że dwie wymienione płaszczyzny nie zostały od siebie oddzielone i jak mniemam to słuszny zabieg. W książce bowiem, wspomnienia te przeplatają się, wprowadzając tym samym urozmaicenie i brak powtarzalności pewnych elementów. Dobrze, że autor postanowił w taki właśnie sposób zbudować konstrukcję tej książki, to przemyślany krok.
Warstwa wspomnień autora, oscylująca wokół wyjazdów za przysłowiowym chlebem to dość szczegółowe opisy dnia codziennego. Autor wyjeżdżał z kraju głównie po to, by zbierać owoce, w tym tytułową moroszkę, ale także by dokonywać różnorakich prac remontowych. To, co charakteryzuje te wspomnienia to mnogość detali, jak chociażby zmieniające się ceny chleba, czy innych artykułów spożywczych. Z tego względu właśnie, opisy te ukazane w formie dziennika, przypominają mi kronikę, w której autor odnotowuje dosłownie wszystko, nawet mało istotne kwestie. Niektóre fragmenty swoją formą przypominały mi inną książkę autora pt. "Spowiedź bezrobotnego", do której zresztą Ireneusz Gębski również nawiązuje. Fragmenty, ciekawe i mniej ciekawe – z pewnością ukazujące samo życie i raczej nie odkrywające niczego nowego, pełniące funkcję bardziej informacyjną i sprawozdawczą. Z pewnością miłośnicy klasycznej literatury podróżniczej mogą w tej płaszczyźnie się zawieść, gdyż celem autora było raczej opisanie wszystkiego co widzi, niż pozyskanie zachwytu czytelnika. To, co mnie niezmiernie zaciekawiło w tej warstwie to przedstawiony obraz stosunków między naszymi rodakami, jaki występuje podczas takich wyjazdów. Z notatek Ireneusza Gębskiego można byłoby stworzyć naprawdę dobry portret psychologiczny współczesnego Polaka, ze wszelkimi wadami i zaletami. Do tego wszystkiego, niektóre komentarze autora potrafią wzbudzić śmiech i niedowierzanie, co jest cennym doświadczeniem podczas lektury.
Druga płaszczyzna, ukazująca podróże Ireneusza Gębskiego, których celem był wyłącznie wypoczynek i relaks, to dość minimalistyczne opisy miejsc, w jakich bywał. Minimalistyczne, ale jednocześnie klarowne i zawierające dużo wiedzy dla przyszłego amatora podróży do konkretnego kraju. Z opisów tych wyłania się widoczna ciekawość autora do świata i zamiłowanie do wszelakich podróży. Czy więc któraś z tych dwóch płaszczyzn jest ciekawsza? W mojej opinii obydwie zasługują na taką samą uwagę, gdyż ich głównym walorem jest wszechobecny realizm i proza życia. Zarówno podróże za chlebem i te typowo krajoznawcze to słodko-gorzkie opowieści o życiu, bez koloryzowania.
Jeśli nastawiacie się na lekturę pełną przemyśleń egzystencjalnych i filozoficznych w kontekście podróży – nie zaglądajcie do tej książki. Jednak jeśli nie wiecie co to moroszka i nie zbieraliście nigdy zarobkowo owoców za granicą – warto zajrzeć do tego dzieła. Jeśli do tego wszystkiego lubicie czytać wspomnienia z różnorakich podróży to lektura dla Was. I jeśli chcecie mieć w swoich zbiorach książkę z kolorową i dopracowaną okładką, zachęcam do jej przeczytania.
Ireneusz Gębski |
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję autorowi
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Czytałam jedną książkę podróżniczych i to chyba na tyle. Takie książki są dla mnie odskocznią od książek, które tradycyjnie czytam, ale póki co nie mam niestety chęci na przeczytanie jakiejkolwiek pozycji przygodowej.
OdpowiedzUsuńOstatnio chodzą za mną tego typu książki o wspomnieniach z podróży, bo w głowie rodzi mi się myśl o własnym podróżowaniu w ciekawe miejsca.. tak więc będę musiała rozejrzeć się za "Od moroszki po morwę" :)
OdpowiedzUsuńAle nietypowa okładka, aż musiałam się jej dokładniej przyjrzeć, bo wydawało mi się, że to jakieś twoje zdjęcie ;)
OdpowiedzUsuńTwórczość Pana Ireneusza znam i dość miłe wspominam, ale nie przepadam za to za literaturą podróżniczą, więc polecę ją moje siostrze, bo ona gustuje w tego typu klimatach.
nigdy nie czytałam ale ostatnio naszła mnie ochota na taki typ literatury:)
OdpowiedzUsuńA ja lubię takie książki, zwłaszcza o życiu Polaków za granicą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMarek
Cały czas ją czytam. Tobie podoba się ona o wiele bardziej niż mi.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tego autora, a już wiele o nim słyszałam. Książki podróżnicze lubię, więc może sięgnę po tę pozycję:) A okładka rzeczywiście bardzo ciekawa:)
OdpowiedzUsuńRzadko czytam lit. podróżniczą, ale myślę, że ta pozycja przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńOstatnio przekonałem się do literatury podróżniczej, za sprawą dwóch książęk, więc możliwe, że po tą sięgnę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mi również powinna się spodobać. Zawsze da się z takiej opowieści wyciągnąć sporo ciekawostek.
OdpowiedzUsuńKsiążka na pewno porusza ciekawe tematy i warte poznania przez młodych ludzi, którzy o tamtych czasach wiedzą zdecydowanie zbyt mało. Postaram się przeczytać, jak tylko czas mi na to pozwoli :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zaczęłam interesować się podróżami z racji wakacji, więc chętnie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wspomnienia z podróży bardzo lubię, a książka czeka na swoją kolej już od jakiegoś czasu i mam nadzieję, że i u mnie niebawem pojawi się recenzja.
OdpowiedzUsuńTakie książki zawsze trafiają w gust mojego taty, zapamiętam ;)
OdpowiedzUsuńWarto zapamiętać! Lubię książki podróżnicze.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo wyrozumiała w stosunku do książek okołopodróżniczych. Myślę, że świetnie wypoczęłabym przy lekturze tej książki.
OdpowiedzUsuńKsiążki podróżnicze to jednak nie moja bajka, choć jestem gotowa na PEWNE wyjątki, w tym przypadku nie czuję potrzeby robienia tego.
OdpowiedzUsuńOkładka jest świetna! Najpierw myślałam, że to po prostu Twoje zdjęcie :) A samą książkę z chęcią bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuń