Katarzyna Meres – "Dźwięki wspomnień"
"Życie
jest krótkie, ale wystarczająco długie, aby ludzie zdążyli nas
zranić. Każdy rani".
O obezwładniającym ludzi uczuciu, które niczym sztorm zatapia w głębinach wzburzonych fal emocji, czyli miłości, pisało już wielu. I wielu będzie z pewnością pisać w przyszłości, gdyż to temat niewyczerpany, nie ujęty w żadne ramy i schematy. Lubię odkrywać różnorodne spojrzenia na bezmiar miłości, a bezsprzecznie takim spojrzeniem jest obraz widziany oczami Katarzyny Meres.
"Świat Kasiencjusza", to kawałek przestrzeni w blogowym świecie, w którym możecie poznać Katarzynę Meres, dwudziestoletnią studentkę drugiego roku socjologii na AGH w Krakowie. Debiutująca autorka kocha książki, fotografowanie i pisanie, jej wzorem literackim jest sam Eric-Emmanuell Schmitt.
"Dźwięki wspomnień" to książka przedstawiająca dwa ujęcia miłości, dwie historie pokazujące różne emocje towarzyszące temu uczuciu. Pierwszy obraz w postaci pamiętnika nieuleczalnie chorej i zakochanej kobiety, zawiera intymne zwierzenia bohaterki. Pamiętnik, który w późniejszym czasie uzupełniają zapiski mężczyzny i ich córki. Druga część to swoisty zapis najgłębszych uczuć i przeżyć, jakie towarzyszą uczuciu zakochania. To swoista spowiedź, odsłaniająca najskrytsze myśli towarzyszące uczuciu miłości.
Pisząc o debiucie Kasi, trzeba dzieło to podzielić na dwie części. Części zawierające dwie różne formy literackie, których bezsprzecznie wspólnym mianownikiem jest miłość. Czytelnicy rozmiłowani w przeżywaniu różnorodnych emocji, łaknący głębokiego wzruszenia, z pewnością odnajdą się podczas lektury pierwszej części "Dźwięków wspomnień". To bowiem prawdziwe aż do bólu, mocno refleksyjne myśli jakich autorami są trzy osoby – matka, ojciec i ich córka. W zestawieniu tym najbardziej zapada w pamięć część poświęcona umierającej matce, która przedstawia czytelnikowi własne, najskrytsze uczucia względem mężczyzny swojego życia. Trzeba przyznać, że to niezwykle szczere i momentami ckliwe, jednak uderzające w struny duszy myśli. Obdarte z bezwstydności i fałszywej skromności, przejmujące i równocześnie wzruszające. Perspektywa ta z początkowym, mocnym akcentem w postaci ukazania powolnego procesu umierania, w moim przekonaniu wypada najlepiej na tle całego dzieła. Wielokrotnie wzruszałam się podczas poznawania najskrytszych myśli bohaterki, wzbudzających różnorodne odczucia.
Druga cześć, niestety słabsza, nie tyle warsztatowo, co fabularnie, ukazuje wewnętrzne przemyślenia zakochanej bohaterki. Kobieta opowiada genezę poznania miłości swojego życia, rozwoju uczucia i własnych obaw. W niektórych partiach tekstu tej części, można poczuć lekkie znużenie nadmiarem niemalże idealnej miłości i zachwytami nad drugą osobą. Niektóre przemyślenia były również zbyt rozwlekłe, skrócenie ich z pewnością nie zaszkodziłoby całości. Trafionym zabiegiem było natomiast dołączenie na końcu "Hymnu o miłości", tekst ten idealnie wpasowuje się w całe dzieło.
Czy zatem obydwie perspektywy, jakimi raczy nas autorka w swojej książce przedstawiają zamknięty obraz związku dusz dwojga osób połączonych miłością? Absolutnie nie, gdyż takiego obrazu po prostu nie ma. Ilu ludzi, tyle odcieni i barw miłości. "Dźwięki wspomnień" to jednak dość wnikliwa i zarazem nieco poetycka obserwacja ludzkich słabości i ludzkich postępowań w obliczu miłości. Najważniejszym wydaje się być fakt, że z kartek książki Katarzyny Meres wyziera autentyzm, nie okraszony tanim sentymentalizmem.
"Dźwięki wspomnień" to dwie części, dość nierówne względem siebie, które w moim przekonaniu znajdą swoich odbiorców wśród czytelników. Autorka postawiła sobie wysoką poprzeczkę, wydając debiut w takiej właśnie formie. Poprzeczkę, którą zdobyła swoją głębią uczuciową i umiejętnością swoistego wczucia się w sytuację innych. Książkę polecam osobom pragnącym odpocząć od chwilowego nadmiaru wszelakiej literatury typowo beletrystycznej. Lektura na jeden wieczór.
Katarzyna Meres |
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Tematyka bardzo mi się podoba i... kto by przypuszczał, że znam samą autorkę z blogosfery! : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
Bardzo chętnie po nią sięgnę. Dużo osób pisze o niej pozytywne recenzje. Kto wie, może i moje serce podbije :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Natalia Z :3
Ciekawa książka ; ) Nie słyszałam jeszcze o tej autorce, ale jeśli tylko natknę się na jakąś książkę jej autorstwa to z przyjemnością przeczytam :>
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście lektura na jeden wieczór, ale za to ile emocji daje!
OdpowiedzUsuńMi też bardziej podobała się pierwsza historia :)
Ojej, książka wydaje się być bardzo specyficzna. Trudna sprawa.. No nic, chyba nie dla mnie - brakuje mi teraz takich przesłodkich, romantycznych historyjek :D
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja intrygiującej ksiązki
OdpowiedzUsuńJej, głośna i modna książka ostatnio. Nie dziwię się, bo znacie autorkę z blogosfery.
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zapoznać z tą książką.
Wygląda na ładny debiut. Bardzo mi się podoba okładka, co do treści, to dopiero trzeba się przekonać:)
OdpowiedzUsuńZapamiętam nazwisko tej młodziutkiej autorki. :))
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki! Tak czy siak, Kasi należą się duże brawa za napisanie tej pozycji! Wszak nie każdy może być pisarzem! :)
OdpowiedzUsuńJeśli wzorem literackim dla autorki jest Schmitt to wcale nie mam ochoty sięgać po jej książkę. Dla mnie jest on takim samym grafomanem jak Coelho.
OdpowiedzUsuńChętnie po nią sięgnę jak tylko uda mi się ją gdzieś dostać :)
OdpowiedzUsuńMoże po nią sięgnę, wydaje się być warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńBędę się rozglądać. Zaintrygowałaś mnie:)
OdpowiedzUsuńDużo się pisze i czyta o tej książce ostatnio ;) - z każdą kolejną recenzją bardziej chcę poznać tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńKasię znam z bloga, więc i książkę kiedyś przeczytam, musi tylko nastąpić ta odpowiednia pora.
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawą historią.
OdpowiedzUsuńKsiążka już za mną. Niebawem podzielę się swoimi wrażeniami z tej lektury.
OdpowiedzUsuńWidzę, że ile osób, tyle opinii :) Mi zdecydowanie bardziej podobała się druga historia, która gdzieniegdzie zalewała i nużyła tymi przemyśleniami, ale według mnie była bardziej realistyczna, niż miliardy nieszczęść w historii pierwszej. Piękne jest to, że każdy odkrywa literaturę inaczej, prawda? Bez tego byłoby wtedy bardzo nudno. Pozdrawiam x.
OdpowiedzUsuńWiele już napisano na temat miłości, zawsze jest to przeżycie niepowtarzalne i jednostkowe. Dlatego każde ujęcie jest inne i na pewno warte przeanalizowania. Miłość to jedyna siła, dla której warto żyć.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa debiutu.Przeczytam.
Książka przypadła mi do gustu. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autorki. A tymczasem zapraszam Cię do przeczytania wywiadu z Kasią u mnie na blogu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Kasię kciuki:)
OdpowiedzUsuńKiedyś pewnie i ja się skuszę na debiut Kasi. :)
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze, to nie wiem czy to książka dla mnie. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam i widzę, że mieliśmy podobne odczucia po tej książce :)
OdpowiedzUsuńAlez Ty pięknie dobierasz słowa, o matko, aż mnie zatkało.
OdpowiedzUsuńBędę miała na uwadze tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTak myślę, że pierwsza historia bardziej mi przypadnie do gustu- ale jak spotkam książce dam szansę poznania :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i wnikliwa recenzja! Z wielką chęcią przeczytam tę książkę i porównam swoje wrażenia z odczuciami innych, bo są różne opinie na temat każdej części książki. Jednych bardziej urzekła pierwsza historia, a inni twierdzą, że druga jest ciekawsza i bardziej przejmująca.
OdpowiedzUsuńMam zamiar przeczytać, tym bardziej, że to debiut blogerki:)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka, bo jest to debiut blogerki, poza tym opis trafia w mój gust.
OdpowiedzUsuńKsiążka już leży u mnie na półce i czeka na swój czas :) Muszę poznać debiut Kasi :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać aż kupię książkę Kasi , chwilowo pragnę właśnie takiej książki i oby wpadła w moje rączki jak najprędzej ;)
OdpowiedzUsuńbrzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuń