Marilynne Robinson – "Dom nad jeziorem smutku"
"Najlepiej
nie mieć niczego, bo ostatecznie rozpadną się nawet nasze kości.
Najlepiej nie mieć niczego".
Istnieją
takie książki w naszym życiu, które po przeczytaniu ich ostatniej
strony, niosą ze sobą przez jeszcze dłuższy czas, silny ładunek
emocjonalny i pewną aurę tajemniczości. Niewątpliwie do takiej
grupy należy dopisać
powieść pt.
"Dom
nad jeziorem smutku". Książkę, która przeczytana w
nieodpowiednim dla czytelnika wieku, może wydać się chaotyczna i
bezsensowna.
Dobrze, że sięgnęłam po nią akurat teraz. To dobry czas na to dzieło.
Marilynne Robinson to urodzona w Sandpoint, w stanie Idaho w 1947 r. amerykańska pisarka. Autorka z wykształcenia jest doktorem anglistyki, ukończyła Uniwersytet Waszyngtoński w Seattle. "Dom nad jeziorem smutku" to jej debiut wydany w 1980 r., który zdobył nagrodę PEN / Hemingway Award oraz został mianowany do Nagrody Pulitzera. Po dwudziestu czterech latach, autorka wydała drugą książkę pt. "Gilead", której tym razem udało się zdobyła Pulitzera. Pisarka pisze obecnie artykuły i recenzje, oraz wykłada gościnnie na uniwersytetach.
W prowincjonalnym miasteczku Fingerbone, nad samym jeziorem mieszkają dwie siostry – starsza Ruth i młodsza Lucille. Dziewczynki dorastają w specyficznych warunkach, wychowywane najpierw przez babcię, a po jej śmierci przez dwie siostry dziadka. Pewnego dnia, w domu pojawia się siostra ich matki – Sylvie, która przejmuje opiekę nad bohaterkami. Ciotka będąca ekscentryczną i zarazem dziwną osobą, wzbudza w siostrach sprzeczne odczucia. W rodzinnym domu nad jeziorem, dochodzi do trudnych wyborów. Siostry muszą podjąć decyzję, czy pozostać z odizolowaną od świata opiekunką czy żyć tak, jak pozostali ludzie.
"Dom nad jeziorem smutku" to tytuł nadany polskiemu wydaniu tej powieści. Tytuł o wiele bardziej trafny w odniesieniu do treści książki, niż oryginalna nazwa "Housekeeping". Książka Marilynne Robinson jest bowiem pełna smutku, a jej punktem centralnym jest jezioro. Jezioro będące metaforą nieszczęścia, krzywdy i swoistego chichotu losu. To bowiem w tym jeziorze zginął dziadek Ruth i Lucille. Do tego jeziora również wjechała samochodem matka dziewczynek, popełniając tym samym samobójstwo. Bohaterki żyją i dorastają przy miejscu, które na zawsze ukształtowało ich losy, co wydaje się być bezlitosne i okrutne. Któż z nas bowiem, chciałby mieszkać w miejscu, w którym utraciło się najbliższe sobie osoby? Trafiony więc wydaje się być polski tytuł, gdyż jezioro bezsprzecznie kojarzy się ze smutkiem, a nawet wielkim smutkiem i okrucieństwem.
Autorka zachwyca czytelnika swoją wnikliwą charakterystyką postaci, a mianowicie portretem psychologicznym głównie dwóch bohaterek – Ruth i jej ciotki Sylvie. To bowiem indywidualistki, jednostki nie dające się zaszufladkować w żadne ramy i schematy. Czytelnik do ostatniej strony próbuje rozgryźć te postacie, motywy ich postępowania i tajemnicę, jaką niewątpliwie każda z nich posiada. W szczególności intrygująca wydaje się być Sylvie, kobieta wędrowiec, która żyje we własnym świecie. Świecie wolnym od wszelkich konwenansów, w którym bohaterka egzystuje według własnego planu. Ruth, z dnia na dzień upodabnia się do ciotki i oddala się od młodszej siostry Lucille. Dziwactwo ciotki roznosi się na jej siostrzenicę, tym samym sprowadzając ją na drogę, z której nie ma już odwrotu. Marilynne Robinson tworząc takie specyficzne kreacje bohaterów, pozornie jedynie przedstawia wpływ osób z najbliższego otoczenia na nasze postępowanie. Autorka bowiem głównie stara się pokazać odwieczne dążenie człowieka do wolności. Wolności, która w tym przypadku, w domu naznaczonym smutkiem i wielkimi tragediami, przybiera bezcenną wartość, o która warto walczyć. Biorąc natomiast pod uwagę zakończenie książki, pytaniem otwartym pozostaje, czy bohaterkom o taką właśnie wolność chodziło. Każdy sam musi sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Marilynne Robinson układa swoje słowa w refleksyjne i nostalgiczne przemyślenia, nacechowane dużą dawką emocji. Lektura tej książki z pewnością nie zadowoli czytelników oczekujących wartkiej akcji, czy spektakularnych zwrotów w fabule. To spokojna historia, tocząca się swoim własnym rytmem, posiadająca cechy powieści obyczajowej i psychologicznej.
"Dom nad jeziorem smutku" wzbudzi w Was wiele przedziwnych uczuć, od zdziwienia do kompletnego niezrozumienia. Jedno jest pewne, nad fabułą tej książki nie można przejść obojętnie. Jestem bardzo ciekawa filmowej adaptacji tej książki, która swoją premierę miała w 1987 r. Zachęcam do niespiesznego pochylenia się nad historią Ruth i Sylvie.
Marilynne Robinson to urodzona w Sandpoint, w stanie Idaho w 1947 r. amerykańska pisarka. Autorka z wykształcenia jest doktorem anglistyki, ukończyła Uniwersytet Waszyngtoński w Seattle. "Dom nad jeziorem smutku" to jej debiut wydany w 1980 r., który zdobył nagrodę PEN / Hemingway Award oraz został mianowany do Nagrody Pulitzera. Po dwudziestu czterech latach, autorka wydała drugą książkę pt. "Gilead", której tym razem udało się zdobyła Pulitzera. Pisarka pisze obecnie artykuły i recenzje, oraz wykłada gościnnie na uniwersytetach.
W prowincjonalnym miasteczku Fingerbone, nad samym jeziorem mieszkają dwie siostry – starsza Ruth i młodsza Lucille. Dziewczynki dorastają w specyficznych warunkach, wychowywane najpierw przez babcię, a po jej śmierci przez dwie siostry dziadka. Pewnego dnia, w domu pojawia się siostra ich matki – Sylvie, która przejmuje opiekę nad bohaterkami. Ciotka będąca ekscentryczną i zarazem dziwną osobą, wzbudza w siostrach sprzeczne odczucia. W rodzinnym domu nad jeziorem, dochodzi do trudnych wyborów. Siostry muszą podjąć decyzję, czy pozostać z odizolowaną od świata opiekunką czy żyć tak, jak pozostali ludzie.
"Dom nad jeziorem smutku" to tytuł nadany polskiemu wydaniu tej powieści. Tytuł o wiele bardziej trafny w odniesieniu do treści książki, niż oryginalna nazwa "Housekeeping". Książka Marilynne Robinson jest bowiem pełna smutku, a jej punktem centralnym jest jezioro. Jezioro będące metaforą nieszczęścia, krzywdy i swoistego chichotu losu. To bowiem w tym jeziorze zginął dziadek Ruth i Lucille. Do tego jeziora również wjechała samochodem matka dziewczynek, popełniając tym samym samobójstwo. Bohaterki żyją i dorastają przy miejscu, które na zawsze ukształtowało ich losy, co wydaje się być bezlitosne i okrutne. Któż z nas bowiem, chciałby mieszkać w miejscu, w którym utraciło się najbliższe sobie osoby? Trafiony więc wydaje się być polski tytuł, gdyż jezioro bezsprzecznie kojarzy się ze smutkiem, a nawet wielkim smutkiem i okrucieństwem.
Autorka zachwyca czytelnika swoją wnikliwą charakterystyką postaci, a mianowicie portretem psychologicznym głównie dwóch bohaterek – Ruth i jej ciotki Sylvie. To bowiem indywidualistki, jednostki nie dające się zaszufladkować w żadne ramy i schematy. Czytelnik do ostatniej strony próbuje rozgryźć te postacie, motywy ich postępowania i tajemnicę, jaką niewątpliwie każda z nich posiada. W szczególności intrygująca wydaje się być Sylvie, kobieta wędrowiec, która żyje we własnym świecie. Świecie wolnym od wszelkich konwenansów, w którym bohaterka egzystuje według własnego planu. Ruth, z dnia na dzień upodabnia się do ciotki i oddala się od młodszej siostry Lucille. Dziwactwo ciotki roznosi się na jej siostrzenicę, tym samym sprowadzając ją na drogę, z której nie ma już odwrotu. Marilynne Robinson tworząc takie specyficzne kreacje bohaterów, pozornie jedynie przedstawia wpływ osób z najbliższego otoczenia na nasze postępowanie. Autorka bowiem głównie stara się pokazać odwieczne dążenie człowieka do wolności. Wolności, która w tym przypadku, w domu naznaczonym smutkiem i wielkimi tragediami, przybiera bezcenną wartość, o która warto walczyć. Biorąc natomiast pod uwagę zakończenie książki, pytaniem otwartym pozostaje, czy bohaterkom o taką właśnie wolność chodziło. Każdy sam musi sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Marilynne Robinson układa swoje słowa w refleksyjne i nostalgiczne przemyślenia, nacechowane dużą dawką emocji. Lektura tej książki z pewnością nie zadowoli czytelników oczekujących wartkiej akcji, czy spektakularnych zwrotów w fabule. To spokojna historia, tocząca się swoim własnym rytmem, posiadająca cechy powieści obyczajowej i psychologicznej.
"Dom nad jeziorem smutku" wzbudzi w Was wiele przedziwnych uczuć, od zdziwienia do kompletnego niezrozumienia. Jedno jest pewne, nad fabułą tej książki nie można przejść obojętnie. Jestem bardzo ciekawa filmowej adaptacji tej książki, która swoją premierę miała w 1987 r. Zachęcam do niespiesznego pochylenia się nad historią Ruth i Sylvie.
Marilynne Robinson |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu M
Mnie jednak ta książka nie przekonała. Również dziś napisałam o niej parę słów na blogu. Chyba nie każdy się przy niej odnajdzie. Ale próbować warto.
OdpowiedzUsuńKsiążka zdaje się być dość nietypowa. Chyba jednak nie sięgnę po nią, obawiam się tych dłużej i mimo wszystko smutnych historii. Tu śmierć, tu specyficzna opiekunka - to zdecydowanie nie jest wiosenna książka :D
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie. Czasem warto zatrzymać się na chwilę i przeczytać książkę skłaniającą do refleksji. Chociaż faktycznie wiosną bardziej chce się czytać same pozytywne lektury :-)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym się zapoznać z tą książką, dużo o niej słyszałam i jestem ciekawa, co w niej znajdę:)
OdpowiedzUsuńJa się zagubiłam w tej książce i nie odnalazłam większego sensu - nie przemówiła do mnie, na tyle ile oczekiwałam.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, po lekturze których wciąż myślami do nich wracam. Myślę, że to coś idealnego dla mnie:)
OdpowiedzUsuńJedyne, co mogę powiedzieć o tej książce to to, że jest ona bardzo specyficzna. Zanim napisałam jej recenzję, musiałam długo o niej rozmyślać i zrobić konieczne notatki. Masz rację, do tej powieści po prostu trzeba dorosnąć.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki, skoro jest taka specyficzna. Być może do mnie trafi ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że za kilka lat bardziej do mnie przemówi.
OdpowiedzUsuńJestem jej bardzo ciekawa i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńSądząc z Twojej recenzji, tytuł wydaje się być naprawdę trafiony. Nie wyobrażam sobie mieszkać w miejscu, gdzie zginęli moi najbliżsi. Myślę, że jak tylko natrafię na odpowiedni moment, to sięgnę po tą powieść, ale wydaje mi się, że tak jak napisałaś - nie ma się co spieszyć.
OdpowiedzUsuńZ Twojego opisu wyłania się senna, przygnębiająca rzeczywistość, która nijak nie pasuje do radosnego, słonecznego nastroju, jaki jest w ostatnim czasie moim udziałem.
OdpowiedzUsuńKsiążka trudna w odbiorze i dobrze to ujęłaś, że trzeba ją przeczytać w odpowiednim wieku, żeby dokładnie zrozumieć jej przekaz. Nie jestem do końca przekonana, czy u mnie jest to akurat ten moment, żeby sięgnąć po tę lekturę.
OdpowiedzUsuńJedna z najlepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w ostatnim czasie. Też uważam, że trzeba przeczytać ją w odpowiednim wieku. Nie wiedziałam, że istnieje ekranizacja! Muszę sobie obejrzeć w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa tej książki choć opinie na jej temat są sprzeczne. Czeka na mojej półce i wkrótce sama zapoznam się w fabułą.
OdpowiedzUsuńJest to książka, która jak najbardziej trafiłabym w mój gust - chyba, że okazałoby się, że wyda mi sie chaotyczna.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie. Z chęcią bym po nią sięgnęła - czas odwiedzić bibliotekę.
OdpowiedzUsuńTematycznie jakoś ta książka mnie nie zaciekawiła, dlatego jednak się na nią nie skuszę.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tytułem i doszłam również do wniosku, że polski podoba mi się bardziej. Jest bardziej romantyczny i tajemniczy, jak sama książka. Ale "Housekeeping" jest oczywiście uzasadniony. W zestawieniu z ostatnią sceną dość nawet brzmi mocno, aż skóra cierpnie... tylko dla naszych polskich romantycznych dusz nie bardzo odpowiedni...
OdpowiedzUsuńmnie przekonałaś jak często to robisz i utwierdziłaś w przekonaniu, że warto po tę książkę sięgnąć, a fakt, że mamy wnikliwie wykreowane postacie i wzbudza ona sporo emocji przemawia tym bardziej na korzyść!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy teraz jest odpowiedni moment na lekturę tej książki, ale jej nie przekreślam.
OdpowiedzUsuńJa już od dawna pragnę tę książkę przeczytać, bo mam przeczucie, że mi ona się spodoba... choć może nie tyle spodoba, co zaintryguje mnie i poruszy. Lubię smutne historie.
OdpowiedzUsuńNie przeszkadza mi ani nie odpycha, jak niektórych ten smutek, to analizowanie dogłębne. Tylko zapewne aby prawdziwie poczuć ta książkę musiałbym po nią siegnąć w odpowiednim momencie.
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka już na półce na swą kolej. Cieszy mnie Twoja pozytywna opinia. Potwierdzasz, że wybrałam książkę dla mnie odpowiednią.
OdpowiedzUsuńNiekiedy lubię sięgać po książki skłaniające do refleksji. Teraz jednak moje upodobania literackie skłaniają się ku nieco "luźniejszym" pozycjom, odpuszczę sobie więc "Dom nad jeziorem".
OdpowiedzUsuńCieszę się, że i tobie ona przypadła do gustu. Nie miałam pojęcia o ekranizacji!!!
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne odczucia do Twoich :)
OdpowiedzUsuńMuszę się jeszcze skusić na film :)
Nie bardzo mnie ciągnie ;/
OdpowiedzUsuńTytuł tej książki wydaje mi się znajomy. Widzę, że to warta uwago psychologiczno-obyczajowa powieść, tylko nie wiem czy mam ochotę na taki smutek i przygnębienie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka stała się już naprawdę głośna i "rozczytywana".
OdpowiedzUsuńChętnie ją przeczytam :))
OdpowiedzUsuńKsiążkę właśnie czytam (na razie mi się podoba, o dziwo). Film też planuję obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie czuję się do niej przekonana. Czytam o niej pierwszy raz i stwierdzam, że ona chyba nie jest dla mnie. Brzmi trochę smutno i przygnębiająco i wnioskuję, że rzeczywiście taka jest. Ja obecnie nie mam na nią ochoty, jednak z czasem kto wie. Ostatnio takie klimaty mocno się mnie trzymają, czas z tym skończyć :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka pozytywnych recenzji tej książki. Mam ochotę na taką refleksyjną i nostalgiczną powieść.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że z chęcią po książkę sięgnę jak tylko wpadnie w moje łapki :)
OdpowiedzUsuń