Tomasz Szulżycki - "Insygnia nocy"
11:03
24
2012
,
Polacy nie gęsi czyli czytajmy polską literaturę II
,
Szulżycki Tomasz
,
Wydawnictwo Psychoskok
"Miłość, chyba
polega na tym, ile prawdy potrafimy znieść (…) Jak bardzo
tolerujemy odległość oryginału od doskonałości".
Według starożytnych
legend Aryman to bóg zniszczenia, ciemności i wszelakiego zła.
Jego przeciwieństwem jest Ormuzd, czyli uosobienie dobra, prawości
i mądrości. Odwieczna walka dobra ze złem toczy się od stuleci.
Motyw Arymana (znany mi z powieści Philipa K. Dicka pt. "Kosmiczne
marionetki") został tym razem zaadoptowany przez naszego
rodzimego pisarza. Ciekawi efektu?
Tomasz Szulżycki to
niepoprawny purysta, nieprzeciętny wielbiciel literatury oraz
rockowej muzyki. Na okładce książki określono go jako "oksymoroniczne połączenie humanisty z informatykiem". "Insygnia nocy" to jego debiut.
Rok 1999, trzy dni przed
Bożym Narodzeniem, fikcyjne miasto Caladon. Quincy to młody,
bezdomny chłopak, który od dłuższego czasu obserwuje każdego dnia
swoją ukochaną podczas jej pracy w oknie wystawowym
sklepu. Pewnego dnia los uśmiecha się do bohatera. Quincy
niespodziewanie otrzymuje od swojego wieloletniego przyjaciela
pokaźną sumę pieniędzy, a do tego udaje mu się zaprzyjaźnić ze
swoją wybranką serca, delikatną Jane. Bohater nie spodziewa się,
że zakup na miejscowym bazarze srebrnego wisiorka dla ukochanej,
zapoczątkuje szereg niebezpiecznych zdarzeń, które łączą się z
tajemniczymi morderstwami dokonanymi w ostatnim czasie i osobą
człowieka, który oficjalnie nie żyje.
W przypadku tej książki
w żadnym wypadku nie radziłabym wam sugerować się okładką,
która kompletnie nietrafiona, z pewnością może skojarzyć się
czytelnikom z motywem wampirów. W "Insygniach nocy" żadnych
wampirów nie ma, nie wiadomo więc skąd akurat taki pomysł na właśnie
taką grafikę. Z pewnością na linii treść-okładka nie
widać żadnej wspólnej płaszczyzny (może z wyjątkiem naszyjnika,
ale to też dyskusyjne). Powieść Tomasza Szulżyckiego to
niewątpliwie thriller połączony z kryminałem, w którym występuję
dość szeroko zaakcentowany wątek romansowy głównych bohaterów.
Autor dość nierówno potraktował oba te motywy. O ile wątek
kryminalny opiera się na dobrze zbudowanej percepcji rzeczywistości,
o tyle historia miłości Quincy'ego i Jane jest aż nazbyt
nieprawdopodobna, by czytelnik był w stanie w nią uwierzyć. Aby
zrozumieć tę widoczną nieścisłość, należy przywołać część
fabuły. Otóż Quincy zbierając się na odwagę wchodzi do sklepu z
zabawkami, a tam zostaje zaproszony na kawę przez Jane. Już samo to
jest dość dziwaczne, gdyż która młoda dziewczyna zaprosiłaby
bezdomnego na zaplecze miejsca w którym pracuje. Idąc dalej, Jane
ledwo poznanego chłopaka, jak gdyby nigdy nic zaprasza do siebie do
domu na noc. Rozumiem ludzkie miłosierdzie, jednakże stworzony
przez autora scenariusz znajomości głównych bohaterów jest aż
nazbyt rażący swoim brakiem realizmu. Cały wątek uczucia pomiędzy
bezdomnym i sprzedawczynią jest zbyt obficie polany lukrem, a może
to niestety prowadzić do niekontrolowanych mdłości. Na szczęście
pomijając to niedopracowanie, dalej jest już tylko lepiej.
Tomasz Szulżycki oparł
wątek sensacyjny na wplątaniu w fabułę ciekawych starożytnych, a
dokładniej staroperskich legend o Arymanie i Ormuzdzie. I to właśnie
z nimi związana jest tajemnica tytułu powieści. Trzeba tutaj
zaznaczyć, iż autorowi udało się utrzymać w tym temacie napięcie
do końca książki. Finał i w konsekwencji rozwiązanie zagadki
jest dość nieprzewidywalne, a poprzedzone dość wartką akcją z
pewnością zaciekawi miłośników wszelakich tajemnic. Uważam, że
w tej kwestii autor wykazał się niemałym wyczuciem, a starożytne
legendy związane z biżuterią to udany strzał w dziesiątkę. To
wszystko osadzone w amerykańskich realiach daje niezły efekt.
Warsztat pisarski Tomasza
Szulżyckiego niewątpliwie wymaga pewnego doszlifowania w kwestii
nadmiernych słownych powtórzeń oraz zostawiania niedokończonych
wątków. Biorąc jednak pod uwagę, że to debiut można przymknąć
oko na te niedopracowania, mając nadzieję, że autor będzie się
nadal rozwijał.
"Insygnia nocy"
(pomimo wskazanych wyżej mankamentów) to wciągająca
historia o niezbadanych obszarach naszego umysłu, którymi łatwo
manipulować. To również opowieść o sile miłości, która jest w
stanie pokonać wszelkie przeciwności. A wszystko to okraszone
przerażającymi legendami, które do dzisiaj znajdują swoich
zwolenników i wyznawców. Powieść dająca kilka godzin naprawdę niezłej rozrywki.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Psychoskok
Recenzja bierze udział w WYZWANIU
Rzeczywiście po za tym mało realnym wprowadzeniem, książka może okazać się całkiem dobrą rozrywką. Chyba się za nią rozejrzę, tym bardziej, że to debiut naszego rodzimego pisarza :)
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem interesująco, trzeba przyznać, że okładka przyciąga uwagę. Gdy trafi się okazja na pewno sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i wspominam ją bardzo mile. To naprawdę świetna powieść.
OdpowiedzUsuńTo coś niesamowitego musi być. Uwielbiam tytuły gzie są wątki mitologiczne, starożytne, trochę fantastyki. Autora nie znam (choć ma podobne nazwisko do mojego panieńskiego :P) i chętnie rozejrzę się za tym tytułem.
OdpowiedzUsuńOkładka jest wybitnie zniechęcająca, ale fabuła (pomijając jej mankamenty, o których wspomniałaś) jest całkiem ciekawa. Chętnie przeczytałabym tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie znam autora ani nie słyszałam o tej książce, ale przyznaję że gdybym zobaczyła okładkę od razu skojarzyłaby mi się z motywem wampirów przez co nigdy w życiu bym po nią nie sięgnęła. A treść tak ciekawie się zapowiada. Skąd więc pomysł na krew płynącą z ust? Radziłabym autorowi zmienić wydawcę, bo taka okładka zdecydowanie będzie odstraszać czytelników.
OdpowiedzUsuńZmieniając temat.. Awiolka, jeśli podobają Ci się książki Picoult to gorąco polecam Ci Diane Chamberlain. Pisze bardzo podobnie, gdybym miała wybrać którą z autorek wolę, miałabym ogromny problem. Uwielbiam obie :)
Treść rzeczywiście ciekawa, ale okładka mnie strasznie odpycha.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo!
UsuńOkładka jest straszna! Brzydota kompletna! Chociaż wiadomo, że okropna okładka mieści czasami świetną treść. Zatem zapamiętam tytuł. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńMnie od sięgnięcia po książkę odrzuca okładka, ale skoro uważasz, że książka jest godna polecenia, to chętnie po nią sięgnę w przyszłości.
OdpowiedzUsuńMyślę, że przymknę oko na niedopatrzenia dot. wątku romansowego, bo reszta prezentuje się przyzwoicie :)
OdpowiedzUsuńOkładka kompletnie do mnie nie przemawia, a jako wzrokowiec niestety zwracam na szatę graficzna dużą uwagę.. Co do fabuły, to sama nie wiem, nie czuję się w tym klimacie.
OdpowiedzUsuńChoć lektura nie dla mnie, to muszę przyznać, że okładka genialna
OdpowiedzUsuńIdealna dla mnie :D W sumie uwielbiam starożytność i zawiłe wątki. Cóż, szkoda, że okładka jest niedobrana. Już zaczęłam sobie wyobrażać jedną z postaci... cóż. Pozdrawiam cieplutko! :)
OdpowiedzUsuńOkładka robi wrażenie. :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że powieść ta może być niezwykle ciekawą lekturą, chociaż okładka by mnie do niej nie przekonała. Co innego, Twoja recenzja! :)
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam okładkę powiedziałam sobie: o nie, znowu wampiry. A jak przeczytałam, że w książce nie ma wampirów to się nieźle zdziwiłam. Nie wiem, dlaczego ktoś wymyślił taki pomysł... Okładką we mnie ta książka zupełnie nie trafia, a fabułą już troszkę bardziej. Może dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńMnie raczej okładka zachęciła niż zniechęciła :) Szkoda, że niezwiązana z treścią książki. Nie lubię kiedy okładka ma li i tylko zadanie przykuć uwagę. Treść jednak ciekawa, więc nie mówię "nie".
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że kiedyś się za nią zabrałam, ale jakoś nie doczytałam do końca.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt;)
Okładka w takim razie zupełnie nietrafiona, jak ją zobaczyłam, to miałam całkowicie inne skojarzenia :)
OdpowiedzUsuńKto wymyśla takie okładki? Chyba nijak się ona ma nie tylko do treści, ale również odpycha potencjalnych nabywców na półce w księgarni...
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym tę książkę. Choć okładka rzeczywiście nietrafiona, kojarzy się z wampirami ;)
OdpowiedzUsuńMocna okładka, może i ma wady ta książka, ale strasznie mnie intryguje, to chyba jednak ta okładka :P
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona do przeczytania :)
OdpowiedzUsuń