Martyna Ochnik - "Pewnego dnia, w grudniu"
"Przecież
my też składamy swoje życie tylko z tych fragmentów, które
znamy. Nie wiemy, kiedy coś się kończy, co jeszcze należy do
naszej opowieści, a co już jest już
historią
nową".
Nie
od dzisiaj wiadomo, że życie pisze najlepsze scenariusze.
Wielokrotnie za kanwą fabularną literackich dzieł stoją prawdziwe
wydarzenia. Czasami również, pisanie o czyimś życiu wpływa na
egzystencję
samego autora. Czasami, jest to bardzo niebagatelny wpływ, po którym
już nic nie będzie takie samo.
Martyna Ochnik to absolwentka biologii ukończonej na Uniwersytecie Warszawskim. Praca w szpitalnym laboratorium pozwoliła jej obserwować ludzkie zachowania. Autorka w 2008 wydała swoją debiutancką powieść pt. "Pan Wichrów i Powiewów", kocha zwierzęta i aromat dobrej kawy. Interesuje się astrologią, w wolnym czasie maluje i jeździ rowerem po Warszawie.
Martyna Ochnik to absolwentka biologii ukończonej na Uniwersytecie Warszawskim. Praca w szpitalnym laboratorium pozwoliła jej obserwować ludzkie zachowania. Autorka w 2008 wydała swoją debiutancką powieść pt. "Pan Wichrów i Powiewów", kocha zwierzęta i aromat dobrej kawy. Interesuje się astrologią, w wolnym czasie maluje i jeździ rowerem po Warszawie.
Pewnego
grudniowego dnia, dziennikarka Barbara odwiedza swojego kolegę,
redaktora Górzyńskiego. Barbara pojawia się z maszynopisem swojej
książki, której fabułę oparła na zwierzeniach ich wspólnej
znajomej Anny. Bohaterką maszynopisu jest Apolonia, której
samobójcza śmierć matki będącej w depresji poporodowej była
początkiem jej życia. Życia naznaczonego smutkiem, tęsknotą i
niemożnością odnalezienia się w codziennej
rutynie.
Barbara spisując jej historię, starała się rozwikłać zagadkę
wydarzeń, w których Pola uczestniczyła. Zagadkę tajemniczych
zdolności tkwiących głęboko w jej umyśle.
Martyna
Ochnik osadziła fabułę swojej książki w dwóch osiach czasowych,
tworząc z niej idealny przykład kompozycji szkatułkowej. Pierwsza
warstwa to pewien grudniowy wieczór i noc, w którym starzy
przyjaciele w postaci Barbary i Górzyńskiego rozmawiają na temat
poszczególnych fragmentów napisanej przez dziennikarki książki i
jej prywatnego śledztwa. Historia Poli staje się pretekstem do
rozmowy na temat przeszłości Barbary i jej nietrafionych życiowych
decyzji. Druga płaszczyzna to historia Apolonii, która toczy się
swoim własnym, niekontrolowanym przez nikogo torem. Należy tutaj
dodać, że obie płaszczyzny przeplatają się ze sobą co chwilę,
jednakowoż autorce udało się bardzo klarownie oddzielić obydwie
perspektywy, dzięki czemu czytelnik w żadnym fragmencie książki
nie poczuje zagmatwania i znużenia. Konwencja literacka polegająca
na umieszczeniu powieści w powieści to niełatwy do zrealizowania
zabieg, gdyż autor musi odpowiednio wyważyć pewne proporcje i do
tego nie zaplątać zbytnio całej fabuły. W mojej opinii stworzenie
szkatułkowej kompozycji nie przysporzyło Martynie Ochnik wielkich
trudności, co wyraża się w szczególności lekkim i dość
naturalnym przejściem z jednej warstwy czasowej do
drugiej.
Wypadło
to naprawdę bardzo naturalnie.
Czytelnika
z pewnością zaintryguje jedna z głównych bohaterek utworu –
Pola. To postać nie do końca określona przez autorkę. Wychowywana
przez przybraną babcię i ciągle zapracowanego ojca, dziewczyna
kształtuje swój charakter. Od dziecka wykazuje
talent
do
pisania i nadprzyrodzone zdolności działające
na materię nieożywioną. Jej późniejsze zainteresowanie
ezoteryką, przyczynia się do niewyjaśnionych zdarzeń, które
próbuje na własną rękę wyjaśnić Barbara. Martyna Ochnik
stworzyła postać dość nietuzinkową, którą trudno ująć w
jakiekolwiek ramy. To bohaterka nie do końca przeze mnie zrozumiała,
nie potrafiłam rozgryźć jej kreacji, i
nadal
pozostaje dla mnie tajemnicą. Jedno
jest pewne, postać
Apolonii i jej osobowości, pozwoliła Barbarze zmierzyć się z
demonami własnej przeszłości.
Autorka
w swojej książce używa bardzo rozbudowanego języka, nacechowanego
dużą dawką emocji i nostalgii, oraz pewnej dozy refleksji. Nie
jest to powieść łatwa i przyjemna w odbiorze, wręcz przeciwnie.
Klimat obydwu historii jest mocno przygnębiający i niedookreślony.
Jak
zwykły dzień w grudniu, ni to smutny, ni wesoły.
Historia zarówno Poli jak i Barbary, pokazuje w pełnej krasie wpływ
naszej
przeszłości
na
teraźniejszość.
Dwie kobiety, tak różne od siebie, a jednak mające ze sobą coś
wspólnego – motyw
przeszłości,
która nadal jest obecna życiu obu
bohaterek.
Martyna
Ochnik w swojej powieści pozostawiła otwarte zakończenie, co
niekoniecznie wzbudzi zachwyt wszystkich czytelników. Zakończenie,
które niczego nie wyjaśnia i wręcz pozostawia więcej pytań bez
odpowiedzi. To w wykonaniu autorki zabieg dość ryzykowny, gdyż
historia Poli wciąga, a
czytelnik łaknie jej rozwiązania. Z drugiej jednak strony otwarte
wątki niezaprzeczalnie rozpalają wyobraźnię. Niedosyt, w takim
stanie Martyna
Ochnik pozostawiła moją osobę po zamknięciu ostatniej strony
powieści.
"Pewnego
dnia, w grudniu" to książka po lekturze której pozostaniecie
z
wielką liczbą pytań i niewielką liczbą lakonicznych odpowiedzi.
To dwie historie, połączone niewidzialną nicią, która oplata je
niczym
bluszcz. Jeśli chcecie się przekonać co wydarzyło się pewnego
dnia, w grudniu, zapraszam do lektury.
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Nie słyszałam o tej autorce, ale ciekawa jestem tej książki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
nie wiem, niby mnie kusi, ale to otwarte zakończenie jakoś mi nie bardzo leży :(
OdpowiedzUsuńNie lubię otwartego zakończenia, ale mimo to jestem skłonna sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPewnego dnia, w grudniu.... Tytuł na pewno mnie przyciągnął ! ;)
OdpowiedzUsuńŻycie potrafi przebić niejedną wymyśloną historię. Otwarte zakończenia niby lubię, ale sądząc po Twojej opinii, chyba w tym wypadku lepiej by było, domknąć choć odrobinę niektóre wątki. Ale może to tylko takie wrażenie.
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za otwartymi zakończeniami. Pewne niedopowiedzenia- tak, znoszę, ale tak całkiem bez odpowiedzi, to mnie coś trafia:) Ale fabuła mnie zainteresowała, więc się nie zdziw,jak pewnego dnia przeczytasz recenzję pełną przekleństw:D
OdpowiedzUsuńMyślę, że to może być bardzo ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńUmiesz rozbudzić ciekawość
OdpowiedzUsuńZachęcasz do przeczytania ale zakończenie w formie otwartej także nie należy do moich ulubionych, zbyt wiele niewiadomych i zbyt duże pole do popisu..Nie. :)
OdpowiedzUsuńDodam, że u mnie nowy post i jeśli masz ochotę wpadnij tak jak ówcześnie i pozostaw opinię, nie ukrywam, że każda jest dla mnie na wagę złota :)
Zainteresowała mnie, jak widziałam ją w zapowiedziach i coraz bardziej się do niej przekonuję ;)
OdpowiedzUsuńSceptycznie podeszłam do tych wątków ezoterycznych, metafizycznych, na szczęście klarownie wyjaśnionym laikom, nawet niektóre momenty były poruszające. Bardzo emocjonalna powieść w świetnej kompozycji. Czytelnik czuje na swojej skórze upływ czasu nocą...
OdpowiedzUsuńCo ja się tam będę drugi raz rozpisywać, jeśli masz ochotę, to zerknij na moje zdanie :) http://skrzatowisko.blogspot.com/2013/12/pewnego-dnia-w-grudniu-czyli-powiesc-w.html
UsuńZupełnie nie przemawia do mnie ta treść, wręcz odstręcza.
OdpowiedzUsuńCzytałam już dużo dobrego o tej książce, dlatego mam już ją na swojej liście książkowych marzeń:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje recenzje!
OdpowiedzUsuńhttp://rozaliafashion.blogspot.com/2014/02/wycieczka-do-zoo.html
Po ten tytuł już bym ze względu na okładkę sięgnęła ;)
OdpowiedzUsuńCoś ciekawego, muszę się rozejrzeć bo nawet autorki nie znam.
Niestety i ja w tym przypadku raczej odpuszczę ze względu na liczbę niedomówień. Bywają książki w których otwarte zakończenie w pełni satysfakcjonuje, mam jednak wrażenie, że ta książka do nich nie należy...
OdpowiedzUsuńnie lubię tzw. otwartych zakończeń, irytują mnie strasznie:P
OdpowiedzUsuńDla mnie całkiem nieznana autorka i książka...to niewyjaśnione zakończenie to nie do końca to co lubię, ale czemu nie? może warto się przekonać i samemu obmyślić kilka;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLubię niedosyt i niedopowiedzenie, a jak jest na końcu, to mogłoby być jeszcze ciekawiej.
OdpowiedzUsuńMotyw powieści szkatułkowej może być ciekawy, chociaż słusznie zauważyłaś, że nie każdy pisarz sobie z nim poradzi. Natomiast szkoda, że zakończenie jest otwarte.
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę, choć nie przepadam za otwartymi zakończeniami.
OdpowiedzUsuńNie skojarzyłam nazwiska autorki z książką "Pan Wichrów i Powiewów", którą parę lat temu czytałam. Byłam nią rozczarowana, ale mimo wszystko chciałabym się przekonać, jak pisze teraz. A zakończenia otwarte lubię, czasem wolę niedopowiedzenie, niż przegadanie o parę słów za dużo;)
OdpowiedzUsuńPewne go dnia, być może nawet w grudniu, przeczytam tę powieść :)
OdpowiedzUsuńZ wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoją recenzję, bo książkę widziałam w bibliotece i prawie była w moich rękach, ale jednak ją odłożyłam. Intryguje mnie zabieg powieści w powieści, wpływ przeszłości na życie bohaterek, jednak nie lubię otwartych zakończeń i niedosytu związanego z lekturą- i mam dylemat.
OdpowiedzUsuńLubię otwarte zakończenia, choć czasami irytują. Książka ciekawa, choć trochę odstraszają te niedopowiedzenia :)
OdpowiedzUsuńPowieści szkatułkowe to coś, do czego nie potrafię się przekonać...
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści szkatułkowe, ale nie znoszę kompozycji otwartych. Wolę wiedzieć, jak zakończy się historią w którą tak się wczułam.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za otwartymi zakończeniami i nie do końca jestem przekonana do tej książki ;)
OdpowiedzUsuńJa właściwie nawet lubię otwarte zakończenia i ta konstrukcja szkatułkowa jest ciekawa, ale już sama fabuła jakoś mnie nie porywa ;) Może by się to zmieniło w trakcie lektury, ale chyba takiej dawki nostalgii teraz mi nie trzeba ;)
OdpowiedzUsuń