Victoria Gische – "Lucyfer. Moja historia"



"Wiele razy miał ochotę udowodnić, że największymi szatanami byli księża. Gdyby piekło rzeczywiście istniało, byłoby wybrukowane ich głowami. Tłuści, chciwi, nie wierzący, rozpustni, nieprzestrzegający żadnego z przykazań i siedmiu grzechów głównych."



Z czym kojarzy się wam postać Lycyfera? Pewnie podobnie jak mnie, z okropnym diabłem posiadającym akcesoria typu: widły, kubeł smoły i długi ogon. Taki bowiem obraz tej religijnej, legendarnej i mitycznej postaci został zakorzeniony w ludziach na przestrzeni wieków. A gdyby prawda była zgoła inna? Gdyby Lucyfer miał całkowicie inną twarz i historię? Jesteście na to gotowi?

Opisania nieznanej historii Lucyfera podjęła się debiutująca pisarka Victoria Gische, rodowita Ślązaczka, z wykształcenia historyk, pasjonatka archeologii. Autorka mieszka obecnie z mężem w małej miejscowości pod Pyrzowicami, otoczona zwierzakami pod postacią psa i kilku kotów. Pomysł na książkę pojawił się po zasłyszeniu mało znanej legendy o Lucyferze, która przedstawiała tę postać jako syna stworzyciela, który zakochał się w ludzkiej kobiecie i został za to ukarany po wieczne czasy. Autorka postanowiła więc stworzyć trylogię, nawiązującą do tej opowieści, wplatając w nią duży kontekst historyczny. "Lucyfer. Moja historia" to pierwszy tom, wydany w formie e-booka. Druga część kilka dni temu została już ukończona. W internecie możecie również znaleźć blog autorki.

Marek, wolny strzelec w zawodzie dziennikarza, pojawia się wraz ze swoją dziewczyną Anną na bankiecie lekarzy. Na imprezie nieoczekiwanie spotyka od dawna niewidzianego kolegę ze szkoły średniej – Roberta. Robert opowiada mu o niecodziennym przypadku z jakim się w ostatnim czasie spotkał, podczas swojej pracy w szpitalu. Na jego oddział został przywieziony mężczyzna po wypadku w ciężkim stanie, którego wyniki badań zatrwożyły cały zespół lekarski. Wynika z nich bowiem, że człowiek ten jest tak stary, że nawet trudno określić jego wiek, mimo swojego młodego wyglądu. Marek za namową kolegi, oraz wiedziony ciekawością postanawia odwiedzić tajemniczą postać. Nie spodziewa się, że spotka samego Lucyfera, który opowie mu swoją prawdziwą historię, różniącą się diametralnie od tej, którą wszyscy znamy z różnych działów kultury.

Pomysł na kanwę fabuły jest wielce oryginalny. Nie spotkałam się jeszcze w literaturze z takim podejściem do postaci diabła, dlatego też powieść ta ogromnie mnie zaintrygowała. Akcja dzieje się w dwóch planach czasowych, liczne retrospekcje oprowadzają czytelnika po różnych epokach historycznych, ukazując na nowo te bardziej i te mniej znane wydarzenia dziejowe. Widać tutaj solidne przygotowanie autorki w kwestiach faktów historycznych, co mnie nie dziwi biorąc pod uwagę jej wykształcenie i pasję. Razem z Lucyferem przeniesiecie się bowiem do Starożytnego Egiptu, poznacie na nowo historię Nefretete, spotkacie panującą na Czachticach straszną Elżbietę Batory czy Gillesa de Rais. Ciekawym wątkiem w ramach polemiki dotyczącej religii i jej podstaw wyznaniowych jest wątek Jezusa i wprowadzenia celibatu. Dla mnie była to wielka gratka, gdyż temat ten potraktowany w nowatorski sposób przez autorkę, skłonił mnie do kolejnych przemyśleń w tym obszarze. I cieszę się, że Victoria Gische fabułę swojej książki skupiła głównie na przeszłości, gdyż ten aspekt mnie najbardziej intrygował. Teraźniejszość bowiem była tylko tłem do prezentacji części dziejów Lucyfera. Przyznaję, że w pewnych momentach uzmysłowiłam sobie, że mogłabym uwierzyć w fikcję, jaką autorka zręcznie wplatała we wszystkie, znane nam wydarzenia historyczne.

"Lucyfer. Moja historia" zawiera w sobie elementy paru gatunków literackich takich jak powieść historyczna, po trosze fantasy i romansu. Jednakże w pierwszej części, to właśnie historia wysuwa się na pierwszy plan, dając czytelnikowi rozsmakować się w tej nieprawdopodobnej uczcie. Mam nadzieję, że w kolejnych dwóch częściach taka proporcja pozostanie, i powieść ta nie przerodzi się w popularny obecnie romans paranormalny, gdyż niuanse historyczne jakie stworzyła autorka są bardzo inspirujące i to na nich powinna nadal się skupiać, tworząc fabułę.

Irytować w odbiorze może pobieżna korekta tekstu, która pozostawia wiele do życzenia. Mnóstwo błędów natury ortograficznej i interpunkcyjnej, doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Początkowo zaznaczałam je sobie, żeby pokazać autorce, gdzie należy nanieść poprawki. Jednak w końcu skapitulowałam i wolałam skupić się na treści merytorycznej, niż językowej.

Pierwszy tom powieści Victorii Gische otworzył przede mną całkiem inna historię Lucyfera, anioła, który wbrew naszym wierzeniom nie jest przedstawicielem zła i okrucieństwa. Ciekawi mnie co to za legenda, która zainspirowała autorkę do stworzenia powieści, gdyż załapałam przysłowiowego "bakcyla" w tym temacie. Nie omieszkam również zajrzeć do działu nauki zwanej antropozofią, o której we wstępie wspomina Victoria Gische. Tymczasem czekam na kolejne części i liczę na równie dobrze skonstruowaną fabułę, gdyż nie będzie to z pewnością proste. Jeśli poczuliście się zainteresowani to zajrzyjcie do tej niecodziennej historii. Ta powieść to trafiony pomysł.


"Dlaczego niczego nie analizujecie? Dlaczego nie dociekacie? Dlaczego nie szukacie odpowiedzi, tylko pierwsze lepsze kłamstwo przyjmujecie za prawdę i dajecie mu wiarę, zwłaszcza kiedy, pada z ust kogoś, kto waszym zdaniem jest wzorem cnót, a w rzeczywistości co dzień, co chwila plami swoje sumienie wszystkimi siedmioma grzechami głównymi, które zresztą sam wymyślił?"

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce


Recenzja bierze udział w WYZWANIU

14 komentarzy:

  1. "lucyfer" - w tłumaczeniu znaczy: niosący światło :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wszystko jasne. A przez tyle wieków wciskali nam kit :)

      Usuń
  2. Historia zapewne bardzo oryginalna, ale ja wszelkich filmów czy książek związanych z szatanem unikam jak ognia (ależ porównanie!:P), bo z jakichś niewyjaśnionych powodów strasznie się tego boję.

    OdpowiedzUsuń
  3. A teraz czekam na książkę o anołach. Może nie, przecież wiadomo, ze w piekle jest ciekawiej:)
    Pozdrawiam.
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze ciekawiła mnie tematyka demonów. Książka mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie się cieszę, bo będę mogła zapoznać się z tą historią już niedługo. Muszę tylko poczekać aż mój mąż odda mi wydruk, bo zabrał i nie chce oddać :) Ale z tego co wiem już kończy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdzie nie spojrzę, to czytam recenzje ,,Lucyfera''. Ta książka dosłownie za mną chodzi. Może kiedyś i do mnie los się uśmiechnie i ją przeczytam? Zobaczymy, w każdym razie bardzo mnie zaciekawiłaś i mam ochotę na bliskie spotkanie z tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ksiazka obala pewien stereotyp i takich pozyxji powinno byc wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się bardzo interesująco. Poszukam tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko pięknie, super, ekstra prawie gra i śpiewa na jednej nodze. Bardzo chętnie zapoznam się z lekturą ale jeśli zostanie wydana w formie papierowej... bo inaczej niestety - a szkoda bo naprawdę bardzo chciałabym poznać historię Lucyfera... i te przejścia przez różne epoki... uh coś ciekawego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę się rozejrzeć za książką :D

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie się nie kojarzy Lucyfer z diabłem :) Oczywiście wiem, że są utożsamiani, wiem, że tak nam tradycja wpaja, ale mnie się on kojarzy z upadłym aniołem, strąconym za albo bunt i pychę albo właśnie za miłość do ludzkiej kobiety. Chętnie przeczytam książkę Victorii Gische :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim za ślad, który tutaj zostawiacie :)

Copyright © 2016 Subiektywnie o książkach , Blogger