Ewa Gudrymowicz-Schiller - "Zatoka Czarnej Perły"
19:22
23
2012
,
Gudrymowicz-Schiller Ewa
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę II
,
Self-Publishing
"Nie
zdajemy sobie sprawy z tego, że więcej niż nasze słowa, mówi
nasze zachowanie. Gest, mimika,
bezwiedny odruch. Poza tym nie można całe życie grać i udawać.
Życie to nie scena i nie da się powtórzyć aktu".
Czy
bylibyście w stanie opowiedzieć największe tajemnice waszego życia
kompletnie nieznanym osobom? Tajemnice, które ukrywacie od lat,
a które wpływają na wasze życie doczesne. Czy alternatywna forma
terapii, w postaci powierzenia najgłębszych myśli zupełnie obcym
osobom, które spojrzą na wasze problemy obiektywnie i z dystansem,
przekonałaby was? Jak pokazuje fabuła książki "Zatoka Czarnej
Perły", czasami alternatywne pomysły przynoszą pozytywny skutek.
Ewa Gudrymowicz-Schiller to urodzona Warszawianka, a od połowy lat osiemdziesiątych mieszkanka Kanady. Od dziecka związana z książkami, przez dłuższy okres pracowała w "Składnicy Księgarskiej". Po wyjeździe na drugą półkulę naszego globu, pracowała w służbie zdrowia i zarazem pisała swoją pierwszą książkę. Autorka kocha zwierzęta, od pięciu lat mieszka wraz z mężem i swoimi zwierzakami w London, w prowincji Ontario. Jest matką dwójki dzieci.
Ekskluzywny kurort na wyspie Bora-Bora, umiejscowionej na Oceanie Spokojnym to miejsce, które spokojnie można byłoby nazwać edenem. Cztery, zamożne i zupełnie obce sobie kobiety, którym pozornie nic nie brakuje do szczęścia, spotykają się w ośrodku. Oliwia, Victoria, Alex i Nina to kobiety skrywające tajemnice, kładące się cieniem na ich doczesne życie. Propozycja Guru, by bohaterki w ramach terapii opowiedziały sobie wzajemnie swoje historie, staje się trafionym pomysłem. Jak się bowiem okazuje, kurort na wyspie zapewnia im nie tylko odnowę biologiczną, ale również tę ważniejszą - odnowę duszy.
"Zatoka Czarnej Perły" zaczyna się bardzo niepozornie i tak naprawdę nic nie zapowiada treści, jaką czytelnik w konsekwencji otrzymuje. Otóż konstrukcja fabularna najnowszej powieści Ewy Gudrymowicz-Schiller odpowiada szczególnemu typowi powieści, jaką jest powieść szkatułkowa. Cztery bohaterki opowiadają swoje historie i w taki oto sposób treść utworu składa się z czterech (a nawet pięciu), całkiem odrębnych opowiadań, które połączone razem, tworzą spójną fabułę całej książki. Przy kreowaniu takiej właśnie konstrukcji, należy uważać by wszystkie elementy ze sobą dobrze współgrały i tworzyły klarowną całość. Autorce zabieg ten z pewnością się udał, gdyż przejścia od historii do historii i w konsekwencji do współczesności na wyspie, wypadają bardzo naturalnie.
Autorka obdarzyła każdą z czterech bohaterek niesamowitą historią, którą czytelnik poznaje zagłębiając się podczas lektury. Historie te można byłoby podzielić na dwa rodzaje - te dość banalne i inne, wręcz niesamowite, wychodzące poza ramy ludzkiego rozumu. Autorka rozpoczyna ten maraton chyba najmocniejszym akcentem, bowiem pierwsza historia dziwnej ciąży dosłownie wbija czytelnika w fotel. Historia ta skłoniła mnie do poszukiwania informacji, czy tak nieprawdopodobny przypadek miał kiedykolwiek miejsce w rzeczywistości. Za tak poprowadzony wątek należy wyłącznie pogratulować autorce wyobraźni. Dwa następne opowiadania dotyczące Niny i Victorii nie wyróżniają się niczym specjalnym, znajdziecie w nich motyw adopcji, śmierci własnego dziecka czy nieokiełznanej matczynej miłości. Motywy znane z wielu innych książek, często powielane. Ostatnia historia Oliwii zasługuje również na jej szersze przedstawienie, gdyż autorka w tym przypadku pokusiła się o jeszcze większe zaplątanie konstrukcji szkatułkowej, gdyż oprócz przedstawienia dwóch planów czasowych w postaci współczesności i przeszłości bohaterki, zahacza również o bardzo odległe czasy. Czasy będące poprzednim wcieleniem Oliwii. Wątek ten został znakomicie poprowadzony, budując swoiste napięcie i pewną dozę tajemnicy. Wszystkie opowiadania mają również ze sobą coś wspólnego, ale aby nie zdradzać fabuły, odkrycie tej rzeczy pozostawię czytelnikom. Trzeba przyznać, że koncepcja fabularna na tak zróżnicowane historie, które równocześnie odnajdują wspólny mianownik, okazała się trafionym pomysłem.
Ewa Gudrymowicz-Schiller operuje bogatym językowo słowem, nacechowanym różnorodnością emocjonalną. Podczas lektury czytelnik zmuszony jest identyfikować się z bohaterkami, i razem z nimi przeżywać wiele przeróżnych uczuć. Myślę, że emocjonalizm to cecha charakterystyczna warsztatu językowego autorki.
"Zatoka Czarnej Perły" to książka napisana przez kobietę, dla kobiet. To książka, która pomimo tego, że zakończenie nie przebiegło po mojej myśli, zawładnęła mną na kilka godzin. Razem z Oliwią, Victorią, Niną i Alex przeżywałam wiele różnorodnych uczuć. Wraz z bohaterkami kochałam i nienawidziłam, walczyłam i wygrywałam. Jeśli macie więc ochotę na niezobowiązującą lekturę, które przeniesie was na bajeczną wyspę, zapraszam do lektury.
Ewa Gudrymowicz-Schiller to urodzona Warszawianka, a od połowy lat osiemdziesiątych mieszkanka Kanady. Od dziecka związana z książkami, przez dłuższy okres pracowała w "Składnicy Księgarskiej". Po wyjeździe na drugą półkulę naszego globu, pracowała w służbie zdrowia i zarazem pisała swoją pierwszą książkę. Autorka kocha zwierzęta, od pięciu lat mieszka wraz z mężem i swoimi zwierzakami w London, w prowincji Ontario. Jest matką dwójki dzieci.
Ekskluzywny kurort na wyspie Bora-Bora, umiejscowionej na Oceanie Spokojnym to miejsce, które spokojnie można byłoby nazwać edenem. Cztery, zamożne i zupełnie obce sobie kobiety, którym pozornie nic nie brakuje do szczęścia, spotykają się w ośrodku. Oliwia, Victoria, Alex i Nina to kobiety skrywające tajemnice, kładące się cieniem na ich doczesne życie. Propozycja Guru, by bohaterki w ramach terapii opowiedziały sobie wzajemnie swoje historie, staje się trafionym pomysłem. Jak się bowiem okazuje, kurort na wyspie zapewnia im nie tylko odnowę biologiczną, ale również tę ważniejszą - odnowę duszy.
"Zatoka Czarnej Perły" zaczyna się bardzo niepozornie i tak naprawdę nic nie zapowiada treści, jaką czytelnik w konsekwencji otrzymuje. Otóż konstrukcja fabularna najnowszej powieści Ewy Gudrymowicz-Schiller odpowiada szczególnemu typowi powieści, jaką jest powieść szkatułkowa. Cztery bohaterki opowiadają swoje historie i w taki oto sposób treść utworu składa się z czterech (a nawet pięciu), całkiem odrębnych opowiadań, które połączone razem, tworzą spójną fabułę całej książki. Przy kreowaniu takiej właśnie konstrukcji, należy uważać by wszystkie elementy ze sobą dobrze współgrały i tworzyły klarowną całość. Autorce zabieg ten z pewnością się udał, gdyż przejścia od historii do historii i w konsekwencji do współczesności na wyspie, wypadają bardzo naturalnie.
Autorka obdarzyła każdą z czterech bohaterek niesamowitą historią, którą czytelnik poznaje zagłębiając się podczas lektury. Historie te można byłoby podzielić na dwa rodzaje - te dość banalne i inne, wręcz niesamowite, wychodzące poza ramy ludzkiego rozumu. Autorka rozpoczyna ten maraton chyba najmocniejszym akcentem, bowiem pierwsza historia dziwnej ciąży dosłownie wbija czytelnika w fotel. Historia ta skłoniła mnie do poszukiwania informacji, czy tak nieprawdopodobny przypadek miał kiedykolwiek miejsce w rzeczywistości. Za tak poprowadzony wątek należy wyłącznie pogratulować autorce wyobraźni. Dwa następne opowiadania dotyczące Niny i Victorii nie wyróżniają się niczym specjalnym, znajdziecie w nich motyw adopcji, śmierci własnego dziecka czy nieokiełznanej matczynej miłości. Motywy znane z wielu innych książek, często powielane. Ostatnia historia Oliwii zasługuje również na jej szersze przedstawienie, gdyż autorka w tym przypadku pokusiła się o jeszcze większe zaplątanie konstrukcji szkatułkowej, gdyż oprócz przedstawienia dwóch planów czasowych w postaci współczesności i przeszłości bohaterki, zahacza również o bardzo odległe czasy. Czasy będące poprzednim wcieleniem Oliwii. Wątek ten został znakomicie poprowadzony, budując swoiste napięcie i pewną dozę tajemnicy. Wszystkie opowiadania mają również ze sobą coś wspólnego, ale aby nie zdradzać fabuły, odkrycie tej rzeczy pozostawię czytelnikom. Trzeba przyznać, że koncepcja fabularna na tak zróżnicowane historie, które równocześnie odnajdują wspólny mianownik, okazała się trafionym pomysłem.
Ewa Gudrymowicz-Schiller operuje bogatym językowo słowem, nacechowanym różnorodnością emocjonalną. Podczas lektury czytelnik zmuszony jest identyfikować się z bohaterkami, i razem z nimi przeżywać wiele przeróżnych uczuć. Myślę, że emocjonalizm to cecha charakterystyczna warsztatu językowego autorki.
"Zatoka Czarnej Perły" to książka napisana przez kobietę, dla kobiet. To książka, która pomimo tego, że zakończenie nie przebiegło po mojej myśli, zawładnęła mną na kilka godzin. Razem z Oliwią, Victorią, Niną i Alex przeżywałam wiele różnorodnych uczuć. Wraz z bohaterkami kochałam i nienawidziłam, walczyłam i wygrywałam. Jeśli macie więc ochotę na niezobowiązującą lekturę, które przeniesie was na bajeczną wyspę, zapraszam do lektury.
Za możliwość przeczytania e-booka dziękuję autorce
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Może po sesji...
OdpowiedzUsuńOtóż to :)
UsuńJuż sam tytuł ciekawi. :)
OdpowiedzUsuńJa raczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńW sumie mogłabym się na nią skusić:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki, w których historie rozkładane są pomiędzy kilka postaci, może się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czytałam tej autorki ,,Do widzenia profesorze'' i bardzo mi się ta książka podobała, dlatego jak znajdę czas to nie omieszkam sięgnąć po powyższą pozycje.
OdpowiedzUsuńPrzenieść się na bajeczną, tropikalną wyspę, kiedy u nas środek zimy? Biorę to :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie książki -chętnie bym przeczytała te historie.
OdpowiedzUsuńCo do pytania, które zawarłaś we wstępie to mi czasami zdarza się więcej opowiedzieć osobie, której prawie nie znam niż tej, z którą jestem zaprzyjaźniona już dłuższy czas. Może to wynika z tego, że z nieznajomym spotkamy się tylko raz i nie będzie nas oceniał i patrzył na nas przez pryzmat tej historii? Nie wiem...
Czytałam też tę powieść, dzięki uprzejmości Autorki. I byłam, nie, wciąż jestem pod dużym wrażeniem. Również pokusiłam się o jej recenzję, ale nietypową, Tak jak brzmi nazwa mojego bloga: Nietypowe recenzje Marty. Są książki, które czyta się jednym tchem, ta właśnie do takich należy. Pozdrawiam serdecznie, Marta
OdpowiedzUsuńOdkąd prowadzę bloga i w ogóle sięgam pamięcią, nie czytałam powieści szkatułkowej, więc jestem na tak:)
OdpowiedzUsuńFabuła rysuje się bardzo interesująco, bardzo lubię powieści szkatułkowe, mam jeden niedościgniony wzór w tej materii, jest to oczywiście genialny "Rękopis znaleziony w Saragossie".
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie... :)
OdpowiedzUsuńtytuł skojarzył mi się z jednym z moich ulubionych filmów "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły":)
OdpowiedzUsuńmyślę, że warto poznać, gdy przyjdzie ochota na książkę od kobiety dla kobiet;)
OdpowiedzUsuńwarto poznać:D
OdpowiedzUsuńhttp://rozaliafashion.blogspot.com/2014/01/winter-winter.html
Co do powieści szkatułkowych - mam do nich uraz od czasów studiów. Może kiedyś w wolnej chwili postaram się przełamać tę niechęć ;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie dla mnie jednak tytuł bardzo zachęcający i kto wie może się skusze.. ;)
OdpowiedzUsuńNa wolny wieczór brzmi bardzo dobrze... :) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz jestem na Twoim blogu, ale bardzo mnie zainteresował! Gratuluję osiągnięć i będę częściej odwiedzać!
Serdecznie pozdrawiam,
W.
"Do widzenia profesorze" polubiłam, więc może i tę przeczytam:))
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam powieści szkatułkowej. W dodatku jestem bardzo ciekawa historii życia czterech bohaterek, a szczególnie tą historią "dziwnej ciąży"
OdpowiedzUsuńTo raczej nie dla mnie, więc sobie odpuszczę : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
Przyznam, że chętnie bym przeczytała tę książkę ;)
OdpowiedzUsuń