"Mąż zastępczy" - Joanna M. Chmielewska
18:53
35
2014
,
Chmielewska Joanna Maria
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę II
,
Wydawnictwo MG
"Praca...
Kiedy o niej myślał, widział przed sobą drzwi. (...) Dziesiątki
drzwi. A za każdymi drzwiami inny świat, inna ludzka historia...".
Mąż
czasami się przydaje. W
szczególności, gdy
nagle zacznie przeciekać uszczelka w kranie, bądź odpadnie płytka
w łazience - jest wówczas
niezastąpiony.
Co jednak, gdy tak potrzebny mąż niestety wiecznie nie znajduje
czasu, lub po prostu go nie ma? I na to znajdzie się sposób - "mąż
zastępczy" zawsze bowiem pomoże. No,
prawie zawsze...
Joanna
Maria Chmielewska to pochodząca z Wybrzeża, pedagog, socjoterapeutka
oraz autorka książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Prowadzi
warsztaty twórczego pisania, a jej teksty można znaleźć
w podręcznikach i antologiach. Mieszka obecnie w Szklarskiej Porębie
w Domu pod Wędrownym Aniołem, wychowując trójkę dzieci. Jej
poprzednie książki "Poduszka w różowe słonie",
"Sukienka z mgieł" oraz "Karminowy szal"
zaczarowały tysiące czytelników.
W życiu Piotra, domowej złotej rączki, pewnego dnia wszystko ulega zmianie. Jego żona Karolina odchodzi do swojego kochanka z którym będzie miała dziecko, będącego de facto jego szefem. W tym samym czasie, bohater traci więc towarzyszkę życia i pracę, pozostając na przysłowiowym lodzie. Pewnego dnia, słuchając audycji radiowej, wpada mu do głowy pomysł na biznes - biznes dość nietypowy. Piotr zakłada bowiem własną firmę pod nazwą "Mąż zastępczy", specjalizującą się w świadczeniu typowo męskich prac domowych, łącznie ze zleceniami nietypowymi. Rutyna w takim fachu odtąd mu nie grozi.
Macie podły nastrój? Nic was nie cieszy, a świat wydaje się szary i beznadziejny? Otwórzcie pierwszą stronę najnowszej książki Joanny M. Chmielewskiej, a na pewno dobry humor nie opuści Was do ostatniej strony. "Mąż zastępczy" to bowiem niezwykle optymistyczne czytadło w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. W zasadzie już po kilku stronach powieści, czytelnik zostaje wciągnięty w pełną nietuzinkowych postaci i niespodziewanych zdarzeń akcję. Fabuła książki została podzielona na dwie, całkiem dobrze uzupełniające się wzajemnie warstwy w postaci śmiesznych i zaskakujących zleceń, jakie otrzymuje Piotr oraz jego problemów sercowych. Płaszczyzną, która niewątpliwie wysuwa się na pierwszy plan, czyniąc tym samym powieść pełną zdrowego humoru jest niezwykła profesja, jakiej podejmuje się zdradzony i porzucony mąż. Chylę tutaj czoła autorce, która musiała nieźle pogłówkować, aby wymyślić te wszystkie prace jakich podejmuje się główny bohater. Cóż mnie bowiem tak rozbawiło i wprawiło w doskonały nastrój? Zlecenie polegające na eksmisji nietoperza z domu spanikowanej lokatorki, czy nieoceniona pomoc pisarce, przy tworzeniu pierwszego kryminału w postaci odgrywania różnych wymyślonych przez nią scen. Mistrzostwem świata są natomiast pojawiające się co jakiś czas tajemnicze telefony ze zleceniami, które wywoływały moje niekontrolowane wybuchy śmiechu. Jestem ciekawa, skąd Joanna M. Chmielewska czerpała tak oryginalne pomysły, typu przewiezienie skunksa czy zastępowanie ojca na wywiadówce. Brawo, za tak komiczne elementy, które umilały lekturę książki.
Fabuła "Męża zastępczego" pełna jest również zapadających w pamięć postaci, których kreacja często przejaskrawiona, bawi czytelnika. Sam główny bohater swoim uczuleniem na alkohol, rozbawił mnie do łez. Kreacja jego klientki, Józefiny Klepackiej, której stale uciekał kot o imieniu Hrabia, i która swoim kijem z wątróbką kusiła biednego zwierzaka, zadziwiła mnie swoim komicznym przedstawieniem. Niezapomniana również wydaje się postać Aldony Ptaszyńskiej i jej niezapomniany sylwester. Plejada tych i wielu innych, niebanalnych postaci, nadała potrzebnej barwności całej historii o porzuconym mężu.
Klimat powieści z pewnością oczaruje czytelników złaknionych lekkiej i jednocześnie mądrej historii o życiu - po prostu. Można zarzucić autorce, że zakończenie jest zbyt przewidywalne i bajkowe, a fabuła lekko naciągana. Jednak od książek tego typu, wymagam właśnie takiej konwencji, więc nie ma tutaj miejsca na rozczarowanie. Jedynie okładka wydaje mi się nijaka, jej elementy składowe nie pasują do siebie.
Jeśli więc chcecie wiedzieć, jakie nietypowe zlecenia może otrzymać "zastępczy mąż" (a na pewno się zdziwicie), zajrzyjcie do najnowszej powieści Joanny M. Chmielewskiej. Czytelnicy, którzy poznali wcześniejsze książki autorki, z pewnością ucieszą się na wieść o istnieniu wątku pobocznego w postaci kultowej już Piwnicy do Liliowym Kapeluszem, która nadal hipnotyzuje swoim niezastąpionym klimatem. Pozostaje mi więc zachęcić Was do lektury.
W życiu Piotra, domowej złotej rączki, pewnego dnia wszystko ulega zmianie. Jego żona Karolina odchodzi do swojego kochanka z którym będzie miała dziecko, będącego de facto jego szefem. W tym samym czasie, bohater traci więc towarzyszkę życia i pracę, pozostając na przysłowiowym lodzie. Pewnego dnia, słuchając audycji radiowej, wpada mu do głowy pomysł na biznes - biznes dość nietypowy. Piotr zakłada bowiem własną firmę pod nazwą "Mąż zastępczy", specjalizującą się w świadczeniu typowo męskich prac domowych, łącznie ze zleceniami nietypowymi. Rutyna w takim fachu odtąd mu nie grozi.
Macie podły nastrój? Nic was nie cieszy, a świat wydaje się szary i beznadziejny? Otwórzcie pierwszą stronę najnowszej książki Joanny M. Chmielewskiej, a na pewno dobry humor nie opuści Was do ostatniej strony. "Mąż zastępczy" to bowiem niezwykle optymistyczne czytadło w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. W zasadzie już po kilku stronach powieści, czytelnik zostaje wciągnięty w pełną nietuzinkowych postaci i niespodziewanych zdarzeń akcję. Fabuła książki została podzielona na dwie, całkiem dobrze uzupełniające się wzajemnie warstwy w postaci śmiesznych i zaskakujących zleceń, jakie otrzymuje Piotr oraz jego problemów sercowych. Płaszczyzną, która niewątpliwie wysuwa się na pierwszy plan, czyniąc tym samym powieść pełną zdrowego humoru jest niezwykła profesja, jakiej podejmuje się zdradzony i porzucony mąż. Chylę tutaj czoła autorce, która musiała nieźle pogłówkować, aby wymyślić te wszystkie prace jakich podejmuje się główny bohater. Cóż mnie bowiem tak rozbawiło i wprawiło w doskonały nastrój? Zlecenie polegające na eksmisji nietoperza z domu spanikowanej lokatorki, czy nieoceniona pomoc pisarce, przy tworzeniu pierwszego kryminału w postaci odgrywania różnych wymyślonych przez nią scen. Mistrzostwem świata są natomiast pojawiające się co jakiś czas tajemnicze telefony ze zleceniami, które wywoływały moje niekontrolowane wybuchy śmiechu. Jestem ciekawa, skąd Joanna M. Chmielewska czerpała tak oryginalne pomysły, typu przewiezienie skunksa czy zastępowanie ojca na wywiadówce. Brawo, za tak komiczne elementy, które umilały lekturę książki.
Fabuła "Męża zastępczego" pełna jest również zapadających w pamięć postaci, których kreacja często przejaskrawiona, bawi czytelnika. Sam główny bohater swoim uczuleniem na alkohol, rozbawił mnie do łez. Kreacja jego klientki, Józefiny Klepackiej, której stale uciekał kot o imieniu Hrabia, i która swoim kijem z wątróbką kusiła biednego zwierzaka, zadziwiła mnie swoim komicznym przedstawieniem. Niezapomniana również wydaje się postać Aldony Ptaszyńskiej i jej niezapomniany sylwester. Plejada tych i wielu innych, niebanalnych postaci, nadała potrzebnej barwności całej historii o porzuconym mężu.
Klimat powieści z pewnością oczaruje czytelników złaknionych lekkiej i jednocześnie mądrej historii o życiu - po prostu. Można zarzucić autorce, że zakończenie jest zbyt przewidywalne i bajkowe, a fabuła lekko naciągana. Jednak od książek tego typu, wymagam właśnie takiej konwencji, więc nie ma tutaj miejsca na rozczarowanie. Jedynie okładka wydaje mi się nijaka, jej elementy składowe nie pasują do siebie.
Jeśli więc chcecie wiedzieć, jakie nietypowe zlecenia może otrzymać "zastępczy mąż" (a na pewno się zdziwicie), zajrzyjcie do najnowszej powieści Joanny M. Chmielewskiej. Czytelnicy, którzy poznali wcześniejsze książki autorki, z pewnością ucieszą się na wieść o istnieniu wątku pobocznego w postaci kultowej już Piwnicy do Liliowym Kapeluszem, która nadal hipnotyzuje swoim niezastąpionym klimatem. Pozostaje mi więc zachęcić Was do lektury.
Joanna M. Chmielewska |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Rewelacyjnie się czytało tę książkę!
OdpowiedzUsuńAchh jak ja lubię książki Joanny M. Chmielewskiej!;)) wszystkie przeczytałam i szkoda,że nie ma więcej.. a co do okładki to masz racje, jakaś taka jest byle jaka.
OdpowiedzUsuńNa razie mam na oku pierwsze powieści tej Pani, jeśli mi się spodobają to pewnie i po taki czasoumilacz sięgnę :)
OdpowiedzUsuńGdzieś mi się obił o uszy tytuł tej książki. Mam ją na uwadze, bo zapowiada się lekka i przyjemna lektura :)
OdpowiedzUsuńJuż Ami zachęcała do lektury jakiś czas, temu, a Ty jak zwykle zachęciłaś do końca. Książka na poprawę nastroju to coś, co lubię ;) Choć okładka jest marna...
OdpowiedzUsuńJest na mojej liście, a po Twojej recenzji jeszcze bardziej chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie znam autorki, ale jestem coraz bardziej zainteresowana jej twórczością.
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona :) Na pewno dopiszę ten tytuł do listy książek, z którymi warto się zapoznać.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka! Podobnie jak Ty, wielokrotnie się przy niej śmiałam i będę bardzo miło wspominać. Ale okładka faktycznie nie najlepsza...
OdpowiedzUsuńCzytałam. Świetna książka, tak jak i pozostałe powieści tej Autorki.
OdpowiedzUsuńNiestety jakoś nigdy nie miałam okazji zetknąć się z twórczością tej pani, ale po Twojej recenzji szanse na przeczytanie czegoś od niej rosną :) Wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale gdybym nie przeczytała Twojej recenzji byłabym pewna, że to jakieś tanie romansidło - niestety względy estetyczne mnie odrzucają. Dobrze, że zawartość jest lepsza! ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji zapoznać się z twórczością autorki. Za jakiś czas... czemu nie :)
OdpowiedzUsuńOkładka nie zachęca. Książka niestety nie w moich klimatach :c
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie. Na wakacje jak znalazł:)
OdpowiedzUsuńzapowiada się na fajną książkę
OdpowiedzUsuńAle to inna pani Joanna Chmielewska :) Dlatego Joanna M. Chmielewska. Ma kobieta pecha z tym imieniem do takiego nazwiska :)
OdpowiedzUsuńUch, mam taki nastrój, że chyba jutro pójdę i nabędę korzystnie drogą kupna :)
OdpowiedzUsuńCudowna książka, i do tego wciągająca tak, że nawet człowiek tego nie zauważa:)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :) Bardzo dobrze, że wstawiłaś zdjęcie autorki, bo mała zbieżność nazwisk :)
OdpowiedzUsuńOptymistyczna, ciekawa i dowcipna? Pędzę do ksiągarni! :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już parokrotnie o tej powieści i liczę na to, że kiedyś to mi będzie dane się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuńKsiążka i u mnie na półce czeka na swoją kolej. Mam nadzieję, że nastąpi ona już niedługo.
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawa i chyba zabawna:)
OdpowiedzUsuńInteresujący pomysł na fabułę chociaż nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, a z tego co piszesz warto :-)
OdpowiedzUsuńMnie skutecznie zachęciłaś do lektury :)
OdpowiedzUsuńŚwietna ksiązka
OdpowiedzUsuńMam w planach koniecznie.. Ale też mi ta okładka średnio się podoba :)
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście nie należy do najbardziej udanych, ale mam ochotę się pośmiać :) Liczę na to, że w najbliższym czasie uda mi się sięgnąć po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńnie do końca przekonuje mnie sama autorka i jej książki - miałam jedną z nich w ręku i po prostu ten styl mi nie leży, ale dla lubiących takie pozycje to na pewno fajna przygoda;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji zapoznać się z twórczością autorki, ale bardzo mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńCzytałam i również miło wspominam :) Bardzo przyjemne czytadełko :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wolę Joannę Chmielewską od kryminałów, ale jeżeli wpadnie mi w ręce Mąż zastępczy, z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńWcześniej nie bardzo byłam tą książką zainteresowana, ale po Twojej recenzji myślę, że mogłabym po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńO kurczę, przyznam się, że sam tytuł mnie trochę odstraszał, ale sama fabuła wydaje się rewelacyjna. Zawsze uciekałam od takich powieści, ale tą na pewno przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńTo najlepsza recenzja tej książki jaką czytałam. ;)
"Zastępczy mąż"? Brzmi intrygująco :) Nigdy nie przepadałam za Chmielewską ale tym razem zrobię wyjątek..
OdpowiedzUsuń