"Wydaje mi się, że w pisaniu odnalazłam swoją drogę i wiem, że nic mnie z niej nie zawróci" - Wywiad z Katarzyną Mlek
Trzy utwory, trzy różne gatunki i konstrukcje fabularne. Zapraszam was
dzisiaj na rozmowę z Katarzyną Mlek, autorką książek: "Za firewallem",
"Zapomnij patrząc na słońce" i wydanej ostatnio "Na wietrze diabeł
przyjechał".
Katarzyna
"Kata" Mlek to trzydziestosześcioletnia pisarka o dość
rozległych zainteresowaniach artystycznych: malarstwo, fotografia,
tworzenie kolaży, pisanie, muzyka, szycie, uprawiany kiedyś
zawodowo tenis czy tworzenie poezji. Autorka prowadzi również
internetową galerię sztuki. Z wykształcenia ekonomistka, obecnie
mieszka w Bielsku-Białej z mężem, synem oraz miniaturowym
pinczerem.
awiola: Po raz pierwszy spotkałam się z Twoja twórczością
podczas lektury "Za firewallem". Wtedy oczywiście nie
wiedziałam, ze Kata Melk to Katarzyna Mlek. Dlaczego akurat w tym
przypadku postanowiłaś użyć pseudonimu literackiego?
Katarzyna Mlek: Szczerze? Obawiałam się, że ta książka jest słaba i chciałam mieć możliwość umycia rąk. Przed każdą premierą bardzo się boję, ale postanowiłam ostatecznie, że zostanę przy prawdziwym nazwisku. Jako artysta chcę się konfrontować z odbiorcą i dziś jestem już na to gotowa.
Katarzyna Mlek: Szczerze? Obawiałam się, że ta książka jest słaba i chciałam mieć możliwość umycia rąk. Przed każdą premierą bardzo się boję, ale postanowiłam ostatecznie, że zostanę przy prawdziwym nazwisku. Jako artysta chcę się konfrontować z odbiorcą i dziś jestem już na to gotowa.
awiola: "Za firewallem" przedstawia świat informatyków
z lekkim przymrużeniem oka. Jesteś informatykiem z wykształcenia,
powiedz jak to jest z tymi informatykami? Czy takie ekstrawaganckie
zachowania są domeną tego zawodu?
Katarzyna Mlek: Znane mi środowisko informatyczne takie jest. Wydaje mi się, że opisywane w mojej noweli dziwactwa to reakcja na stres związany z tym zawodem: presję czasu, presję wyników, presję na bezbłędne wykonywanie zadań. Jeżeli dodasz do tego pewną odpowiedzialność za klienta, jaką cechuje się wielu znanych mi informatyków, otrzymujesz dość stresogenną codzienność. Stąd słuchanie Tiamatu, gry i zabawy, dziwne quizy, przesądy i tym podobne. A ubrania z innej epoki to po prostu potrzeba zapewnienia sobie fizycznego komfortu, bo o psychiczny bywa trudno.
awiola: Ile trwało napisanie i doszlifowanie "Za firewallem"?
Katarzyna Mlek: Dobre pytanie, na które nie umiem już odpowiedzieć. Niestety nie pamiętam. Mogę jedynie szacować. Notatki są w najstarszym notesie, sprzed trzech lat. Książka ukazała się w 2012 roku. Długo dojrzewała jak na tak krótką rzecz, poza tym narracja w liczbie mnogiej dała mi w kość.
awiola: Mija kilka miesięcy, na rynku pojawia się powieść pt. "Zapomnij patrząc na słońce". Okazuje się, że autorka zabawnego tomu opowiadań o pracy w korporacji, wydaje mocno psychodeliczną książkę. Skąd taki przeskok tematyczny?
Katarzyna Mlek: Wiesz, pomysły mnie prześladują. Mam bardzo bujną wyobraźnię i lubię obserwować ludzi. Czasem po prostu oglądam coś ciekawego w telewizji, czytam gazetę i w głowie nagle pojawia się jakaś nowa koncepcja. W notesach oznaczam je czerwonym opisem "NOWE", często wyklejam zdjęcia, jakieś materiały z Internetu, rysuję coś na boku, piszę kilka dialogów. Przeglądam często te sekcje i próbuję je jakoś przetwarzać, składać wątki, obrazy, zapachy, wiesz, to wszystko, co zgromadziłam. To jest trochę podobne do dużego kosza z tkaninami, nićmi, guzikami, taśmami. Wyciągasz te szmatki i zaczynasz zszywać patchwork.
Podobnie było z "Zapomnij patrząc na słońce". Wszystko zaczęło się od rozmów o powtarzających się snach. O przekraczaniu granicy między jawą a marzeniem, wielokrotnym przechodzeniu z jednej strony na drugą. Do tego dołożyłam moje wspomnienia z blokowiska, nie tyle ludzi, ile uczuć, strachu, poczucia pewnego osaczenia przez sąsiadów, bloki, wąskie korytarze, nie lubię ich, wolę przestrzeń. Poskładałam te elementy w pewną całość, dość długo musiałam je do siebie dopasowywać. Kiedy w końcu na horyzoncie pojawiła się Hanka, moja główna bohaterka i jej przyjaciel – kruk, wiedziałam, że z tych kawałków uda się złożyć ciekawą całość. Potrzebowałam opowiedzieć tę historię, ona jest bardzo ważna, ale musiała być opowiedziana tak, aby ludzie chcieli mnie wysłuchać do końca.
Katarzyna Mlek: Znane mi środowisko informatyczne takie jest. Wydaje mi się, że opisywane w mojej noweli dziwactwa to reakcja na stres związany z tym zawodem: presję czasu, presję wyników, presję na bezbłędne wykonywanie zadań. Jeżeli dodasz do tego pewną odpowiedzialność za klienta, jaką cechuje się wielu znanych mi informatyków, otrzymujesz dość stresogenną codzienność. Stąd słuchanie Tiamatu, gry i zabawy, dziwne quizy, przesądy i tym podobne. A ubrania z innej epoki to po prostu potrzeba zapewnienia sobie fizycznego komfortu, bo o psychiczny bywa trudno.
awiola: Ile trwało napisanie i doszlifowanie "Za firewallem"?
Katarzyna Mlek: Dobre pytanie, na które nie umiem już odpowiedzieć. Niestety nie pamiętam. Mogę jedynie szacować. Notatki są w najstarszym notesie, sprzed trzech lat. Książka ukazała się w 2012 roku. Długo dojrzewała jak na tak krótką rzecz, poza tym narracja w liczbie mnogiej dała mi w kość.
awiola: Mija kilka miesięcy, na rynku pojawia się powieść pt. "Zapomnij patrząc na słońce". Okazuje się, że autorka zabawnego tomu opowiadań o pracy w korporacji, wydaje mocno psychodeliczną książkę. Skąd taki przeskok tematyczny?
Katarzyna Mlek: Wiesz, pomysły mnie prześladują. Mam bardzo bujną wyobraźnię i lubię obserwować ludzi. Czasem po prostu oglądam coś ciekawego w telewizji, czytam gazetę i w głowie nagle pojawia się jakaś nowa koncepcja. W notesach oznaczam je czerwonym opisem "NOWE", często wyklejam zdjęcia, jakieś materiały z Internetu, rysuję coś na boku, piszę kilka dialogów. Przeglądam często te sekcje i próbuję je jakoś przetwarzać, składać wątki, obrazy, zapachy, wiesz, to wszystko, co zgromadziłam. To jest trochę podobne do dużego kosza z tkaninami, nićmi, guzikami, taśmami. Wyciągasz te szmatki i zaczynasz zszywać patchwork.
Podobnie było z "Zapomnij patrząc na słońce". Wszystko zaczęło się od rozmów o powtarzających się snach. O przekraczaniu granicy między jawą a marzeniem, wielokrotnym przechodzeniu z jednej strony na drugą. Do tego dołożyłam moje wspomnienia z blokowiska, nie tyle ludzi, ile uczuć, strachu, poczucia pewnego osaczenia przez sąsiadów, bloki, wąskie korytarze, nie lubię ich, wolę przestrzeń. Poskładałam te elementy w pewną całość, dość długo musiałam je do siebie dopasowywać. Kiedy w końcu na horyzoncie pojawiła się Hanka, moja główna bohaterka i jej przyjaciel – kruk, wiedziałam, że z tych kawałków uda się złożyć ciekawą całość. Potrzebowałam opowiedzieć tę historię, ona jest bardzo ważna, ale musiała być opowiedziana tak, aby ludzie chcieli mnie wysłuchać do końca.
Środek świata |
awiola: Czy spodziewałaś się takiego sukcesu swojego
drugiego utworu? W pewnej chwili było o tej książce naprawdę
głośno.
Katarzyna Mlek: Nie, kompletnie się tego nie spodziewałam. Miałam świadomość, że to literatura niezbyt lekka, trochę drażniąca, nie wiedziałam, jak zareagują czytelnicy: rzucą w kąt czy pokochają. Poza mną w sukcesie "Zapomnij patrząc na słońce" ogromny udział miał mój wydawca – tu mogę wskazać Panią Jolantę Świetliowską, która pokochała książkę i uwierzyła w nią. W wypromowaniu książki pomógł mi natomiast Pan Marcin Pietraszek z agencji Empemedia. Raz jeszcze dziękuję im za zaangażowanie.
awiola: Muszę przyznać, że w całej historii Hanki najbardziej przerażała mnie kreacja kruka. Dlaczego akurat ten ptak posłużył Ci do konstrukcji świata przedstawionego książki "Zapomnij patrząc na słońce"?
Katarzyna Mlek: Po pierwsze dlatego, że go znam. Mnie także śnił się kruk, nie tak przerażający, ale widziałam go, potrafiłam opisać, dać mu głos, który słyszałam w swoich snach. Po drugie, ciekawiła mnie niejednoznaczna symbolika kruka. On musiał wystąpić, abym została wysłuchana. Wiesz, że kiedyś godzinami siedziałam i obserwowałam kruki u nas na osiedlu? Najpierw wydawało mi się, że zachowują się bezsensownie, ale później zauważyłam, jak metodycznie zmierzają do postawionych celów. Siedziałam na krawężniku i wpatrywałam się w kruki, a potem one powróciły podczas planowania książki.
Katarzyna Mlek: Nie, kompletnie się tego nie spodziewałam. Miałam świadomość, że to literatura niezbyt lekka, trochę drażniąca, nie wiedziałam, jak zareagują czytelnicy: rzucą w kąt czy pokochają. Poza mną w sukcesie "Zapomnij patrząc na słońce" ogromny udział miał mój wydawca – tu mogę wskazać Panią Jolantę Świetliowską, która pokochała książkę i uwierzyła w nią. W wypromowaniu książki pomógł mi natomiast Pan Marcin Pietraszek z agencji Empemedia. Raz jeszcze dziękuję im za zaangażowanie.
awiola: Muszę przyznać, że w całej historii Hanki najbardziej przerażała mnie kreacja kruka. Dlaczego akurat ten ptak posłużył Ci do konstrukcji świata przedstawionego książki "Zapomnij patrząc na słońce"?
Katarzyna Mlek: Po pierwsze dlatego, że go znam. Mnie także śnił się kruk, nie tak przerażający, ale widziałam go, potrafiłam opisać, dać mu głos, który słyszałam w swoich snach. Po drugie, ciekawiła mnie niejednoznaczna symbolika kruka. On musiał wystąpić, abym została wysłuchana. Wiesz, że kiedyś godzinami siedziałam i obserwowałam kruki u nas na osiedlu? Najpierw wydawało mi się, że zachowują się bezsensownie, ale później zauważyłam, jak metodycznie zmierzają do postawionych celów. Siedziałam na krawężniku i wpatrywałam się w kruki, a potem one powróciły podczas planowania książki.
awiola: Czy mocno trafiona okładka tej powieści to Twój
autorski pomysł?
Katarzyna Mlek: Nie, nie miałam w tym udziału, więc tym bardziej zasługuje na brawa. Idealna synteza książki, doskonała kolorystyka. Wszystko przygotowała w jednym podejściu związana z Oficynką Magdalena Zawadzka, gdybyś potrzebowała dobrej okładki, warto się zgłosić.
awiola: Jest zabawny zbiór opowiadań, jest mroczna książka o Śląsku i na rynku pojawia się znowu coś zupełnie innego. Opowiadania osadzone z klimacie naszych polskich Beskidów w zbiorze pt. "Na wietrze diabeł przyjechał". Jaka jest geneza powstania tychże krótkich form prozatorskich?
Katarzyna Mlek: Pisałam do Ciebie kiedyś, że co wieczór mam wyzwanie "bajkowe". Dziecko podaje mi zestaw postaci, czasem okoliczności, kilka punktów zwrotnych, a ja mam opowiadać. Właśnie w tych zwariowanych bajeczkach upatruję początku. Z ich powodu poczułam potrzebę "pogawędzenia". A ponieważ wieje tu często i często w "bajkowym wyzwaniu" występował wiatr, zabrałam się za niego. Do tego doszyłam opowieści mojej rodziny - o Lalikach, o górach, o zimie, stawach, nasłuchałam się o tym sporo. W tej książce jest każdego po trochu: są moi rodzice, siostry, teściowie, przyjaciele. Bardzo wiele osób albo podrzucało mi wątki, albo użyczało swojej wiedzy, albo wręcz dało mi w prezencie swoje wypowiedzi, jakieś maniery językowe, gesty. Bardzo dziękuję wszystkim za ten wkład. Wracając do pytania - pisząc o Lalikach chciałam zapewnić, że wszystkie niesamowite historie, które przekazano mi bezinteresownie, nie zaginą.
Katarzyna Mlek: Nie, nie miałam w tym udziału, więc tym bardziej zasługuje na brawa. Idealna synteza książki, doskonała kolorystyka. Wszystko przygotowała w jednym podejściu związana z Oficynką Magdalena Zawadzka, gdybyś potrzebowała dobrej okładki, warto się zgłosić.
awiola: Jest zabawny zbiór opowiadań, jest mroczna książka o Śląsku i na rynku pojawia się znowu coś zupełnie innego. Opowiadania osadzone z klimacie naszych polskich Beskidów w zbiorze pt. "Na wietrze diabeł przyjechał". Jaka jest geneza powstania tychże krótkich form prozatorskich?
Katarzyna Mlek: Pisałam do Ciebie kiedyś, że co wieczór mam wyzwanie "bajkowe". Dziecko podaje mi zestaw postaci, czasem okoliczności, kilka punktów zwrotnych, a ja mam opowiadać. Właśnie w tych zwariowanych bajeczkach upatruję początku. Z ich powodu poczułam potrzebę "pogawędzenia". A ponieważ wieje tu często i często w "bajkowym wyzwaniu" występował wiatr, zabrałam się za niego. Do tego doszyłam opowieści mojej rodziny - o Lalikach, o górach, o zimie, stawach, nasłuchałam się o tym sporo. W tej książce jest każdego po trochu: są moi rodzice, siostry, teściowie, przyjaciele. Bardzo wiele osób albo podrzucało mi wątki, albo użyczało swojej wiedzy, albo wręcz dało mi w prezencie swoje wypowiedzi, jakieś maniery językowe, gesty. Bardzo dziękuję wszystkim za ten wkład. Wracając do pytania - pisząc o Lalikach chciałam zapewnić, że wszystkie niesamowite historie, które przekazano mi bezinteresownie, nie zaginą.
awiola: Twoje najnowsze dzieło kojarzy mi się ze znanymi z dzieciństwa "Klechdami domowymi". Czy czytałaś te fascynujące historie w dzieciństwie?
Katarzyna Mlek: Oczywiście, miałam egzemplarz w lnianej okładce, z tłoczonym tytułem. Złotym!
awiola: Jak przygotowywałaś się do napisania tego zbioru? Co stanowiło dla Ciebie źródło bądź inspirację?
Katarzyna Mlek: Opowieści lokalne to był początek. Ale żeby bajać, trzeba być wiarygodnym. Musiałam więc poszukać rzeczowych informacji. Najgorzej było z koniem, ponieważ boję się koni. Na szczęście moja siostra bardzo je lubi, kiedyś trenowała jeździectwo, więc służyła jako pośrednik w kontakcie z tymi zwierzętami. Poza tym ja sporo wędruję, w Lalikach bywam często, o różnych porach roku. To bardzo się przydało. To, i w ogóle Beskidy, jestem nimi przesiąknięta. Wiesz, że teraz nawet jak mówię, mówię gwarą, z lokalnym akcentem? Muszę się pilnować, żeby nie odpowiadać "ja" zamiast "tak". Moi dawni znajomi są tym nieco zniesmaczeni, kiedyś mówiłam poprawnie, elegancko, teraz przeciągam końcówki słów i używam niezrozumiałych dla nich słów. Ten lokalny klimat jakby przeszedł przeze mnie i zmaterializował się jako książka.
awiola: Jakie są Twoje dalsze plany pisarskie? Czym teraz zaskoczysz swoich czytelników?
Katarzyna Mlek: U wydawcy czeka kolejna moja książka, "Jeden bóg". Nie chcę jeszcze o niej mówić, teraz jest czas Lalików i Zbyszka. Znowu zmieniam formę, biorę się za inny gatunek. Jako pisarz chcę poszukiwać, cały czas pisać coś nowego, a nie – jak to ujęła moja znajoma, bardzo dobra scenarzystka, pisać od nowa tę samą książkę. Zaskoczę pewnie tematyką, brutalnością, jakiej chyba jeszcze u mnie nie było – okrucieństwem w obnażaniu ludzkich słabości. W "Zapomnij patrząc na słońce" poszukiwałam motywów postaci, pochylałam się nad nimi i chciałam zaopiekować się ich strachami. W "Jednym bogu" tego nie będzie. W tej książce nikt nie zasługuje na zrozumienie.
awiola: Czym jest pisanie dla Katarzyny Mlek?
Katarzyna Mlek: Myślę, myślę… Wiesz, postawię na prostą odpowiedź. To jest moje życie. Bardzo potrzebuję to robić. Wydaje mi się, że w pisaniu odnalazłam swoją drogę i wiem, że nic mnie z niej nie zawróci. Ta pewność dała mi bardzo wiele jako kobiecie, jako człowiekowi, tak życiowo. Teraz najlepsze życzenia, jakie mogę złożyć to "życzę Ci, abyś odnalazła swoją drogę".
Dmuchawiec |
Katarzyna Mlek: Przez pewien czas tak było, ale obecnie mniej maluję. Chyba dlatego, że w pracowni jest bardzo zimno. I nic nie schnie. Ale na poważnie: nie mogę malować i pisać jednocześnie, natomiast potrzebuję obu tych rzeczy. A najlepiej, jakby ich było jeszcze więcej, lubię robić różne rzeczy. Ostatnio zajęłam się przykładowo krawiectwem – pracuję nad kwiecistą letnią sukienką.
Dziupla |
awiola: Nie mogę nie zapytać doświadczonej autorki o rynek wydawniczy w Polsce. Jak go postrzegasz na chwilę obecną?
Katarzyna Mlek: Mam takie spokojne podejście... Każdy rynek rządzi się własnymi prawami, a ten ma specyficzne dla siebie. Można albo z nimi walczyć niczym z wiatrakami, albo się dostosować. Wybieram dostosowanie, bo dla mnie ważniejsze jest, aby mieć dla kogo pisać, na tym się koncentruję. Przykładowo Ty jesteś w grupie, do której piszę. Wiem, że przeczytasz, wiem, że mogę liczyć na uczciwą recenzję. I wiem, że w końcu dostaniesz ode mnie „Jednego boga”, prędzej, później, nieistotne.
Złe ptaki |
Katarzyna Mlek: Myślę, że jest jedna ważna rada: napisz dobrą książkę. Uważam, że dobre dzieło obroni się zawsze i zawsze znajdzie uznanie. Tylko to musi być naprawdę dobra sztuka, nie można iść na kompromisy. Dobre, niech to będzie dobre, perfekcyjne. Wtedy się uda.
awiola: Co na koniec chciałabyś przekazać czytelnikom mojej strony?
Katarzyna Mlek: Czytajcie!
Nie macie wyjścia, musicie po prostu posłuchać Kasi i czytać! Dziękuję autorce za wspaniałą rozmowę. Czytaliście którąś z książek Katarzyny Mlek? Jestem bardzo ciekawa jej kolejnego utworu, pewnie znowu nas zaskoczy. Aż strach pomyśleć...
Przekrój w tematyce poruszanej przez panią Katarzynę jest bardzo ciekawy. Jeszcze nie czytałam jej tekstów, ale pewnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńAle że TY przeprowadziłaś ten wywiad? Odjazd... o.O
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad Awiolu, gratulacje :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Ostatnio zamówiłam sobie Zapomnij patrząc na słońce tej autorki i mam nadzieję, że się nie zawiodę:)
OdpowiedzUsuńciekawy wywiad.a zdanie tytułowe daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńI jak to możliwe, że ja nic z tych rzeczy nie znam? Muszę chyba nadrobić swoje zaległości. Dobra robota! ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic, ale muszę się zapoznać :) Gratulacje wywiadu! Zazdroszczę możliwości :)
OdpowiedzUsuńkobieta orkiesta :) ciekawe jak ona to robi, jak znajduje czas i na pisanie książek i na prowadzenie galerii
OdpowiedzUsuńgratuluję świetnego wywiadu i zachęty do poznania utworów p.Kasi
OdpowiedzUsuńrewelacyjny wywiad;) fajna babeczka i fajnie poprowadzony, aż chce się czytać jej książki;)
OdpowiedzUsuńPo takiej rozmowie jeszcze bardziej chcę poznać twórczość pisarki. Podobał mi się ten fragment z wyzwaniem bajkowym:)
OdpowiedzUsuńMarzę o przeczytaniu "Zapomnij patrząc na słońce". Bardzo mnie ciągnie do zapoznania się z twórczością pani Katarzyny.
OdpowiedzUsuńWiolu, gratuluję świetnego wywiadu:) Autorko: ależ czytamy:)
OdpowiedzUsuńDlaczego ja nie czytałam niczego tej Pani?! Muszę nadrobić!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to, że autorka nie zamyka się w obrębie jednego gatunku, tylko wydeptuje nowe ścieżki. "Zapomnij patrząc na słońce" to świetna książka, którą można polecić każdemu. Wierzę, że pozostałe również są warte uwagi. :)
OdpowiedzUsuńUdany wywiad, dokładnie czytajmy :) Podoba mi się tez podejście autorki (czytając odpowiedzi) do swojej twórczości.
OdpowiedzUsuńAutorkę znam z "Zapomnij patrząc na słońce" - naprawdę dobrej powieści (kto nie czytał, temu polecam!). Pragnę też zapoznać się ze zbiorem jej opowiadań.
OdpowiedzUsuńWywiad - jak zwykle - udany i ciekawy. Czytałam z przyjemnością. Fajnie, jest się dowiedzieć czegoś więcej o autorach, których książki czytaliśmy i podobały nam się. :)
Interesujący wywiad. Przyznaję, że jeszcze nie czytałam nic tej autorki. Ale przymierzam się do "Zapomnij patrząc na słońce" :)
OdpowiedzUsuń"Zapomnij patrząc na słońce" to jednak z bardziej udanych książek, które miałam okazję czytać w zeszłym roku ;) Jestem bardzo ciekawa innych pozycji, a chyba najbardziej tej, która dopiero ma się ukazać :)
OdpowiedzUsuń