"Dziewczynka z balonikami" - Agnieszka Turzyniecka
17:53
41
2014
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę II
,
Szara Godzina
,
Turzyniecka Agnieszka
"Mówi
się, że kiedy zamykają się jedne drzwi, to otwierają się
drugie".
Bardzo
często, w różnego rodzaju rozmowach, na słowo "depresja"
ludzie reagują co najmniej z pobłażaniem, drwiną lub zupełną
ignorancją. Ja sama używam czasami tego określenia z nieco
prześmiewczym wydźwiękiem, w swoich
gorszych
mentalnie dniach. Teraz
jednak wiem, że po
przeczytaniu ostatniego zdania najnowszej książki Agnieszki
Turzynieckiej, już nigdy nie użyję bezpodstawnie tego słowa. Słowa, które dla mnie diametralnie zmieniło swoją wymowę.
Agnieszka
Turzyniecka to pasjonatka podróży, języków obcych, dobrego
kryminału oraz miłośniczka psów. Studiowała germanistykę i
romanistykę na
niemieckim
uniwersytecie, jednak w dziesiątym semestrze przerwała naukę.
Autorka pracowała jako dziennikarka dla lokalnej prasy, obecnie zaś
pracuje w ogólnopolskich gazetach. Od 2009 mieszka w Polsce, w sieci
znajdziecie jej blog - "Gryzipiórek".
Marlena to dwudziestosiedmioletnia Polka, mieszkająca w Niemczech. Bohaterka od dziecka boryka się z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, powodującymi myśli samobójcze. Kolejny nawrót choroby, skłania ją do dobrowolnego zgłoszenia się do szpitala psychiatrycznego, w celu uzyskania niezbędnej pomocy. Marlena z najbardziej lekkiego oddziału, trafia na ten najgorszy - zamknięty, gdzie poznaje różnych pacjentów. Pacjentów, za którymi zawsze stoi ludzka tragedia.
"Dziewczynka z balonikami" to trudna i niezwykle wyczerpująca powieść psychologiczno-obyczajowa, której lektura odciska niezapomniane piętno. Losy Marleny – osoby zmagającej się z chorobą, która często traktowana jest przez ludzi pobłażliwie - to trafiające w duszę studium psychologiczne człowieka, którego przeszłość determinuje teraźniejszość. Agnieszce Turzynieckiej poprzez kreację głównej bohaterki, udało się w sugestywny sposób ukazać problem wielu ludzi, którym ta choroba nie pozwala prowadzić normalnego życia. Muszę przyznać, że dotąd również i mojej osobie towarzyszyło stereotypowe podejście do pojęcia depresji, którą utożsamiałam bardziej z czasowym niedysponowaniem, bądź zwykłym lenistwem i brakiem chęci do jakichkolwiek zmian. Tymczasem, przypadek Marleny uświadamia, czym tak naprawdę jest ta poważna choroba i jakie są jej symptomy. Autorka musiała dość szczegółowo zgłębiać ten temat, dużo czytać i być może poznać kogoś, kto zmagał się z depresją, gdyż widać to w całej konstrukcji fabularnej, precyzji i oddaniu szczegółów życia na oddziale. Co ważne, klimat leczenia Marleny w szpitalu nie jest tak przytłaczający, jak ludzie, których autorka stawia na drodze głównej bohaterki. Dla jednych bowiem nie ma już ratunku, a dla innych los szykuje drugą szansę.
Oprócz realistycznego przedstawienia wymiaru depresji, czytelnika zatrważać może również ukazanie stosunków jakie panują pomiędzy matką i córką, oraz co gorsze, wpływu przeszłości na kondycję psychiczną dorosłego człowieka. Brak miłości ze strony matki, ciągła oziębłość i stałe wyzywanie od grubasów i nieudaczników, okaleczyły na całe życie główną bohaterkę. To zatrważające, jak można poniżać własne dziecko, jednocześnie je kochając. Agnieszka Turzyniecka pokazała w ten sposób obraz skomplikowanych stosunków rodzinnych, których z pewnością w naszym świecie nie brakuje. To wielce smutny obraz, dający wiele do myślenia, mocno przygnębiający.
Od samego początku moją uwagę zwróciła tajemnicza okładka, doskonale odzwierciedlająca tytuł powieści i również jej fabułę. Tytuł bowiem, nawiązujący do małej dziewczynki z balonikami nie został użyty przypadkowo, o czym zapewne przekonają się czytelnicy podczas czytania powieści. Warto również wspomnieć o tym, że pomimo przygnębiającego wydźwięku całej historii Marleny, na końcu pojawia się iskierka nadziei. I za to dziękuję Agnieszce Turzynieckiej - za ten okruch dobrej myśli.
Nie powiem Wam, że "Dziewczynka z balonikami" to lektura, która sprawia przyjemność. To książka ciężka, trudna i często wymagająca odłożenia jej na chwilę, by przemyśleć pewne kwestie. Jednak wiem, że warto było poznać historię Marleny i jej zmagań z depresją, bowiem odtąd to słowo nabrało dla mnie całkowicie innego znaczenia. Zachęcam do zajrzenia we wnikliwe studium osoby, która chce normalnie żyć - mimo wszystko.
Marlena to dwudziestosiedmioletnia Polka, mieszkająca w Niemczech. Bohaterka od dziecka boryka się z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, powodującymi myśli samobójcze. Kolejny nawrót choroby, skłania ją do dobrowolnego zgłoszenia się do szpitala psychiatrycznego, w celu uzyskania niezbędnej pomocy. Marlena z najbardziej lekkiego oddziału, trafia na ten najgorszy - zamknięty, gdzie poznaje różnych pacjentów. Pacjentów, za którymi zawsze stoi ludzka tragedia.
"Dziewczynka z balonikami" to trudna i niezwykle wyczerpująca powieść psychologiczno-obyczajowa, której lektura odciska niezapomniane piętno. Losy Marleny – osoby zmagającej się z chorobą, która często traktowana jest przez ludzi pobłażliwie - to trafiające w duszę studium psychologiczne człowieka, którego przeszłość determinuje teraźniejszość. Agnieszce Turzynieckiej poprzez kreację głównej bohaterki, udało się w sugestywny sposób ukazać problem wielu ludzi, którym ta choroba nie pozwala prowadzić normalnego życia. Muszę przyznać, że dotąd również i mojej osobie towarzyszyło stereotypowe podejście do pojęcia depresji, którą utożsamiałam bardziej z czasowym niedysponowaniem, bądź zwykłym lenistwem i brakiem chęci do jakichkolwiek zmian. Tymczasem, przypadek Marleny uświadamia, czym tak naprawdę jest ta poważna choroba i jakie są jej symptomy. Autorka musiała dość szczegółowo zgłębiać ten temat, dużo czytać i być może poznać kogoś, kto zmagał się z depresją, gdyż widać to w całej konstrukcji fabularnej, precyzji i oddaniu szczegółów życia na oddziale. Co ważne, klimat leczenia Marleny w szpitalu nie jest tak przytłaczający, jak ludzie, których autorka stawia na drodze głównej bohaterki. Dla jednych bowiem nie ma już ratunku, a dla innych los szykuje drugą szansę.
Oprócz realistycznego przedstawienia wymiaru depresji, czytelnika zatrważać może również ukazanie stosunków jakie panują pomiędzy matką i córką, oraz co gorsze, wpływu przeszłości na kondycję psychiczną dorosłego człowieka. Brak miłości ze strony matki, ciągła oziębłość i stałe wyzywanie od grubasów i nieudaczników, okaleczyły na całe życie główną bohaterkę. To zatrważające, jak można poniżać własne dziecko, jednocześnie je kochając. Agnieszka Turzyniecka pokazała w ten sposób obraz skomplikowanych stosunków rodzinnych, których z pewnością w naszym świecie nie brakuje. To wielce smutny obraz, dający wiele do myślenia, mocno przygnębiający.
Od samego początku moją uwagę zwróciła tajemnicza okładka, doskonale odzwierciedlająca tytuł powieści i również jej fabułę. Tytuł bowiem, nawiązujący do małej dziewczynki z balonikami nie został użyty przypadkowo, o czym zapewne przekonają się czytelnicy podczas czytania powieści. Warto również wspomnieć o tym, że pomimo przygnębiającego wydźwięku całej historii Marleny, na końcu pojawia się iskierka nadziei. I za to dziękuję Agnieszce Turzynieckiej - za ten okruch dobrej myśli.
Nie powiem Wam, że "Dziewczynka z balonikami" to lektura, która sprawia przyjemność. To książka ciężka, trudna i często wymagająca odłożenia jej na chwilę, by przemyśleć pewne kwestie. Jednak wiem, że warto było poznać historię Marleny i jej zmagań z depresją, bowiem odtąd to słowo nabrało dla mnie całkowicie innego znaczenia. Zachęcam do zajrzenia we wnikliwe studium osoby, która chce normalnie żyć - mimo wszystko.
Agnieszka Turzyniecka |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Książka w sam raz dla mnie. Czekam by móc ją przeczytać :))
OdpowiedzUsuńTo już kolejna pozytywna recenzja tej książki, którą dzisiaj czytam:) Tematyka książki jak najbardziej mnie interesuje, więc chętnie rozglądnę się za tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie takiej książki teraz szukam - ciężkiej, trudnej, psychologicznej. W sam raz dla mnie!
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, mam nadzieję, że ta wpadnie w moje ręce. :)
OdpowiedzUsuńW sam raz dla mnie. Muszę poszukać w bibliotece.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJestem gotowa się z nią zmmierzyć, bo własnie do takich ksiazek mnie ostatnio ciagnie.
OdpowiedzUsuńto jest pokręcone. jak można lubić się dołować.
OdpowiedzUsuńZ pewnością to ciekawa i jednocześnie trudna w odbiorze lektura, z drugiej jednak strony często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele ludzi cierpi na tego typu zaburzeniami i jak ciężko z tego stanu wyjść i może dlatego warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie takie tematy. W sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
O depresji tak naprawdę nie mam zielonego pojęcia. Twoja recenzja zachęciła mnie do tego by bardziej zgłębić ten temat.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że to książka po którą warto sięgnąć. Będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńBardzo chciałbym przeczytać tą książkę, ze względu na możliwość penetracji ludzkiej natury. Depresja niezmiennie mnie interesuje.
OdpowiedzUsuńKsiążka pasuje mi na długi jesienny wieczór, tak więc będę ją miała na uwadze. Zawsze miałam słabość do ciężkich, psychologicznych książek...
OdpowiedzUsuńqrcze, widziałam już wcześniej tę pozycję - chętnie ją przeczytam...
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo chcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńJuż niedługo wpadnie w moje łapki :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie. Nie jest łatwo napisać o depresji tak, żeby osoby zdrowe zrozumiały problem. Jak widać, autorce to się udało. Będę się rozglądać za tą książką.
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu książka jest na liście książek, które muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej zainteresowałam się tym tytułem, jak wiesz lubię książki z mocnym wydźwiękiem i poruszające trudne tematy.
OdpowiedzUsuńKsiążka już za mną, ale wspominam ją bardzo pozytywnie. Niesamowita lektura.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo zainteresowana tą książką. Powieści, w których dobrze ujęto studium psychologiczne człowieka o dla mnie najlepsze lektury.
OdpowiedzUsuńWidzę, że czytasz "Wiosnę po wiedeńsku", też mam tę książkę. Jestem ciekawa, jak Ci się spodoba :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za sięganie po tak obciążające lektury. Tym bardziej polecam "Wieczerzę", to będzie coś dla Ciebie, myślę że masz uodporniony umysł ;)
OdpowiedzUsuńTo jedna z książek, które mam na swojej liście lektur do przeczytania.
OdpowiedzUsuńZainteresowałam się nią już po pierwszym spojrzeniu na okładkę, gdy pojawiła się w zapowiedziach. Koniecznie muszę przeczytać, pewnie też przestanę używać słowa "depresja" na mój codzienny, poranny stan.
OdpowiedzUsuńOkładka jest po prostu przecudowna! Nie mogłam się na nią napatrzeć, gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach. Wygląda na to, że moje pierwsze wrażenie o niej było bardzo dobre! Bardzo lubię tego typu powieści, takie prawdziwe. Zawsze potem długo zostają mi w pamięci i myślę, że ta książka też taka będzie.
OdpowiedzUsuńOj, trudna książka, ale chętnie ją kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym poznać historię Marleny. Historię, która mogła przecież każdego z nas podobnie doświadczyć. Dlatego z pewnością jest to książka warta przeczytania
OdpowiedzUsuńMimo, że unikam książek o chorobach, jednak taka analiza psychologiczna bohaterki by mnie mogła zainteresować. Trudna tematyka, ale przychylę się do zdania, że warta poznania.
OdpowiedzUsuńLubię takie trudne tematy, czuję się zachęcona:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że kiedyś ją dorwę.
OdpowiedzUsuńBez urazy, ale od jakiegoś czasu mam wrażenie, że Twoje recenzje są schematyczne i dość nudne. Mało nakreślasz fabułę, przez cop nie czuje potrzeby przeczytania książki, bo nie wiem prawie, o czym jest.
OdpowiedzUsuńksiazka-jest-ciekawsza.blogspot.com
Emiskoczku, poruszyłaś niezwykle interesujący problem - mianowicie ile z fabuły zdradzić w recenzji. Recenzja nie jest i nie powinna być streszczeniem, a już tym bardziej, nie powinna zawierać spojlerów ( o czym nie zawsze pamiętają wydawcy, umieszczając takie istotne informacje na okładce, jak: kto zabił :)).
UsuńNie powinna też, w moim odczuciu, nadmiernie wystawiać na światło reflektorów samego recenzenta, jego gustów, jak zdobył książkę (chyba, że to niezwykły sposób), miejsca gdzie ją czytał etc. Zatem co powinno znaleźć się w recenzji?
Ja szukam określenia gatunku i naszkicowania problemu, o jakim traktuje książka. Wtedy wiem, czy mam na nią ochotę, czy nie. Oczywiście dobrze jest, jeśli znajdzie się refleksja dotycząca "wykonania zadania", a tu już recenzent musi podeprzeć się np. cytatami. Lubie także, gdy kilka słów zostaje poświęconych językowej warstwie książki.
Przyznam się szczerze, że mam swoich ulubionych recenzentów, (akurat oni nie prowadzą blogów) i to od nich uczę się pisania recenzji. I nabywam książki, które zaprezentowali, bo robią to tak smakowicie, że po prostu MUSZĘ je przeczytać :)
A czego Ty oczekujesz od dobrej recenzji? :)
Pozdrawiam!
Według mnie recenzja nie powinna zdradzać za dużo z fabuły, gdyż nie to jest jej celem i nie znoszę spojlerów. Niektóre recenzje na blogach to streszczenia książek, a nie o to chodzi - 80% streszczenia i trzy zdania podsumowania. Moim zdaniem jeden akapit dotyczący nakreślenia fabuły jest wystarczający, reszta to moje subiektywnie przemyślenia. Przykro mi, że uważasz, że moje teksty są nudne i schematyczne - taki mam styl pisania i chyba już tego nie zmienię. Pani_Wu czy Ty również tak uważasz? Wszelkie uwagi krytyczne mile widziane :)
UsuńAwiolu, ja właśnie dlatego cenię sobie Twoje recenzje, że nie są streszczeniem. Pokazujesz problem, który poruszył autor. Dzięki temu wiem, czy książka celuje w moje zainteresowania, czy nie.
UsuńSpotkałam na portalach recenzje literacko barwne, ozdobne i same w sobie ciekawe, czytało się je znakomicie, autor recenzji dawał popisy erudycji, cóż z tego, skoro miało się to nijak do książki. Literatury szukam na półce, na blogu lub w książkowym portalu recenzji, nie odwrotnie.
Recenzji "Dziewczynki z balonikami" czytałam kilka i to właśnie Twoja, Awiolu, recenzja pokazała mi bez owijania w bawełnę czego mogę spodziewać się po tej pozycji. Znalazłam tutaj to, czego tam nie było. Czy może być lepiej? :)
Każdy widać szuka czegoś innego w recenzji, mi Awioli się bardzo podobają i zazdroszczę stylu jej pisania. Co do książki jest bardzo interesująca, depresja to choroba współczesności.
UsuńDziękuję bardzo. Staram się cały czas rozwijać swój warsztat, a teksty przerabiam po kilka razy. Nie chcę być schematyczna i nudna, dlatego każde słowo krytyki jest dla mnie ważne. Tym bardziej więc dziękuję Magdaleno za te ciepłe słowa :)
UsuńPrzepraszam, że moje słowa zabrzmiały tak, jak zabrzmiały. Chodzi i po prostu o to, iż czasem wydaje mi się za mało tej fabuły w recenzji. Także nie lubię spojlerów, ani przydługich streszczeń, ale na mój gusty przydałoby się ociupinkę więcej opisu.W niektórych wypadkach po przeczytaniu jakiejś recenzji (na różnych blogach) wciąż nie wiem, o czym jest dana książka. Wiem, jak ważne są zdolności pisarskie autora i nie przeszkadza mi pisanie o tym, jednak co mi po tych informacjach, jeśli nie wiem, o czym jest ta pozycja? Nie mówię, że mi się Twoje recenzje nie podobają, bo z chęcią je czytam, ale czasem mi czegoś brakuje. Jednak nie zważaj na moje słowa, bo wiem, że masz mnóstwo czytelników, którym jak najbardziej odpowiada Twój styl.
UsuńPozdrawiam.
Chyba do tej pory nie czytałam żadnej książki, która oscylowałaby wokół tematu depresji. Myślę, że ten tytuł byłby dobrą okazją żeby to zmienić.
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozpoczynam lekturę tej książki, mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu, bo tematyka jest przygnębiająca i nie często poruszana.
OdpowiedzUsuń