"Narkomania to choroba duszy. Choroba śmiertelna" - wywiad z Arkadiuszem Siedleckim
Zawsze ciekawi mnie, dlaczego ludzie uzależniają się od różnego rodzaju niebezpiecznych używek. Po lekturze "Kokainy" Arkadiusza Siedleckiego wiem, że każdy narażony jest na takie ryzyko, bez względu na środowisko, z którego się wywodzi. Zapraszam Was dzisiaj na rozmowę z osobą, która nie bała się odkryć przed czytelnikami najintymniejszych przeżyć ze swojego życia. Arkadiusz Siedlecki - były narkoman, który napisał autobiograficzną książkę, o wiele mówiącym tytule - "Kokaina".
Recenzja powieści - KLIK
Arkadiusz Siedlecki, rocznik '82, to pochodzący z Gliwic polski pisarz,
publicysta, felietonista, redaktor i dziennikarz kulturalny. Autor jest
laureatem konkursów literackich, swoje teksty publikował w wielu
polskich periodykach. Od 2005 roku mieszka w Wielkiej Brytanii, na rzecz
której porzucił studiowanie filozofii na Uniwersytecie Śląskim w
Katowicach. Obecnie pracuje w korporacji w Londynie, mieszka natomiast w
Luton wraz z żoną i dwójką dzieci.
awiola: Czym
obecnie jest kokaina dla Arkadiusza Siedleckiego?
Arkadiusz Siedlecki: Kokaina jest swoistym słowem – kluczem, żeby nie powiedzieć "wytrychem", ponieważ słowo to w moim subiektywnym odczuciu ma dwojakie znaczenie. Po pierwsze, jest to narkotyk, a co za tym idzie moje mroczne wspomnienie. Po drugie, jest pięknym kolorowym kwiatem. Mam tu oczywiście na myśli moją powieść. Kwiatem, ponieważ debiut literacki był spełnieniem od dawna pielęgnowanego marzenia.
awiola: Czym była kokaina w Twoim życiu, zanim zacząłeś leczyć swoje uzależnienie?
Arkadiusz Siedlecki: Była odskocznią od codzienności, od szarości dnia i ogarniającej beznadziei. Była tym wszystkim co anormalne. Można rzec, że przez okres ćpania moje "normy" nieco się przesunęły. Tak naprawdę narkotyki prowadzą do pozornej ucieczki od problemów. Są bowiem lepem na muchy - lecisz w tę lepką maź z nadzieją na rozkosz, a po chwili lub dwóch orientujesz się, że ta rozkosz jest złudna, że smakuje tragedią, że wcale nie jest tak fajnie, i że wpadłeś w coś, z czego okropnie trudno się wydostać, odlepić się. To właśnie jest nałóg.
awiola: Czy napisanie w dużej mierze autobiograficznej książki, było dla Ciebie swoistym katharsis? Wyzwoliłeś się z obecności demonów trudnej przeszłości?
Arkadiusz Siedlecki: Tak, choć napisanie powieści było tą przysłowiową kropką na "i", bo już kilka lat wcześniej przestałem brać. Napisanie "Kokainy" pozwoliło mi natomiast te ciężkie doświadczenia "wyłowić" z siebie, uporządkować w formie fabuły, i przelać na papier. Wszystko po to, aby nie było już tego we mnie. Tych demonów, o których wspomniałaś.
awiola: Ile trwało napisanie i doszlifowanie "Kokainy"?
Arkadiusz Siedlecki: Samo napisanie trwało ponad rok. Przez następne kilka miesięcy szukałem Wydawcy, aż w końcu cudownym zrządzeniem losu trafiłem na Panią Joannę Laprus-Mikulską z Wydawnictwa 2 piętro, której "Kokaina" bardzo się spodobała. Zasugerowała jednak kilka poprawek, a te zajęły następnych kilka miesięcy. Proces wydawniczy również się nieco przeciągnął. "Kokaina" rodziła się, więc w bólu i mozole przez prawie trzy lata.
Arkadiusz Siedlecki: Kokaina jest swoistym słowem – kluczem, żeby nie powiedzieć "wytrychem", ponieważ słowo to w moim subiektywnym odczuciu ma dwojakie znaczenie. Po pierwsze, jest to narkotyk, a co za tym idzie moje mroczne wspomnienie. Po drugie, jest pięknym kolorowym kwiatem. Mam tu oczywiście na myśli moją powieść. Kwiatem, ponieważ debiut literacki był spełnieniem od dawna pielęgnowanego marzenia.
awiola: Czym była kokaina w Twoim życiu, zanim zacząłeś leczyć swoje uzależnienie?
Arkadiusz Siedlecki: Była odskocznią od codzienności, od szarości dnia i ogarniającej beznadziei. Była tym wszystkim co anormalne. Można rzec, że przez okres ćpania moje "normy" nieco się przesunęły. Tak naprawdę narkotyki prowadzą do pozornej ucieczki od problemów. Są bowiem lepem na muchy - lecisz w tę lepką maź z nadzieją na rozkosz, a po chwili lub dwóch orientujesz się, że ta rozkosz jest złudna, że smakuje tragedią, że wcale nie jest tak fajnie, i że wpadłeś w coś, z czego okropnie trudno się wydostać, odlepić się. To właśnie jest nałóg.
awiola: Czy napisanie w dużej mierze autobiograficznej książki, było dla Ciebie swoistym katharsis? Wyzwoliłeś się z obecności demonów trudnej przeszłości?
Arkadiusz Siedlecki: Tak, choć napisanie powieści było tą przysłowiową kropką na "i", bo już kilka lat wcześniej przestałem brać. Napisanie "Kokainy" pozwoliło mi natomiast te ciężkie doświadczenia "wyłowić" z siebie, uporządkować w formie fabuły, i przelać na papier. Wszystko po to, aby nie było już tego we mnie. Tych demonów, o których wspomniałaś.
awiola: Ile trwało napisanie i doszlifowanie "Kokainy"?
Arkadiusz Siedlecki: Samo napisanie trwało ponad rok. Przez następne kilka miesięcy szukałem Wydawcy, aż w końcu cudownym zrządzeniem losu trafiłem na Panią Joannę Laprus-Mikulską z Wydawnictwa 2 piętro, której "Kokaina" bardzo się spodobała. Zasugerowała jednak kilka poprawek, a te zajęły następnych kilka miesięcy. Proces wydawniczy również się nieco przeciągnął. "Kokaina" rodziła się, więc w bólu i mozole przez prawie trzy lata.
awiola: Czy podczas pisania miałeś moment zwątpienia, taką myśl, by
przestać pisać, gdyż to zbyt intymne wyzwanie?
Arkadiusz Siedlecki: Oczywiście, że miałem. Ale raczej zwątpienie było skutkiem braku wiary we własne możliwości literackie. Jeśli zaś chodzi o mój ekshibicjonizm mentalny, czy jakkolwiek go nazwać to prawdę mówiąc nie mam z tym problemu. Poza tym, początkowo powieść pisana była tylko i wyłącznie dla mnie, dla najbliższych, jako forma terapii, więc starałem się nie myśleć i nie analizować zbyt wiele, po prostu pisałem.
awiola: Jak wyglądał proces wydawniczy? Szybko udało Ci się znaleźć wydawcę swojej książki?
Arkadiusz Siedlecki: Nie, nie szybko - trwało to jak wspominałem kilka miesięcy, z tym, że tym "kilku miesiącom" bliżej było do roku niż do kilkunastu tygodni. Jeśli twoje nazwisko jest anonimowe, to na rynku wydawniczym jesteś nikim i żadne Wydawnictwo nie zaryzykuje wydania twojej książki. Chyba, że jest naprawdę świetnie napisana i rokuje na bestseller, ale to zdarza się niezwykle rzadko. Istnieje również ryzyko, że pomimo bestsellerowych możliwości, twojej propozycji wydawniczej nikt nawet nie przeczyta, że utknie gdzieś na biurku redaktora w stosie podobnych tekstów.
awiola: Kto był pierwszym czytelnikiem i recenzentem "Kokainy"?
Arkadiusz Siedlecki: Miała być żona, ale wyszło inaczej. Później oczywiście miała o to do mnie pretensje, bo chciała być pierwsza, ale ja chciałem skończyć całość zanim ona pozna treść "Kokainy". Pierwsze rozdziały czytała natomiast moja przyjaciółka, świetna pisarka - Magdalena Witkiewicz. W ogóle to należy się kilka słów wyjaśnienia, bo to właśnie Magda była tym dobrym wiatrem w żagle, wspierała mnie i bezustannie motywowała do ciężkiej pracy. To także dzięki niej ukończyłem powieść i zacząłem szukać Wydawcy. Wierzyła we mnie od początku.
awiola: Do kogo głównie kierowana jest Twoja książka o uzależnieniu?
Arkadiusz Siedlecki: Do ludzi zagubionych, ich rodzin i bliskich. Bardzo chciałem, i nadal chcę, aby ludzie uzależnieni, bądź ci, którzy zaczynają swoją "życiową pomyłkę" z narkotykami nie popełniali moich błędów, aby – jeśli jeszcze mają, a na pewno nigdy nie jest za późno – okazję wydostać się z bagna uzależnienia, zrobili to. Doprawdy nie warto niszczyć sobie i najbliższym życia. W imię, czego to branie narkotyków? W imię ulotnego szczęścia i chwilowej rozkoszy? Z perspektywy czasu wiem, że to jest bez sensu.
awiola: Dlaczego zakończenie losów Krisa jest tak przygnębiające?
Arkadiusz Siedlecki: Nie lubię przesłodzonych powieści. Lukrowanych tekstów, bzdurnych i wtórnych. Los Krisa musiał się tak zakończyć. W taki sposób postanowił uciec od uzależnienia. Oczywiście jego wybór był tragiczny, ale i tak bywa. Chciałem pokazać bardzo prawdopodobne konsekwencje jego czynów i jego uzależnienia. Mnie się udało przestać brać, wyjść z tego bagna – można powiedzieć – bez szwanku, ale są narkomanii, którzy nie mają tyle szczęścia i kończą jak bohater mojej powieści. Narkomania to choroba duszy. Choroba śmiertelna.
awiola: Jakie są Twoje dalsze plany literackie?
Arkadiusz Siedlecki: Piszę powieść / reportaż. Jestem zafascynowany twórczością Mariusza Szczygła i trochę pod wpływem jego tekstów postanowiłem popełnić takie właśnie cudo. Poza tym lubię, kiedy fabuła przynajmniej po części jest prawdziwa. Jestem przekonany, że czytelnik bardziej interesuje się rzeczywistymi zdarzeniami, niźli fantasmagorią. Jestem również na finiszu pisania dramatu, który głęboko wierzę zostanie wystawiony w Teatrze Polskim. Na razie nie zdradzę, w którym.
Arkadiusz Siedlecki: Oczywiście, że miałem. Ale raczej zwątpienie było skutkiem braku wiary we własne możliwości literackie. Jeśli zaś chodzi o mój ekshibicjonizm mentalny, czy jakkolwiek go nazwać to prawdę mówiąc nie mam z tym problemu. Poza tym, początkowo powieść pisana była tylko i wyłącznie dla mnie, dla najbliższych, jako forma terapii, więc starałem się nie myśleć i nie analizować zbyt wiele, po prostu pisałem.
awiola: Jak wyglądał proces wydawniczy? Szybko udało Ci się znaleźć wydawcę swojej książki?
Arkadiusz Siedlecki: Nie, nie szybko - trwało to jak wspominałem kilka miesięcy, z tym, że tym "kilku miesiącom" bliżej było do roku niż do kilkunastu tygodni. Jeśli twoje nazwisko jest anonimowe, to na rynku wydawniczym jesteś nikim i żadne Wydawnictwo nie zaryzykuje wydania twojej książki. Chyba, że jest naprawdę świetnie napisana i rokuje na bestseller, ale to zdarza się niezwykle rzadko. Istnieje również ryzyko, że pomimo bestsellerowych możliwości, twojej propozycji wydawniczej nikt nawet nie przeczyta, że utknie gdzieś na biurku redaktora w stosie podobnych tekstów.
awiola: Kto był pierwszym czytelnikiem i recenzentem "Kokainy"?
Arkadiusz Siedlecki: Miała być żona, ale wyszło inaczej. Później oczywiście miała o to do mnie pretensje, bo chciała być pierwsza, ale ja chciałem skończyć całość zanim ona pozna treść "Kokainy". Pierwsze rozdziały czytała natomiast moja przyjaciółka, świetna pisarka - Magdalena Witkiewicz. W ogóle to należy się kilka słów wyjaśnienia, bo to właśnie Magda była tym dobrym wiatrem w żagle, wspierała mnie i bezustannie motywowała do ciężkiej pracy. To także dzięki niej ukończyłem powieść i zacząłem szukać Wydawcy. Wierzyła we mnie od początku.
awiola: Do kogo głównie kierowana jest Twoja książka o uzależnieniu?
Arkadiusz Siedlecki: Do ludzi zagubionych, ich rodzin i bliskich. Bardzo chciałem, i nadal chcę, aby ludzie uzależnieni, bądź ci, którzy zaczynają swoją "życiową pomyłkę" z narkotykami nie popełniali moich błędów, aby – jeśli jeszcze mają, a na pewno nigdy nie jest za późno – okazję wydostać się z bagna uzależnienia, zrobili to. Doprawdy nie warto niszczyć sobie i najbliższym życia. W imię, czego to branie narkotyków? W imię ulotnego szczęścia i chwilowej rozkoszy? Z perspektywy czasu wiem, że to jest bez sensu.
awiola: Dlaczego zakończenie losów Krisa jest tak przygnębiające?
Arkadiusz Siedlecki: Nie lubię przesłodzonych powieści. Lukrowanych tekstów, bzdurnych i wtórnych. Los Krisa musiał się tak zakończyć. W taki sposób postanowił uciec od uzależnienia. Oczywiście jego wybór był tragiczny, ale i tak bywa. Chciałem pokazać bardzo prawdopodobne konsekwencje jego czynów i jego uzależnienia. Mnie się udało przestać brać, wyjść z tego bagna – można powiedzieć – bez szwanku, ale są narkomanii, którzy nie mają tyle szczęścia i kończą jak bohater mojej powieści. Narkomania to choroba duszy. Choroba śmiertelna.
awiola: Jakie są Twoje dalsze plany literackie?
Arkadiusz Siedlecki: Piszę powieść / reportaż. Jestem zafascynowany twórczością Mariusza Szczygła i trochę pod wpływem jego tekstów postanowiłem popełnić takie właśnie cudo. Poza tym lubię, kiedy fabuła przynajmniej po części jest prawdziwa. Jestem przekonany, że czytelnik bardziej interesuje się rzeczywistymi zdarzeniami, niźli fantasmagorią. Jestem również na finiszu pisania dramatu, który głęboko wierzę zostanie wystawiony w Teatrze Polskim. Na razie nie zdradzę, w którym.
awiola: Co
najchętniej czyta Arkadiusz Siedlecki?
Arkadiusz Siedlecki: Bardzo lubię polską prozę. Prozę obyczajową czytam najchętniej i pewnie nie będę oryginalny, jeśli wymienię kilka nazwisk: Pilch, Kuczok, Piątek, Witkowski, Redliński, Myśliwski, a z pań: Gretkowska i Samson.
awiola: Jakich rad udzieliłbyś osobom chcącym wydać swoją pierwszą książkę?
Arkadiusz Siedlecki: Przede wszystkim: nie wolno wam się poddawać! Jeśli naprawdę chcecie pisać, nie możecie zwątpić w to, co robicie. Dużo pracujcie nad warsztatem literackim, jeszcze więcej czytajcie. To bardzo ważne.
awiola: Co na koniec chciałbyś przekazać czytelnikom mojej strony?
Arkadiusz Siedlecki: Życzę Wam spokojnego życia i samych radosnych chwil. W dobie dzisiejszych czasów, gdzie, co rusz wybuchają konflikty zbrojne, to bardzo ważne. Ważne, aby zachować ten spokój wewnętrzny. Serdecznie Was pozdrawiam. Dziękuję za wywiad.
Arkadiusz Siedlecki: Bardzo lubię polską prozę. Prozę obyczajową czytam najchętniej i pewnie nie będę oryginalny, jeśli wymienię kilka nazwisk: Pilch, Kuczok, Piątek, Witkowski, Redliński, Myśliwski, a z pań: Gretkowska i Samson.
awiola: Jakich rad udzieliłbyś osobom chcącym wydać swoją pierwszą książkę?
Arkadiusz Siedlecki: Przede wszystkim: nie wolno wam się poddawać! Jeśli naprawdę chcecie pisać, nie możecie zwątpić w to, co robicie. Dużo pracujcie nad warsztatem literackim, jeszcze więcej czytajcie. To bardzo ważne.
awiola: Co na koniec chciałbyś przekazać czytelnikom mojej strony?
Arkadiusz Siedlecki: Życzę Wam spokojnego życia i samych radosnych chwil. W dobie dzisiejszych czasów, gdzie, co rusz wybuchają konflikty zbrojne, to bardzo ważne. Ważne, aby zachować ten spokój wewnętrzny. Serdecznie Was pozdrawiam. Dziękuję za wywiad.
Ja również dziękuję za ciekawy i niezwykle pouczający wywiad. Zachęcam Was do przeczytania "Kokainy", która swoją fabułą niewątpliwie odurza i wciąga, jak tytułowy narkotyk. Życzę autorowi samych sukcesów.
Bardzo interesujący wywiad.Z chęcią przeczytam "Kokainę".
OdpowiedzUsuńNa książkę na razie się nie skuszę, ale wywiad ciekawy.
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad, a pan Siedlecki wydaje się naprawdę inteligentnym człowiekiem :) Nie sądzę, bym sięgnęła po jego książkę, czytałam już kilka o podobnej tematyce i na razie mi wystarczy.
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad z interesującym tematem w tle. Choć duo mówi się o uzależnieniach, to cały czas mało o nich wiemy... a po książkę z chęcią sięgnę.
OdpowiedzUsuńWywiad świetny, nie słyszałam o książce, ani o autorze, ale lubię takie życiowe historie na faktach, a ta w dodatku jest autobiograficzna :)
OdpowiedzUsuńPod wpływem tego wywiadu, jeszcze bardziej chcę przeczytać "Kokainę".
OdpowiedzUsuńTeż lubię polską prozę, więc mamy z autorem ze sobą coś wspólnego :)
OdpowiedzUsuńGratuluje wywiadu. Jak zwykle wyszedł fantastyczny.
Bardzo ciekawy wywiad, wciągający i zachęcający po sięgnięcie po "Kokainę".
OdpowiedzUsuńGratuluję świetnego wywiadu :) Podziwiam ludzi, którzy nie boją się upubliczniać swoich, jakże intymnych przeżyć.
OdpowiedzUsuńAutor pochodzi z mojego miasta, to miło:) Na pewno przeczytam "Kokainę":)))
OdpowiedzUsuńGosia - Bibliofilka
ciekawie sie czytalo:) gratuluje wywiadu:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wywiad. Po poznaniu autora z chęcią sięgnę po jego książkę.
OdpowiedzUsuńO "Kokainie" słyszałam, a wywiad bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńBardzo, ciekawy wywiad. Dobrze, ze tu trafiłam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący wywiad. Niestety różne uzależnienia coraz częściej nas dotyczą. Tylko odpowiednie leczenie w prywatnym ośrodku uzależnień pomogło mojemu tacie wyjść z alkoholizmu 2 lata temu.
OdpowiedzUsuń