"Mam poczucie, że temat Brontë nie wyczerpał się jeszcze we mnie" - wywiad z Erykiem Ostrowskim

 
Trzy siostry, jedna literacka zagadka. Takim mianem można byłoby nazwać fenomen sióstr Brontë. Dla entuzjastów talentu Charlotte, Emily i Anne (a może tylko jednej z trzech sióstr) przygotowałam dzisiaj dość niezwykły wywiad. Rozmowa z Erykiem Ostrowskim, autorem dość kontrowersyjnej książki pt. "Charlotte Brontë i jej siostry śpiące", którą całkiem niedawno dzięki Wydawnictwu MG, miałam okazję przedstawiać wam na swojej stronie - KLIK. Zapraszam.



Eryk Ostrowski to urodzony w 1977 r. poeta, prozaik, eseista i redaktor. Autor siedmiu książek poetyckich i ponad dwudziestu opracowań. Ostrowski jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, może poszczycić się współpracą z takimi poetkami jak Urszula Kozioł, Joanna Salamon czy Marianna Bocian.






awiola: Jak zaczęła się Pana fascynacja Charlotte Brontë – jedną z największych zagadek literatury?
Eryk Ostrowski: Przed wielu laty moja siostra, podczas spaceru po okolicach mojego rodzinnego Pilzna, które bardzo przypominają krajobraz Haworth, opowiedziała mi historię, która sama w sobie brzmiała jak baśń – o trzech siostrach, które żyły dawno temu, samotnie, wśród wrzosowisk i które napisały niezwykłe powieści. Z biegiem lat temat narastał. Intrygowała mnie zagadka drugiej, legendarnej powieści Emily Brontë, która miała zostać zniszczona przez nią samą lub przez jej starszą siostrę, Charlotte, gdy już wiadomo było, że Emily jej nie ukończy. Kiedy fascynacją przyszłego pisarza staje się taka zagadka, istnieje duże prawdopodobieństwo, że temat doń kiedyś powróci. Do mnie powrócił po dwudziestu kilku latach. Co znamienne – być może podświadomie, bo rozpoczynając opowieść o Charlotte Brontë nie myślałem o zagadce Emily Brontë i "Wichrowych Wzgórz". Interesowała mnie wyłącznie Charlotte – jej życie, pasje, rozczarowania i spełnienia. Kiedy najważniejszy materiał był już napisany, historia Charlotte Brontë zaczęła niejako sama prowadzić dalszą opowieść. Wówczas wyłonił się problem "Wichrowych Wzgórz". Dopiero lektura pierwszego wiernego przekładu powieści, autorstwa Piotra Grzesika, wyświetla polskiemu czytelnikowi wielką zagadkę tego utworu. Poznawszy juwenilia Charlotte i Branwella Brontë zrozumiałem, że prawda może być zupełnie inna niż ta, w którą kazała nam wierzyć Charlotte.
awiola: Książka "Charlotte Brontë i jej siostry śpiące" wywołała wiele kontrowersji wśród czytelników…
Eryk Ostrowski: Temat jest kontrowersyjny, ponieważ czytelnicy są ogromnie przywiązani do wielkiej heretyczki Emily Brontë, o której wiadomo bardzo niewiele, a to, co wiemy zostało nam przekazane w większości przez jej starszą siostrę.
awiola: Ile trwało zbieranie materiałów do książki?
Eryk Ostrowski: Gdy zabieram się za pisanie, mam już ugruntowaną i usystematyzowaną wiedzę w temacie, którego się podejmuję. Wynika ona zawsze z pasji, z wcześniejszych lektur, podejmowanych jednak niekoniecznie pod kątem napisania książki. O tym, że zaczynam pisać zawsze decyduje jakiś impuls. W przypadku Charlotte Brontë takim impulsem był poemat jej poświęcony, nad którym pracowałem przez kilka miesięcy. Jego fragment został opublikowany w miesięczniku "Odra" w październiku 2012 r. Mogę powiedzieć, że to temat pociągnął autora, nie odwrotnie. Miałem stale pod ręką liczne biografie rodziny Brontë. Te najważniejsze – napisane przez Elizabeth Gaskell, Rebeccę Fraser, Lyndall Gordon, Michele Carter, czy kanoniczną pracę Juliet Barker, a także nasze rodzime – Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i Ewy Kraskowskiej. Jednak cały czas rozglądałem się za kolejnymi materiałami, które pozwoliłyby rzucić jakieś nowe światło na liczne tajemnice rodziny Brontë. Jednocześnie miałem świadomość, że ostatnie słowo nigdy nie zostanie tu powiedziane. – Tak brzmi zresztą przedostatnie zdanie w książce. To ostatnie należy do niej.
awiola: Jaki cel przyświecał Panu podczas pisania książki?
Eryk Ostrowski: Zależało mi na stworzeniu możliwie wiernego portretu psychologicznego niezwykłej kobiety, uznawanej za najważniejszą autorkę w historii.
awiola: Czy udało się go osiągnąć?
Eryk Ostrowski: Czytając recenzje, których pojawiło się już sporo, widzę, że książka jest odczytywana prawidłowo – jako próba rozpoznania tego, co było odpowiedzialne za geniusz Charlotte Brontë. Kiedy spotykam się z opiniami, że na kartach tej książki Charlotte żyje, mam poczucie spełnienia. Chciałem, aby tak było i na tym zależało mi najbardziej: żeby obcy człowiek, czytelnik żyjący sto kilkadziesiąt lat później, nie mógł o niej zapomnieć – tak jak niezatarte pozostawiła wspomnienia w tych wszystkich, którym choć raz dane było ją spotkać.
awiola: Wierzy Pan w teorię o anagramach tworzonych przez Charlotte?
Eryk Ostrowski: Raczej nie. Choć trzeba przyznać, że interpretację Michele Carter w jej fascynującej książce "Charlotte Brontë’s Thunder" (2011) cechuje wręcz matematyczna dokładność i właśnie konsekwencja tej metody nie pozwala jej od razu odrzucić jako szaleństwa. Zdaniem pani Carter, zarówno Charlotte, jak i Branwell, wykazywali objawy podobne do syndromu sawanta. Biorąc pod uwagę wszystko, co o obojgu wiemy – o czym piszę w swej książce – skłaniam się ku temu rozpoznaniu. Twórczość rodzeństwa Brontë skrywa bardzo wiele pod powierzchnią i dlatego fascynuje badaczy do dziś. Interpretacjom samej "Jane Eyre" poświęcono nie jeden tom. Nie jest wykluczone, że Charlotte posiadała także umiejętność tworzenia anagramów i wykorzystała ją w dziełach. Z całą pewnością nie mogę się jednak zgodzić z tym, że taki, całkowicie ukryty przekaz był powodem napisania "Jane Eyre", czy "Wichrowych Wzgórz", a treść zawarta w anagramach jest ważniejsza od tej dostępnej czytelnikom. Nie można zapominać o tym, że Brontë była rasowym pisarzem, od najmłodszych lat świadomym tego, że dla pisarza najważniejszy jest czytelnik. Było tak już wtedy, gdy mając naście lat "wydawała" wspólnie z bratem czasopismo, którego nikt poza siostrami nie czytał, a w którym – jak i później, w twórczości dojrzałej – często zwracała się do Czytelnika wprost.
awiola: W swojej książce próbuje Pan przekonać czytelnika do tezy, jakoby wyłącznie Charlotte była autorką wszystkich książek sławnych sióstr. Jest Pan o tym przekonany?
Eryk Ostrowski: Nie wszystkich; w przypadku "Wichrowych Wzgórz" sprawa jest bardziej złożona. Są podstawy, które pozwalają sądzić, że jest to ostatnie wspólne dzieło brata i siostry. – Spośród powieści Brontë "Wichrowe Wzgórza" powstały jako pierwsze i stylistycznie nie odbiegają od sagi angriańskiej, którą Charlotte tworzyła wspólnie z Branwellem przez wiele lat. Czytelnik znający Charlotte Brontë wyłącznie z jej powieści powstałych w okresie dojrzałym, nie rozpozna tu pisarki, bowiem zerwanie z Angrią w 1839 roku potraktowała jako zerwanie z pewną cechą osobowości, która działała na nią destrukcyjnie. Miała dość siły, aby to w sobie zwalczyć, uwolnić się od tego. W jaki sposób – o tym dowiedział się cały świat. Ale o tym, co to zwycięstwo nad mrokiem poprzedzało po dziś dzień wiedzą dość nieliczni, a w Polsce juwenilia Charlotte Brontë nie są znane wcale. Niezbitych dowodów w kwestii "Wichrowych Wzgórz" raczej nigdy nie uzyskamy, więc pozostaje uważnie przyglądać się tekstom. Także tym zapiskom pozostawionym przez Emily i Anne Brontë, których odkrycie przed wielu już laty wprawiło badaczy w konfuzję. Jestem przekonany, że obie młodsze siostry, choć uzdolnione malarsko, nie posiadały talentów literackich. Dowodów na to, że Anne Brontë nie napisała ani "Agnes Grey", ani "Lokatorki Wildfell Hall" dostarcza jej poezja, co do której autorstwa nie ma wątpliwości – przede wszystkim dlatego, że tak bardzo odzwierciedla pokorną i cichą naturę Anne. Dowodów dostarczają też obie powieści, którym poświęcam w książce osobny rozdział. Nie jestem pierwszą osobą podważającą legendę trzech piszących sióstr. W odróżnieniu od poprzedników zwracam jednak większą uwagę na okoliczności towarzyszące debiutowi sióstr Brontë. Także i na fakt, że wszystko, co na ten temat wiemy pochodzi od Charlotte. Przedstawiła tę historię w trzech – właściwie czterech – tekstach wspomnieniowych, opublikowanych tuż po śmierci sióstr. Na zawarte w nich twierdzenia nigdy nie było dowodów. Z biegiem lat okazało się, że wiele też im przeczy.
awiola: Która z książek sióstr Brontë jest Panu najbliższa?
Eryk Ostrowski: "Villette".
awiola: Dlaczego właśnie "Villette"?
Eryk Ostrowski: Może dlatego, że "Villette" to serce Charlotte Brontë? – Pragnienie podzielenia się swoimi przemyśleniami o tej powieści towarzyszyło mi przez długie lata. Była to jedna z przyczyn, dla których zrodził się we mnie pomysł by w ogóle pisać o Charlotte Brontë. Wiele stron poświęcam w swej książce właśnie "Villette". Jest to jedno z tych arcydzieł, które bardzo trudno określić. Współcześni Charlotte mówili, że w tej książce jest coś nadnaturalnego. Poeta Matthew Arnold po lekturze "Villette" napisał: "To jedna z najbardziej nieprzyjemnych książek, jakie kiedykolwiek czytałem – a spotkanie z nią – z Charlotte Brontë – pogłębia jeszcze to wrażenie. Ona jest ogniem bez pokarmu". – W swoim stwierdzeniu chyba najlepiej oddał naturę zarówno powieści, jak i samej Charlotte. "Villette" to książka, która przy pierwszej lekturze na pewno nie jest przyjazna, wymaga pewnej medytacji. W Polsce, mimo znakomitego przekładu Róży Centnerszwerowej, który znany był już od dziesiątków lat, powieść w zasadzie nie zaistniała. Zapewne dlatego, że tak niewiele łączy ją z "Wichrowymi Wzgórzami", czy "Jane Eyre". Brak tu wartkiej akcji, nie ma wrzosowisk, jest natomiast mistyka. Cieszę się, że mogłem najnowsze wydanie "Villette" opublikowane przez wydawnictwo MG zaopatrzyć w przedmowę, w której pokrótce wyjaśniam na czym polega fenomen tego utworu w skali światowej i dlaczego na Zachodzie jest on uznawany za najwybitniejsze dzieło Brontë.
awiola: Na czym więc polega fenomen "Villette"?
Eryk Ostrowski: "Villette" jest prekursorem współczesnej powieści psychologicznej. To także pierwszy utwór w światowej literaturze, którego pewne partie napisane są w formie monologu wewnętrznego, który dopiero pięćdziesiąt lat później zostanie rozpoznany przez literaturoznawców jako strumień świadomości. Mam nadzieję, że powieść doczeka się w Polsce należytej recepcji.
awiola: W jakim stopniu zmieniło się Pana życie po wydaniu książki "Charlotte Brontë i jej siostry śpiące"?
Eryk Ostrowski: Po dwóch latach dzielenia swojego życia z Charlotte Brontë myślę, że mam więcej zrozumienia dla własnych słabości. Charlotte Brontë uświadomiła mi, że każdy człowiek ma do nich prawo i nie umniejszają one jego godności. Nauczyła mnie, że własnego zdania w relacjach międzyludzkich zawsze należy bronić. Każdy ma swoje racje, nie każdy jednak wie, że należy przy nich obstawać, aby mieć szacunek do samego siebie. Choćby wymagało to palenia pewnych mostów. Przykład Brontë bardzo wiele tu uczy. Wie to każdy, kto przeczytał "Jane Eyre" i kto poznał biografię pisarki. Zawsze to podkreślam: Charlotte Brontë była pisarzem, któremu życie nie myliło się ze sztuką. Wierzyła tylko w prawdę, była niezwykle surowa wobec siebie. Nie tolerowała gry pozorów w imię sztuki i nie wahała się przed wypowiadaniem tych myśli głośno, nawet wobec największych autorytetów. Ze względu na tę prawdę właśnie niezmiennie pozostaje dla nas tak ważna – dla mnie, dla Pani, dla całego świata.
awiola: W jaki sposób zachęciłby Pan potencjalnego czytelnika do sięgnięcia po swoją najnowszą publikację?
Eryk Ostrowski: Pokazałbym mu fotografię Charlotte Brontë. Każdy, na kogo choć raz spojrzała, nie mógł o niej zapomnieć. Jedyna fotografia zdołała to spojrzenie uchwycić i zatrzymać w czasie.
awiola: Czym jest pisanie dla Eryka Ostrowskiego?
Eryk Ostrowski: Nigdy się nad tym nie zastanawiam. Nie piszę stale, pomiędzy kolejnymi książkami – bez względu na to, czy jest to monografia, tom wierszy, czy opracowanie cudzej twórczości – zazwyczaj są dłuższe okresy, kiedy w ogóle nie myślę o literaturze "zawodowo". A przystępując do pracy nad książką również się nad tym nie zastanawiam, lecz pozwalam prowadzić. Nigdy nie stworzyłem niczego, co byłoby wcześniej z góry przewidziane. Dla mnie książka musi być zaskoczeniem w takim samym stopniu, jak dla czytelnika, z tą tylko różnicą, że ja ją tworzę. Póki ten proces trwa, potrafi być niezwykle zajmującą przygodą, którą po latach wspomina się jak pobyt w innym świecie. Charakterystyczne dla takich okresów jest to, że żyje się wówczas niezwykle intensywnie, chłonie świat wszystkimi zmysłami, choć w tak zwanym prawdziwym życiu nie dzieje się zbyt wiele.
awiola: Czym w takim razie jest poezja?
Eryk Ostrowski: Wiersz tworzy się sam. Bywają długie okresy milczenia i nagłe, intensywne "opady" wierszy. Tak bym to określił, bo to skądś na człowieka spływa. Definiowanie tego mija się z celem. Mogę powiedzieć tylko, że w moim odczuciu poezja to mowa szczególna, język przekazany w formie, jakiej nie spotykamy na co dzień, choć padają tu znane nam słowa. Dlatego zdecydowana większość współczesnych wierszy z pewnością poezją nie jest. Poezję – tę prawdziwą poezję – czytelnik rozpoznaje od razu, chociażby w głośnej lekturze. Nie musi być wtajemniczony, nie musi być poetą, aby ją rozpoznać. Na tym, przykładowo, polega fenomen rozsławionej na całym świecie poezji Marzanny Bogumiły Kielar, którą przetłumaczono na dwadzieścia parę języków. Na pierwszy rzut oka w zapisie teksty te nie wyróżniają się od większości współczesnych wierszy, lecz kiedy przeczyta je Pani głośno, słyszy Pani, że tak mógłby pisać Mickiewicz, gdyby przyszło mu tworzyć dziś.
awiola: Jakie są Pana dalsze plany pisarskie?
Eryk Ostrowski: Tak jak wspomniałem – pisania nie planuję. Lubię, gdy temat sam mnie znajduje. W życiu także niczego nie planuję dalej niż miesiąc naprzód. Obecnie rozglądam się za dobrym wydawnictwem dla mojej książki "Neil Tennant: Angielski sen" poświęconej życiu i twórczości lidera Pet Shop Boys, która jest już ukończona. Monografia ta jest znów ukłonem w stronę Anglii, tu dla odmiany przedstawiam brytyjską popkulturę XX wieku. Choć piszę o muzyku, o piosenkarzu, jest to także książka o literaturze i to jak najbardziej pięknej. Myślę również o wznowieniu mojej książki o nowych wierszach Wisławy Szymborskiej, która, choć traktuje o poezji, jest książką popularnonaukową i została wysoko oceniona przez Poetkę. Mam również poczucie, że temat Brontë nie wyczerpał się jeszcze we mnie.
awiola: Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom mojej strony?
Eryk Ostrowski: Żeby czytali książki, a dokonując wyboru spomiędzy prezentowanych książek kierowali się intuicją, która rzadko zawodzi. O ile refleksje ujęte w recenzji potrafią być niezwykle pomocne, tak już komentarze wprowadzają zamęt, ponieważ zazwyczaj są zdawkowe i sprowadzają się do krótkiego "polecam" lub "odradzam". Tymczasem każdy z nas ma własne odczucia a prawie każda książka ma duszę – duszę autora, który powołał ją do życia. Nigdy nie wiadomo, co nas uwiedzie, czy będzie to styl, czy temat, czy jeszcze coś innego. Warto być otwartym na własne, nie cudze doznania. Książka poszerza nasze doświadczenie. Lektura książki w przeciągu kilku godzin potrafi zmienić całe życie…


Przyszłość nam pokaże, czy autor odkryje przed nami kolejne tajemnice sławnych sióstr. A przede mną powieść "Villette", która już czeka na mojej półce. Wszystkim tym, którzy nie czytali publikacji Eryka Ostrowskiego, serdecznie ją polecam. Z pewnością lektura ta skłania do szerokiej polemiki.


19 komentarzy:

  1. ciekawy wywiad, z chęcią przeczytałam;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takim wywiadzie chętnie zapoznam się z twórczością tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie siostry Bronte szczerze powiedziawszy nie fascynują. Przeczytałam "Wichrowe wzgórza" i jakoś nie mam ochotę zagłębiać się w literaturę z którejś z sióstr a tym bardziej na temat ich.
    Ale gratuluję wywiadu;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie bym przeczytała którąś z tych książek.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny ciekawy wywiad! Natomiast książkę chętnie kiedyś przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. gratuluje wywiadu, to musiało być przeżycie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W niedzielę w radiowej Dwójce miała miejsce bardzo ciekawa rozmowa z autorem:
    http://www.polskieradio.pl/24/1455/Artykul/986330,Rodzenstwo-Bront%C3%AB-powazne-dzieci-z-Wichrowych-Wzgorz

    OdpowiedzUsuń
  8. Wywiad ciekawy, bo i pytania zadane ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Interesujący wywiad. Gratuluje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy wywiad, a swoją drogą to chciałabym przeczytać tą książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny wywiad i widzę że to zdecydowanie Ci leży ;) Pozdrawiam i życzę więcej możliwości "wywiadowych";)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rewelacyjna rozmowa, przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nam "Villette" na półce ale tylko drugą część i jakoś nie myślałam by ją skompletować. Chyba jednak po tym wywiadzie to zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rewelacyjny wywiad. Rzeczywiście, spojrzenia tej kobiety nie da się zapomnieć... jest jak magnes, bądź magiczne whadełko. Po prostu przyciąga i hipnotyzuje.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki autorowi nabrałam ochotę na "Villette". A jego książkę również chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny wywiad. Dzięki niemu mam jeszcze większą ochotę na lekturą najnowszej książki Eryka Ostrowskiego i oczywiście ,,Villette".

    OdpowiedzUsuń
  17. warte polecenia:D
    http://rozaliafashion.blogspot.com/2013/11/powder-sweater.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Chętnie sięgnę po książkę tego autora. Widać, że to człowiek z pasją:)
    Gratuluję wywiadu!

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zwykle ciekawy wywiad, ale ten autor szczególnie mnie interesował, także dziekuję za możliwość bliższego poznania :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger