Beata Dołęgowska, Wiesław Dołęgowski - "Raz… dwa… trzy... do rodziny trafisz… Ty!"
18:09
23
2014
,
Dołęgowska Beata
,
Dołęgowski Wiesław
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę II
,
Wydawnictwo Psychoskok
"Adopcja
została przez państwo praktycznie zmonopolizowana. A monopol często
prowadzi do wynaturzeń i tworzy znakomite warunki dla
rozwoju szarej strefy".
Nie
od dzisiaj wiadomo, że procedury adopcyjne w naszym kraju są
niezwykle skomplikowane i często nielogiczne, wystawiając
potencjalnych
rodziców i adoptowane dziecko na dużą próbę w
kwestii stworzenia rodziny.
Nie sądziłam jednak, że w państwie będącym członkiem Unii
Europejskiej, może szerzyć się taka patologia i znieczulica w
stosunku do bezbronnych dzieci, które już na samym starcie dostały od
życia w kość. Jestem wściekła!
Autorami publikacji "Raz… dwa… trzy... do rodziny trafisz… Ty!" jest małżeństwo działaczy społecznych - Beata i Wiesław Dołęgowscy. Beata Dołęgowska to prezes fundacji "Dziecko-Adopcja-Rodzina", beznadziejna fantastka, wierząca w niezbędność polityki rodzinnej, która powinna służyć, a nie szkodzić. Jej mąż, Wiesław Dołęgowski to niedowiarek i sceptyk, który ze wszystkich sił wspiera życiową misję żony.
"Raz… dwa… trzy... do rodziny trafisz… Ty!" to dokumentalna publikacja, skupiająca się na systemie adopcyjnym naszego kraju. Obnaża patologię w działalności ośrodków adopcyjnych, nieszczelność prawa i złą wolę ludzi, którzy winni dbać o dobro dziecka. To dwieście stron wziętych prosto z życia, bez zbędnego teoretyzowania. Same fakty, bez znieczulenia.
Beata i Wiesław Dołęgowscy nadali swojej publikacji niezwykle trafiony tytuł, będący niestety smutną metaforą życia dzieci pozbawionych rodziców. Autorzy przedstawiają bowiem tę stronę adopcji w Polsce, o której przeciętny zjadacz chleba taki jak ja, nie ma zielonego pojęcia. Niejasne procedury adopcyjne rodem z PRL-u, "tumiwisizm" pracowników, biurokracja, przedkładanie statystyki nad jednostkę ludzką, czy zwykła opieszałość w działaniu. Ważne jest to, że wszystkie te patologie systemu zostały przedstawione na konkretnych przykładach. Przykładach ukazujących szokujące historie, będące za każdym razem dramatem jakiegoś niewinnego dziecka. Najbardziej w tym wszystkim jednak zaskakuje rywalizacja pomiędzy ośrodkami adopcyjnymi, czegoś takiego po prostu się nie spodziewałam. Muszę przyznać, że podczas lektury tej książki targały mną sprzeczne emocje, od wściekłości i bezsilności w stosunku do bezdusznych pracowników ośrodków adopcji, do podziwu dla ośrodka w Otwocku za cierpliwość i wolę walki o każde, niewinne dziecko. Zastanawiające jest dla mnie to, jak ludzie, którzy widzą w bezbronnym dziecku wyłącznie statystykę, mogą funkcjonować z czystym sumieniem.
Aby wzmocnić cały wydźwięk publikacji, autorzy zamieścili historię wielu dzieci. Dzieci, którym los od początku nie szczędził trudów życia. Historie, nad którymi nie można przejść obojętnie w żadnym wypadku. Trzymiesięczny Antoś został rzucony o ścianę przez swojego ojca, bo płakał. Sześciomiesięczny Jacuś z wrodzona wadą genetyczną, nie zna innego miejsca niż szpital, to jego marna namiastka domu. Czy takie dzieci nie zasługują na miłość? Te i wiele innych historii poruszyło moją duszę, trudno bowiem nie przeżywać w sobie takich dramatów. Tym bardziej, gdy autorzy przedstawiają każdą historię poprzez dość suchy przekaz, taki zabieg jeszcze bardziej działa na wyzwolenie się różnorodnych emocji.
Oprócz tradycyjnej adopcji, Beata i Wiesław Dołęgowscy poruszyli również dwie, ciekawe kwestie obecne w tym obszarze: adopcja przez osobę samotną, oraz adopcja ze wskazaniem. Szokującym jest także obszerne omówienie wykorzystywania karty dziecka, która często staje się fałszywym narzędziem do manipulacji. W całej publikacji zabrakło mi jednak jednego elementu - swoistego słowniczka, który już na początku książki wyjaśniałby podstawowe pojęcia typu ośrodek adopcyjny, opieka zastępcza czy placówka opiekuńczo-wychowawcza. Myślę, że takie zestawienie znacznie ułatwiłoby późniejsze poruszanie się po samej treści książki.
"Raz… dwa… trzy... do rodziny trafisz… Ty!" to publikacja, która pomimo małej objętościowo treści, szokuje, zaskakuje i niestety zasmuca. Obnażając istniejącą patologię naszego systemu adopcyjnego, ukazuje ludzie dramaty. Dramaty dzieci i osób pragnących stworzyć rodzinę. Mam nadzieję, że dzięki tej książce wzrośnie nasza świadomość, a o adopcji będzie się mówiło w naszym kraju coraz więcej.
Autorami publikacji "Raz… dwa… trzy... do rodziny trafisz… Ty!" jest małżeństwo działaczy społecznych - Beata i Wiesław Dołęgowscy. Beata Dołęgowska to prezes fundacji "Dziecko-Adopcja-Rodzina", beznadziejna fantastka, wierząca w niezbędność polityki rodzinnej, która powinna służyć, a nie szkodzić. Jej mąż, Wiesław Dołęgowski to niedowiarek i sceptyk, który ze wszystkich sił wspiera życiową misję żony.
"Raz… dwa… trzy... do rodziny trafisz… Ty!" to dokumentalna publikacja, skupiająca się na systemie adopcyjnym naszego kraju. Obnaża patologię w działalności ośrodków adopcyjnych, nieszczelność prawa i złą wolę ludzi, którzy winni dbać o dobro dziecka. To dwieście stron wziętych prosto z życia, bez zbędnego teoretyzowania. Same fakty, bez znieczulenia.
Beata i Wiesław Dołęgowscy nadali swojej publikacji niezwykle trafiony tytuł, będący niestety smutną metaforą życia dzieci pozbawionych rodziców. Autorzy przedstawiają bowiem tę stronę adopcji w Polsce, o której przeciętny zjadacz chleba taki jak ja, nie ma zielonego pojęcia. Niejasne procedury adopcyjne rodem z PRL-u, "tumiwisizm" pracowników, biurokracja, przedkładanie statystyki nad jednostkę ludzką, czy zwykła opieszałość w działaniu. Ważne jest to, że wszystkie te patologie systemu zostały przedstawione na konkretnych przykładach. Przykładach ukazujących szokujące historie, będące za każdym razem dramatem jakiegoś niewinnego dziecka. Najbardziej w tym wszystkim jednak zaskakuje rywalizacja pomiędzy ośrodkami adopcyjnymi, czegoś takiego po prostu się nie spodziewałam. Muszę przyznać, że podczas lektury tej książki targały mną sprzeczne emocje, od wściekłości i bezsilności w stosunku do bezdusznych pracowników ośrodków adopcji, do podziwu dla ośrodka w Otwocku za cierpliwość i wolę walki o każde, niewinne dziecko. Zastanawiające jest dla mnie to, jak ludzie, którzy widzą w bezbronnym dziecku wyłącznie statystykę, mogą funkcjonować z czystym sumieniem.
Aby wzmocnić cały wydźwięk publikacji, autorzy zamieścili historię wielu dzieci. Dzieci, którym los od początku nie szczędził trudów życia. Historie, nad którymi nie można przejść obojętnie w żadnym wypadku. Trzymiesięczny Antoś został rzucony o ścianę przez swojego ojca, bo płakał. Sześciomiesięczny Jacuś z wrodzona wadą genetyczną, nie zna innego miejsca niż szpital, to jego marna namiastka domu. Czy takie dzieci nie zasługują na miłość? Te i wiele innych historii poruszyło moją duszę, trudno bowiem nie przeżywać w sobie takich dramatów. Tym bardziej, gdy autorzy przedstawiają każdą historię poprzez dość suchy przekaz, taki zabieg jeszcze bardziej działa na wyzwolenie się różnorodnych emocji.
Oprócz tradycyjnej adopcji, Beata i Wiesław Dołęgowscy poruszyli również dwie, ciekawe kwestie obecne w tym obszarze: adopcja przez osobę samotną, oraz adopcja ze wskazaniem. Szokującym jest także obszerne omówienie wykorzystywania karty dziecka, która często staje się fałszywym narzędziem do manipulacji. W całej publikacji zabrakło mi jednak jednego elementu - swoistego słowniczka, który już na początku książki wyjaśniałby podstawowe pojęcia typu ośrodek adopcyjny, opieka zastępcza czy placówka opiekuńczo-wychowawcza. Myślę, że takie zestawienie znacznie ułatwiłoby późniejsze poruszanie się po samej treści książki.
"Raz… dwa… trzy... do rodziny trafisz… Ty!" to publikacja, która pomimo małej objętościowo treści, szokuje, zaskakuje i niestety zasmuca. Obnażając istniejącą patologię naszego systemu adopcyjnego, ukazuje ludzie dramaty. Dramaty dzieci i osób pragnących stworzyć rodzinę. Mam nadzieję, że dzięki tej książce wzrośnie nasza świadomość, a o adopcji będzie się mówiło w naszym kraju coraz więcej.
Beata Dołęgowska |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Psychoskok
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Pierwsze słyszę o takiej publikacji, ale zaintrygowałaś mnie niesamowicie, tym bardziej, ze tak jak piszesz - takie publikacje są w naszym kraju potrzebne aby unaocznić problem. Jestem bardzo ciekawa publikacji napisanej przez profesjonalistów w tym obszarze.
OdpowiedzUsuńZ doświadczenia wiem, ze jest to bardzo ciężki temat. Będąc w gimnazjum koleżanka z klas była z domu dziecka, a o jej adopcję starało się jedno małżeństwo. Cała procedura trwała przeszło dwa lata, w trakcie której męczyła się nie tylko koleżanka, ale również i jej przyszli rodzice adopcyjni.
U nas patologia jest na każdym kroku. System i ludzie za nim stojący to bezduszność, bezduszność i jeszcze raz bezduszność.
OdpowiedzUsuńDzieci są najbardziej narażone, gdyż nie mogą się bronić. Dobrze, że ktoś pisze o tym co się dzieje w obszarze adopcji złego.
Jeszcze potrzebne są publikacje o zabieraniu dzieci i oddawaniu do rodzin zastępczych miast pomóc rodzinie biologicznej.
Nietypowa książka, ale poruszająca ważne tematy. Muszę przyjrzeć jej się bliżej.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z taką tematyką. Ta pozycja wydaje się interesująca.
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością szokująca, ale bardzo ważna, powinna zostać przeczytana przez jak największą liczbę ludzi. Z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńTrudna tematyka, ale przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążka warta przeczytania i polecenia innym
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie, chociaż ten trudny temat trochę mnie przeraża
OdpowiedzUsuńLubię takie tematy i mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńNie ma moje nerwy takie historie z życia wzięte.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki. Może się skuszę, choć z pewnością nie jest to łatwa lektura.
OdpowiedzUsuńO książce pierwsze słyszę... Nie jestem pewna, czy dla mnie jest denerwowanie się bezdusznością biurokracji i "bo takie są procedury", mimo wszystko zaciekawiłaś mnie tą pozycją.
OdpowiedzUsuńTematyka książki z pewnością nie łatwa, a i kontrowersyjna. Z pewnością jednak książka warta uwagi ;)
OdpowiedzUsuńCiężki temat i warty poznania. Z pewnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że takie pozycje powstają na polskim rynku wydawniczym, choć to wciąż za mało, by cokolwiek zmienić.
OdpowiedzUsuńTo musi być ważna i wartościowa książka. Sama się nigdy tym tematem bliżej nie interesowałam, ale różne historie do mnie docierały. Mało optymistyczne.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej publikacji, ale Twoja recenzja przekonuje mnie, że warto ją poznać.
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać - zwłaszcza po tym, jak "Bidul" Maślanki wywrócił mi mózg na lewa stronę.
OdpowiedzUsuńTo bardzo ważna książka ponieważ w pajęczynie procedur i biurokracji zapomina się o najważniejszym, czyli dobru dzieci
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tytuł kontrowersyjny, ale taki ma być. Ma zwracać uwagę na problem, który niestety istnieje, choć nie powinien.
OdpowiedzUsuńChoć książka warta uwagi, myślę, że ja męczyłabym się jej lekturą. Jestem za wrażliwa i za nerwowa zarazem.
Czytałam mnóstwo artykułów na ten temat. Przerażające jest to, jak urzędnicy bawią się niewinnymi dziećmi.
OdpowiedzUsuńAdopcja jest niezwykle ważna i też mam nadzieję, że ludzie zaczną o niej częściej mówić. Tak wiele dzieci czeka na miłość...
OdpowiedzUsuńAdopcja jest niezwykle ważna i też mam nadzieję, że ludzie zaczną o niej częściej mówić. Tak wiele dzieci czeka na miłość...
OdpowiedzUsuń